Wyjazdy
Harry westchnął z frustracją, odpychając od siebie księgę. Ginny spojrzała znad książki, którą właśnie czytała.
- Co się stało, kochanie?
- Muszę się bardziej postarać tym razem z planowaniem. Po prostu nie mam pojęcia, dokąd teraz się udać – burknął Harry.
Ginny patrzyła na niego przez chwilę.
- Narzekanie nie pomoże.
Harry wstał z fotela i posłał jej zdenerwowane spojrzenie, po czym zaczął się przechadzać. Para zdecydowała pozostać w Hogwarcie do Nowego Roku i czas im się kończył. Harry robił się sfrustrowany z powodu braku postępu.
Kręcąc głową, Ginny wróciła do książki, a Harry zawędrował do większej części Komnaty. Zauważyła, że gdy jest zdenerwowany, mały spacer mu pomaga.
Wrócił dwadzieścia minut później w trochę lepszym nastroju.
- Przepraszam. – Pocałował ją w czubek głowy i ruszył do łazienki. – Wezmę szybki prysznic.
Gdy wrócił, Ginny odłożyła książkę.
- Chcę czegoś spróbować.
- Dobra? – powiedział Harry, siadając naprzeciw niej.
- Zamknij oczy – poleciła Ginny, a Harry od razu to zrobił. – Pomyśl o wszystkim, co wiesz. W jakich miejscach Tom trzymał horkruksy?
Harry przez chwilę był cicho, myśląc o wszystkim, co przekazał mu Dumbledore.
- Używał jakichś znaczących morderstw, żeby je stworzyć. Jego ojca, dziadka, wuja, chciał użyć mnie, żeby zrobić swojego ostatniego horkruksa. Nie mógł tego zrobić, więc po tym jak się odrodził, użył albo morderstwa Berthy Jorkins, albo tego starego ogrodnika, żeby zamienić w horkruks Nagini.
- Ukrywał je tam, gdzie czuł się silny. Jaskinia, gdzie torturował te dzieci, dom jego dziadka, jego pierwszy prawdziwy dom, tu, w Hogwarcie. – Harry ucichł na moment. – Nie użyłby miejsc, w których czuł się słaby. Więc na pewno odpada sierociniec i Albania, bo tam czuł się najsłabszy. Korzystał też ze swoich Śmierciożerców. Dał dziennik Malfoyowi i o pomoc poprosił Regulusa Blacka.
Ginny podniosła wzrok.
- Są jacyś inni, do których mógł się zwrócić?
- Bellatriks – odparł od razu Harry. – Widzi się jako jego najbardziej lojalną popleczniczkę.
- Ma jakąś posiadłość czy dom? – spytała Ginny.
- Nie wiem – odparł Harry, otwierając oczy. – Gdzie możemy się tego dowiedzieć?
Ginny odłożyła pióro na stół.
- Rejestry jakichś większych własności, na przykład domów, są dostępne publicznie. Kopia na pewno byłaby w Ministerstwie i... pewnie w bibliotece. Powinniśmy pójść do Działu Ksiąg Zakazanych i zobaczyć, czego się dowiemy.
- No i musimy się dowiedzieć, jak obejść Namiar – przypomniał jej Harry. – Nie chcę, żebyś nie mogła używać magii, gdy już stąd odejdziemy.
Wyciągnął Mapę Huncwotów i sprawdził bibliotekę.
- Nie ma nikogo. Chcesz pójść teraz?
***
Pukanie do otwartych drzwi spowodowało, że Hermiona odwróciła się.
- Ron, wejdź.
- Cześć, Hermiono. – Ron usiadł na małym łóżku najbliżej drzwi. Hermiona usiadła na innym łóżku, obok jej otwartego kufra. Wskazał na kufer i szatę Beauxbatons, którą dała jej Fleur.
- Więc naprawdę to robisz? Jedziesz do Beauxbatons?
Hermiona potaknęła.
- Nie chciałam na początku, ale przeszukanie w Norze dało mi do myślenia. Mugolaki w całym kraju się ukrywają albo już opuściły granice. Niestety, jestem raczej dobrze znana, więc nie wydaje mi się, że dałabym radę się dobrze ukryć. Dokończenie mojej edukacji to jedyne wyjście, które ma sens. Gdy skończę szkołę, chyba będę w dużo lepszej pozycji, żeby pomóc w wojnie.
- Spodoba ci się – powiedział Ron z uśmiechem. – Wiem, że strasznie się wkurzałaś, że nie mogłaś wrócić do szkoły. W ten sposób przynajmniej będziesz bezpieczna.
- Masz rację, wkurzało mnie to – odparła Hermiona. – To będzie fascynujące, zobaczyć inną szkołę. – Spojrzała na niego. – Trochę się przed tym denerwuję. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć przyjaciół. To było dla mnie zawsze trudne, gdy byłam młodsza.
- Myślę, że dasz radę – powiedział Ron. – Fleur powiedziała, że paru innych hogwardzkich uczniów też tam będzie, więc możliwe, że będziesz niektórych znała.
- Mam nadzieję. – Uśmiechnęła się do niego. – A ty? Co zdecydowałeś zrobić?
Ron przewrócił oczami.
- Nie wiem, czy naprawdę zdecydowałem, ale jadę do Rumunii, do Charliego. Moi rodzice nie chcieli mnie wysyłać do Hogwartu, tym bardziej że nie znaleziono jeszcze Ginny. Szopka z groszopryszczką nadal działa, więc nie chcieli tego rozwalać. Jeśli Ginny była celem ze względu na powiązania z Harrym, ja też siłą rzeczy bym się nim stał. Zawsze byliśmy blisko z Charliem, więc moi rodzice pomyśleli, że powinienem pojechać do Rumunii.
- Będę za tobą tęsknić – powiedziała czule Hermiona.
Ron wydawał się zadowolony jej stwierdzeniem, ale nie odpowiedział.
- Będziesz do mnie pisał? – spytała.
- Spróbuję.
***
Ginny rzuciła kolejne spojrzenie na bibliotekę.
- Strasznie tu dziwnie, gdy jest tak pusto.
Harry roześmiał się cicho.
- Wślizgnąłem się tu podczas Bożego Narodzenia, na moim pierwszym roku. Właśnie dostałem moją pelerynę-niewidkę i chciałem ją wypróbować. Chcieliśmy się dowiedzieć czegoś o Nicholasie Flamelu. Prawie mnie złapali Filch i Snape. – Dostrzegł jej zaniepokojone spojrzenie. – Nie martw się, tym razem rzuciłem zaklęcia ciszy.
Kiwając głową, skierowała się do najbliższej nawy. Po paru minutach zawołała cicho:
- Harry, spójrz na to.
Gdy do niej dołączył, pokazała mu, co znalazła.
- To historia starych czarodziejskich rodów. Bone'owie, Malfoyowie, Blackowie, Dumbledore'owie, Nottowie, Prewettowie, a tu Lestrange'owie. – Ściągnęła z półki starą, zakurzoną księgę.
- Odłóż ją na razie na stół – powiedział Harry. – Chcę najpierw sprawdzić, czy uda nam się znaleźć coś o Namiarze.
Ginny pokiwała nieobecnie głową.
- Gdzie księga o twojej rodzinie?
- Co masz na myśli? Twoja rodzina nie ma księgi. Może moja też nie miała – powiedział Harry, patrząc na nazwiska na księgach.
- Większość tych rodów to stare, bogate rody czystej krwi. My jesteśmy czystej krwi, ale nie jesteśmy zamożni. Twoja rodzina spełnia wszystkie te warunki – wyjaśniła Ginny, nadal przeglądając księgi w poszukiwaniu nazwiska rodu Potterów.
Para przeszukiwała jeszcze bibliotekę przez kolejną godzinę, po czym wrócili do Komnaty. Ginny odłożyła książki na stół i nalała sobie szklankę soku dyniowego. Siadając przy stole, złapała księgę na temat starej magii, a Harry wziął do ręki historię Lestrange'ów.
- Ginny.
Podniosła wzrok z książki i zobaczyła, że Harry wygląda na zakłopotanego.
- Coś nie tak?
- O co ci chodziło z moją rodziną? Coś o niej wiesz?
Ginny zamilkła na chwilę.
- Potterowie to stara rodzina. Mama uczyła nas o starych, stabilnych rodzinach, czarodziejach, którzy stworzyli Ministerstwo, oraz o starych rodach, które pomogły ustatkować nasz świat. Te stare rody to tak jak szlachta w mugolskim świecie. W dzisiejszych czasach nie mają jakiegoś innego traktowania czy coś, ale to są rodziny, które inni biorą sobie za przykład.
- Czyli moja rodzina powinna mieć w bibliotece księgę? – spytał Harry.
- Tak myślę – odparła Ginny.
Harry jęknął.
- Dlaczego ja nie wiem tych rzeczy? Moi krewni zawsze wpajali mi, jakim bezwartościowym ścierwem był mój ojciec i że był leserem, który niczym w życiu oprócz picia się nie zajmował.
- Nie dostałeś księgi, gdy cię odwiedzili? Moja współlokatorka, Lauren, powiedziała, że gdy profesor McGonagall przyszła z listem i wyjaśniła o istnieniu magii, dała im książkę wyjaśniającą podstawy magicznego świata – Ministerstwo, Gringotta, Hogwart. Wyjaśniała przypadkowe użycia magii i zakaz używania magii przed ukończeniem siedemnastu lat. A ty takiej nie dostałeś? – spytała Ginny.
Przez jego twarz przemknął wyraz bólu.
- Nie, Hagrid się zjawił, dał mi list i zabrał mnie na Pokątną. Zabrał mnie, żebym mógł zobaczyć swój skarbiec, wyjaśnił, co się stało z moimi rodzicami i dlaczego byłem sławny, ale nigdy nie dostałem żadnej książki.
Ginny poczuła nagłe uderzenie gniewu. Harry wydawał się największym pechowcem już od urodzenia. Nagle przeszła jej przez głowę pewna myśl.
- Harry, próbowałeś wyciągnąć pieniądze z konta?
- Nie, jestem poszukiwany przez Ministerstwo – odparł Harry, zdziwiony.
- Syriusz jakoś mógł wybierać pieniądze, gdy się ukrywał. Pamiętam, jak mi mówił, że kupił ci Błyskawicę – powiedziała cicho.
Harry zerwał się na równe nogi.
- Stworek!
Stary skrzat pojawił się z pyknięciem.
- Czy mogę wyciągnąć pieniądze z mojego skarbca w Gringotcie? – spytał Harry.
- Tak, panie. Stworek może wybrać dla pana pieniądze – odparł Stworek.
Harry jęknął i ukrył twarz w dłoniach.
- Tak, proszę. Mógłbyś jeszcze wziąć trochę mugolskich pieniędzy?
Gdy Sworek wyszedł, Harry zwrócił się do Ginny.
- Naprawdę czasami nienawidzę czarodziejskiego świata.
- Co masz na myśli?
- Nie wiem. Po prostu albo jestem wielkim bohaterem, albo zdesperowanym nastolatkiem próbującym zwrócić na siebie uwagę, albo Niepożądanym Numer Jeden. Mój pierwszy rok: Szkoła mnie uwielbia z powodu tego, kim jestem i za moje zdolności w Quidditchu, ale jednej nocy tracę pięćdziesiąt punktów i nikt ze mną nie rozmawia. Nikt nie miał problemów z uwierzeniem, że jestem dziedzicem Slytherina, albo że próbowałem odwrócić uwagę ludzi od Cedrika i zwrócić ją całkowicie na siebie. Naprawdę mam tego dosyć. Czasem wydaje mi się, że jeśli zabiję Toma, aresztują mnie za morderstwo albo coś w tym stylu.
Ginny wstała i obeszła stół. Pocałowała Harry'ego w czubek głowy i zanurzyła dłoń w jego włosach.
- Kochanie, jeśli mógłbyś zrobić co tylko byś chciał po pokonaniu Toma, co byś zrobił?
Harry opadł w jej objęcia i zawinął ręce wokół jej bioder.
- Nie jestem pewien. Raczej nie chciałbym już zostać Aurorem. Mam dość walki i nie chcę spędzać w ten sposób życia. Może mógłbym grać w Quidditcha albo podróżować. Naprawdę chciałbym podróżować. Nigdy nigdzie nie byłem.
Podniósł wzrok i spojrzał jej w oczy.
- Wiem na pewno, że jest jedna rzecz, którą chcę zrobić.
- Co?
- Poślubić cię.
- N-naprawdę? – spytała Ginny, niepewność błyszczała w jej oczach.
Patrząc głęboko w jej oczy, Harry potaknął.
- Chcę cię poślubić, Ginny.
Patrzył na nią z niepokojem, gdy nie odpowiedziała od razu.
- Gin?
- Co... raczej, no mama zawsze mnie instruowała, jak być odpowiednią żoną. Twierdzi, że nie jestem wystarczająco... kobieca. Nie cierpi, że gram w Quidditcha i że nie radzę sobie najlepiej przy gotowaniu. Zawsze mówiła mi, że odpowiednia żona powinna zostać w domu i zajmować się rodziną.
Harry uniósł dłoń i położył palec na jej ustach.
- Nie chcę gospodyni. Chcę ciebie. Jeśli chcesz cały dzień grać w Quidditcha, a potem zabłocić całą kuchnię upieprzonymi butami, mnie to nie przeszkadza. Całkiem dobrze sobie radzę z wieloma domowymi zaklęciami, no i mam skrzata. Myślę, że odpowiednia żona powinna być moją partnerką i razem wykombinowaliśmy, co nam najbardziej pasuje.
- Ch-chcesz mieć dzieci?
Uśmiechając się z rozmarzeniem, Harry odpowiedział:
- Kiedyś tak. Ale nie od razu. To byłoby super, prawda? Mogę sobie wyobrazić nas jako szczęśliwą rodzinę. Pewnie mielibyśmy piękne, małe rudowłose dziewczynki.
Ginny uniosła lekko jego głowę i spojrzała mu w oczy.
- Więc poślubiłbyś mnie wiedząc, że nie umiem gotować i nie jestem dobra w sprzątaniu?
Jego uśmiech był niemal oślepiający.
- Tak, zrobiłbym to. To byłoby niesamowite.
Nie mogła się oprzeć. Nachyliła się i pocałowała go.
- To prawda.
Ginny czuła na sobie wzrok Harry'ego, gdy siedziała na kanapie, czytając o prawach regulujących używanie magii przez nieletnich.
- Kochanie, musisz patrzeć na książkę co jakiś czas, żeby dowiedzieć się, co w niej jest – powiedziała z rozbawieniem. Dla niej było to raczej pochlebne, że nie mógł oderwać od niej wzroku.
Wstał i podszedł do kanapy.
- Patrzenie na ciebie jest dużo bardziej interesujące niż na książkę.
Ginny roześmiała się, gdy wyciągnął książkę z jej rąk i posadził ją na swoich kolanach. Zawinęła ręce wokół jego szyi i pocałowała go głęboko. Odpowiedział natychmiastowo, wślizgując dłonie pod jej koszulkę. Jęknęła lekko, po czym odwróciła się, usiadła przed nim okrakiem i zerwała z siebie koszulkę. Uśmiechnął się do niej.
- Kocham cię, Ginny.
Dużo później tego popołudnia, Ginny przytuliła się do niego na kanapie, przykryta jednym z koców z ich łóżka. Przy nim czuła się taka kochana i ceniona.
Odwróciła się do niego, gdy pocałował ją w skroń. Odchylając włosy z jego oczu, powiedziała:
- No więc, zanim mi przerwano, właśnie się czegoś dowiadywałam.
- To znaczy?
- W książce jest napisane, że Namiar jest automatycznie rzucany na wszystkie magiczne dzieci, gdy zaczynają szkołę, aby wykrywać magię wokół tych poniżej siedemnastego roku życia. To właściwie nie wykrywa magii używanej przez nieletnich, tylko generalnie używanie magii w pobliżu nieletnich. W magicznych rodzinach niemożliwe jest udowodnienie używania magii przez nieletnich, biorąc pod uwagę ilość magii, która jest używana codziennie w takich domach. Zakłada się po prostu, że rodzice będą odpowiednio kontrolować swoje dzieci. Hmm... moi rodzice nigdy o tym nie wspomnieli. W każdym razie, Namiar stworzono w celu ochrony Międzynarodowego Kodeksu Tajności Czarów, żeby zapobiec używaniu magii wśród mugoli przez dzieci. Jeśli mugolak po kontakcie i wyjaśnieniu wszystkiego zdecyduje się nie uczęszczać do Hogwartu albo jakiejkolwiek innej szkoły, związuje się ich moc, żeby nie mogli jej używać – wyjaśniła Ginny.
- Że co?! – krzyknął Harry. – To okropne! Związuje się im moc?
Ginny potaknęła.
- To jest uargumentowane, że jeśli nie chcą być uczeni w tym kierunku, mogą być zagrożeniem dla siebie i innych. Tu jest napisane, że to są bardzo rzadkie przypadki.
- Przynajmniej tyle, ja nie mógłbym sobie wyobrazić mojej magii związanej – powiedział Harry.
Ginny zadrżała na samą myśl.
- Wiem, że to byłoby okropne. Tak czy inaczej, Namiar jest dezaktywowany w trzech przypadkach – osiągnięcia wieku dorosłości, udowodnienia, że jest się charłakiem, oraz ślubu.
Podniosła książkę, którą czytała. Wertując kartki, znalazła stronę, której szukała.
- Tutaj jest napisane o rytuałach zaręczynowych. Myślę, że tu też jest napisane, że użycie jednego z nich może wyłączyć Namiar.
Harry przeczytał część, którą mu wskazała.
- Te rytuały to jak normalne zaręczyny, tak?
Ginny zarumieniła się.
- To coś więcej. Te rytuały są bardziej formalne, działają jak magiczny kontrakt. Zwykłe zaręczyny można zerwać z jakiejkolwiek przyczyny, ale taki rytuał to co innego. W tym przypadku można to zerwać tylko w przypadku śmierci lub niewierności.
- Więc dlaczego chcesz to zamiast zwykłego ślubu? – spytał z ciekawością Harry.
- Te rytuały naprawdę wypadły z łask. Były używane kiedyś przy aranżowanych ślubach. – Ginny jeszcze raz przeczytała stronę. – Nie ma tu nic, że już nie mogą być używane.
- Jest jakieś ograniczenie wiekowe albo konieczność zgody rodziców? – zapytał Harry.
- Raczej nie, ale nic tu nie ma na ten temat – odpowiedziała Ginny. Westchnęła. – Chciałabym móc kogoś o to zapytać.
- Zapamiętamy to sobie jako jedno z dostępnych wyjść – powiedział Harry. – Ja też coś znalazłem. Posiadłość Lestrange'ów jest w Yorku. Lestrange'owie przybyli tu razem z Wilhelmem Zdobywcą i otrzymali ten dwór za ich służbę koronie.
- Więc ruszamy do Yorku? – spytała Ginny.
- Jak dla mnie to najlepsze miejsce, żeby zacząć – odparł Harry.
***
Irma Pince rozejrzała się z satysfakcją, gdy weszła do biblioteki, aby przygotować ją na wiosenny semestr. Tak właśnie powinna według niej wyglądać biblioteka, wszystko uporządkowane i bez uczniów. Było tylko paru uczniów, których tolerowała. To byli ci, którzy podzielali jej oddanie książkom.
Gdy usiadła za biurkiem, zobaczyła świecący się kawałek pergaminu. Przeczytała go, po czym wyszła z gniewem z biblioteki. Wiedziała, że profesor Snape pewnie zignorowałby jej uwagę, więc ruszyła od razu do profesor McGonagall. Raczej darzyła ją szacunkiem. Była surową, ale sprawiedliwą nauczycielką, która nie miała problemów z utrzymaniem dzieci w ryzach.
Pukając do otwartych drzwi gabinetu Minerwy, weszła do środka gdy ta ją zaprosiła.
- Dzień dobry, Irmo. Mam nadzieję, że twoje ferie się udały.
- Tak, cieszę się, że udało mi się opuścić to miejsce przed tymi wszystkimi nieprzyjemnościami – odparła bibliotekarka.
Minerwa ledwo powstrzymała się od przewrócenia oczami. Nieprzyjemnościami? Zabito dwóch profesorów i porwano uczennicę; to było daleko poza granicami nieprzyjemności.
- Tak, oczywiście – odparła bez przekonania. – Co mogę dla ciebie zrobić?
Jej gniew powrócił z pełną siłą i pokazała Minerwie pergamin.
- Przez ferie w dziale zakazanym był jakiś uczeń.
Minerwa obejrzała pergamin. Znajdowała się na nim lista książek, które zostały zabrane i zwrócone do biblioteki. Opisywały one bardzo szeroki zakres tematów – prawo czarodziejów, starożytne magiczne rytuały, historię magii i, o dziwo, rodzinę Lestrange'ów.
Zaczęła się nerwowo wiercić na krześle.
- Wiesz, kim był ten uczeń?
- Jeszcze nie. Pergamin rejestruje tylko jakie książki pożyczono, nie kto je wziął. Muszę sprawdzić każdą książkę, żeby się dowiedzieć, kto to zrobił – wyjaśniła Irma.
Minerwa wstała.
- Może pójdziemy więc teraz do biblioteki?
Dwójka czarownic powróciła do biblioteki. Irma skierowała się prosto do działu zakazanego i wyciągnęła książki znajdujące się na liście. Wykonała nad nimi ruch różdżką i gdy skończyła, aż podskoczyła z zaskoczenia.
- Co się stało, Irmo?
- Nie wierzę. Dwóch uczniów miało w rękach te książki – Ginny Weasley i Harry Potter. Harry Potter to poszukiwany przestępca. Jak dostał się do szkoły?
Nozdrza Minerwy zwężyły się, gdy usłyszała, jak bibliotekarka klasyfikuje jednego z jej ulubionych uczniów jako przestępcę.
- Nie wiem.
Przeczytała jeszcze raz tytuły książek.
- Irmo, wiesz, dlaczego mieliby wybrać te książki?
- Nie mam pojęcia, dlaczego mieliby czytać o Lestrange'ach. To po prostu historia ich rodziny. Inne książki – ta dzisiejsza młodzież zawsze myśli, że może się wymknąć zasadom. Szukali sposobu, żeby obejść Namiar. – Podniosła jedną z ksiąg. – Czytali o rytuałach zaręczynowych.
Nie próbując nawet ukrywać zaskoczenia, Minerwa spytała:
- Czy to mogłoby zadziałać?
- To możliwe. Ale rytuał zaręczynowy to bardzo poważna magiczna umowa. Jeśli spróbują coś takiego zrobić, a nie będą sobie oddani, będą poważne konsekwencje. Mogą stracić trochę mocy, kontrolę nad magią, a w najgorszym przypadku umrą. Przynajmniej raz na dziesięć lat jakaś para podejmuje próbę tego rytuału, z katastrofalnymi skutkami. Zwykle ktoś wybija to zakochanym z głowy.
Przemyślając to, co usłyszała, Minerwa zapytała:
- Irmo, czy to jedyny egzemplarz listy książek?
- Tak, kiedyś jeszcze kopia pergaminu była wysyłana do dyrektora, ale profesor Dumbledore zaniechał tego zwyczaju.
Potakując, Minerwa odwróciła się do koleżanki.
- Obliviate!
Po rzuceniu szybkiego Incendio na pergamin i wysłaniu ksiąg z powrotem na półki, Minerwa zwróciła się do bibliotekarki.
- Mam nadzieję, że miałaś udane ferie.
Irma rozglądała się w niepewności. Co się stało? Skupiając się na Minerwie McGonagall, zrozumiała, że jej koleżanka musiała odwiedzić ją po feriach.
Skierowała się do malutkiego biura i przygotowała kubek herbaty i ciasteczka dla koleżanki.
Minerwie udało się uciec z biblioteki jakąś godzinę później z mieszaniną myśli w głowie.
- Minerwo!
Odwracając się, Minerwa ujrzała przed sobą Filiusa Flitwicka.
- Filiusie, dobrze cię widzeć. Mam do ciebie kilka pytań.
- Oczywiście. – Filius poprowadził ją do gabinetu. – Słyszałaś, że Edwarda Notta zatrudniono jako nauczyciela Czarnej Magii?
- Nott? No cóż, mogło być gorzej. Nie był w Azkabanie i ma dzieci. A co z Mugoloznastwem?
- Nic mi o tym nie wiadomo. Raczej mam nadzieję, że nie będą kontynuować tej farsy. To, czego oni uczyli na zajęciach... Mam tylko nadzieję, że jakoś da się to odkręcić, jak już będzie po wszystkim – odpowiedział Flitwick smutno.
Gdy weszli do biura Filiusa, karzeł rzucił na drzwi zaklęcia zamykające i wyciszające, a także oślepił portrety. Minerwa uniosła brew, widząc takie zabezpieczenia.
Usiedli.
- Może zadasz swoje pytania jako pierwsza? Ja też mam wieści.
Minerwa przekazała, co usłyszała od Irmy. Filius wyglądał na zaniepokojonego.
- Ma rację. Zawsze mamy starszych uczniów, którzy chcą obejść Namiar czy zasady Ministerstwa. Wątpię, że pan Potter i panna Weasley mają takie same motywy jak reszta uczniów. Panna Weasley jest w niebezpieczeństwie i nie może używać magii. Jeśli uda im się tego pozbyć, będzie dużo bezpieczniejsza.
Minerwa westchnęła.
- Jeśli podejmą próbę takiego rytuału, jakie mogą być konsekwencje?
- Dlaczego zakładasz, że będą jakieś nieprzyjemne konsekwencje? – spytał rozbawiony Filius. – Coś takiego wchodzi w grę tylko jeśli nie są sobie całkowicie oddani, albo nie są wystarczająco silni, żeby zasilić magiczny kontrakt.
- Więc twierdzisz, że mogą dać radę to zrobić? – zapytała Minerwa.
Filius potaknął.
- Nie byłbym zaskoczony. Pan Potter jest bardzo potężnym i uzdolnionym czarodziejem. Panna Weasley nie dorównuje mu, ale również jest bardzo silną czarownicą. Jej moc jest większa od dwóch jej starszych braci razem wziętych.
Rzadki uśmiech wstąpił na twarz Minerwy.
- To prawda. Miłość między nimi... aż miło na to patrzeć. Nie obnoszą się z tym, ale to i tak widać.
Filius patrzył, jak Minerwa rozmyślała nad tą sytuacją. Gdy podniosła wzrok, wyglądała na dużo bardziej rozluźnioną.
- Więc co miałeś mi powiedzieć? – spytała.
Podał jej notkę.
Profesorze Flitwick,
Znaleźliśmy to ukryte w zamku. Było użyte do złych czynów, więc sugerowałabym, aby rzucił na to okiem mój brat, Bill. Bardzo ważne jest, żeby nie zobaczył tego żaden Śmierciożerca. Sam-Pan-Wie-Kto nie może wiedzieć, że pan to ma. Proszę poinformować moją rodzinę i Remusa Lupina, że jesteśmy bezpieczni. Harry powiedział, żeby panu powiedzieć, że jego ostatnia lekcja Zaklęć przed przerwą świąteczną na jego czwartym roku była na temat jego Zaklęcia Przywołującego. Profesor McGonagall może potwierdzić, że zapraszała mnie każdego niedzielnego wieczoru podczas mojego drugiego i trzeciego roku na herbatkę.
Dziękuję obojgu z państwa za wszystko,
Ginny Weasley.
Obok podpisu Ginny znajdowała się błyskawica. Minerwa poczuła jakąś więź z parą czarodziejów. Podnosząc wzrok, spytała:
- Co ci zostawili?
Filius otworzył pudełko, w którym znajdował się Diadem Roweny Ravenclaw.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top