Rozdział 28- Maze...
Biegnę przez ciemny korytarz. Potykam się o własne nogi. Czuję jak moje serce uderza o żebra. Biorę głębokie wdechy. Brakuje mi powietrza. Nagle o coś się potykam. Ląduje na ziemi. Uderzam głową o ścianę. Wydaję cichy jęk. Gdzie ja jestem? Co się dzieje? Podnoszę się. Opieram o ścianę. Jestem zmęczona. Czuję, że z każdym krokiem coraz bardziej brakuje mi tchu. Biegnę dalej. Zza mnie dochodzą dziwne odgłosy. Nagle wybiegam z pomieszczenia. Wybiegam na dwór. Wiatr lekko kołysze moimi włosami. Biorę wdechy. Od razu lepiej. Zaczynam iść przed siebie. Poprawiam bluzę. Robi się chłodno. Gdzie ja znowu jestem? Ponownie zaczynam biec. To wygląda znajomo. Gdzieś to miejsce już widziałam. To labirynt! Tak jak w Więźniu Labiryntu! Co jest grane? Jakim cudem się tu znalazłam? Stąd musi być jakieś wyjście. Biegnę coraz szybciej. Nikt mnie stąd nie usłyszy. Zza zakrętu wyskakuje jakiś potwór. O Boże! Co to jest?! Biegnę ile sił w nogach. W którymś momencie zderzam się z kimś.
- Co tu robisz? - pyta chłopak.
- Sama nie wiem - rzucam z zgodnie z prawdą. Budzę się. Ciężko mi się oddycha. Leżę na zimnej podłodze, a coś twardego wpija mi się w plecy. Podnoszę się. Rozglądam po pomieszczeniu. Słyszę krzyki. To był sen? Czy tylko mi się śniło, że Thomas mnie uratował? Czuję ból na całym ciele. Nagle drzwi się otwierają. Do środka kogoś wrzucają. W ciemnościach zobaczyłam tylko, że to chłopak. Odbija się od ściany. Podchodzi do drzwi, które dosłownie przed sekundą się otworzyły i zaczyna w nie walić po czym dochodzi jeszcze jego wołanie:
- Otwórzcie te cholerne drzwi! Otwierać! Cholera Jon to nie jest śmieszne! Otwórz to! - krzyczy, a ja powoli rozpoznaje głos. Thomas. Zwijam się w kłębek w rogu pomieszczenia. Udaje, że mnie tu nie ma. Może się nie kapnie. Podciągam nogi do klatki piersiowej i oplatam je rękoma. Próbuję się nie ruszać.
- Tori jesteś tu? - pyta szeptem z troską.
- Thomas - rzucam również szeptem. Chłopak powoli próbuje mnie odnaleźć. Podchodzi do rogu i powoli mnie podnosi. Wtulam się w niego i próbuję ukryć ból.
- Wiem, że coś cię boli - rzuca chłopak, a ja obejmuje go w pasie.
- Nie zostawiaj mnie już nigdy więcej proszę - rzucam ze łzami w oczach.
- Nigdy więcej obiecuję - dodaje szatyn i muska moje wargi. Szatyn siada w rogu i sadza mnie na swoich kolanach. Zdejmuje skórzaną kurtkę i zakłada mi na ramiona. Wtulam się w niego, opieram głowę na jego ramieniu i czując się bezpieczna zasypiam.
*****
Budzę się nadal przytulona do Thomasa. Wygląda tak słodko kiedy śpi. Nagle rozlega się odgłos otwieranego zamka. Chłopak momentalnie otwiera oczy. Podnosi mnie i zasłania własnym ciałem.
- Tommy - rzuca chłopak, który mnie porwał.
- Czego chcesz zdrajco? - pyta Tommy.
- Porozmawiać - rzuca nieznajomy i uśmiecha się.
- Dobrze, ale tylko na chwilę - zgadza się chłopak i puszcza moją dłoń.
- Zaraz wrócę - szepcze do mnie i wychodzi za Jonem. Siadam w kącie. Boję się. Powoli podchodzę do okna. Za oknem deszcz i wiatr. Nic nowego. Jest mi o wiele cieplej niż bez kurtki Thomasa. Jeszcze te jego cudowne perfumy, które działają uspokajająco. Nagle otwierają się drzwi. Do środka wchodzi mi nie znany mężczyzna. Proszę tylko nie to. Uderza mnie w twarz. Potem kopie w brzuch. Zaczynam krzyczeć z bólu, kiedy rzuca mną w ścianę. Opadam na kolana, a on podchodzi do mnie i ponownie uderza w twarz.
- Zostaw ją - rozlega się głos Thomasa. Chwyta go i z całej siły rzuca nim o ścianę. Niestety za drzwiami stoją inni więc byśmy nie uciekli. Tommy podbiega do mnie i przytula mnie do siebie. Zaczynam płakać. Jego usta szepczą mi coś do ucha. Po chwili dociera do mnie co to były za słowa. Spokojnie wydostaniemy się stąd. Przez moje ciało przechodzi dreszcz. Chcę stąd uciec jak najszybciej się da. Chcę znów spotkać się z Avą, Kayą i Natalie. Znów przytulić się do Thomasa w parku, albo pójść z nim na spacer. Być wolną. Tylko teraz tego pragnę. Poczuć się wolną. Być wolną. Thomas nadal kurczowo mnie do siebie przytula.
*****
Nadchodzi wieczór. Do sali wchodzi dwóch facetów. Zamykają za sobą drzwi. Niebezpiecznie się do nas zbliżają. Thomas ponownie zasłania mnie swoim ciałem. Nagle kiedy jeden chce podnieść na niego rękę szatyn ją chwyta i wykręca. Zaczyna się z nim szarpać. Kiedy go powala niestety drugi mnie ciągnie za sobą. Myśl. Spokojnie, oddychaj i myśl. To przede wszystkim. Wpadam na pomysł. Przypomina mi się Więzień Labiryntu. Uderzam łokciem mężczyznę w brzuch, a kiedy się za niego kurczowo chwyta, kopię go w kroczę z całej siły. Z ust Thomasa wychodzi śmiech. Spoglądam na niego, a on na mnie z dumą. Biegnę w jego stronę. Szybko wybiegamy z pomieszczenia. Biegniemy przez tysiące korytarzy. Cały czas czuję jak dłoń Thomasa obejmuje moją. Skąd Thomas zna to miejsce i wie dokąd biec? Trudno, najważniejsze, że wie jak stąd uciec. Kiedy chcemy już wybiec trzech mężczyzn zasłania nam drogę.
- Thomas - rzucam spanikowana.
- Spokojnie wiem co robię - szepcze szatyn nadal mocno trzymając moją dłoń. Wyciąga spod koszulki pistolet i nakierowuje go w stronę mężczyzn. Zamykam oczy. Nie chcę tego widzieć. Nagle ktoś mnie obejmuje. Thomasa również. Na szczęście zdążył strzelić i udać, że rzuca pistolet, a tak naprawdę oddał go mi. Chowam go w spodnie i zakrywam bluzką. Czuję jak ktoś uderza mnie czymś w głowę. Jedyne co słyszę kiedy upadam to krzyk i wołanie Thomasa...
*****
Hej to tyle. Trochę krótki wiem ale mój dzisiejszy dzień nie był zbyt dobry i jutrzejszy też się taki nie zapowiada więcej nie wiem czy nie dodam rozdziału dopiero w środę. Mam nadzieję że nadal mnie czytacie xd. Dobra piszcie swoje zdanie i pamiętajcie też o pomysłach na dalszą część Kto wie może coś mi się spodoba i może użyje tego w najbliższym czasie... Piszcie w komentarzach.. Jak wrażenia po nowym rozdziale?
BESOS :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top