Rozdział 35 - Beso...
Próbuję zasnąć, ale to na nic. Widok małego chłopca nie daje mi spokoju. Było w nim coś co nie pozwala mi o tym zapomnieć. Jego lekko rudawe włosy i czekoladowe oczy przypominają mi Thomasa kiedy był mały. Po cichu wstaje i wychodzę na balkon. Opieram się o balustradę i obejmuje swoją twarz. Przymykam oczy i wracam myślami do małego chłopca. Próbuję porównać go do Thomasa. Ten sen nie da mi spokoju. Nagle czuję jak ktoś obejmuje mnie w talii. Szatyn przytula się do mnie i muska moją szyję. Otwieram oczy i obejmuje jego dłonie leżące na mojej talii.
- Wszystko dobrze? - pyta szepcząc mi do ucha. Nie odpowiadam. Powoli odwracam się przodem do chłopaka, a on ponownie obejmuje mnie w talii. Biorę jego twarz w dłonie i lekko muskam jego usta. Szatyn odwzajemnia pocałunek.
- Co się stało? - pyta ponownie.
- Miałam sen - zaczynam.
* * * * *
- Thomas! Przestań! - krzyczę śmiejąc się co chwilę.
- Puść mnie! - rzucam.
- Okay - rzuca z uśmiechem i wrzuca mnie do wody. To jest wariat. Czuję jak moje ciało z całej siły zderza się z wodą. Lecę na dno od którego się odbijam. Nie mam ochoty wpływać na powierzchnię. Przez chwilę płynę przy samym dnie. Kiedy braknie mi powietrza wynurzam się.
- Wystaryłaś mnie - rzuca chłopak.
-Nic mi nie jest - rzucam ze śmiechem.
* * * * *
Mały rudawy chłopiec z czekoladowymi oczami. Jest taki uroczy, a zarazem taki podobny do Thomasa. Nie powiedziałam mu wszystkiego do końca. Nie wie na przykład tego, że ten chłopiec tak bardzo przypominał jego. To było, aż dziwne, ale odkąd skończyłam 14 lat dopuszczałam do siebie myśl, że gdzieś na tym świecie, a może nawet w tym samym kraju żyje sobowtór mojego idola. I czasami nawet w moim życiu pojawiał się ktoś podobny do niego, ale to nic mi nie dało ponieważ nawet mnie nie znał. Tylko dodatkowo się nacierpiałam. Tommy poszedł do recepcji więc chwilowo siedzę sama i mam czas na rozmyślenia. Myślę o wszystkim. Po chwili chłopak wraca.
- Chcesz się przejść? - pyta z uśmiechem.
- Zgoda - rzucam i wkładam swoje buty na koturnach.
Jesteśmy na plaży. Za 15 minut będzie zachód słońca. Bardzo chcę go zobaczyć. Teraz właśnie stoimy na brzegu. Nagle niespodziewanie Thomas bierze mnie na ręce.
- Thomas - rzucam zaskoczona i obejmuje go za szyję. Chłopak tylko się uśmiecha.
Wow jaka ta woda jest przeźroczysta. Widzę stąd dno i kamyki na nim leżące. Po kilku chwilach droczenia się ze mną Thomas wychodzi na brzeg. Szybko spoglądam w stronę słońca. Już za chwilę. Od zachodu dzieli je jeszcze tylko kilka chwil. Spoglądam na Thomasa. Bacznie mi się przygląda. Na sekundę spuszczam wzrok po czym lekko się uśmiecham.
- Jak pięknie - rzucam kiedy słońce prawie w całości schowało się za taflę wody.
- Masz rację zachód słońca jest piękny, ale nie tak piękny jak ty - rzuca chłopak, a ja się rumienię.
- Och Thomas jesteś uroczy, ale proszę cię nie okłamuj mnie - dodaje ze śmiechem. Szatyn spogląda na mnie z zaskoczeniem.
- No co? - spoglądam na niego. Chłopak obejmuje moją twarz i muska moje wargi. Powoli wczuwam się w pocałunek. Oddajemy je sobie jeden za drugim.
* * * * *
Kiedy wchodzimy do pokoju Thomas zatrzaskuje za nami drzwi. Spoglądam na niego wystraszona. Chłopak uśmiecha się i szybko przyciąga mnie do siebie. Delikatnie odgarnia niesforny kosmyk moich włosów po czym muska moje wargi. Ja natomiast wplatam palce w jego włosy i oddaje mu pocałunek.
Zaczynam się śmiać kiedy chłopak schodzi na moją szyję.
- To gilgocze ( nie wiem czy dobrze napisałam xd) - rzucam śmiejąc się.
- I bardzo dobrze - szatyn również wybucha śmiechem.
* * * * *
Budzą mnie promienie słońca wpadające przez okna do pokoju. Czuję jak ramiona szatyna oplatają moje ciało. Bardzo delikatnie odwracam się w jego stronę. Tak słodko wygląda kiedy śpi. Na dodatek bez koszulki, a te jego włosy. Szkoda mówić. Uśmiecham się lekko i poprawiam jego grzywkę. Chłopak mruczy coś pod nosem, a następnie odwraca się na drugi bok. Powstrzymuje się od śmiechu po czym po cichu wstaje. Po drodze zabieram pierwsze lepsze ciuchy z walizki i zamykam się w łazience. Związuje włosy w koka, a następnie załatwiam poranne czynność. Kiedy je kończę nakładam delikatny makijaż i wkładam na siebie szare krótkie spodenki, białą przewiewną bluzkę na grubych ramiączkach, a do tego buty na platformach. Kiedy jestem już gotowa wychodzę z łazienki. Staram się chodzić jak najciszej. Zaglądam do sypialni. Gdzie on się podział? Nagle ktoś obejmuje mnie w talii. Czuję jak muska moją szyję, a następnie szepcze mi na ucho:
- Dzień dobry księżniczko - na te słowa delikatnie się uśmiecham. Powoli się odwracam i muskam jego wargi.
* * * * *
Thomas poszedł po coś do pokoju dlatego postanowiłam poczekać na niego na plaży. W jednej dłoni trzymam buty, a drugą próbuje ogarnąć włosy z oczu.
- Tori - rozlega się znajomy głos. Odwracam się i zauważam Jamie'go.
- Cześć Jamie - rzucam z uśmiechem.
- Przyjechałaś tutaj sama? - pyta zaskoczony.
- No coś ty. Przyjechałam z Tommy'm. - dodaje ze śmiechem. Chłopak również się uśmiecha. Wiatr ponownie porusza moimi włosami. One natomiast jak na złość opadają mi na oczy. Próbuję je odgarnąć. Kiedy mi się udaje zauważam, że na twarzy Jamie'go pojawiło się rozbawienie. Nagle jakiś mężczyzna przebiegający obok mnie mocno mnie popycha. Nie mogę utrzymać równowagi i gdyby nie Jamie wylądowałabym w wodzie. Przez chwilę patrzymy sobie w oczy. W jego oczach widzę chęć pocałowania mnie. Szybko zwiększam odległość, która nas dzieli. Nie mogę. Nie chcę zdradzić Thomasa. Kocham go. Bardzo go kocham. Nie chcę go skrzywdzić. Przecież nie potrafię bez niego żyć. Niestety Jamie nad tym nie panuje ponieważ bardzo szybko zmniejsza naszą odległość i muska moje wargi. Tak szybko jak on się zbliżył ja oddalam się od niego. Nie tylko nie to. Zaczynam sie rozglądać chyba nikt tego nie zauważył. Uderzam chłopaka z liścia i się wycofuje. Zaczynam biec. O nie. Thomas. Widział to.
- Thomas daj mi to wytłumaczyć - rzucam błagalnym głosem.
- Nie mam ochoty tego słuchać Tori - rzuca.
- Thomas ja cię proszę. Wiesz dobrze o tym, że nic do niego nie czuję. Jedyną osobą którą kocham jesteś ty - rzucam ze łzami w oczach.
- Przykro mi - dodaje i odchodzi. Po moich policzkach zaczynają spływać łzy. Chłopak jest coraz dalej. Zauważam jak zaczyna rozmowę z Jamie'm. Tylko nie to. Blondyn bierze zamach, a z moich ust wychodzi krzyk...
Hej. Przepraszam że kazałam wam tak długo czekać, ale nie miałam weny. Mam nadzieję że nadal czytacie i że podoba wam się rozdział. Piszcie co sądzicie w komentarzach i WESOŁYCH ŚWIĄT!!!
Może uda mi się jeszcze dodać jeden rozdział dziś albo jutro to zależy od kilku rzeczy. Więc do następnego... BESOS:*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top