Rozdział 49

Tris

Mam ochotę głośno przekląć. Dlaczego akurat musiał się napatoczyć Eric? Byliśmy już tak blisko... Brakowała nam dosłownie chwila, żeby się stąd wydostać. A teraz wpadliśmy oboje i nie mam pojęcia, czy istnieje ktoś, kto jest w stanie nas uratować. Ta myśl mnie przytłacza, ale czuję się lepiej, ściskając rękę Tobiasa. Jesteśmy razem w tym bagnie...

Eric prowadzi nas do laboratorium Jeanine. Wchodzi z nami do środka i stajemy przed jego matką, która unosi brwi.

- Tobias Eaton - mówi powoli i wstaje. - Czekałam aż przyjdziesz uratować swoją dziewczynę. Cieszę się, że tu jesteś. Podejrzewam, a raczej jestem pewna, że też jesteś Niezgodny, ale niestety nikt ci jeszcze tego nie udowodnił. Dobrze się ukryłeś, co niezwykle mnie ciekawi... Czy to kwestia dobrego przygotowania do egzaminu, czy twój umysł jest na tyle silny? Miałam wielkie plany, żeby cię przebadać, ale teraz mam inną koncepcję, chyba niezbyt szczęśliwą dla panny Prior - patrzy na mnie przez chwilę, po czym wraca do Tobiasa. - Wyprowadźcie go, ona zostaje.

- Nie, Tris! - Krzyczy Tobias i próbuje odepchnąć strażników, ale jest ich tak wielu, że nie ma szans. Szarpią go i wyprowadzają z pomieszczenia.

Zostaję sama z Jeanine. Nie zapowiada się to dobrze, oj nie. Najchętniej rozszarpałabym tę kobietę na kawałki.

- Proszę usiąść, panno Prior - wskazuje mi krzesło przed biurkiem.

W co ona pogrywa? I gdzie wyprowadzili Tobiasa? Nie trzymam jego ręki i brakuje mi tego wsparcia i ciepła, jaki dawał mi ten gest. Czułam się pewniej, bezpieczniej... A teraz znowu zostałam sama. No niezupełnie... przez najbliższe miesiące mam towarzystwo, czy tego chcę, czy nie.

- Gdzie zaprowadzili Tobiasa? - Pytam.

- Nie zaprzątaj sobie nim teraz głowy. Musi zostać zlikwidowany...

- Co?! - Wytrzeszczam oczy.

- Posłuchaj Tris, nie wiem dlaczego i jak to się stało, ale mój syn się w tobie zakochał. To straszny idiotyzm, ale analizowałam to bardzo długo... Nie wiem, czy potrafi to zmienić, zawsze był bardzo stały w uczuciach... Jesteś ostatnią kandydatką, którą widziałabym u boku mojego syna, ale nie umiem na niego wpłynąć, aby dokonał innego wyboru. Dlatego postanowiłam darować ci życie, jeśli dasz szczęście mojemu synowi. Oczywiście, będziesz pod moją stałą kontrolą, ale dam Ericowi to, czego pragnie. Dlatego najpierw musimy załatwić kilka kwestii... - uśmiecha się chłodno. - Siadaj na fotelu, chcę zobaczyć reakcje twojego mózgu na to, co stanie się za chwilę.

Co ta chora kobieta zamierza zrobić? Przełykam głośno ślinę i chyba w końcu zaczynam się poważnie bać.

- Wprowadzić go - mówi Jeanine zbliżając usta do swojego zegarka, przez który chyba może kontaktować się ze strażnikami.

Jeanine podłącza kable do mojego czoła, a w tym czasie do pomieszczenia wchodzą strażnicy z Tobiasem.

Zanim zdążę odezwać się choćby jednym słowem, strażnik celuje w jego głowę i strzela. Tobias natychmiast pada na ziemię, bez oznak życia, na podłodze pojawia się mnóstwo krwi.

Nie jestem w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku, glos utknął mi w krtani. Moje serce zamiera, by po chwili wypełnić się największym bólem, jaki w życiu czułam.

Tobias nie żyje.

CDN.

😔

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top