Rozdział 21 - Rany ...
Powoli wchodzimy do domu szatynki.
- Zaraz wracam - rzuca Thomas i wchodzi do łazienki ale nie zamyka drzwi do końca. Ava zaczyna robić coś w kuchni. Nie wytrzymuje i po cichu zakradam się w stronę drzwi od łazienki. Szatyn powoli rozpinana koszulę a następnie ją zdejmuje. Próbuje zobaczyć coś w jego odbiciu. O Boże co on mu zrobił! Przecież to musi strasznie boleć. Jego palce powoli muskają siniaki i rany na klatce piersiowej. W którymś momencie na jego twarzy pojawia się grymas. Jak on mógł? Szatyn zauważa mnie w lustrze. O nie! Szybko mijam się z Avą i wybiegam na balkon. Opieram się o balustradę. Spuszczam głowę w dół i pozwalam by łzy popłynęły po moich policzkach.
Włosy opadają mi na twarz tworząc zasłonę.
- Tori - rozlega się głos szatyna. Nie reaguje. Czuję jak jego dłonie obejmują mnie w talii. Powoli przyciąga mnie do siebie. Odgarnia moje włosy. Spogląda mi prosto w oczy. Obejmuje moją twarz i ściera łzy.
- Tori co się dzieje? - pyta ze smutkiem w oczach.
- To przeze mnie - rzucam pozwalając by zalało mnie morze łez.
- Nie mów tak - szepcze szatyn ponownie ścierając moje łzy. Moją uwagę przykuwają siniaki i rany na klatce piersiowej. Delikatnie je muskam. Szatyn bacznie mi się przygląda. Kiedy obejrzałam wszystkie podnoszę wzrok na jego twarz. Chłopak uśmiecha się a następnie jego dłoń przenosi się na mój policzek. Opuszkami delikatnie muska mój policzek. Sprawia że ja również nie mogę się powstrzymać od uśmiechu.
- Chodź musimy zobaczyć twój nowy pokój - rzuca chłopak i obejmuje moją dłoń po czym ciągnie mnie za sobą.
*****
- Wow - rzucam mocno ściskając dłoń szatyna.
- Nie które dodatki ze starego pokoju postanowiliśmy tu przenieść - uśmiecha się mama.
- Rozumiem - rzuca szatyn śmiejąc się.
- O co ci chodzi? - pytam zaskoczona.
- Ładne - uśmiecha się na widok obrazku który zrobiłam kiedyś z moimi przyjaciółkami kiedy jeszcze mieszkałam w Irlandii.
- No co - rzucam i oglądam go dalej.
- Nie wiedziałem - rzuca chłopak biorąc do rąk ramkę z jakimś zdjęciem. Podchodzę do niego. Nasze zdjęcie z dzieciństwa.
- Nadal je masz ? - pyta zaskoczony.
- Oczywiście - uśmiecham się.
Kiedy skończyliśmy oglądać mój pokój udało nam się przekonać Thomasa na małe zakupy. Ava od razu podała mu galerie do której mamy się udać.
*****
Właśnie nasze zakupy dobiegły końca. Tommy jest padnięty. Widać to po jego minie albo jest zwyczajnie znudzony. Kiedy zmierzamy ku wyjściu szatyn obejmuje moją dłoń. Uśmiecham się lekko. Wychodzimy z galerii i odkładamy zakupy do bagażnika.
- To co może spacer ? -proponuje szatyn.
- Z chęcią - uśmiecham się. Trzymając się za ręce zaczynamy iść w kierunku parku. Ava idzie obok mnie i opowiada mi jak podczas jednego z występów z jego mamą i Avą pomylił się i zamiast powiedzieć Ava powiedział Victoria.
- Serio? - pytam ze śmiechem.
- No co każdemu się zdarza - tłumaczy szatyn.
- Dlaczego akurat moje imię? - pytam ciekawa.
- Akurat o tobie myślałem bo była o tobie mowa w radiu. - rzuca chłopak.
- Co w jakim radiu?! - jestem zaskoczona.
- Mówili o tym że Twoja mama razem z Willem ruszyła w trasę a jej córka Victoria Vega postanowiła zostać w domu - tłumaczy.
- Rozumiem - uśmiecham się.
- I widzisz przez cały występ myślał o tobie - Ava zaczyna się śmiać.
- Uwierz mi że po prostu tak jakoś wyszło i kiedy wtedy na siebie wpadliśmy też o tobie myślałem i cię nie zauważyłem - tłumaczy się. Zaczynam się śmiać.
- Cieszę się że o mnie myślałeś - uśmiecham się i muskam jego policzek.
- A ja cieszę się że na ciebie wpadłem - rzuca chłopak śmiejąc się.
- To co kawa? - proponuje Ava.
- Z chęcią - rzucamy w tym samym momencie.
- Dobrze to ja pójdę zamówić - dodaje szatynka i rusza w stronę kawiarni.
- Thomasie miałeś być tu sam - zza naszych pleców rozlega się znajomy głos. Odwracam się. Isabella.
- Co tu robisz? - pyta szatyn. Widać że jest zaskoczony.
- Umawialiśmy się na godzinę 16:30 - rzuca dziewczyna.
- Przykro mi Isabello ale nie umawiałem się z Tobą - rzuca chłopak i obejmuje mnie w talii po czym ciągnie za sobą.
Nagle dostaje Sms- a od Willa:
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin Tori!!! Wiem że twoje urodziny są za dwa dni ale nie będzie mnie i po prostu chciałem Ci złożyć życzenia ...
- Zależy mu na tobie - rzuca Thomas.
- Tak - przytakuje i wysyłam SmS-a z podziękowaniami.
Chowam telefon do kieszeni a następnie spoglądam na Thomasa.
- Mówiłem Ci już że Cię kocham? - pyta szatyn.
- No nie wiem - rzucam drocząc się z nim.
- To ci mówię: Kocham Cię - szepcze szatyn patrząc mi w oczy.
- Ja ciebie również - uśmiecham się i muskam jego wargi. Za dwa dni moje urodziny tak bardzo bym chciała żeby w tym dniu były ze mną moje przyjaciółki z Irlandii. Ale bilety są bardzo drogie. Trudno to tyko marzenia na szczęście mam Thomasa i Avę. Oni muszą mi wystarczyć. Czuję jak jego usta ponownie muskają moje...
----------------------------------------------------
To tyle jak wam się podoba rozdział? Co myślicie o Isabelli? Albo ranach które zadał Thomas'owi Jamie? Piszcie śmiało w komentarzach.
BESOS :*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top