Rozdział 5
Tobias
Instruktor prowadzi nas w głąb tunelu i zatrzymuje się dopiero przed drzwiami, które są wbudowane w skałę. Otwiera je, a my wchodzimy po kolei do pomieszczenia, w którym mocno czuć wilgoć.
Amar podchodzi do urządzenia, które przypomina to z testu przynależności. Na tylnej ścianie jest duże okno, a za nim widać kolejne pomieszczenie, tyle, że puste.
- To sala krajobrazu strachu. Krajobraz strachu jest pewnego rodzaju symulacją, podczas której musicie zmierzyć się z tym, czego się najbardziej boicie.
Serce zaczyna mi bić szybciej. Jakie są moje największe lęki?
Na pewno pojawi się wysokość i klaustrofobia. A co dalej? Marcus? Nie chcę, żeby instruktor to widział, a zobaczy nasze lęki na ekranie, tak jak wcześniej tłumaczył. Nikt, poza Tris, nie wie o tym, jak ojciec się nade mną znęcał i chciałbym, żeby tak zostało. Nie podałem swojego imienia, ani nazwiska, dlatego chyba raczej nikt nie wie kim jestem. Nie chcę, żeby wiedzieli, że jestem synem Marcusa Eatona.
Tris ściska moją dłoń tak mocno, że aż bieleją mi kłykcie. Siadamy na ławce po lewej stronie, podczas gdy Amar wbija igłę z serum w szyję jakiegoś chłopaka urodzonego w Nieustraszoności i prowadzi go do pomieszczenia Krajobrazu Strachu. Tam przypina do jego czoła jakieś elektrody, po czym sam podłącza się do programu.
- Chcesz, żeby mi amputowali rękę? - Pytam cicho i uśmiecham się do Tris.
- Denerwuję się - przyznaje i patrzy na mnie z obawą. - Jakie ja mam lęki?
- Ty się mnie pytasz? Sama powinnaś je znać - odpowiadam i zaczynam masować kciukiem wnętrze jej dłoni.
- Widocznie nie znam sama siebie - wzrusza ramionami i rozgląda się po pomieszczeniu, patrząc na innych nowicjuszy. Erudyta Eric, gdy tylko widzi jej spojrzenie, kiwa jej głową i posyła uśmiech. Czuję jak uderza mnie fala gorąca i gniewu, do tego stopnia, że mam ochotę coś kopnąć, rozwalić... Tris jest moją dziewczyną. Nigdy wcześniej nie miałem powodu, żeby być o nią zazdrosny. Ale teraz jestem i to potwornie, z nerwów aż swędzi mnie skóra. Najchętniej zakazałbym mu się w ogóle na nią patrzeć.
***
Amar wychodzi z pomieszczenia z kolejnym już nowicjuszem, który ma przestraszoną minę i lekko się trzęsie. Przygląda nam się po kolei, po czym jego wzrok zatrzymuje się dłużej na Tris, potem na mnie i na naszych splecionych dłoniach.
- Pierwszy skoczek? - Mówi i uśmiecha się do Tris.
Puszcza moją rękę i bez słowa idzie za Amarem. Nie mam pojęcia, czego ona może się bać. Nie ma lęku wysokości, klaustrofobii, nie boi się owadów, ani innych zwierząt...
W przeciwieństwie do nowicjuszy, którzy przeszli już krajobraz strachu, Tris w ogóle się nie rusza. Nie zaczyna płakać, rzucać się i krzyczeć jak pozostali. Jedynym dowodem na to, że jest pod wpływem symulacji to ciągle wzrastanie tętna. To znaczy, że się boi. Ale dlaczego jest taka nieruchoma? Nagle gwałtownie nabiera powietrza i wypuszcza je nosem. Zaczyna miarowo oddychać, przez co tętno zaczyna zwalniać. Tris przeszła swój pierwszy lęk bardzo szybko, z cztery razy szybciej niż inni nowicjusze.
- Hej - miejsce Tris zajmuje Eric. Patrzy na mnie kpiąco.
- Czego chcesz? - Pytam, zniechęcony.
- Powiedzieć ci, żebyś uważał na swoją małą dziewczynę - odpowiada.
- Niby dlaczego? - Nawet nie patrzę w jego stronę, tylko obserwuję Tris, która idzie jak burza. W tak krótkim czasie pokonała swoje cztery lęki!
- Bo pochodzę z Erudycji i wiem, jak sprawić, żeby ją w sobie rozkochać - słysząc te słowa, w końcu odwracam twarz w jego stronę.
- Spieprzaj. Ona kocha tylko mnie i wątpię, żeby kiedykolwiek to się zmieniło.
- Tobias, Tobias... - Eric kręci głową, a mnie się robi gorąco.
- Nie mów tak na mnie - syczę.
- Ale nazywasz się Tobias Eaton?
- Co cię to interesuje?! - Zaczynam się irytować.
- Jesteś synem Marcusa - Eric robi rozbawioną minę, jakby miał się za chwilę roześmiać. - Tobias Eaton.
- Zamknij się.
- Dlaczego? To twoje imię!
- Nikt tutaj go nie pozna, zrozumiałeś? - Chwytam go za skraj koszuli. Zaraz mu przywalę.
- Ja je znam. Jeszcze chwila i poznają je wszyscy - Eric uśmiecha się złośliwie i otwiera szeroko buzię, żeby coś powiedzieć.
Biorę duży zamach i walę go w nos.
CDN.
Zdążyłam jeszcze dzisiaj! Jestem taka śpiąca, że czasami wypisywałam tutaj jakieś słowa bez sensu 😂😂
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top