VII || Coś o Panu Hatake

Wydaje mi się, że jeśli ja albo ty musielibyśmy wybrać pomiędzy dwoma drogami myślenia czy działania, powinniśmy zapamiętać naszą śmierć i spróbować tak żyć, aby nasza śmierć nie przyniosła światu przyjemności.

~ John Steinbeck


Zachowanie zielonowłosego znacznie pogorszyło obecną pozycję Yumi, ponieważ prawdę mówiąc, nie miała żadnej pewności, czy ciemnooki szpieg faktycznie nie doniesie o wszystkim swojemu mistrzowi. Najlepiej wyszłaby na tym, gdyby ich oddział w ogóle nie natrafił na Kabuto podczas tej misji, lecz nie mogła cofnąć, tego co zaszło. Wtedy na korytarzu postawiła wszystko na swoją wyjątkową zdolność do udawania. Manipulowała w ten sposób ludzką niepewnością, sprawnie wykorzystując znajomość pewnych, niezmiennych dla tego świata faktów. Często grała na pozorach, starając się wytworzyć dystans pomiędzy sobą a innymi. Czy Orochimaru zrobiłby coś z kawałkiem tajemnicy na temat oczy, jakich potrafiła używać? To całkiem możliwe, jednak wolała zgrywać całkowicie pewną siebie w podejmowanych decyzjach, zastawiając podwójnego szpiega w napięciu. Wypaczyła znaczenie słowa "zaufanie". Nie można mówić o zaufaniu, jeśli ma się całkowitą pewność co do pewnej rzeczy.

— Nikogo nie spotkaliśmy, a wyrocznia jest bezpieczna, jakby ktoś pytał. — Dogoniła biegnącego przyjaciela tuż za granicą wioski, wypowiadając to zdanie niesamowicie lekko, jakby zdrada bliskiej osoby uważanej przez nich za zaufanego kompana nie była niczym wartym uwagi.

— Przepraszam. Chciałem udowodnić coś samemu sobie, ale wyszło jak zawsze. — Dwudziestolatek w każdej innej sytuacji zacząłby się z nią kłócić, że może jednak powinni ponownie spróbować zainterweniować w kwestii, lecz teraz czuł jedynie wdzięczność. Nie wiedział, jakby skończył, gdyby nie przyszła mu na ratunek. Spuścił wzrok, nie oczekując zrozumienia. Miał wrażenie, że Yumi wyzbyła się współczucia względem innych, zwodząc wszystkich swoim radosnym uśmiechem. Męczyła go to, czy jeśli potrafi uśmiechać się do każdego w ten sam sposób, to czy w ogóle jeszcze cokolwiek czuje tam w środku swojego kamiennego serca, jakie odgrodziła od świata kilka lat temu.

— Po prostu zachowaj czujność i zwracaj uwagę, czy nie widzisz jakichś różnic w otoczeniu. — Usłyszał to, co obstawiał, że towarzyszka powie. 

W pierwszym momencie powstrzymał się przed komentarzem, spoglądając na jej spokojną twarz. 

Podczas gdy on odczuwał frustrację spowodowaną porażką z samym sobą, ona zachowywała się, jakby była ponadto wszystko. Unosiła się ponad zdradę, pogardę, krzywdę, czy zrozumienie. Te rzeczy zdawały się nie robić na niej przynajmniej małego wrażenia. Do wszystkich tych rzeczy podchodziła w ten sam sposób. Chociaż poruszali się z dużą prędkością i właśnie wkroczyli do lasu, Taro nabrał ochoty, żeby się zatrzymać, zadając pytanie, jakie trapiło go od dawna. 

— Czy Ty w ogóle jeszcze umiesz-.

Yumi również przystanęła, przydeptując mocniej puchaty mech pod butami i była gotowa na przyjęcie nachodzącej uwagi z pokorą, lecz wiotki mężczyzna zacisnął usta w ostatniej chwili, czując zbliżającą się czakrę. Dwójka shinobi z Konohy pośpiesznie wyłoniła się zza koron drzew z przejętymi wyrazami twarzy.

— Żyjecie... — Etsuko pochyliła się do przodu, oddychając przy tym, jakby miała zamiar wypluć płuca, podczas kiedy brunet zwrócił się do rudowłosej z poważną miną. Nieco wyszedł z wprawy i już dawno nie czuł ekscytacji połączonej ze zbliżającym się zagrożeniem, pomimo wszystkie nie męcząc się jak swój dawny obiekt westchnień.

— Mamy towarzystwo. Poruszają się w stronę wioski od wschodu. 

— Dasz radę walczyć we mgle? — Dowodząca drużyną zareagowała szybko, decydując się na sprawdzoną strategię, z której zazwyczaj korzystali. Znała odpowiedź na to pytanie, lecz gdyby go nie zadała, to Iruka miałby prawo poczuć się pominięty.

— Tak. — Przytaknął, nie będąc przekonanym do tego w stu procentach. Po zmierzeniu się z opanowaniem dowódczyni i pytającym spojrzeniem pozostałych członków czuł się do takiej decyzji lekko zmuszony. Nie zamierzał pomimo wszystko stwarzać utrudnień dla reszty, bo w takich sytuacjach liczyła się jedynie praca zespołowa. 

— Pójdę z Tobą w razie czego, bo element wiatru to moja specjalność. — Blondynka jeszcze raz odsapnęła, prostując się po uspokojeniu oddechu, a niebieskooka jedynie temu przytaknęła, wskakując na najwyższe drzewo w okolicy. 

Przymknęła powieki przez oślepiający blask zachodzącego słońca, gdy tylko wyłoniła się nad las wraz ze spłoszonym ptactwem. Wiele razy wpatrywała się w takie niebo, oczekując pewnego wydarzenia, jednak teraz było na nie za wcześnie. Nawet teraz w jej sercu gościły sprzeczne ze sobą uczucia. Przyjrzała się z nutą melancholii polom ryżowym z pobliskich gospodarstw i wypuściła z płuc całe zebrane powietrze, przygotowując się do wykonania techniki. Po chwili skupienia zmieszała swoją czakrę, po czym sprawnie wykonała pieczęć woła oraz węża, kończąc na baranie.

— Kirigakure no Jutsu.  — Wypowiedziała praktycznie bezgłośnie, biorąc głęboki wdech. Przyłożyła palce do ust, zaczynając wypuszczać z nich ogromną chmurę gęstej mgły, powoli pochłaniającej pobliski teren. 

Nadawała jej najgęstszą objętość, jaką tylko potrafiła uzyskać, wierząc w zdolności swoich towarzyszy. Taro również posiadał wrodzony element wody, dzięki czemu mógł pomagać jej przy tworzeniu silniejszych technik. Wada zawsze rozpraszała przestrzeń dookoła siebie, żeby widzieć, co robi, jednocześnie nie rezygnując ze zdezorientowania przeciwników, którzy tracili w takich momentach orientację w terenie. Zresztą działała w takich warunkach wystarczająco długo, żeby do tego przywyknąć. Brała ze sobą dobraną osobę, jaką tym razem był Iruka. Mężczyzna patrzył na skutek techniki z podziwem, ocierając z czoła kropelki potu po wcześniejszej gonitwie dookoła wioski. Chociaż ta technika nie należała do rzadkich, to mało kto potrafił wykonywać ją w takiej jakości, a jako nauczyciel naprawdę widział wiele podobnych prób. Spokój wiecznie wesołej, młodszej koleżanki udzielił się również jemu.  

Widząc sunącą się po drzewie sylwetkę, przybliżył się do Etsuko, szykującej swoje wietrzne techniki przecinające mgłę. Rudowłosa dołączyła do nich, próbując ustabilizować oddech po męczącym procesie, zerkając na bladolicego.

— Będziesz musiał wyprodukować dla mnie trochę wody, żebym nie zmarnowała zbyt dużo czakry, bo w pobliżu nie ma żadnej rzeki. Potem możesz się ukryć. — Uśmiechnęła się pogodnie, mówiąc to na jednym wdechu, przez co znowu zaczęła sapać. Mężczyzna po przeżytym dziś stresie i tak nie marzył o niczym innym.

— Druga część cieszy mnie bardziej. — Zażartował zgodnie ze swoją nikłą wolą walki, po czym ułożył z dłoni smoka i tygrysa, przywołując kałużę wody o rozmiarze niewielkiego stawu. Marnował na to większość swojej czakry w nadziei, że rudowłosa partnerka będzie w stanie z tego skorzystać, nie potrzebując więcej pomocy w dalszej walce. —  Suishū Gorugon! — Miał w zwyczaju wypowiadać nazwy z o wiele większym zapałem niż Yumi, która w międzyczasie przywołała trzy wodne klony, przy pomocy pieczęci tygrysa.

— Wy we dwójkę poszukajcie w tamtym obszarze. — Megutei skinęła w kierunku Iruki i Etsuko, jakich widziała w dalszym ciągu tylko dzięki strumieniom przywołanego wiatru. Dwójka ruszyła na południe, nie czekając ani chwili dłużej, a ona sama obrała za cel przeciwny kierunek wraz z Taro.

Zaczął wymazywać swoją obecność, jednocześnie trzymając złączone dłonie, aby nie stracić kontroli nad czakrą, jaką poświęcał na utrzymanie kałuży, co nie należało do najłatwiejszych zadań. Każdy wyższym stopniem ninja zastanawiał się w takim momencie, dlaczego ktoś z nawet niezłymi zdolnościami dalej pozostaje geninem. Gdyby chociaż przez chwilę źle skoncentrował energię, wchłonęłaby ją osuszona ziemia. Ze skrzywioną miną zerknął na Yumi, pędzącą przed siebie z zamkniętymi oczami.

Nie chwaliła się tym na co dzień, jednak nieco urozmaiciła tę podstawową technikę. Nauczyła się wczuwać w swoją czakrę zawartą we mgle. Wyobrażała sobie drobne kropelki wody, krążące w przestrzeni, wiedząc, kiedy przylepiły się do kogoś, kto nienaturalnie zakłócił proces ich opadania. Nogi mimowolnie poniosły ją w stronę dwóch przeciwników, a przyjaciel pognał za nią. Lejąca się po ziemi ciecz była dość głośnym zjawiskiem, ale pierwszy ruch ze strony przeciwników był im na rękę. Znała swoją wartość i wystarczył jej, chociażby cień przeciwnika, aby wiedzieć, w jaką stronę skierować swój atak. Bez problemu ominęła kilka ostrzy, nie tracąc przy tym gracji. 

— Dobra robota. — Puściła oczko do Taro, po czym zatrzymała się w wytworzonej przez niego kałuży, zaczynając wirować z dłońmi układającymi się w barana, a następnie konia i ptaka. —  Mizu Tatsumaki. — Wypowiedziała prawie bezgłośnie, przez co woda wokół niej zmieniła się w wir, jakim kierowała, będąc w środku. 

Ruszyła z takim arsenałem w kierunku wrogów. Wysokie ciśnienie wody sprawiało, że marne techniki ognia nie mogły się równać z pędem wodnej wichury, więc ich użytkownicy zostali szybko ogłuszeni. Gdy ich wyłapała, użyła  Suirō no Jutsu, aby uwięzić w pełni świadome osoby w dwóch bańkach, z jakimi potrafiła sprawnie się poruszać. Czując znajomą czakrę w okolicy, skinęła do zamaskowanego Taro, aby przejął jedną z nich. Musiała rozproszyć mgłę, nie chcąc, aby niepożądane jednostki zwróciły na nią uwagę, skoro było już po wszystkim.

— Jeden i drugi. — Uśmiechnęła się w kierunku przybyłych towarzyszy, niosących po jednym nieprzytomnym i związanym shinobim.

— Najgorsze to ich zanieść. — Etsuko westchnęła ociężałym głosem, ponieważ mimo posiadania szerokich ramio niesienie nieprzytomnej kobiety, szybko wyczerpywało jej siły. Iruka nie wyglądał z kolei, jakby taki ciężar sprawiał mu problem.

— Po co ich ogłuszyliście? — Yumi pokręciła głową z rezygnacją, zwracając się do obydwu baniek, jakie ponownie mogła kontrolować samodzielnie, mając już wolne obydwie dłonie. — Koledzy pójdą ze mną bez problemów, prawda? — Wypowiedziała to jednocześnie miło, ale również i ironicznie, przez co Taro finalnie ukazał trójce swoją obecność, wyłaniając się z powoli zanikającej mgły.

— Ja bym się jej słuchał. Zazwyczaj nasi wrogowie nie kończą w tak dobrym stanie. — Skomentował w kierunku zbiegów, wstrzymujących oddech. Brunet spojrzał na miny dwójki partnerów, których nie przejął fakt, że niedługo uwięzionym mężczyznom skończy się tlen.

— Nazywali Cię kiedyś 'straszną Megutei', pamiętasz? — Zażartował z małym zmieszaniem, a rudowłosa kobieta spoważniała po dokładnym przemyśleniu tego pytania i odwróciła się od niego plecami. Dalej miała na swojej twarzy niewielki uśmiech, ale Iruka wyczuł znaczną zmianę atmosfery pomiędzy nimi.

— Tak. — Przyznała, podczas kiedy on zwrócił się do blondynki, która jedynie wzruszyła ramionami. Zazwyczaj nie rozumiała tego, co się działo w zespole i nie zamierzała udawać.

— Chyba powinnam dać im trochę powietrza. — Stwierdziła troskliwie, ukazując stronę, którą skrywała w sercu, rzadko z niej korzystając. Jedynaczka jaką była ona, rzadko miała okazję, aby używać swojej czułości, więc zazwyczaj pozostawała opryskliwa dla reszty otoczenia.

Yumi nie chciała do tego wracać, więc zarządziła, aby cała czwórka rozpoczęła drogę w stronę Wioski Ukrytej w Liściach. Miała sporo czakry, jednak pędzenie w ten sposób przez długi czas, znacznie ją wyczerpało, czego nie chciała przyznać. Zastanawiała się, jak zarządzić przerwę, kiedy spośród koron drzew, od jakich odbijała się wraz z przyjaciółmi, poczuła znajomą energię, która zwiastowała tylko jedno.

— Mamy tu pokaźną dawkę siły młodości! — Wypowiedział mężczyzna w zielonym stroju, zmierzając do nich wraz ze swoim oddziałem młodocianych geninów.

Na dźwięk energicznie wypowiedzianych w ten sposób słów Taro jedynie jęknął, wycofując się za towarzyszy, gdy wszyscy przystanęli. Wciąż pamiętał, jak jonin próbował przekonać go do treningów i wysiłku fizycznego pod namową Trzeciego. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby Might Guy rozumiał słowo "nie". Zielonowłosy całkowicie nie miał motywacji do czegokolwiek, będąc całkowitym przeciwieństwem byłego mistrza Yumi. Tu nie chodziło o lenistwo, a o coś więcej, czego Zielona Bestia z Konohy nie potrafiła zrozumieć. Czują na sobie wzrok mężczyzny z paniką wskazał na ledwo żywą Etsuko, próbującą utrzymać swojego przeciwnika na swoim barku.

— Chyba nie pozwoli Pan dźwigać kobiecie. — Wypowiedział z przejęciem, a Guy przymknął oczy, uśmiechając się z ogromną dozą pewności siebie, podczas gdy reszta milczała. 

— Oczywiście, że nie. Akurat nie transportujemy żadnego ładunku, więc z chęcią udzielę wam mojej siły! — Z determinacją napiął swoje mięśnie, podczas kiedy Neji i Ten Ten, jakich nauczał, pokręcili głową z lekkim zażenowaniem.

— Ja też! — Przed czwórkę przybyszów wyrwał się chłopiec, wyglądający jak młodociana kopia swojego mistrza. Posiadał taką samą fryzurę i podobnie krzaczaste brwi, unoszące się nad niemalże perfekcyjnie okrągłymi oczyma. — Taki ciężar to dla mnie żaden problem, dlatego nie marnuj swojej czakry, Yumi-senpai. — Podszedł do rudowłosej, która z uprzejmym uśmiechem anulowała technikę uwięzienia. 

— Poradziłabym sobie, ale dziękuję. — Dodała wesoło, nie chcąc przyznać się do swojej słabości, nawet jeśli utrzymanie dwóch bąbli przez kilka godzin było nie lada wyczynem. Etsuko natomiast zdawała się niezbyt zadowolona tym, że ktoś chce jej pomóc i okazywała to z wyjątkową niechęcią, nawet jeśli ledwo dawała radę.

— Skoro tak to chcecie zrobić. — Stwierdziła nieco opryskliwie, ale Guy jedynie pokazał kciuka w górę, więc postanowiła odwzajemnić ten gest z pokracznym zacieszem. Nie odbierał tego w niemiły sposób, potrafiąc myśleć wyłącznie o pozytywach, co wcale nie było takim złym pomysłem na życie. Poza tym cieszył się widząc Yumi w takim stanie. Niegdyś zachowywała się zupełnie inaczej niż teraz. 

— A powiesz Sakurze, że jestem fajny? — Megutei przyglądała się temu zjawisku, lecz młodsza wersja faceta ubranego w dres, pociągnęła ją za ramię, patrząc na nią wyczekująco.

— Oczywiście. — Poklepała go po czarnej czuprynie w kształcie hełmu z wyszczerzonymi zębami, a on podskoczył do góry, sprawiając, że podniesiony przez niego jeniec jęknął.

— Tak! 

Zaczął się zachwycać tak zwaną "siłą młodości", nie tracąc humoru ani przez chwilę, aż do momentu, w którymi zespoły rozstały się w chwili zdawania swoich raportów.

21 19 21 14 1

Dzień wypłaty był dla Megutei Yumi co miesięcznym wybuchem energii i zaangażowania w życie społeczne. Stawiała się po pieniądze jako pierwsza, żeby jak najszybciej opłacić opiekę szpitalną matki, a potem gnała do sklepów. Mając liczne grono przyjaciół, musiała liczyć się z wieloma ważnymi datami. Konsekwentnie dbała, aby obdarować każdego chociażby drobnym upominkiem w dniu ich urodziny. Często dokładała drobne sumy do leków starców oraz staruszek z sąsiedztwa, jeśli nie wystarczało im emerytury, aby żyć godnie przez dalszy miesiąc. Pomagała kilku powojennym sierotom pokroju Naruto Uzumakiego w zaopatrzeniu się w podstawowe produkty potrzebne do życia. Wędrując od sklepów do swojego domu, często traciła rachubę, spóźniając się na obiady, spędzane zawsze tego dnia z jednym ze swoich byłych mistrzów, Asumą. Nigdy nie spotykali się we dwójkę, a zawsze w ich towarzystwie było można znaleźć Etsuko oraz Taro, Kurenai lub drużynę ósmą. Tylko pytanie, co mogło kryć za sobą takie nad wyraz cnotliwe i towarzyskie życie, w którym nikt ją o nic nie podejrzewał...

— O, wróciłeś. — Kabuto wzdrygnął się, słysząc za plecami przyjazny głos członka oddziału, jaki często uzupełniał. Odwrócił się do o rok starszego kolegi, starając zachowywać się naturalnie. Nie chciał, żeby zielonowłosy zauważył, że kogoś obserwował. — W warzywniaku jest promocja na pomidory, jak coś. — Dodał z pogodnym wyrazem twarzy, unosząc przed sobą siatkę z zakupami. 

— Dzięki, ale chyba nie skorzystam. — Ciemnooki uśmiechnął się w odpowiedzi dla zgrywania pozorów, mogąc z ulgą stwierdzić w myślach nieświadomość Maramatsu względem jego planów.

— Nie strasz mnie tak więcej. — Bladolicy złapał go za ramiona i lekko potrząsnął, przybierając dramatycznie rozżalony wyraz twarzy. Zdawał się odbierać tę sytuację całkowicie inaczej, niż powinien, brnąc w granie głupca.  — Prawie tam zszedłem przez tę okropną atmosferę.

— Wybacz, ale uznałem to za zabawne. Ty też zazwyczaj kogoś straszysz. — Medyk wysilił się na pusty śmiech, nie chcąc drążyć więcej tego tematu. Planował spławić mężczyznę jak najszybciej, żeby powrócić do obserwacji podejrzanej 'przyjaciółki', którą w dalszym ciągu traktował jako zagrożenie.

Tymczasem rudowłosa znajdowała się w swoim świecie, rozkładając na ławce zakupione leki. Gdy nie robiła nic podejrzanego, nie zastanawiała się nawet, czy ktoś za nią chodzi. Dodatkowo podobała się paru osobom i często wyczuwała ich czakrę w swoim towarzystwie, więc przyzwyczaiła się do bycia na celowniku w takich zwyczajnych sytuacjach dnia codziennego. Nawet jeżeli zainteresowała swoją postawą lokalnego zdrajcę. Bardziej przejmowała się czymś zupełnie innym. Nabyła wczoraj poręczny, pozłacany zegarek w lombardzie, dzięki któremu wiedziała, że nie zdąży rozdać wszystkich medykamentów przed obiadem z Asumą. Podczas chwili, którą poświęciła na segregację leków, podeszła do niej równie uczynna dziewczynka, dla której była w pewnym sensie wzorem.

— Dzień dobry... Mogłabym jakoś pomóc? — Hinata spuściła nieco głowę, delikatnie się rumieniąc. Naruto w dalszym ciągu nie wrócił z Kraju Fal, więc w taki wolny dzień cierpiała na doskwierającą nudę. 

— Dziękuję, że pytasz. — Yumi poklepała ją po głowie, uśmiechając się promiennie. Dwunastolatka spadła jej jak z nieba. — Zaniosłabyś to opakowanie Pani Aiko? Jako jedyna mieszka nie po mojej drodze. — Sięgnęła po białe pudełko z różowymi paskami. Czarnowłosa kilka razy asystowała starszej koleżance w odwiedzinach, dzięki czemu doskonale wiedział o kogo chodzi, sięgając po leki na serce z zaangażowaniem.

— To żaden problem. 

Gdy Hyuga powędrowała z dumą na drugą stronę wioski, niebieskooka miała do odwiedzenia jeszcze jednego dziadka i dwie babcie w okolicy. Takie wizyty nie kończyły się na zwykłym dostarczeniu potrzebnych rzeczy. Starsi ludzie często cierpieli na samotność i nudę z powodu rzadkich wizyt wnuków, dlatego Megutei rezerwowała dla każdego z nich przynajmniej kwadrans na wspólne wypicie herbaty. W podziękowaniu dostawała ciasta lub ciasteczka domowej roboty, którymi nieraz dzieliła się później z sierotami. 

◷◶◵◴

Po herbacianym maratonie, mogła w końcu rozluźnić się wśród innych shinobi, zapominając o pytaniach typu: "Yumi, znasz mojego wnuczka? Jest trochę od Ciebie starszy i bardzo przystojny...". Ze zrelaksowaną miną kładła na grilla warzywa w przyprawach, zastanawiając się, kiedy drużyna Kakashiego wróci z misji. Asuma podczas słuchania plotek od Ino, zauważył kiepski nastrój byłej podopiecznej, szturchając ją ramieniem. 

— Słyszałem, że drużyna siódma planuje wrócić dziś z misji. — Wypowiedział wesoło, jakby czytał kobiecie w myślach, a ona uśmiechnęła się promiennie, podpierając głowę.

— To dobre wieści. Będę musiała umówić się z Naruto, żeby znowu nie kupił przeterminowanego mleka... — Planowała ponownie odpłynąć myślami, lecz na ziemię sprowadził ją dwuznaczny wyraz twarzy długowłosej blondynki.

— A jaki jest mistrz Kakashi? Podobno byłaś u nich a treningu, bo sam Cię na niego zaprosił. — Wypowiedziała niezwykle urokliwie, na co znudzony Shikamaru uśmiechnął się pod nosem, a nałogowy palacz przymrużył aluzyjnie oczy. Jedynie twarz Choji'ego i Yumi nie uległa zmianie. Chłopiec zdawał się bardziej zajęty jedzeniem, natomiast rudowłosa miała najzwyczajniej tę samą, spokojną minę co zawsze.

— Zgadza się. Pan Hatake to naprawdę miła osoba. — Przyznała łagodnie, czym nie usatysfakcjonowała ciekawskiej Ino.

— A tak poza tym? 

— Chwila... Pogodziłaś się z Sakurą? — Ofiara natarczywych pytań zwróciła się z podejrzliwym uśmieszkiem w kierunku swojego napastnika, który z nieco zdezorientowaną miną spojrzał na swojego mistrza.

— Nie do końca... — Stwierdziła w końcu, podczas gdy Asuma nerwowo odwrócił od nich głowę, nie chcąc się przyznać do plotek, jakimi podzielił się ze swoją uczennicą. W pewnym sensie chciał zemścić się na Kakashim za niby miłe, ale dokuczliwe komentarze względem tego, co łączyło go z Kurenai.

— Takie babskie gadanie jest strasznie upierdliwe. — Shikamaru wyszedł mu na ratunek, opierając głowę na stole z zaspanym spojrzeniem.

— Będziesz to jadła? — Z pomocą ruszył również pulchny młodzieniec, zwracając uwagę rudowłosej na grillujące się mięso.

— Nie. — Pokręciła głową, czym bardzo go uszczęśliwiła, a jonin chcąc ostatecznie skończyć poruszony wcześniej temat, położył rękę na jej ramieniu z zachęcającym uśmiechem.

— Może zagrasz potem z Shikamaru? Poprawił się jeszcze bardziej od ostatniego czasu.

— Nawet wcześniej nie potrafiłam z nim wygrać. — Westchnęła z przybitym uśmiechem, czym nieco rozbudziła wspomnianego chłopaka. Szanował swoją Senpaikę, nawet jeśli nie była w stanie go pokonać. Jej ruchy zawsze sprawiały, że musiał długo myśleć nad tym, jak ustawić pionki, aby wygrać.

— Za to podejmujesz dość trafne decyzje szybciej ode mnie. — Pokrzepił ją na duchu swoim wiecznie wyczerpanym głosem, podnosząc się ze stołu. — Musisz po prostu patrzeć bardziej obszernie na konsekwencje swoich decyzji. 

— To zajmuje zbyt wiele czasu. Nie zawsze będziesz miał go wystarczająco, aby przygotować idealny plan. — Odpowiedziała na jego poradę swoją własną, pomimo wszystko wyglądając jak zwykle uprzejmie i pouczająco.

— Racja, to strasznie upierdliwe. — Stwierdził, prychając pod nosem, bo wtedy jeszcze nie zdawał sobie do końca sprawy, jak bardzo ta wskazówka mogła okazać się ważna w przyszłości. Z tego nie zdawała sobie sprawy nawet sama Yumi, ale tamto zdanie wymsknęło się jej przez najzwyklejszy przypadek.

◷◶◵◴

Czy taka mała interakcja, jak przyjście do kogoś na trening, sprawiła, że ludzie z Wioski zaczęli plotkować?

Myślała o tym późnym wieczorem, kręcąc się po centrum miasta po uporaniu się z wszystkimi zaplanowanymi obowiązkami. Kiwała głową z uprzejmością do każdej osoby, życzącej jej 'dobrego wieczoru', nie przykładając do tego za szczególnej uwagi. Od kilku lat robiła to już odruchowo, aby zapaść tym ludziom w pamięci jako ułożona osoba. Aktualnie była bardzo zamyślona, próbując zrozumieć, jak tak naprawdę działają ludzkie więzi. Wróciła do realnego świata dopiero po usłyszeniu radosnego okrzyku i zobaczeniu przed sobą żółtej czupryny, za jaką podążał mężczyzna w ciemnej masce, zakrywającej pół twarzy. Przywołując ich ostatnią rozmowę, jedynie mruknął na przywitanie, trzymając przed sobą książkę, jaką czytał niby z niezwykłym zaangażowaniem, udając niezainteresowanego tym, co działo się w najbliższym otoczeniu.

— Dobry wieczór. Szukałam Cię. — Yumi zwróciła się do młodszego kolegi, podążając teraz z napotkaną dwójką przez uliczki Konohagakure. — Jutro pomogę ci z zakupami, bo znowu się zatrujesz. 

— To teraz nieważne! Słuchaj, bo inaczej nie uwierzysz, co się wydarzyło na tej misji! Ludzie tam serio chcieli nas zabić! Sasuke umarł, ale jednak żyje, a jeden facet okazał się kobietą. A nie... To na odwrót. — Blondyn opowiedział po krótce z fascynacją, podczas kiedy ona zmrużyła oczy, łapiąc się za brodę.

— Czyli kobieta była mężczyzną?

 — Dokładnie! — Energicznie przeskoczył z nogi na nogę, po czym również przymknął oczy, patrząc na znajomą podejrzliwie. Kakashi postanowił się nie wtrącać, nie chcąc wyjść na tym jak ostatnio, jednak wyczuł pytanie swojego ucznia, spoglądając na całkowicie spokojną kobietę. — A Ty na pewno jesteś dziewczyną?

— Tak. Skąd takie wątpliwości? — Nie odebrała tego pytania jako poważny zarzut, jednak pomimo wszystko chciała poznać przyczynę, przez którą postanowił je zadać.

— Nigdy nie widziałem, jak kąpałaś się w łaźni, to podejrzane... Poza tym strasznie się zakrywasz. — W swojej wypowiedzi po pierwsze przyznał się do podglądania wraz z Konohamaru, jakie Yumi zarzuciła mu jakiś czas temu podczas wspólnego treningu, a po drugie do rozważań, w jakich nie powinien się zagłębiać w tym wieku. 

Srebrnowłosy słysząc te słowa, zlustrował posturę kobiety w zaciekawiony sposób, ciągle krocząc kilka kroków za nimi. Chciał zobaczyć jej reakcję, równocześnie zaczynając zastanawiać się, czy naprawdę kryje się za tym kolejna tajemnica. Rudowłosa wyglądała na mniej niż swoje dziewiętnaście lat i wcale nie miała bajecznych kształtów godnych modelki, chociaż nie mógł stwierdzić zbyt wiele oprócz tego, że była chuda i nieco wysoka. Przy każdym ich spotkaniu miała na sobie przy duże rzeczy. Podkreślała wyłącznie talię, obwiązując się ochraniaczem w pasie, jednak to wszystko. Jak najbardziej mógł nazwać ją uroczą, jednak niezbyt kobiecą. I wcale nie chciał rozmyślać o niej w taki przedmiotowy sposób. To przez Naruto podświadomie zaczął to robić, więc skarcił się w myślach, wracając do czytania, kiedy ona spojrzała po sobie, przystając przez chwilę w miejscu.

— A powinnam zacząć nosić dekolty? — Spytała z zaintrygowaniem, patrząc w dół na swój niewyeksponowany biust. Kakashiego ta reakcja zdezorientowała, dlatego podszedł do swojego ucznia ze zmieszaniem.

— Naruto, a czy Ty przypadkiem tu nie mieszkasz? — Spytał sugestywnie, unosząc brwi. Ostatnio spędzał z Sakurą dużo czasu, więc prędzej spodziewał się, że jej starsza przyjaciółka zareaguje w sposób podobny do niej i w końcu wybuchnie gniewem, zrzucając swoją maskę miłej panny. Natomiast Yumi naprawdę wyglądała na zainteresowaną tą propozycją. 

— A, racja. — Chłopak rozejrzał się dookoła, wybiegając przed dwójkę z dziarską miną. — Spotkajmy się jutro Megumi, do widzenia mistrzu! — Energicznie ruszył do przodu, nie mogąc się już doczekać ramenu za dzisiejszą wypłatę, jaką zdążył odebrać po rozliczeniu się z misji.

Natomiast jego sensei utknął w martwym punkcie. Szedł z niebieskooką dalej, nie chcąc odejść w nieuprzejmy sposób. Nie wiedział również, jak zacząć rozmowę, więc przeglądał otwarte strony książki, szukając wzrokiem jakiegoś odpowiedniego tematu.

— Ma Pan z nim wesoło. — Z kolei młoda kobieta nie wyglądała na kogoś skrępowanego, idąc przed siebie wesoło, jak zawsze splatając palce za plecami.

— Nie mogę zaprzeczyć. — Zaśmiał się pociesznie, chcąc rzucić coś na temat misji, z jakiej właśnie wrócił. 

Niestety najpierw został zraniony przez Zabuzę, a potem ponownie zabił nieplanowaną osobę. Gdy tylko o tym pomyślał, od razu tracił cały zapał do wspominania którejś z tych sytuacji. Mogłaby go odebrać za nieodpowiedzialnego, czego nie chciał, jeśli będzie miał możliwość przygotowywania jej do awansu na kolejną rangę. Powtarzał, że będzie bronił uczniów za wszelką cenę, prawie zawodząc podczas ich pierwszej, poważnej misji.

— Z Sasuke wszystko w porządku? — Po chwili ciszy sama się odezwała, próbując nawiązać z nim kontakt wzrokowy, którego unikał. 

— Tak, Sakura odprowadziła go do domu, z czego nie wydawał się zadowolony.

— A, to u nich normalne. — Pokiwała głową z rozbawieniem, po czym przyśpieszyła kroku i zaczęła iść tyłem, patrząc na nogi mężczyzny. — A mistrzowi? Coś mistrzowi dolega? — Zawstydziła go tym pytaniem, dodatkowo wyglądając na nieco zmartwioną. Sam nawet zapomniał o tym, że wciąż trochę kulał. 

— Nie, to tylko... Trochę się poobijałem. — Skłamał w nienaturalny, oczywisty sposób, wyglądając na uśmiechniętego, ale szczerze nie wiedział, jak powinien odebrać taką troskę. Nie miała powodu, aby się nim przejmować. Oczywiście oprócz sympatii, a po ostatniej sytuacji postanowił odbiec od tematu, również do niej zagadując. — A wy mieliście jakąś ciekawą misję?

— Łapaliśmy zbiegłych shinobi w okolicach wioski Dźwięku, ale nie wydarzyło się nic zaskakującego. — Ona również skłamała, jednak Kakashi nie wychwycił tego nawet w najmniejszym stopniu. Zresztą nawet nie był w tym momencie podejrzliwy.

— Rozumiem. — Posłał kobiecie ciepły uśmiech przez maskę, gdy ponownie szła obok niego.

— Co Mistrz tak bez przerwy czyta? — Spojrzała przez ramię mężczyzny, przez co od razu zamknął książkę ze spłoszoną miną i zaczął się śmiać, wkładając ją do kieszeni, zupełnie jakby był nieletnim chłopcem przyłapanym przez mamę.

— Nic ciekawego. — Machnął ręką, a Yumi spojrzała na niego badawczo, marszcząc brwi, jakby miała co do tego wątpliwości. — Znaczy, jest ciekawe, tylko raczej nie w Twoim guście. Nie ma, o czym mówić. — Wytłumaczył zmieszanym tonem głosu, czekając, czy ta odpowiedź go uratuje. Musiała widzieć przekreśloną osiemnastkę na okładce, jednocześnie wyglądała w tym momencie tak niewinnie, jakby naprawdę nie zdawała sobie z tego sprawy. Przez tę chwilę poczuł nawet nieprzyjemne ciepło w środku, jakby zrobił coś złego.

— No to trudno. — W końcu wzruszyła ramionami z niestrudzonym i zadowolonym wyrazem twarzy, po czym zgrabnie obróciła się wokół własnej osi, żeby stanąć twarzą do mostu, gdzie niedawno przypomniała mężczyźnie o egzaminie na genina, jaki prowadził. — Ja skręcam tutaj, do widzenia. — Dygnęła, mając zamiar odejść, ale coś ją zatrzymało.

— Poczekaj. — Kakashi nie wiedział, dlaczego to powiedział. Gdy się do niego odwróciła, wpadł w wewnętrzną panikę, bo nie chciał od niej nic konkretnego. Przez chwilę nie mógł się pozbyć wrażenia, że tak naprawdę to nie on to wypowiedział, niestety dookoła nie było ani jednej żywej duszy, na którą mógłby zwalić winę. — Przyjdziesz z nami potrenować? Pomimo wszystko trochę się poobijałem i Twoja pomoc mogłaby się trochę przydać. — Zaproponował, ponownie sklejając słowa bez żadnego zastanowienia. Wyglądał na spokojnego, nieco zmęczonego jak zawsze, w środku zastanawiając się, co mu strzeliło do głowy. Przecież jeszcze przed chwilą chciał chronić swoją męską dumę, a teraz wykorzystał swoje obrażania jako kartę przetargową.

— W takim razie mogę pomóc. Jutro niech Pan sobie zrobi urlop.— Zamyśliła się, ponownie patrząc na jego nogi. Hatake przywołał w myślach słowa Asumy, że niełatwo ją zaskoczyć i tym razem ta zasada zdawała się potwierdzić. Zareagowała na tę inicjatywę bez żadnych większych emocji. — Powinniśmy spotkać się drużynowo dopiero, jak Pan odpocznie. 

— Dziękuję za wsparcie, ale nie czuję się, aż tak źle. — Przez to co dodała, poczuł się lekko wbity w ziemie. Nawet jeśli mógł skorzystać na byciu tym zranionym, to nie chciał robić z siebie kaleki. Nie chciał zostać zlekceważony w swojej randze, nawet jeśli Yumi powiedziała to wszystko z troską.

— Ale musi się pan oszczędzać. — Pogroziła mu palcem z poważną miną, aby zaraz znowu się uśmiechnąć i ruszyła we wcześniej obranym kierunku. — Do zobaczenia. 

— Do zobaczenia. — Odpowiedział, gdy jeszcze raz spojrzała do tyłu, a nawet pomachał jej z czystym zdeprymowaniem. 

,,Chyba im jestem starszy, tym głupszy''... Skomentował to wszystko w myślach, ponownie przywołując słowa, jakie skierowała do niego przed tą długoterminową misją. Jeśli chciała wiedzieć, co tak naprawdę trzyma w sercu, to dlaczego miałby nie uchylić jej rąbka tajemnicy? W końcu nikt nie chce przejmować się ludzkimi zmartwieniami i szybko ucieka po ich poznaniu. Oboje coś ukrywali, więc może byłaby w stanie zrozumieć, w jakiej samotności utknął. Przynajmniej on tak o tym myślał.

◷◶◵◴

Na wstępie - nie olałam Neji'ego ani Tenten, po prostu w tym rozdziale pojawiło się zbyt wiele postaci, aby rozbudować je wszystkie. Oni też będą mieli swój udział, więc się o to nie martwcie!

Wybaczcie kochani, ale w ostatnim czasie ponownie zabłądziłam na ścieżce życia. Zaczęłam po drodze pisać książkę Kabuto (znacznie luźniejszą, jak ktoś jest zainteresowany, to zapraszam), robić dużo innych rzeczy w życiu prywatnym (zaręczyłam się tak na przykład), pisać licencjat i tak to się skończyło, że zaniedbałam czytanie jak i pisanie. Dodatkowo w miejscu trzymała mnie scena walki, ponieważ jestem w nich beznadziejna. Nie zamierzam ich unikać, bo są mi potrzebnie, a jednocześnie rzadko czytam akcyjniaki, aby umieć to dobrze opisywać. Potem tylko chcę to jakoś zrobić, ale nie potrafię, aż w końcu wychodzi takie coś jak w tym rozdziale. W każdym razie próbuję!

Kolejny rozdział będzie nosił tytuł "Mrok Shinobi", a jeśli wiecie, kto miał taki pseudonim w świecie Naruto, to możecie wyczekiwać go z ogromnym podekscytowaniem! (Już to widzę XD)

Dzięki za przeczytanie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top