Rozdział 15
Tris
- Wiedziałem, że tak będzie - mówi rozwścieczony Amar. - Bójki w tej frakcji są na porządku dziennym, ale tylko między pełnoprawnymi Nieustraszonymi. Tris, Eric, zgłoście się do lidera frakcji.
- Słucham? - Eric mruży oczy. - A Cztery?
- Ja zadecyduję, która kara będzie dla niego najlepsza. Jazda! - Wypycha nas za drzwi.
Patrzę na Erica, który jest wściekły. Sama też mam ochotę wrzeszczeć, bo co to za faworyzowanie? Nam się dostanie, a Tobiasowi wszystko ujdzie płazem tylko dlatego, że jest pupilkiem Amara? Poczucie niesprawiedliwości rozchodzi się po moim ciele, sprawiając, że mam ochotę się zemścić. Może zostawić na łóżku Amara karaluchy albo szczura? Ale to Nieustraszony i do tego facet, nie przestraszy się.
- Rozumiesz coś z tego? - Warczy Eric, kiedy kierujemy się w stronę szklanych budynków, które znajdują się już nad ziemią, a nie pod jak reszta frakcji.
- Nie - burczę pod nosem i kopię kamyk, który turla się kilka metrów dalej. - To jest chore, żeby wyróżniać tak jednego nowicjusza. O co temu Amarowi chodzi?
- Może się zakochał - Eric parska śmiechem.
- Myślisz, że jest gejem? - Patrzę ostro na kolegę.
- A kto go tam wie - wzrusza ramionami Eric. - Może twój chłopak też woli chłopców?
- Przestań - szturcham go w ramię, a Eric posyła mi szyderczy uśmiech.
Docieramy do biur w Nieustraszoności. Szukamy odpowiedniego pokoju i zauważam, że pod ścianą siedzi ten ciemnoskóry chłopak, z którym rozmawiał Tobias. Gdy nas widzi, wstaje i podchodzi, uśmiechając się szeroko.
- Transfery u lidera? Musieliście sobie nieźle przeskrobać - podaje nam rękę. - Jestem Zeke.
- Eric.
- Tris.
- Pierwszy skoczek! - Woła Zeke. - Teraz sobie przypominam. To co zrobiliście, że wysłali was aż do lidera?
- Bójka - odpowiada mu Eric. - A ty?
- Pożyczyłem broń bez pozwolenia - szczerzy zęby. - Ale spoko, pewnie dostanę tydzień pomagania w kuchni, w najgorszym razie czyszczenie publicznych toalet.
- Brzmi obleśnie - stwierdzam.
- I takie jest. Nieustraszeni lubią sobie tam urządzać zawody w... - patrzy na mnie przez chwilę. - Nie będę cię jeszcze bardziej obrzydzał.
- Słusznie - uśmiecham się do niego.
***
- Nie wierzę - warczy Eric. - Czyszczenie kibli! To chyba jakiś żart!
Ja i Zeke dostaliśmy jako karę tydzień pomagania w kuchni. A biedny Eric musi dwa razy dziennie sprzątać toalety. Szczerze mu współczuję.
- Takie jest życie - Zeke wzrusza ramionami. - To co, do zobaczenia w kuchni, Tris! - Macha mi na pożegnanie i odchodzi.
Zaczynamy już dzisiaj po kolacji. Jestem zmęczona, bo nie spałam w nocy, a jeszcze czekają nas dzisiaj pierwsze walki.
Wracamy na salę, gdzie są już pozostałe transfery. Amar obrzuca nas przelotnym spojrzeniem, a Tobias nawet nie odwraca się w naszą stronę.
- W końcu jesteście - zaczyna niemile Amar. - Myślałem, że się zagubiliście.
Mam wielką ochotę powiedzieć mu, żeby się przymknął, ale nie chcę kolejnych kłopotów. Staję przy tablicy i widzę, że walczę dzisiaj jako ostatnia, przeciwko Miriam, która jest potężną dziewczyną z Prawości.
Za to przeciwnikiem Erica jest Tobias...
***
- Zwycięża Cztery! - Krzyczy Amar i klepie Tobiasa po ramieniu z uznaniem.
To była bardzo wyrównana walka, ale ostatecznie wygrał Tobias. Jestem zdziwiona, bo nigdy nie trenował walk... Widocznie treningi z Amarem przyniosły rezultat.
- Tris i Miriam - Amar wskazuje na matę, gdy Eric zdołał się podnieść i przenieść na ławkę.
Biorę głęboki oddech. Miriam uśmiecha się kpiąco, bo jest pewna wygranej. Szczerze mówiąc, zgadzam się z nią, bo jestem wykończona i nigdy nie biłam ludzi.
Gdy dostaję pierwszy cios w twarz, zataczam się lekko, ale nie upadam. Tobias mówił, że mam używać łokci i kolan... Ale jestem tak otępiała, że zanim zdążę użyć któregoś z nich, na moim brzuchu ląduje pięść Miriam, wysysając ze mnie powietrze. Widząc, że ma przewagę, kopie mnie w bok, sprawiając, że w końcu upadam. Następnie jej stopa ląduje na mojej twarzy. Silny ból rozchodzi się po mojej czaszce, po policzku płynie krew.
- Wystarczy! - Krzyczy Amar, gdy dziewczyna ponownie szykuje się do ciosu. - Wygrała Miriam!
Nie mam nawet siły się podnieść, więc pomaga mi Eric i ciągnie na ławkę. Sprawdza, czy nie mam złamanego nosa i przykłada mi lód do głowy. Dziękuję mu i zagryzam wargi ze złością.
Muszę nauczyć się walczyć.
CDN.
Dzień nadal zły 🌚
Gościu w mediach, to Zeke, poznajcie się 🌚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top