Wpis do pamiętnika.

"
28 czerwca 2015

Drogi pamiętniczku, dziś miałam koszmarny dzień. Wszystko, nawet natura nie ożywiona, spiskowało przeciwko mnie. Rano, tuż po przebudzeniu potknęłam się o swoje ukochane, pluszowe kapcie. Tak, te, które dostałam od mojej babci chwilę przed śmiercią. Następnie moje czerwone loki postanowiły się zbuntować nie pozwalając mi się rozczesać co skutkowało brzydkim kokiem w szkole. Choć w sumie i tak nikt go nie spostrzegł. Do czasu. Wiesz co było najgorsze? Kiedy w końcu, w miarę zdołałam sie przyzwyczaić do moich włosów to pojawił się on. Brunet o czekoladowych oczach. Oczywiście chciał tylko, żebym mu pomogła w matmie, ale i tak był to dla mnie wielki szok. A wtedy wylałam na siebie sok. Porzeczkowy. Ale to nie koniec. Bo, gdy wychodziłam z szkoły potknęłam się o kamień, a moje kolano zaczęło krwawić. I w ten o to sposób musiałam wracać do domu uporzona, brudna, poobdzierana i w złym humorze, aby tam spostrzec, że z pośpiechu nie zabrałam ze sobą torby z notatkami. Ale to nic pamiętniczku. W domu nikogo nie ma. Nic tu nie ma. Wszytko i wszyscy znikli. Tylko mój pokój został nienaruszony, do połowy opróżniona lodówka i setki papierów latających po wszystkich pomieszczeniach. Zniknął nawet mój naszyjnik od babci, który tak śmiesznie odbijał promienie. Nie wiem co mam robić.
Zniknęła moja mama.
Mój brat.
Mój ojciec.
Chwila pamiętniczku... kogoś słyszę na dole."

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top