Rozdział 18 - Connaught Square...

Budzę się w łóżku. Podnoszę się do pionu. Zaczynam się rozglądać. Jestem w pokoju gościnnym. Jak ja się tu znalazłam ? Ach tak ! Thomas ! Szybko wstaję z łóżka i wyciągam z walizki podarte rurki i czarną bluzkę z krótkim rękawkiem. Załatwiam poranne czynności, robię delikatny makijaż i układam włosy. Powoli ruszam do kuchni. Przy stole zauważam Thomasa. Siedzi z książką w jednej ręce, a drugą miesza kawę. Kiedy wchodzę do środka odkłada książkę i uśmiecha się.

- Dzień dobry, wyspałaś się ? - pyta przyglądając mi się.

- Dzień dobry , tak - uśmiecham się i siadam naprzeciwko.

- Kawy ? - pyta podsuwając mi talerz z kanapką.

- Z chęcią - uśmiecham się i biorę kanapkę. Mmm pycha. Robię kolejnego gryza.

- Ava jeszcze śpi ? - pytam rozkoszując się kawą.

- Tak, a to u niej rzadkość - uśmiecha się szatyn.

- Rozumiem - uśmiecham się.

- Myślisz o nim ? - pyta podnosząc się z krzesła.

- O kim ? O Jamie'm ? - pytam dla upewnienia się o kim mówimy.

- Tak - potwierdza moje przypuszczenia.

- Wiesz, że nie - uśmiecham się - Nawet nie miałam czasu o nim pomyśleć - okłamuje go.

- Przecież widzę, że kłamiesz - rzuca chłopak kucając na przeciwko mnie  i spoglądając mi w oczy.

- Nie chcę cię okłamywać - protestuje, a na jego twarzy maluje się wyrozumienie.

- Więc powiedz prawdę - dodaje chłopak obejmując moje dłonie.

- Śnił mi się - urywam - Ty też tam byłeś - dodaje po chwili.

- Rozumiem - rzuca chłopak.

- Nie chcę więcej o nim myśleć - protestuje.

- A ja ci w tym pomogę - rzuca chłopak i obejmuje moją twarz.

- Dziękuje Tommy - uśmiecham się.

- Nie ma za co. Obiecuję ci, że zapomnisz o nim jeszcze nim wrócisz do domu - dodaje i muska mój policzek.

*****

Po spotkaniu się z moją mamą poszłam się przejść. Powiedziałam Thomasowi, że wrócę sama, dlatego nie mam zbyt dużo czasu, bo z hotelu do domu Sangsterów ( tam właśnie jest teraz Tommy ) nie jest daleko.

- Victoria ? - rozlega się znajomy głos. Odwracam się i zauważam Jamesa.

- James - rzucam, a moje serce reaguje normalnie. Dziwne. Tak jak by nigdy nic dla mnie nie znaczył.

- Co tu robisz ? - pyta ostro.

- Przyjechałam do mamy - rzucam oschle.

- Z nim - dodaje wkurzony.

- Tak, a co masz z tym problem ? - rzucam spokojnie.

- Nie. Chciałem ci tylko powiedzieć, że nie wiem czy wrócę do Nowego Jorku - tłumaczy z pogardą.

- To nie dobrze - rzucam spanikowana - Mam nadzieję, że nie chcesz zostać tu - dodaje zła.

- Dlaczego nie ? - pyta ze złośliwym śmiechem.

- Bo ja tu zostaję - rzucam krzycząc.

- Uff to bardzo dobrze - zaczyna się śmiać - Będę cię męczył i zrobię wszystko byś nie była z tym chłopakiem - śmieje się dalej.

- Jesteś świnią - rzucam zła.

- Spokojnie zostanę tu do końca tego roku i potem wyjadę - uśmiecha się.

- Jesteś okropny - dodaje.

- Pamiętaj nigdy z nim nie będziesz - rzuca złośliwym głosem, a ja uderzam go z liścia. Czuję jak cała złość ze mnie schodzi. Ruszam w stronę domu. Po kilku minutach docieram pod rodzinny dom Thomasa. Biorę wdech i pukam do drzwi. Słyszę stukanie szpilek o posadzkę, a chwilę później drzwi otwiera mi Ava. Ubrana jest w różową sukienkę do kolan i czarne szpilki.

- Hej jesteś już się bałam, że coś ci się stało - uśmiecha się i zamyka za mną drzwi. Powoli pozbywam się kurtki, a ona uśmiecha się i bacznie mi się przygląda.

- No co ? - pytam zdziwiona.

- Ślicznie wyglądasz - dodaje z uśmiechem.

- Dziękuje - dodaje i ruszam za nią. Idziemy przez długi korytarz pokryty czarnymi płytkami. Jak tu jest ślicznie. Dawno tu nie byłam. Następnie wchodzimy do ogromnego salonu. Jest czarno - biały. Puchate dywany przykrywają również czarne płytki, a ogromny kominek dodaje uroku.

- Victoria - rozlega się głos mamy Thomasa.

- Dobry wieczór proszę pani - uśmiecham się.

- Umawiałyśmy się na Tasha - uśmiecha się.

- Dobrze - uśmiecham się. Nagle słyszę głosy. Spoglądam w stronę schodów. Zauważam jak schodzi po nich tata Thomasa.

- Tori witaj - uśmiecha się na mój widok.

- Dobry wieczór - uśmiecham się i ściskam jego dłoń. Za nim zauważam powoli wyłaniającego się Thomasa. Wow. Jak on cudownie wygląda. Jest taki przystojny.

- Już jesteś - uśmiecha się z ulgą kiedy mnie zauważa.

- Tak - przytakuje.

- To ja zaraz wracam - rzuca Mark.

- Ava skarbie pomogłabyś mi w kuchni ? - pyta Tasha.

- Tak oczywiście mamo - uśmiecha się i również wychodzą.

- Tori jesteś wystraszona co się stało ? - pyta Thomas kiedy wszyscy wyszli.

- Spotkałam Jamesa - tłumaczę mu.

- O nie. On tu mieszka prawda ? - pyta wkurzony.

- Tak, ale muszę ci jeszcze o czymś powiedzieć - rzucam nieśmiało.

- Słucham ? - spogląda na mnie ciekawy.

- Zostaje na stałe w Londynie - uśmiecham się. Kiedy wymawiam te słowa, jego kąciki ust podnoszą się tworząc uśmiech.

- To cudownie - rzuca, obejmuje mnie w talii , podnosi po czym okręca wokół własnej osi.

- Hej co się stało ? - do środka wchodzi Ava.

- Tori zostaje na stałe w Londynie - uśmiecha się Thomas.

- To cudownie ! - krzyczy szatynka i rzuca mi się na szyję.

*****

Właśnie idę z Tommy'm przez plac zwany " Connaught Square ". Jest o tej porze ślicznie oświecony. Idziemy z uśmiechami na twarzach. Nasze ręce obijają się o siebie kiedy idziemy obok siebie. Nagle Tommy robi pierwszy krok, a mianowicie obejmuje moją dłoń. Moje serce przyśpiesza.

- Tori - rozlega się jego delikatny głos.

- Tak Tommy ? - spoglądam mu w oczy.

- Czujesz coś do mnie ? - pyta powoli obejmując mnie w talii.

- Tak - rzucam szeptem, a on uśmiecha się i bardzo delikatnie muska moje wargi. Oddaje pocałunek...

-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tadam !!! I tak oto prezentuje się 18 rozdział . Jak wam się podoba?  Co sądzicie o pierwszym pocałunku Tori i Thomasa ? Mi osobiście bardzo się podobało. Jak chcecie wpiszcie sobie w Internecie plac, którym spacerowali. Miłego czytania... BESOS :*



Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top