Rozdział 23 - Por que?
Te urodziny były najlepszymi jakie miałam do tej pory. Niestety wszystko co dobre nie trwa wiecznie.
*****
Od początku wakacji minęło już sporo czasu. Może z dwa tygodnie trzy. James wyjechał tydzień temu ale nie wiadomo dokąd.
- Tori! - rozlega się głos mojej mamy. Szybko zbiegam po schodach.
- Coś się stało? - pytam stając naprzeciwko.
- Pakuj się wyjeżdżamy wrócimy dopiero po wakacjach- rzuca mama.
- Co nie możesz mi tego zrobić?! - zaczynam krzyczeć.
- Bez dyskusji - rzuca mama i wstaje.
- Ale mamo nie chcę zostawić Thomasa i Avy - protestuje - Nie chcę znowu stracić kontaktu z nimi - dodaje ze łzami w oczach.
- Przykro mi ale Will musi tam jechać - rzuca bez zrozumienia.
- Gdzie? - pytam zrozpaczona.
- Do Argentyny - rzuca.
- Co?! - krzyczę wkurzona.
- Co w tym złego? - pyta zaskoczona.
- Nie znam hiszpańskiego. Nie znam tam nikogo! - zaczynam krzyczeć.
- Zobaczysz przyzwyczaisz się do końca wakacji jeszcze trochę czasu. - rzuca i obejmuje moje dłonie.
- Nie rozumiesz mnie! Nigdy mnie nie zrozumiesz ! - zaczynam krzyczeć wyrywam dłonie z uścisku i wybiegam. Biegnę przed siebie.
- Tori co się stało? - zza moich pleców rozlega się znajomy głos.
- Ava - rzucam zrozpaczona.
- Spokojnie Tori powiedz co się dzieje - rzuca próbując mnie uspokoić.
- Ja wyjeżdżam- rzucam pozwalając by łzy zaczęły spływać po moich policzkach.
- Co ale jak to? Ale gdzie? - jest smutna.
- Do Argentyny - rzucam i wtulam się w nią.
- O Boże dlaczego ? - również zaczyna płakać.
- Will musi tam jechać a mama nie pozwoliła mi tu zostać - łkam.
- Chodź ze mną ten ostatni raz do mnie- prosi szatynka.
- Jakbym mogła ci odmówić - rzucam zmuszając się na uśmiech.
- To chodźmy - rzuca dziewczyna ścierając łzy z policzków.
*****
- Mogłabym cię prosić żebyś nie mówiła o tym swojemu bratu dopóki nie znajdę się w samolocie - rzucam błagalnym tonem.
- Nie wiem czy to dobry pomysł - rzuca szatynka.
- O czym mam się nie dowiedzieć? - w salonie pojawia się Thomas. Tylko nie to.
- Przepraszam - rzucam i wybiegam z mieszkania przyjaciółki. Zapłakana zaczynam biec przed siebie. Nie chcę go ranić. Nie mogę na to pozwolić. Po prostu nie mogę. Siadam na jednej z pięciu ławek i chowam głowę w dłonie. Zaczynam płakać. Czuję jak jego dłonie zarzucają na moje ramiona skórzaną kurtkę. Podnoszę głowę do góry. Szatyn próbuje się uśmiechnąć.
- Już wiesz - rzucam.
- Tak wiem- rzuca chłopak siadając obok mnie.
- Nie chcę wyjeżdżać - rzucam załamana.
- Spokojnie - dodaje szatyn i obejmuje mnie ramieniem. Przytulam się do niego.
- Będę tęsknić - rzucam pozwalając by łzy ponownie spłynęły po moich policzkach.
- Chwila nie mów tak - szepcze i obejmuje moją dłoń.
- Chodź - prosi a ja ruszam za nim.
*****
- Mamo proszę - Tommy od jakiś kilkunastu minut próbuje ubłagać swoją mamę by zadzwoniła do mojej i zaproponowała bym na ten czas zamieszkała u nich.
- Thomasie nie mogę wtrącać się w decyzję które zapadły między mamą Tori a jej partnerem - tłumaczy nam spokojnie.
- Thomas musisz to zrozumieć - dodaje Tasha.
- Więc jadę z nimi - rzuca chłopak.
- Boże Thomas nie możesz rozumiesz za dwa dni nagrywasz film - jego mama próbuje przekonać go by się uspokoił.
- Nie pozwolę na to - rzuca chłopak i ze złości zrzuca ze stołu stos gazet a razem z nimi scenariusz.
- Thomas wracaj tu! - krzyczy jego mama. Szybko podnoszę zrzucenone rzeczy. Scenariusz. Kolejny film. Kolejna premiera. Ja tylko zaprzątam mu głowę.
- Ja pójdę - rzucam odkładając scenariusz z powrotem na stół. Powoli ruszam schodami na górę. Kiedy staje przed jego pokojem pukam i wchodzę do środka.
- Thomas - spoglądam na niego zamykając drzwi.
- Chce zostać sam - rzuca
- Wiem, że nie chcesz- rzucam siadając obok niego na łóżku.
- Tommy nic już nie poradzisz - tłumaczę mu. - Powinieneś przeprosić swoją mamę- dodaje.
- Tak wiem zaraz to zrobię - rzuca. - Zareagowałem tak tylko dlatego że nie chcę cię stracić- szepcze szatyn.
- Wiem- rzucam i muskam jego wargi. Szatyn powoli oddaje pocałunek. Chcę zapamiętać tą chwilę na zawsze.
- Muszę iść się spakować- rzucam smutno.
- Odwiozę cię - rzuca chłopak.
- Ale najpierw przeproś mamę - rzucam ze śmiechem.
- Niech będzie - rzuca Thomas i wstaje.
*****
- Gdzie byłaś? - z salonu dobiega do mnie głos mamy.
- Nie ważne - rzucam i wbiegam do swojego pokoju po czym zatrzaskuje drzwi.
*****
Za dwie godziny stanie się coś czego bardzo nie chcę. Argentyna. Tylko nie tak daleko. Niestety wszystko straciło już dla mnie sens. Siedzę z dala od mamy i Willa do mamy nie odezwałam się od wczoraj i długo jeszcze nie zamierzam. Niech wie że mnie skrzywdziła.
Nagle ktoś zakrywa mi oczy.
- Zgadnij kto to? - rozlega się znajomy głos.
- Ava - rzucam wzruszona. Wstaję i odwracam się. Przytulam przyjaciółkę. Nagle zza niej wyłania się Thomas.
- Thomas - szepcze ze łzami w oczach.
- Prosiłam żebyście nie przychodzili - rzucam pozwalając sobie na łzy.
- Myślisz że pozwoliliśmy byś odleciała bez pożegnania - rzuca Ava a ja wtulam się w szatyna. Milczy ale to wystarczy by zobaczyć że cierpi.
- Kocham Cię i nigdy o tobie nie zapomnę - szepcze mi na ucho.
- Wiem Tommy, wiem - rzucam i muskam jego policzek.
- Tori musimy już iść - rozlega się głos mojej mamy.
- Żegnajcie będę o was pamiętać i nigdy o was nie zapomnę - szepcze ze łzami i powoli odchodzę. W połowie drogi odwracam się w ich stronę. Zaczynam płakać i ruszam w jego stronę. Rzucam mu się na szyję a następnie obejmuje jego twarz.
- Pamiętaj Kocham Cię - szepcze mu prosto w twarz a po moich policzkach w łzy.
- Ja ciebie również moja księżniczko - dodaje chłopak i muska moje wargi. Oddaje mu pocałunek. Powoli puszczamy nasze dłonie nawzajem a ja powoli się oddalam.
- Pa Ava - rzucam zrozpaczona mijając po drodze szatynkę.
- Trzymaj się kochana - rzuca. Mijam mamę która chce mnie pocieszyć ale ja ją ignoruje. Właśnie przeszłam przez bramki. Rozpoczyna się jakaś część mojego życia a kończy się inna. Najwidoczniej tak musi być...
*****
Jestem już tu dwa tygodnie za kolejne dwa wyjeżdżamy. Idę smutna ulicami Buenos Aires. Do tej pory nie rozumiem prawie nic z tego pięknego języka. A jest taki romantyczny. Siadam sobie na jednej z licznych ławek na środku " Starego Miasta " i wyciągam pamiętnik z torebki. Zaczynam przewijać strony i przeżywać jeszcze raz te wszystkie cudowne wspomnienia. Słyszałam że film w którym gra Thomas to fenomen. Często piszę z Avą podobno Thomas nie jest już taki sam. Postanawiam coś narysować. Przewijam wszystko co do ostatniej kartki. Kiedy znajduje wolną zaczynam coś rysować. Sama nawet nie wiem co. Po prostu rysuje. Kiedy kończę spoglądam na ostatnią stronę pamiętnika. Nspisane ozdobnym pismem jego imię i nazwisko. Wystarczy tylko na to spojrzeć by wspomnienia odżyły. Wstaję i ruszam w stronę jednej z kawiarenek. Siadam przy stoliczku i zamawiam z pewnymi trudnościami kawę i kawałek ciasta. Po zjedzeniu przepysznego ciasta i wypiciu kawy ruszam w stronę plaży. Kiedy jestem już przy oceanie ktoś mnie zaczepia i mówi:
- Cuidadosamente agua es tengo frio. - rzuca mężczyzna. Ja nic nie rozumiem. Jak to było?
Jak się mówiło że nie rozumiem hiszpańskiego? To się wkopałam.
- Muchas gracias por el aviso - rzuca głos zza mnie...
------------------------
To tyle jak sie wam podoba? Jak myślicie Kim jest ta osoba zza Tori? Już nie długo część dalsza.Zostawcie po sobie ślad. BESOS :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top