Rozdział 20
Tobias
Jestem okropnie zmęczony, bo nie spałem całą noc. Próbowałem zasnąć, ale skończyło się na tym, że leżałem z szeroko otwartymi oczami. Na łóżku Tris, zamiast niej była Alex. Chyba tak bardzo mnie nienawidzi, że nie zamierza nawet spać w pobliżu mojej osoby.
Nie chciałem, żeby tak wyszło... Trenowaliśmy z Amarem jak zwykle, gadaliśmy i nagle zaczął mnie całować. Nie wiem, co mi odbiło, że odwzajemniam ten cholerny pocałunek, ale akurat wtedy weszła Tris. Rozumiem, dlaczego ze mną zerwała. Dałem jej do tego dość dużo powodów i miarka się przebrała, Tris nie wytrzymała.
Straciłem ją i bardzo mnie to boli. Teraz wiem, że wolałbym zostać w Altruizmie z ojcem tyranem i mieć ją przy sobie, niż być tutaj bez niej przy moim boku. Chciałem tylko zapewnić nam dobrą przyszłość. Jako żona lidera, Tris nie musiałaby się niczym martwić.
Wszystko spieprzyłem.
***
Nie idę nawet na śniadanie, bo nie jestem głodny, od wczoraj mam ściśnięty żołądek. Zmierzam na salę treningową, ale przed wejściem do środka, spoglądam na tablicę z dzisiejszym planem walk, bo wczoraj nie zwróciłem na nią zbytniej uwagi.
Cztery vs Tris.
Tego Amara chyba kompletnie pogięło! Mówiłem mu, że nie chcę walczyć z Tris! Obiecałem sobie kiedyś, że nigdy jej nie uderzę. Marcus bił moją mamę i nie mógłbym tego samego zrobić Tris. Nie chcę być taki jak on.
- Uspokoiłeś się już po wczorajszym? - Pyta Amar, kiedy podchodzę do niego wkurzony.
- Co to miało znaczyć? Wszystkich nowicjuszy obcałowujesz?
- Nie - zaczyna ostrożnie Amar. - Po prostu... Nie zrozum mnie źle... Podobasz mi się.
Zamurowuje mnie i mam ochotę się głośno roześmiać. Podobam się mu? Ale on jest facetem, do cholery. A ja nie wyobrażam sobie związku z mężczyzną. Zupełnie mnie nie pociągają, dla mnie istnieje tylko Tris.
- Wiem, że dopiero co rozstałeś się ze swoją dziewczyną, ale gdy już ochłoniesz, to może moglibyśmy spróbować...
Teraz już nie wytrzymuję i parskam śmiechem.
- Jesteś chory - odpowiadam. - Nie interesują mnie tego typu związki.
- Ale wczoraj ci się podobało. Odwzajemniłeś pocałunek!
- Bo miałem chwilowe zaćmienie mózgu, które już nigdy mi się nie zdarzy - patrzę na niego ostro. - Więc wybij to sobie z głowy! A, właśnie. W co ty sobie pogrywasz, co? Mówiłem, że nie chcę walczyć z Tris.
- To ja jestem instruktorem i to ja wyznaczam tutaj zasady - mówi chłodno.
- Nie uderzę jej - warczę.
- Musisz wygrać tę walkę, jeśli chcesz być liderem.
- Szczerze? - Unoszę brwi. - Już teraz nie mam powodu, żeby się starać. Chciałem zostać liderem dla Tris. Teraz mam na to wylane.
Do środka zaczynają wchodzić inni nowicjusze. Odchodzę od Amara i szukam wzrokiem Tris. Widzę u niej smutek i wściekłość jednocześnie. Nie uderzę jej.
***
Nasza walka jest ostatnią z dzisiejszych. Kiedy Amar wywołuje nas na ring, robi mi się trochę niedobrze.
Stajemy z Tris na przeciwko siebie i patrzymy sobie w oczy. Jedyne, co chciałbym teraz zrobić to przytulić ją i pocałować, a nie bić.
Tris w końcu zaczyna atakować. Kopie mnie kolanem w brzuch, a następnie wali mocno w twarz. Muszę przyznać, że jej ciosy naprawdę bolą. Moja Tris robi się silna... Próbuję ochronić najwrażliwsze miejsca, ale ani razu jej nie uderzam, za to Tris wali mnie gdzie popadnie z wciąż rosnącą wściekłością. Pozwalam jej na to, bo może od tego jej trochę ulży...
W końcu Amar krzyczy, że walka skończona i wygrała Tris. Z nosa kapie mi krew i boli mnie całe ciało. Tris jeszcze przez chwilę się nade mną pochyla, a jej oczy wypełniają się łzami. Kilka z nich kapie na moją twarz.
- Dlaczego mi to zrobiłeś? - Pyta szeptem, tak, że tylko ja słyszę jej słowa, po czym wstaje i szybko wychodzi z sali.
Bo jestem skończonym idiotą...
CDN.
Wiecie co jest lepsze niż Theo?
Dwóch Theo 🌚
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top