Rozdział 34 - To tylko sen...

Otwieram drzwi i spoglądam na chłopaka oczami pełnymi łez.
- Victoria - szepcze i podchodzi bliżej. Ja natomiast robię krok do tyłu.
- Proszę uwierz mi - rzuca błagalnym tonem.
- Przecież Isabell cię kocha po co ci ja? - rzucam z udawanym śmiechem. Chcę wyminąć go, ale nie pozwala mi na to. Obejmuje mój nadgarstek i przyciąga mnie do siebie. Zaczynam się szarpać. W końcu odpuszczam. I tak nie mam z nim szans.
- Daj mi spokój - rzucam mu prosto w twarz.
- Nie odpuszczę - rzuca chłopak i przyciska mnie do ściany.
- Wysłuchaj mnie - prosi.
- Może jutro - dodaje i wychodzę.

Podczas oglądania filmu na swoim laptopie zasypiam.
* * * * *
Budzę się z krzykiem. Moje serce wali jak szalone. To nie prawda! To tylko sen. Powoli wstaje z łóżka i po cichu schodzę na dół. Siadam na krześle i nalewam sobie wody do szklanki. Po kilku łykach postanawiam wrócić na górę. Odstawiam szklankę i kiedy chcę ruszyć w stronę schodów zauważam go. Stoi zasypany. Włosy ma potargane, a oczy jeszcze nie przyzwyczaiły się do światła.
- Tori co się dzieje? Słyszałem krzyki - w jego oczach widać troskę. Z moich oczu płyną kolejne łzy. Milczę. Biegnę w jego stronę i wtulam się w niego. Szatyn obejmuje mnie i wtula głowę w moje ramię.
- Nie chciałem cię skrzywdzić - szepcze mi na ucho.
- Wiem Tommy ja też przepraszam - rzucam i mocniej go obejmuje.
* * * * *
Od dwóch miesięcy jest spokojnie. Ani nie mam złych snów, ani Isabella się nie odzywała. Jest naprawdę dobrze. Między mną, a Thomasem układa się coraz lepiej. Jesteśmy razem szczęśliwi. Mieszkamy razem. Ava odwiedza nas prawie codziennie. Kaya i Tim wyjechali na kilka dni. Podobno Tim zabrał Kayę na Ibizę. Tam musi być pięknie. Thomasa od godziny nie ma. Miał wyjść tylko na chwilę. Nagle zauważam na łóżku jakiś list. Otwieram kopertę.
Mam nadzieję, że nie masz żadnych planów na wieczór. Będę czekać przed domem w samochodzie.

Okazało się, że Thomas zaplanował jakąś wycieczkę za moimi plecami. Podobno to niespodzianka. Jestem bardzo ciekawa gdzie lecimy. To niesamowite. Te widoki zza okna. Nigdy nie widziałam piękniejszego miejsca.

* * * * *
Karaiby. Nigdy się nie spodziewałam. Tu jest prześlicznie. Właśnie wracamy z kolacji. Okazało się, że kiedy nie było mnie w domu Ava spakowała moje rzeczy. Wiedziała co spakować. Wybrałam jedną z moich lekkich sukienek. Była w kolorze brudnego różu. Do niej buty na platformach. Włosy zakręciłam i pozostawiłam rozpuszczone. Kolacja była przepyszna. Kiedy przechodzimy obok basenów ktoś zaczyna wołać Thomasa. Chłopak odwraca się i rzuca:
- Dylan - szybko spoglądam na chłopaka. No tak Dylan. Dylan O'Brien.
* * * * *
Właśnie leżę na leżaku i się opalam. Thomas miał iść popływać. Mój leżak stoi bardzo blisko basenu. Nagle ktoś zasłania mi słońce. Otwieram oczy i zauważam satyna.
- Co? - pytam wkurzona i zdejmuje okulary.
- Chodź popływać - rzuca ze śmiechem.
- Nie chce - protestuje.
- No nie daj się prosić - dodaje chłopak opierając ręce na biodrach.
- Nie Tommy - rzucam i z powrotem zakładam okulary na nos. Zamykam oczy pełna nadziei, że da spokój. Ale nie! On nadal zasłania mi słońce.
- Thomas - rzucam i spoglądam na niego. On uśmiecha się i szybko bierze mnie na ręce.
- Thomas nie waż się!- krzyczę.
- A bo co mi zrobisz? - pyta ze śmiechem i wskakuje do basenu. Czuję jak moje ciało zderza się z wodą. Momentalnie czuję jak woda oblewa moje ciało. Szybko wynurzam się z pod wody i zaczynam płynąć do brzegu. Kiedy chcę wejść na drabinkę chłopak obejmuje mnie w talii i ponownie wciąga do wody. Nasze ciała przylegają do siebie.
- Gdzie nauczyłaś się tak pływać? - pyta zaskoczony.
- Lata praktyki kochanie - rzucam i próbuje się uwolnić, ale to i tak na nic. Szatyn przyciska mnie do ściany basenu, ale akurat tam gdzie nie dotykam dna. Cwaniak. Jego ręce mocno przytrzymywały mnie w talii. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Nachylił się i szepnął mi do ucha: Weź duży wdech. Nim dotarło do mnie o co mu chodzi było za późno. Chłopak pociągnął mnie pod wodę, a nasze usta złączył w jednym długim pocałunku. Oplotłam go nogami w pasie, a palce wplotłam w jego włosy. Kiedy powoli zaczęło nam brakować powietrza szatyn niechętnie zaczął się wynurzać.

* * * * *
Śmiejąc się siedzimy na balkonie i podziwiamy widok cudownej plaży. Woda jest taka przeźroczysta. Tu jest pięknie. Chłopak chwyta mój nadgarstek i ciągnie mnie na swoje kolana. Siadam i wtulam się w niego. Ten dzień był naprawdę udany. Szatyn oplata mnie swoimi ramionami i wtula głowę w moje włosy. Nie mogę się doczekać następnego dnia. Podobno Thomas zaplanował jakąś wycieczkę do miasta. Dochodzi już 21:40.
- Chyba czas iść już spać - rzuca chłopak ze śmiechem.
- Okay niech będzie - rzucam i ciągnę go do pokoju.
- Śpij dobrze. Ja pójdę na sofę - muska czubek mojej głowy i wchodzi do innego pomieszczenia. Ja jednak nie kładę się. Powoli ruszam w stronę salonu.
- Thomas - rzucam, a chłopak szybko zrywa się z sofy.
- Co się dzieje? - pyta wystraszony. Zaczynam się śmiać. Po chwili mój wzrok zatrzymuje się na jego klatce piersiowej.
- Mógłbyś spać ze mną? - pytam po chwili.
-Jeśli chcesz to okay - dodaje chłopak i obejmuje moją dłoń. Powoli ruszamy w stronę sypialni. Kiedy już chłopak okrył nas poszewką wtulam się w jego nagi tors i zamykam oczy...

Plaża. To tu właśnie siedzę na kocu i się wygrzewam. Nagle zauważam jak w moją stronę biegnie jakiś mały chłopczyk.
- Mamo chodź do wody. Proszę - rzuca błagalnym tonem.
- Okay - rzucam, a kiedy wstaje chłopiec obejmuje moją dłoń. Kiedy już woda sięga nam do kostek zauważam szatyna. To Thomas. Zmienił się. Ale nie zmieniło się jedno nadal jest cholernie przystojny. Na mój widok uśmiecha się. Wyciąga dłoń, a kiedy wyciągam swoją muska ją delikatnie.
- Widzę, że naszemu synowi udało się wciągnąć cię do wody - rzuca ze śmiechem i bierze małego szatyna na ręce, natomiast mnie obejmuje w talii i przyciąga do siebie. Muska moje wargi i nagle kiedy chcę odwzajemnić pocałunek budzę się.
- Kochanie wszystko dobrze? - pyta chłopak.
- Tak to tylko sen - rzucam i ponownie się w niego wtulam.

Hej. Przepraszam, że nie dodawałam dawno rozdziału, ale nie miałam ani weny, ani czasu. Mam nadzieję, że jeszcze ktoś to czyta xd. Jak podobał się wam rozdział? Piszcie w komentarzach jeśli macie jakieś pomysły na dalszą część. Jak myślicie jak mógł by nazywać się syn Tori i Thomasa? Piszcie jeśli macie jakieś fajne pomysły. Do następnego. BESOS:*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top