Rozdział 13
Tris
Wsiadamy do następnego pociągu. Eric wyciąga rękę i pomaga mi wskoczyć do środka. Siadamy na zakurzonej podłodze, żeby utrzymać równowagę.
- Po co w ogóle tam jedziemy? - Pyta Alex, marszcząc brwi. - Chcesz odwiedzić rodzinę?
- Nie - odpowiada krótko Eric, a gdy widzi nasze pytające spojrzenia, dodaje - Muszę się spotkać z Jeanine Matthews.
Krzywię się lekko. Jeanine jest przywódcą Erudycji i moi rodzice za nią nie przepadają, bo jest przeciwna pomaganiu bezfrakcyjnym.
- Dlaczego?
- Ależ ty jesteś ciekawska, Tris. Jesteś pewna, że nie powinnaś należeć do Erudycji? - Eric uśmiecha się złośliwie. - Dowiesz się w swoim czasie.
- A po co my ci jesteśmy potrzebne? - Docieka Alex.
- Jak wpadniemy to w trójkę. Zawsze będzie mi raźniej - porusza brwiami, za co dostaje z łokcia.
- Bardzo śmieszne - wytykam mu język.
- Krowa ma dłuższy i się nie chwali - odparowuje Eric.
- Chcesz skończyć swoją przejażdżkę w tym miejscu? - Pytam, wysyłając mu groźne spojrzenie.
- W żadnym wypadku - unosi ręce w geście poddania.
Kręcę głową z rozbawieniem.
***
Wchodzimy do budynku Erudycji. Eric idzie do recepcji i mówi coś strażnikowi. Ten kiwa głową i każe mu czekać.
Rozglądam się dookoła i jestem zachwycona nowoczesnością w tym budynku. Wszystko wymyślili Erudyci, dzięki nim inne frakcje też mogą korzystać z niektórych udogodnień.
Po chwili podchodzi do nas blondynka z młodym chłopakiem. Jeanine Matthews i mój brat.
- Witajcie! Pozwolicie, że porozmawiam z Erikiem, a Caleb oprowadzi was po budynku?
Kiwamy tylko głową i podchodzę do brata, ściskając go lekko.
- Jak się czujesz, Beatrice? - Pyta ze zmarszczonym czołem.
- Na razie dobrze - wzruszam ramionami. Prawdziwe walki zaczną się od jutra, na razie tylko ćwiczyliśmy ciosy na workach treningowych.
- A Tobias?
- Też - odpowiadam krótko. Nie chcę o nim rozmawiać, bo od razu się denerwuję.
- A twoja koleżanka to...?
- Alex - dziewczyna wyciąga do niego rękę, którą Caleb ściska niepewnie. Pozostałości z Altruizmu.
- To co dziewczyny, może pokażę wam nasze obserwatorium? Część Erudytów zajmuje się Astronomią. To bardzo ciekawe.
Kiwamy głowami i Caleb prowadzi nas do wschodniego skrzydła budynku. W środku jest kilku Erudytów, ale znajdują się dla nas wolne teleskopy. Zajmujemy pozycję, a Caleb dalej snuje swoją opowieść.
- Kosmos skrywa wiele tajemnic, które staramy się odkryć. Jeśli skierujecie obiektyw na tamtą gwiazdę...
Ale ja już go nie słucham. Obserwuję, co się dzieje na ziemi, przy bibliotece Erudytów. Widzę ludzi w czarnych ubraniach, więc prawdopodobnie jest tam Tobias, który gra z nimi w wyzwania. Podążam wzrokiem za czarnoskórym chłopakiem, który wspina się po rynnie.
- To nasi, prawda? - Szepcze do mnie Alex, a ja kiwam głową.
- ... może uda nam się zbudować taki pojazd, aby polecieć nim na najbliższą Ziemi planetę...
Znajduję Tobiasa i przybliżam maksymalnie obraz. Teraz widzę dokładnie jego twarz.
Czarnoskóry chłopak podaje mu butelkę z alkoholem, a następnie mówi coś, co sprawia, że Tobias marszczy czoło. Po chwili podchodzi do jakiejś brunetki i zbliża do niej twarz. Serce zaczyna mi bić szybciej, a dłonie pocą się ze zdenerwowania.
Gdy widzę ich namiętny pocałunek i język Tobiasa wysuwający się do jej ust, przez przypadek strącam teleskop ze statywu. Robi mi się potwornie zimno, zaczynam się trząść.
- Tris... - Alex patrzy na mnie współczująco.
- ... Niektóre planety pewnie nie nadają się do tego, aby mieszkali na nich ludzie...
Wybiegam stamtąd, słyszę, że Alex mówi coś do Caleba i podąża za mną. Po drodze spotykam Erica, który czeka na nas uśmiechając się, jednak wyraz jego twarzy zmienia się, gdy widzi moją minę.
- Tris? Co jest?
- Chcę już wrócić do domu! - Wołam z gorącymi łzami na policzkach.
Do domu w Altruizmie...
CDN.
Hejo, co tam? 🌚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top