Rozdział 24

Tobias

Zagryzam wargi tak mocno, że czuję metaliczny smak krwi. To nie tak miało wyglądać... Myślałem, że mimo tego, że zawiodłem Tris, to nadal mi ufa. Znam ją całe życie, zresztą ona mnie też! Dokonałem paru złych wyborów i obawiam się, że jeszcze długo będę musiał mierzyć się z konsekwencjami.

Czasami mam ochotę rzucić to wszystko i po prostu znaleźć sobie jakieś zajęcie, na którym całkowicie bym się skupił. Oglądanie Tris z jej nowym chłopakiem okropnie mnie rani, ale po części sobie na to zasłużyłem. Choć wciąż ją kocham, ona zachowuje się tak, jakbym już nic dla niej nie znaczył.

Nie chcę wracać do sypialni. Szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać aż nowicjat się skończy i będę miał własny kąt. Mam wrażenie, że jestem obserwowany przez inne transfery, a nienawidzę być w centrum uwagi.

Wychodzę ponownie do Pire, skąd słyszę głośną muzykę i krzyki Nieustraszonych. Nagle coś ciągnie mnie za ramię do tyłu Wyrywam się i staję twarzą w twarz z Zekem.
Gdy jechaliśmy na grę w wyzwania, wydawało mi się, że możemy zostać kumplami. Ale on odebrał mi Tris. Jest moim wrogiem.

- Słuchaj no, Cztery - zaczyna Zeke i mocno wbija palec w moją klatkę piersiową. Odpycham jego rękę. - Odczep się od mojej dziewczyny.

Prycham, przewracając oczami.

- Bawisz mnie - odpowiadam z krzywym uśmiechem. - Dokładnie wiesz, że Tris kocha mnie i boisz się, że ciebie nie będzie w stanie. No i... masz rację.

- Zrobię wszystko, żeby zapomniała o tobie.

- Nigdy ci się nie uda - kpię. - Byłem przy niej w każdym momencie jej życia, znam każdą jej tajemnicę, każdy lęk i obawę. Łączy nas więź, której nigdy nie nawiążecie. Tak naprawdę wcale jej nie znasz.

- Byłoby mi łatwiej, gdybyś w końcu pogodził się z waszym rozstaniem i nie mieszał jej w głowie! - Rzuca ze złością Zeke.

- Marzenie ściętej głowy - wzruszam ramionami. - Nie mam czasu na słuchanie twoich żali, więc z ogromną przykrością mówię ci cześć - odwracam się i wracam do sypialni.

***

Bawię się z mamą robienie ludzików i zwierząt z kasztanów. Jako Altruista nie mogę mieć zabawek, choć niektórzy rodzice nieco odchodzą od tej zasady. Wiem, że moja przyjaciółka Beatrice ma jedną lalkę, choć nie taką piękną jak dziewczynki z pozostałych frakcji. Mój ojciec nigdy nie pozwoliłby mi na posiadanie zabawki. Jest zbyt surowy i twardo trzyma się zasad.

Bardzo lubię, gdy jesteśmy z mamą w domu sami. Wtedy możemy się śmiać i bawić, dopóki nie przychodzi ojciec. Wtedy zaczyna się piekło.

- Mamo, co budujesz? - Pytam, widząc, że bierze dużo kasztanów i wykałaczek.

- Nowy domek - odpowiada i uśmiecha się do mnie smutno. - Chciałabym, żebyśmy kiedyś wyjechali stąd gdzieś daleko.

- Jak daleko?

- Tam, gdzie nie znajdzie nas twój ojciec.

- Też bym chciał. Może to zrobimy? - Pytam, ożywiony.

- Może kiedyś, Tobi, może kiedyś - bierze mnie na kolana i przytula, całując w głowę.

Drzwi otwierają się z hukiem, przez co obydwoje podskakujemy. Do kuchni wpada rozzłoszczony ojciec.

- Co to ma znaczyć?! - Pyta, patrząc na stół pełen kasztanowych zabawek. - Co to jest?! Altruiści nie dążą do posiadania rzeczy materialnych!

- Marcus, to tylko kasztany - mówi mama, a po chwili zostaje uderzona w twarz.

- Nie bij mamy! - Wtrącam się, stojąc przed nią, wbijając w ojca złe spojrzenie.

- Co mówisz, gówniarzu?! - Chwyta mnie za kołnierz, podnosząc do góry, po czym odrzuca mnie na podłogę. - Widzę, że znowu muszę nauczyć cię dyscypliny.

Zamykam oczy, bo już wiem, co się zaraz stanie.

- Marcus, przestań, to tylko małe dziecko! - Woła rozpaczliwie mama, ale on odpycha ją tak, że leci na ścianę. Ojciec zdejmuje pasek, a ja kulę się na podłodze, mocno zaciskając powieki. Czekam na pierwsze uderzenie, po których nastąpią kolejne, coraz silniejsze, dopóki szał mu nie minie.

Po wszystkim nie jestem w stanie wstać, bo boli mnie wszystko. Słyszę tylko płacz mamy.

Później zniknęła i zostałem sam z moim najgorszym koszmarem.

CDN.

Miłej soboty! 🌚😏

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top