Rozdział 32
Tris
Nadszedł ostatni dzień naszego nowicjatu, dzień egzaminu. Inne transfery zaczynają się ubierać i idą na śniadanie. Mam tak ściśnięty żołądek, że i tak nie jestem w stanie nic przełknąć, więc razem z Alex i Erikiem kierujemy się do Jamy, a później ścieżką w górę do szklanego budynku.
Wspinamy się po schodach razem z tłumem Nieustraszonych. Jest tu tak dużo ludzi, że robi mi się gorąco i oddycham z trudem. Patrzę na Alex, która jest okropnie blada. Jestem ciekawa jak sama wyglądam... Pewnie równie źle.
Eric tryska pewnością siebie, zresztą jak zwykle. Zastanawiam się czy ten człowiek kiedykolwiek się czegoś bał. Znając go, pewnie nie...
Wyciągam szyję i rozglądam się za Tobiasem. Zauważam go z przodu, idzie wyprostowany i równie pewny siebie jak Eric...
Nagle ktoś obejmuje mnie ramieniem, przez co podskakuję. Okazuje się, że to Zeke.
- Cześć - całuje mnie krótko w usta.
- Hej - odpowiadam, próbując uspokoić oddech. - Rany, ale mnie przestraszyłeś.
- Przepraszam - szczerzy zęby. - Jak się czujesz?
- A jak wyglądam?
- Pięknie.
- Zeke!
- No dobra, może jesteś nieco blada, ale to nie ujmuje twojej urodzie - porusza brwiami.
- Ale z ciebie czaruś, Ezekiel.
- Twój czaruś.
- Mój - ściskam go za rękę.
Eric wydaje z siebie taki odgłos, jakby było mu niedobrze. Ignorujemy go i wchodzimy do pomieszczenia. Jest tam rząd krzeseł, które w większości są zajęte. Znajdujemy wolne miejsca i siadamy, czekając aż wszyscy w końcu wejdą na salę.
- W pierwszej kolejności przez krajobraz strachu przejdą nowicjusze urodzeni w Nieustraszoności, a następnie transfery - mówi głośno Amar, patrząc na nas uważnie, odrobinę dłużej zatrzymując się na mnie i Tobiasie. - Kolejność jest losowa. - Wyciąga jakąś kartkę. - Zeke, idziesz pierwszy.
- Powodzenia - mówię, gdy wstaje. Uśmiecha się do mnie i idzie do pomieszczenia krajobrazu strachu, gdzie czeka na niego jeden z liderów, Tom ze strzykawką wypełnioną pomarańczowym płynem.
Rozglądam się i widzę, że oprócz liderów, również Jeanine Matthews ogląda symulacje. Wymieniam spojrzenia z Tobiasem, który również ich obserwuje.
***
Prawie wszyscy przeszli już przez krajobraz strachu. Wygląda na to, że chyba jestem ostatnia... Okropnie mi się już nudzi, bo nie widzimy symulacji, tylko reakcje na nie, a ekran wyświetla puls. Jak narazie przez krajobraz strachu najszybciej przeszedł Tobias, nie miał większych problemów ze swoimi czterema lękami. Eric był tylko niewiele gorszy, miał zbliżony czas do Zekego, który również świetnie sobie poradził. Alex przez dłuższy czas nie mogła uspokoić swojego pulsu.
- I ostatni nowicjusz... Tris, chodź - mówi Amar i chowa kartkę do kieszeni.
Wstaję i patrzę na Zekego, który pokazuje mi, że trzyma kciuki. Mijam transfery i łapię kontakt wzrokowy z Tobiasem. Uśmiecha się lekko.
Prawie nie czuję ukłucia, gdy Tom wbija mi igłę w szyję.
***
Przechodzę po kolei przez każdy ze swoich lęków. Nie mam z nimi większych problemów, wczorajszego wieczoru wymyśliłam plan, jak mam przejść przez swój krajobraz strachu. W tej części potrzebne jest przede wszystkim przygotowanie mentalne, a nie to, że jesteś silniejszy fizycznie.
Kolejna przeszkoda... Nagle znów znajduję się w sektorze Altruizmu. Widzę swoją mamę, która idzie do domu, trzymając w rękach siatki z zakupami.
- Hej, mamo, poczekaj! - Wołam, uśmiechając się.
Odwraca się i zanim się odezwie, z jej siatek zaczynają wyfruwać wielkie wrony. Otaczają ją z każdej strony, a ona zaczyna krzyczeć z bólu i wołać o pomoc.
- Mamo! - Zrywam się do biegu, ale nagle uderzam w szklaną szybę. Rozmasowuję bolące czoło i krzywię się. Zaczynam walić w szkło, nie mogąc znieść krzyku mamy przepełnionego bólem.
To się nie dzieje naprawdę. To tylko symulacja - nagle w mojej głowie pojawia się tajemniczy głosik.
Przykładam palec do szyby, na której pojawia się długa rysa. Przykładam pozostałe palce, rozlega się odgłos pękającej szyby.
Otwieram oczy, znów znajduję się na fotelu, a Tom patrzy na mnie, marszcząc czoło.
Czy właśnie pokazałam im, że jestem Niezgodna?
CDN.
Pozdrawiam 💖💖
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top