Rozdział 11
Tris
Tobias wpatruje się we mnie, jakby zobaczył mnie po raz pierwszy.
- Nie poznałem cię - mówi i dotyka moich włosów. - Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję - odpowiadam i patrzę mu w oczy. Chciałabym go normalnie pocałować i nie sprzeczać się z nim o byle co, jak nam się to ostatnio zdarza.
Wspinam się na palce, wplątuję palce w jego krótkie włosy i przyciskam usta do jego warg. Jest zaskoczony, ale odwzajemnia gest, kładąc ręce na moich biodrach. Tęskniłam za tym, więc za nic w świecie nie chcę tego przerywać. Jego bliskość i ciepłe usta sprawiają, że znów czuję się kochana.
- Kocham cię, Tobias - szepczę mu na ucho.
- Ja ciebie też, Tris - odpowiada i muska jeszcze ustami moje czoło.
- Nie chcę się z tobą kłócić - mówię, a mój palec wskazujący gładzi delikatnie jego policzek.
- Ja z tobą też nie. Przepraszam.
Przytulam się do niego tak mocno, że nie ma między nami żadnej przerwy. Chociaż mnie irytuje, to nadal bardzo go potrzebuję.
- Może pójdziemy wieczorem razem do Pire? - Proponuję.
- Umówiłem się już z Amarem na trening - odpowiada, a ja mam ochotę przewrócić oczami. - Ale możemy iść jak wrócę.
- O której? - Pytam.
- Góra dwudziesta pierwsza.
- Dobrze, poczekam - wymuszam uśmiech i ponownie się całujemy.
***
Siedzę z Alex i Erikiem w sypialni transferów. Dochodzi godzina dwudziesta pierwsza, a Tobiasa jak nie było tak nie ma. Może pójdę już po niego na salę?
- Możemy cię odprowadzić? - Pyta Alex i robi minę szczeniaczka.
- No dobra, ale nie chcę was na randce z Cztery - odpowiadam i wstaję.
Ubieram ciężkie buty i przeczesuję ręką niesforne włosy. Biorę skórzaną kurtkę, w razie przyszłoby nam na myśl, żeby wyjść na zewnątrz. Wieczory są już chłodne.
***
Kiedy zbliżamy się do sali treningowej, uchylamy lekko drzwi i patrzymy, co się dzieje w środku.
Tobias nadal trenuje, a Amar co chwile mówi mu, co ma poprawić, jak się inaczej ustawić... Patrzy na mojego chłopaka dziwnym wzrokiem, nie jak instruktor na swojego ucznia. Trochę mnie to niepokoi, ale może jestem przewrażliwiona? I trochę zazdrosna... Zamiast ze mną, Tobias spędza czas z Amarem.
- Rozmawiałem z Maxem - zaczyna instruktor. - On też się zgadza z tym, że powinieneś zostać wyszkolony na lidera Nieustraszoności.
- No nie wiem... Jestem transferem z Altruizmu - odpowiada niepewnie Tobias.
- No to co? Kiedy z tobą skończę, nikomu nawet przez myśl nie przejdzie, że mogłeś być kiedyś Sztywniakiem.
- Dlaczego akurat ja? - Drąży dalej Tobias.
- Masz tylko cztery lęki. Już jesteś legendą - mówi dumnie Amar i kładzie mu rękę na ramieniu.
Eric udaje, że wymiotuje, więc szturcham go, żeby się zamknął, bo wyda się, że ich podglądamy.
- Chyba trochę przeceniasz moje możliwości - mój chłopak jest wyraźnie zakłopotany.
- Wiem, co mówię, Cztery - Amar odciąga Tobiasa od worka i prowadzi na ławkę, bliżej drzwi.
Ukrywamy się na chwilę, dopóki nie siadają na ławce, tyłem do nas.
- Jeśli będziesz trzymał się blisko mnie, możesz wiele osiągnąć. Przemyśl to, bo masz predyspozycje.
- Lubię treningi z tobą, więc co mi szkodzi - Tobias wzrusza ramionami, a Amar uśmiecha się szeroko.
- No to super - wstaje i patrzy na Tobiasa. - Mam nadzieję, że nie masz teraz żadnych planów, bo chcę cię zabrać na grę w wyzwania. Będą inni Nieustraszeni i nowicjusze urodzeni w Nieustraszoności. To ważne, żebyś się zaadaptował i nawiązał nowe znajomosci.
- Chyba masz rację - odpowiada powoli Tobias. - I tak nie miałem planów na wieczór.
- Ekstra. To co, idziemy?
- Idziemy. - Tobias uśmiecha się do Amara i wychodzą drugim wyjściem.
CDN.
Siema 🌚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top