Rozdział 37
Tris
Budzę się gwałtownie, siadając i rozglądając się wokoło. Ból dosłownie rozsadza mi czaszkę, przez co robi mi się niedobrze i mam mroczki przed oczami.
Z pewnością nie jestem już w Nieustraszoności. Siedzę na prostym, pojedynczym łóżku, a wokół nie ma nic innego jak białe ściany i szklane drzwi.
Jedyne co pamiętam to, że szłam na bankiet z Zekem, gdy nagle przywołali mnie do siebie przywódcy na rozmowę. Powiedziałam swojemu chłopakowi, że zaraz do niego dołączę, a przywódcy zaprowadzili mnie w pusty korytarz, gdzie czekała już na mnie Jeanine Matthews z Erikiem. Podsunęli mi pod nos jakąś szmatkę i w tym momencie urywa mi się film...
Na egzaminie wydało się, że jestem Niezgodna. Tobias ostrzegał mnie wielokrotnie i prosił, żebym była ostrożna. Gdzie on teraz jest? Czy mnie szuka? Może powiedzieli, że sama odeszłam? Mam nadzieję, że Tobias w to nie uwierzy, że mi pomoże...
Żałuję, że nie zdobyłam się na to, żeby do niego wrócić. Oszukiwałam samą siebie, że Zeke pomoże mi o nim zapomnieć. Lubię swojego chłopaka, ale nie widzę siebie przy jego boku na zawsze.
Tobias. To zawsze był Tobias. Już kiedy byłam małą dziewczynką, wyobrażałam sobie, że w przyszłości ja i Tobias będziemy małżeństwem, że będziemy mieli gromadkę dzieci i stworzymy prawdziwą rodzinę. Nie wiedziałam tylko, że oboje odejdziemy z Altruizmu.
A potem wszystko się posypało. Była to tylko i wyłącznie wina Tobiasa, ale każdy z nas popełnia błędy. Najważniejsza jest miłość, którą wciąż się darzymy.
Byliśmy ze sobą z Tobiasem najbliżej jak to możliwie. To jedno z najważniejszych wydarzeń w życiu i towarzyszył mi w tym Tobias.
Mój Tobias. Jednocześnie silny, ale posiadający także swoje słabości, rany z przeszłości. Marcus pozostawił blizny zarówno na jego ciele jak i na duszy. Dlatego Tobias zakrył plecy tatuażem. Żeby ukryć blizny, jakie pozostawił mu jego okrutny ojciec, jednak mimo tego, one nigdy nie znikną.
Tobias zawsze śpi na brzuchu. Od kilku tygodni nie był bity przez ojca, ale i tak zasypiał w tej samej pozycji, pewnie z przyzwyczajenia. Widziałam, co potrafił zrobić mu Marcus, za każdym razem czułam do niego tak wielką nienawiść, że mogłabym go zabić gołymi rękami za to jak krzywdził Tobiasa. Ślady po sprzączce od paska na jego łopatkach...
Los nie był łaskawy dla tego chłopaka. Stracił matkę i został z ojcem tyranem... Chciałam zapewnić mu tyle miłości ile tylko zdołam, jednak Tobias potknął się kilka razy i go zostawiłam, chociaż obiecałam sobie, że to nigdy nie nastąpi, że zawsze będziemy razem.
Chciałabym, żeby był teraz przy mnie...
***
Drzwi rozsuwają się i wchodzi jakiś facet w niebieskim stroju Erudyty.
- Idziemy - rzuca i chwyta mnie boleśnie za ramię, ciągnąc za sobą.
Moje nogi są słabe, uginają się pode mną kolana. Jak długo byłam nieprzytomna, że nie jestem w stanie iść o własnych siłach?
Przechodzimy przez jasne korytarze, o białych ścianach, pełno tu ostrego białego światła, zupełnie jakbym znajdowała się w jakimś szpitalu.
Mężczyzna przykłada nadgarstek do elektrycznego zamka, co sprawia, że drzwi rozsuwają się. Przechodzimy dalej, widzę kilku Erudytów skupionych wokół osoby, która siedzi na dużym obrotowym fotelu.
W końcu odwraca się powoli i moim oczom ukazuje się blondynka z zimnym uśmiechem na twarzy.
- Witaj, Beatrice.
CDN.
Miłej niedzieli 😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top