Rozdział 25

Tris

Czas mija nieubłaganie szybko, zaczęliśmy już trzeci etap, na który składa się Krajobraz Strachu. Wszyscy nowicjusze chodzą podenerwowani i zestresowani swoimi lękami, ale mi jakoś one specjalnie nie dokuczają. Podczas symulacji wiem, że to nie dzieje się naprawdę, więc jest to moja przewaga. Podczas przeprowadzania symulacji, Amar obserwuje mnie z niepokojem, ale nie wiem dlaczego. Może domyśla się, że jestem Niezgodna, ale nie rozmawiał ze mną na ten temat, więc pewności nie mam.

Jestem w Nieustraszoności już równe sześć tygodni i właśnie dzisiaj przypada Dzień Wizyt. Od rana wszystkie transfery chodzą nerwowe, bo nie wiedzą, czego się spodziewać. Czy nasze rodziny nas odwiedzą? A może uznały nas za zdrajców i nie chcą nas już nigdy więcej widzieć na oczy?

***

Siedzę w sypialni razem z Zekem, który teoretycznie nie powinien tu przebywać, ale nikt nie zwrócił mu uwagi, więc raczej to nikomu nie przeszkadza.

- A jeśli nikt nie przyjdzie? - Pytam, wtulona w Zekego.

- Wtedy spędzisz czas z moją rodziną - odpowiada i całuje mnie w czoło.

To miłe z jego strony. Poznałam już jego brata Uriaha, który jest niezłym ziółkiem, ale przede wszystkim zabawnym dzieciakiem.

Spoglądam na Tobiasa, który kątem oka obserwuje mnie i Zekego. Smutek na jego twarzy mnie rani, ale muszę być twarda i mu nie ulec. On też mnie zranił. I choć próbuję zmienić swoje uczucia to nie potrafię tego zrobić - nadal kocham Tobiasa. Zeke jest kochany i troskliwy, bardzo go lubię. Ale serce bije w jednym rytmie - To-bi, To-bi, To-bi... Mój Tobi...

***

W końcu wychodzimy. Ręce trzęsą mi się niemiłosiernie. Rozglądam się i w końcu widzę swoją mamę, która stoi przy przepaści. Nie pasuje tutaj w swoim szarym stroju, gdzie wokół panuje wszechobecna czerń i mrok. Mam ochotę wyrwać rękę Zekemu i podbiec do niej, ale się opanowuję. W końcu mnie zauważa i uśmiecha się szeroko, ale marszczy czoło na widok mojego chłopaka i naszych splecionych ze sobą rąk.

- Beatrice! - Woła i zamyka mnie w czułym uścisku.

- Mamo, przyszłaś - nie potrafię powstrzymać łez gromadzących się w moich oczach.

- Oczywiście, że tak - odsuwa się ode mnie i ogląda dokładnie. - Ale się zmieniłaś!

Uśmiecham się niepewnie i spoglądam na Zekego.

- Mamo, to jest mój chłopak, Zeke - przedstawiam go.

Zeke natychmiast wyciąga do niej rękę, uśmiechając się szeroko.

- Miło panią poznać, pani Prior.

- Och, mów mi Natalie - mama ściska jego rękę i przygląda mu się uważnie. - Rodowity Nieustraszony?

- Tak. Aż tak to widać?

- Emanuje z ciebie pewność siebie typowa dla tej frakcji. Ale sprawiasz wrażenie bardzo sympatycznego.

- I taki jest - posyłam swojemu chłopakowi słodki uśmiech, odpowiada mi tym samym.

- Chętnie bym tutaj jeszcze z wami porozmawiał, ale moja rodzina na mnie czeka - mówi Zeke i jeszcze raz ściska dłoń mojej mamy. - Masz bardzo fajną mamę, Tris. Do zobaczenia!

Odwraca się i biegnie w stronę swojej rodziny. Od razu zaczyna wygłupiać się z Uriahem.

Odchodzimy z mamą kawałek, w dosyć spokojne miejsce, o ile takie istnieje w tej frakcji.

- Beatrice, gdzie jest Tobias? - Pyta mama, marszcząc czoło.

- Nie spodziewał się, że przyjdzie jego ojciec, więc został w sypialni. I chyba słusznie - wzruszam ramionami, bo nigdzie nie widzę Marcusa.

- Myślałam... Że ty i Tobias jesteście... No cóż, bliżej - zaczyna ostrożnie mama. - Byłam pewna, że macie się ku sobie.

Mama jednak wiedziała więcej, niż mi się wydawało. Ale nie zamierzam opowiadać jej o wszystkim, co zdarzyło się między mną a Tobiasem. To zbyt bolesne.

- Jesteśmy przyjaciółmi.

- No tak - nagle wzrok mamy pada na Ericu i... Jeanine. Co ona tu robi? Dlaczego nie ma rodziny Erica?

- To mój przyjaciel Eric - informuję, a mama marszczy czoło.

- Przyjaźnisz się z synem Jeanine Matthews?

CDN.

Pozdrawiam! 🌚💙

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top