Rozdział 34
Tobias
Odwracam się gwałtownie, czując jak krew zaczyna płynąć szybciej w moich żyłach. Wściekłość rozchodzi się po moim ciele jak trucizna.
Eric przybiera smutną minę, od razu wyczuwam, że to zwykły fałsz.
- Jak to zrezygnowała? - Powtarza Alex.
- Widziałem jak rozmawia z przywódcami... Zresztą nie tylko ja - wzrusza ramionami. - Zeke!
Po chwili podchodzi do nas, wygląda na przygnębionego. Mam ochotę go udusić za to, że nie ochronił Tris. Nie wierzę w te bajki o jej rzekomym odejściu. Zwłaszcza po dziwnym zachowaniu przywódców i po tym, co powiedział mi Amar.
- Co?
- Ty też widziałeś jak Tris rozmawia z przywódcami, prawda? - Pyta Eric.
- Tak - odpowiada tylko Zeke. Oczy mu się zaszkliły i wygląda jakby miał się rozpłakać.
A co jeśli Tris zorientowała się, że niechcący wydała swoją tajemnicę i naprawdę sama odeszła? Nie... nie daliby jej odejść spokojnie.
Myśli przelatują przez moją głowę jak szalone. Nie mam pojęcia co teraz zrobić, nie mam żadnego punktu zaczepienia, nie wiem od czego zacząć... Gdybym tylko miał dostęp do nagrań z kamer...
***
Późnym wieczorem idę ciemnymi korytarzami, na których o dziwo nikogo nie ma. Wszyscy w naszej sypialni zaczęli się pakować, bo jutro przenosimy się do swoich nowych mieszkań. Sprawdziłem dokładnie szafkę Tris, ale była pusta, zupełnie jakby naprawdę się stąd wyniosła. Pewnie zabrali jej rzeczy, gdy ją stąd porwali... Nie wierzę, żeby odeszła z własnej woli. Gdy pomyślę o tym, że być może właśnie ją torturują... O ile jeszcze jej nie zabili. Przełykam głośno ślinę. Jeśli to zrobili, to ja nie mam już po co żyć, równie dobrze mogę się rzucić w przepaść. Tris od zawsze była w moim życiu, najpierw jako przyjaciółka, a potem jako dziewczyna. Tylko na nią mogłem liczyć, to dzięki niej poczułem się w końcu kochany i coś warty. Ojciec traktował mnie jak zło konieczne, nigdy nie mogłem na nim polegać. Jedyne, co dla mnie robił to wieczne kary i bicie.
Tris była aniołem, który zawsze załagodził mój ból. Oparciem, gdy czułem się załamany. Jej drobne ramiona potrafiły ukoić moje cierpienie, gdy spotykaliśmy się po kryjomu w nocy, w lesie, niedaleko sektoru Altruizmu. Czekałem na nasze spotkania jak głupi, tylko to sprawiało, że chciało mi się w ogóle wstawać rano z łóżka. Tris była powodem.
W szkole nasze spotkania wyglądały inaczej, bo zwykle towarzyszył nam Caleb. A ja chciałem mieć ją tylko na wyłączność.
Przechodzę przez wąskie przejście, które prowadzi do sypialni nowicjuszy urodzonych w Nieustraszoności. Mam farta, bo Zeke stoi niedaleko drzwi. Gdy mnie widzi, marszczy czoło.
- Musimy pogadać - warczę, ciągnąc go za ramię w następny korytarz. Rozglądam się w poszukiwaniu kamer, ale na szczęście ich nie ma. Pcham go na ścianę i krzyżuję ręce na klatce piersiowej.
- Czego chcesz? - Pyta Zeke, masując ręką tył głowy, w którą uderzył się, gdy go popchnąłem. Mięczak.
- Tris - odpowiadam krótko. - Gadaj wszystko po kolei!
Zeke mierzy mnie wściekłym spojrzeniem.
- Zachowywała się normalnie, cieszyła się, że to koniec nowicjatu i mówiła o tym, że jutro wybierze pracę tatuażystki... Umówiliśmy się już na bankiecie. Gdy przyszedłem, zauważyłem, że zaczepili ją przywódcy i zaczęli z nią rozmawiać. Potem przenieśli się w inne miejsce i już jej nie widziałem, a Eric powiedział mi, że zrezygnowała - Zeke kuca przy ścianie, ukrywając twarz w dłoniach. - Nawet się ze mną nie pożegnała!
A jak miała to zrobić? Bydlaki ją porwały.
CDN.
Właśnie zauważyłam, że Odrzucona ma już ponad 20 tysięcy wyświetleń! A to niespełna pół roku 💕 Dziękuję 😏🌚😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top