3. Nieśmiała brunetka
Obudziły mnie promienie słońca i głos Chloe jak codziennie. Usiadłam na łóżku pocierając swoje oczy, żeby przyzwyczaić się do światła wchodzącego do mojego pokoju.
– Charlie...? – wymamrotałam, ale nic nie usłyszałam – Charrr! – krzyknęłam w przestrzeń i westchnęłam opadając znowu na łóżko.
– Nie drzyj się tak, twój brat jest na dolę – odezwał się zirytowany. Spojrzałam w bok i uśmiechnęłam się szeroko wyciągając ręce do przodu.
– Charlie! Już nie jesteś zły? – spytałam a moje ręce opadły w dół.
– Jestem... Ale wiem, że nie chce się z tobą kłócić bo cię trochę lubię... – wymamrotał tak cicho, że prawię go nie usłyszałam – Heh wczoraj tak tęskniłaś, że miałaś minę zbitego psa przez cały dzień! Więc postanowiłem po prostu ci wybaczyć – prychnął, pewnie licząc na to, że nie usłyszałam jego wcześniejszych słów. Uśmiechnęłam się do niego szeroko a duch zarumienił się delikatnie odwracając wzrok – I c-co się gapisz? – skrzywił się, a ja zaśmiałam się cicho i wstałam na równe nogi.
– Nie mogę się doczekać aż dowiem się jak spełnić twoje życzenie. Będę mogła ci zrobić puci puci na policzkach – powiedziałam czym jeszcze bardziej zawstydziłam ducha.
– Dobra już. Nie podlizuj mi się tak, pamiętaj, że nadal jestem zły. Nie podoba mi się, że jakiś falafel do ciebie podbija i gada jakieś pierdoły o kryształach w dodatku przyprowadza koleżankę wariatkę tak naprawdę chuj wie po co, a ty mu chcesz wierzyć na słowo – mówił kiedy ja przebierałam się w łazience. Założyłam za dużą bluzę mojego brata i jakieś jasne jeansy. Nie miałam siły na nic pięknego i eleganckiego.
– Okej, zrozumiałam. Co nie zmienia faktu, że wie więcej od nas dwóch. Chyba sobie tego nie wymyślił co? Dlatego mam zamiar iść na kulturalną rozmowę. Ale nie sama, razem z tobą. Jesteś moim... Partnerem. I to właśnie mnie "poprosiłeś" O noszenie naszyjnika. Jeśli się pomyliłeś co do właściciela to...
– Stooop! – krzyknął Charlie machając rękami – Co ty w ogóle rozkminiasz. Wybrałem cię bo ładnie pachniesz więc chciałem ci urozmaicić życie. Zadziałało?
– Bardzo – westchnęłam i wyszłam z pokoju – O osiemnastej mam kolację z rodzicami w tym czasie gęba na kłódkę kumasz? – pytam a on kiwa głową.
– Jasna sprawa! Potrafię nie gadać, to proste. Każdy to umie. No chyba, że ma się ADHD, ja nie mam jak coś – zaczyna paplać robiąc mi przy tym na złość.
– Oj zamknij się – mówię zatrzymując się idealnie przed kuchnią gdzie siedział mój załamany brat.
– Tylko nie mów, że nie ostrzegałem – powiedział Charlie podnosząc ręce do góry.
– Dzisiaj porozmawiam z rodzicami o twojej wyobraźni – powiedział pocierając swoje czoło.
– Skoro uważasz mnie za wariatkę... Śmiało podziel się tą nowiną z rodzicami, ale uprzedzam, że ja żadnych ziółek nie zamierzam brać ani nie będę chodzić do żadnego psychiatryka czy psychologa – prychnęłam podchodząc do lodówki – I od razu zaznaczam, że nie zamierzam ukrywać tego, że gadam z duchem. Będę śmiało do niego mówiła a ty możesz jedynie mnie pocałować w dupę – powiedziałam i nastała cisza. W spokoju zrobiłam sobie kanapki i powędrowałam na górę.
– Ostro. Ale dobrze mu tak! Jestem prawdziwy, nie mogę powiedzieć, że żyję, ale istnieję na pewno – powiedział podążając za mną.
– Może znajdę cię w internecie? – spytałam nagle, chowając jedzenie do torby.
– Przecież byłem zwykłym chłopakiem. Czemu miałabyś mnie znaleźć w necie? – zapytał rozkładając się na moim łóżku.
– A skąd wiesz, że byłeś zwyczajnym chłopakiem? Może byłeś gwiazdą Rocka z emo fryzurą? – pytam powstrzymując śmiech. Wyobraziłam sobie Charliego z czarnym eyelinerem pod oczami który rozwala gitarę na scenie. Piękny widok.
– Nawet tak nie żartuj. Przecież ja taki radosny chłopak jestem – powiedział rozkładając ręce. Zmierzyłam go wzrokiem patrząc na jego czarne ubrania – Ale w sumie spróbować możesz – wzruszył ramionami, a ja z racji z tego, że nadal miałam trochę czasu usiadłam po turecku obok ducha i wyciągnęłam laptop z pokrowca.
– Hmm... Zobaczmy – mruknęłam do siebie i wpisałam w wyszukiwarkę imię i nazwisko mojego ducha – Ty patrz! – krzyknęłam wskazując link palcem. Był podpisany jako "wypadek sławnego piosenkarza z Nowego Jorku". Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni.
– Ty to masz łeb Eri – powiedział z szokiem na twarzy.
– Po pierwsze: jestem zajebista, nie musisz mi tego mówić, a po drugie: nie mów do mnie Eri – powiedziałam i podniosłam palec w górę jak robią rodzice kiedy dziecko zrobi coś złego. Szybko weszłam w dany link i zaczęłam czytać na głos – "Charlie Miller znany nam wszystkim młody piosenkarz miał wypadek 20.05.2020r o godzinie 23:23 wracając z koncertu. Jak policja mówi jeszcze nie odnaleźli sprawcy tego zdarzenia, ale poszukiwania nadal trwają. Na miejscu zdarzenia było tylko roztrzaskane auto Pana Millera. Jego ochroniarz uszedł z życiem niestety Pan Charlie Miller już nie. Słowa ochroniarza wstrząsnęły dziennikarkę i kamerzystę." – skończyłam czytać i szybko zerknęłam na datę. Dziś jest 22.05.2022r. Umarł dwa lata temu? Zeszłam trochę na dół gdzie był krótki filmik. Włączyłam go i powiększyłam na ekranie.
– "Co zamierza Pan teraz zrobić?" – spytała jakaś kobieta przestawiając facetowi mikrofon pod nos. W tle było widać jakiś szpital wnioskując po wielkim krzyżyku na górze budynku.
– "Jak to co? Zamierzam znaleźć sprawcę i wymierzyć mu karę. Zabili mi przyjaciela nie zostawię tak tego" – odezwał się i spojrzał wprost do kamery. Miał zimny wzrok przez co aż przeszły mnie ciary "Znajdę cię wiem, że to oglądasz..." – mruknął posępnie i odszedł wymijając dziennikarkę.
Filmik się skończył, a ja niepewnie spojrzałam na Charliego. Miał nieobecny wzrok więc poruszyłam się delikatnie, żeby go jakoś wybudzić z tego transu jednak to nie podziałało. Podniosłam dłoń i machnęłam nią przed jego twarzą.
– Charlie? – szepnęłam bojąc się, że jak tylko odezwę się chodź trochę głośniej to go przestraszę – Hej? Char?
– Hm..? – wydał z siebie dźwięk i spojrzał na moją twarz. Miał taki smutny wzrok, że mi się go żal zrobiło.
– Hej... Myślisz, że ten człowiek na filmiku dopadł tego co spowodował wypadek? – pytam prosto z mostu.
– Nie wiem... Wydaję mi się, że znam tego człowieka. To był mój przyjaciel. Może pomagał mi w mojej karierze? Po za tym jakim cudem ja byłem sławny? – pytał sam siebie.
– Rozwiążemy to... Razem. Okej? To było dwa lata temu, po za tym spójrz na tą zgodność dat. Spotkaliśmy się dokładnie dwa dni temu czyli 20.05.2022r, w dzień twojego... Wypadku. To już jest dziwne – powiedziałam machając głową na boki, nie rozumiejąc o co chodzi.
– Wiesz co... A może bez sensu tak spiskować? – spytał wstając z łóżka.
– Nie chcesz wiedzieć co się działo w twoim życiu za nim zmarłeś? – spytałam, a on pokiwał głową na "nie".
– To mnie... Strasznie dezorientuje i lepiej mi było bez tej wiadomości. Możemy nie drążyć tematu? – znowu zapytał, a ja zamknęłam laptopa i wstałam, żeby być twarzą w twarz z duchem.
– W takim razie jak mam dowiedzieć się co było twoim marzeniem? – zmarszczyłam brwi, a on się podrapał po karku.
– N-Nie chce drążyć. To jest dziwne, ja w ogóle nie powinienem tutaj być. Dlaczego nie poszedłem do nieba? Albo do piekła? A może poszedłem do piekła i kazali mi być duchem przez wieczność po to, żebym mógł zgnić samotnie jako... Tak naprawdę nikt. No bo jestem nikim, nikt mnie nie widzi, przenikam przez rzeczy... – zaczął panikować gadając cały czas i chodząc po pokoju.
– Charlie... – powiedziałam, ale on dalej paplał nie zwracając na mnie uwagi – CHARLIE! Utkaj się na sekundę – krzyknęłam, a on stanął w miejscu i zamknął swoją buzię – Grzeczny duch... A teraz słuchaj mnie uważnie. Nie jest to prawdą co sobie wmawiasz. Ja cię słyszę Charlie... Może jestem zwykłą nieznajomą, ale nie jesteś na pewno samotny tak? – spytałam a on energicznie potrząsnął głową na "tak" – Nie jesteś sam, masz mnie i może nasze spotkanie było po prostu przeznaczeniem. Rozwiążemy co było twoim życzeniem a kiedy już będziemy mieli kontakt fizyczny znajdziemy i rozwiązanie dlaczego tylko mnie czujesz, tak? – znowu zapytałam a on znowu potrząsnął głową – Tak więc weź się uspokój i pomyśl co zamierzasz zrobić okej? – spytałam wskazując sugestywnie na naszyjnik każąc mu się schować.
– Okej... Okej masz rację – powiedział i wskoczył do naszyjnika. Przejechałam szybko palcami po krysztale pamiętając, że mu to pomaga się wyluzować i złapałam za torbę wychodząc z pokoju. Przebiegłam szybko przez salon i kuchnię, założyłam swoje buty i otworzyłam drzwi na zewnątrz.
– Wychodzę! Radzę ci też to zrobić! – krzyknęłam do mojego brata.
– Wróć się! – odkrzyknął, a ja westchnęłam i zamknęłam drzwi. Cofnęłam się do kuchni wychylając się zza rogu.
– Zabrzmiałeś jak surowy rodzic. Tak słucham? Czegoś ci potrzeba? – spytałam podnosząc brwi w górę.
– Masz się w co ubrać na dzisiejszy wieczór? – spytał nawet na mnie nie patrząc. Gapił się w ekran swojego telefonu.
– Jasne, kupiłam wczoraj sukienkę za 100$* a co? – wyszczerzyłam swoje białe zęby w jego kierunku a on w końcu na mnie spojrzał i zmierzył krytycznym wzrokiem.
– Wydałaś tyle hajsu na Tylko jedną sukienkę? – znowu zapytał, a ja kiwnęłam głową.
– Asz... Cholera zapomniałam o butach. Skoczę po szkole co?
– Nie! Po prostu... Wybierz coś z szafy. Nic już nie kupuj – powiedział i z westchnieniem wrócił wzrokiem na ekran telefonu. Nie rozumiem tego człowieka. Nasz tata zarabia kupę pieniędzy pracując w firmie, nic innego z pieniędzmi nie zrobisz. Trzeba je wydać. Pokręciłam głową i znowu podeszłam do drzwi.
– Narka! – krzyknęłam i wyszłam z domu. Podeszłam do motoru i sprawdziłam godzinę. 7:45, gdyby nie ten kretyn miałabym więcej czasu. Ruszyłam prostą drogą przyśpieszając co chwila. Mam dzisiaj pierwszą matematykę. Słabo by było gdybym się na nią spóźniła. Pani Anderson nie przepadała za mną. Nie to co inne nauczycielki, w ich oczach byłam wychowaną uczennicą. Za to u Pani Anderson... No cóż, rozkapryszonym dzieciakiem. W końcu zaparkowałam na parkingu i wbiegłam do szkoły sprawdzając godzinę na zegarku. 7:55, jestem zajebista. Podbiegłam do Arii zasłaniając jej oczy bo akurat stała tyłem do mnie.
– Zgadnij kto to? – powiedziałam zmieniając trochę ton mojego głosu.
– Hm duch? – parsknęła śmiechem, a ja wytrzeszczyłam oczy. Czemu jebła coś takiego w takim momencie?
– Chujowa jest w tą grę. Przecież ja nic jej nie zrobiłem – odezwał się Charlie, który wyskoczył z naszyjnika. Wskazałam głową na naszyjnik żeby się schował. Po jakiego grzyba on wylazł? Miał się uspokoić i chyba już mu przeszło.
– Wyluzuj kochanie, nikt nas nie widzi, jestem tylko ja i ty... – mruknął nachylając się w moja stronę. Wstrzymałam powietrze. Co za idiota!
– Eee Eri? – odwróciłam głowę do zdziwionej fioletowo włosej, która zdążyła sama zdjąć moje dłonie z jej oczu bo ja tego nie zrobiłam i pewnie musiała się poczuć dziwnie jak po jej odpowiedzi nie zareagowałam – O, żyjesz! Już myślałam, że cię opętało.
– Ciekawe czy mogę cię opętać... – powiedział Charlie i poruszył dziwnie palcami zbliżając się do mnie co mogłam zobaczyć tylko kątem oka.
– Co ty tak o tych duchach gadasz? – spytałam i jednocześnie złapałam ją za rękę, żeby wejść z nią do sali. I przy okazji uniknąć dziwnego zachowania Charliego.
– Zainteresowałam się tym, kiedy wczoraj z jakiegoś powodu zegarek magicznie się przestawił – powiedziała uśmiechnięta.
– Co ty gadasz bakłażanie... Pewnie zegar się popsuł a ty fantazjujesz – powiedziałam przewracając teatralnie oczami.
– I mówi to laska z duchem w naszyjniku – powiedział Charlie rozwalony na biurku nauczycielki. Zmrużyłam na niego groźnie oczy, jednak udawał, że mnie nie widzi, pacan jeden!
– Miałaś tak do mnie nie mówić... – mruknęła obrażona Aria, ale jej nie odpowiedziałam bo do klasy weszła nauczycielka i usiadła przy swoim stanowisku pracy. Musiałam zakryć dłonią usta, żeby się nie zaśmiać kiedy Charlie zaczął robić dziwne miny przed jej twarzą, albo zaczął tańczyć jej na biurku. Co za kretyn.
– Erico, czy coś cię bawi? – spytała nauczycielka przerywając to o czym mówiła.
– Hm? Ugh... Ehem, ehem... – zaczęłam cicho kaszleć i znowu podniosłam swój wzrok – Przepraszam Profesor Anderson... Poczułam się nie dobrze, ale już mi lepiej – powiedziałam z nieśmiałym uśmieszkiem.
– Erica? Nie umieraj! Polecę po apteczkę! – powiedział Charlie i wyleciał z sali.
– Może powinnaś iść tak to do pielęgn... · zanim nauczycielka skończyła mówić, ja wstałam z miejsca i wydarłam się.
– Nie! – krzyknęłam, zdając sobie sprawę, że za chwilę poczuje ogromny ból brzucha. Przeklęty pies! Już po chwili poczułam jak ciągnie mnie w przód w stronę tego kretyna – A-aaalbo jednak pójdę. Przepraszam! – krzyknęłam wręcz wybiegając z sali w akompaniamencie szeptów ludzi z klasy – Zatłuke, ubije gnoja! – warknęłam do siebie trzymając się za bolący brzuch.
– Ericaaa! Ratuuuuj! – krzyknął Charlie i podleciał do mnie.
– Masz szczęście dupku, że nie mogę ci przywalić bo gdybym mogła to już byś nie żył. Po raz kolejny! Ustalam zasadę szóstą, która brzmi nie wychodź z naszyjnika podczas lekcji bo Erica da ci w ryja – zaczęłam go wyzywać i prawić mu morały, a ten cały czas się odwracał i widocznie mnie nie słuchał – Nie dojebany jesteś? Kiedy cię wyzywam masz słuchać i się poprawić a nie... – zaczęłam się nakręcać coraz to bardziej bluźniąc na ducha.
– DOBRA, DOBRA ROZUMIEM! Ale Erica tam jest typiara, która ewidentnie mnie widziała! Machała do mnie! – powiedział wskazując ręką pusty korytarz. Wytrzeszczyłam oczy.
– I teraz mi to mówisz?! – warknęłam ruszając ponownie korytarzem. Od wczoraj szkoła stała się większym cyrkiem niż kiedyś.
– Przecież prawiłaś mi morały, a ja nie chciałem ci przerywać bo byś mnie zbeształa. Chociaż... I tak to zrobiłaś – mruknął pod koniec niezadowolony. Wywróciłam oczami i wpadłam na kogoś. Oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie straciła równowagi i nie wywaliła się na płytki – Eriś! Żyjesz? – krzyknął spanikowany i spojrzał na osobę nade mną – Patrz jak łazisz! – warknął do dziewczyny o czarnych średniej długości włosach. Zakrył ręką usta i nachylił się do mojego ucha – Eriś to ta laska co do mnie machała...
– Przepraszam, że na ciebie wpa... – zaczęła dziewczyna jednak nie dokończyła bo z jej zielonego naszyjnika, którego teraz zobaczyłam wyskoczył zielonowłosy niski chłopak.
– Nie przepraszaj Lissa! To zdecydowanie blondyna na ciebie wpadła! – prychnął z założonymi rękami.
– Ha?! Co takiego?! – odezwał się Charlie i podleciał do zielono włosego. Był zdecydowanie wyższy, jednak zielono włosy się tym nie przejął bo podfrunął do góry i byli takiego samego wzrostu.
– Mówię, że to blondi wpadła na Lisse – powiedział poważnie, zabijając wzrokiem Charliego.
– A mi się wydaję, że to czarnula wpadła na Eriś – odpowiedział również zabijając wzrokiem swojego rozmowcę.
– Przepraszam bardzo jak ją nazwałeś? – spytał zaciskając pięści. Kiedy duchy ciskały w siebie piorunami brunetka podała mi rękę, żebym wstała z ziemi. Uśmiechnęłam się do niej i wstałam z jej pomocą. Przez nasz ruch duchy zainteresowały się zaistniałą sytuacją.
– Po co jej pomogłaś wstać?! Przecież to była jej wina! – obruszył się zielono włosy, ale brunetka podniosła dłoń w górę a ten automatycznie się zamknął. Może ja też nauczę tego Charliego?
– Wybacz mi za mojego ducha... Jest dość agresywny w stosunku do ludzi mimo, że oni go nie słyszą i tak musi ich obrazić kiedy tylko mnie delikatnie popchną gdzieś na ulicy – odpowiedziała kłaniając mi się przez co trochę się zawstydziłam.
– A-ah... Wyprostuj się! Nic się nie stało! Mój też ma niezły temperament – zaśmiałam się dla rozluźnienia atmosfery. Na szczęście zaśmiała się razem ze mną – Jestem Erica Lee.
– Melissa Davies. A to mój duch agresor, Louis Green – powiedziała z delikatnym uśmiechem patrząc na odwróconego do nas plecami ducha.
– Nie jestem żaden agresor! – furknął pod nosem.
– Widać brokułku – odpowiedział Charlie skrzywiony.
– Jak mnie nazwałeś?! – odwrócił się w jego stronę.
– Masz problemy ze słuchem? – spytał unosząc brwi. Szarpnęłam naszyjnik a Charlie podleciał do mojego boku sycząc pod nosem.
– Hej! Za co to? – warknął niepocieszony – Po za tym od kiedy ty potrafisz takie rzeczy...
– Za to, że jesteś dupkiem. I od teraz umiem takie czary. Nie sądziłam, że zadziała – odpowiedziałam wzruszając ramionami. Brunetka zachichotała zakrywając dłonią usta.
– Masz swojego ducha już długi czas? – spytała miło się uśmiechając.
– Och nie, nie. Znam go od dwóch dni, dalej się muszę dużo nauczyć jak żyć z takim upierdliwcem – powiedziałam drapiąc się po karku.
– No wiesz ty co. To było nie miłe – wymamrotał i ułożył usta w dzióbek obrażony.
– Myślałam, że będę jedyna! Znalazłam naszyjnik z Lou jakiś miesiąc temu i dalej muszę się do tego przyzwyczaić. Pewnie zauważyłaś, ale nie jestem zbyt rozmowna. Z moim spokojnym charakterem i istną wybuchową mieszanką Louisa ciężko nam się dogadać.
– U mnie jest podobnie! Ja nie jestem kretynką a on jest kretynem i przez to się nie rozumiemy – powiedziałam z powagą, ale brunetka i zielono włosy zaczęli się śmiać.
– Że co proszę? Jak już to jest na odwrót krasnalu – prychnął jak zawsze niezadowolony. Nie wiem o co mu chodzi tym razem, przecież prawdę powiedziałam.
– Przed chwilą wyleciałeś z sali szukając apteczki kiedy udawałam, że kaszle żeby tylko się nie zaśmiać z twoich wyczynów przed nauczycielką. Kiedy się nauczysz, że nie możesz się ode mnie oddalić? To naprawdę boli głąbie... – mruknęłam zakładając ręce w krzyżyk.
– Przepraszam, Eriś... Nie bądź na mnie zła. To tak odruchowo, myślałem, że serio źle się czujesz – powiedział z przeuroczą miną zbitego szczeniaczka i nie byłabym sobą gdybym od razu się nie uśmiechnęła.
– Nic się nie stało, po prostu musisz się nauczyć, że krzywdzisz mój biedny brzuch jak i siebie – powiedziałam i pogłaskałam naszyjnik przez co on rozmażył się i zleciał w dół jak piórko na delikatnym wietrze.
– Woow... Mimo, że masz swojego ducha dwa dni, a ja miesiąc, nie wiedziałam, że naszyjnik tak na nich działa – odezwała się cicho Melissa.
– Oh przez przypadek się dowiedziałam. Kiedy delikatnie zaczniesz pocierać naszyjnik, duch w jakiś sposób to odczuwa a kiedy szarpniesz naszyjnik to tak jakbyś szarpnęła jego – wskazałam na ducha, który się ogarnął i wrócił na nogi.
– Noo! Musisz spróbować, brokuł powinien się uspokoić kiedy pogłaszczesz naszyjnik. To tak jakby Eriś mnie głaskała! Chociaż nie. To coś jeszcze lepszego! Kyaaa! – powiedział Charlie rozczulony obracając się i wyobrażając sobie scenariusze, które nigdy nie nadejdą.
– Nie jestem psem, żeby... – zaczął oburzony chłopak, ale brunetka szybko chwyciła za naszyjnik i zaczęła go pocierać palcami. Brokuł zarumienił się i tak jak Charlie przed chwilą upadł na kolana – Cholera... To takie przyjemne... – mruknął pod nosem zakrywając swoją twarz dłonią.
– Mówiłem! Ach ty zboczuszku... – powiedział Charlie uśmiechnięty od ucha do ucha.
– Spadaj pacanie, nadal cię nie lubię. I wcale nie jestem zboczony! Ty tak samo reagujesz! – powiedział zamykając oczy i wykręcając głowę w bok.
– Trochę dziwnie się czuję głaszcząc naszyjnik... – mruknęła Mel patrząc na swojego ducha, który teraz nawet delikatnie się uśmiechnął.
– Taak, to może wyglądać dziwnie, ale jak spojrzysz na to pozytywniej to w sumie to będzie wasz jedyny kontakt fizyczny. Ale tylko na ten czas. Podobno można ich dotknąć kiedy spełni się ich życzenie za życia – powiedziałam wzruszając ramionami. Brunetka uśmiechnęła się do mnie więc odwzajemniałam uśmiech. Z transu wybudził nasz szkolny dzwonek – O cholera... Zapomniałam, że jesteśmy w szkole. Melissa, bardzo chciałabym z tobą jeszcze porozmawiać, ale dzisiaj mam już coś do załatwienia, a jutro spotykam się z jeszcze innym posiadaczem kryształu więc...
– Spotykasz się z Willem? – spytała podnosząc brwi w górę.
– Skąd ty...? – nawet nie skończyłam zadawać pytania a brunetka już machnęła lekceważąco dłonią.
– William jeśli chodzi o kryształy ma fioła. Jeśli pojawi się jakiś nowy kryształ musi znaleźć tą osobę i zachęcić do dalszej znajomości tylko po to, żeby dowiedzieć się więcej o naszyjnikach. Mnie znalazł w pierwszym dniu, kiedy znalazłam Lou. Nie dziwne, że ciebie znalazł równie szybko. Ma sporo znajomości i łatwo potrafi znaleźć konkretną osobę.
– Trochę podejrzane – mruknął w odpowiedzi Charlie.
– Dla ciebie wszystko jest podejrzane – prychnęłam pod nosem a on obrażony odwrócił głowę w bok nie chcąc ze mną dalej rozmawiać na temat Williama – No, w takim razie może wymienimy się numerami? – spytałam wyciągając telefon. Brunetka kiwnęła głową i wyjęła swój telefon. Na korytarzu już sporo osób zaczęło się kręcić więc po wymienieniu się numerami każda poszła w swoją stronę oczywiście z dokuczającymi sobie duchami obok – Charlie, dałbyś se siana – powiedziałam do ducha a ten jak na zawołanie podfrunął do mnie wyszczerzony.
– Co za tępy brokuł – prychnął i uradowany zaczął kręcić się wokół ludzi. To będzie długi dzień.
🌼🌼🌼
W końcu po długim czasie mogłam wyjść z tej pieprzonej szkoły, która okazała się wiekszą katorgą z Charlim u boku. Obiecałam sobie, że kiedy tylko będę mogła walnąć tego przygłupa zrobię to z miłą chęcią.
– To jak złotko? Lecisz na rodzinne spotkanko? – powiedziała Aria skwaszona. Nie lubiła moich rodziców a widziała ich tylko raz. Wcale jej się nie dziwię, nie są za dobrzy w stosunku do dzieci.
– Tia, niestety – mruknęłam wzdychając.
– A chociaż lepiej się czujesz? – spytała kładąc mi dłoń na ramieniu.
– Nie bardzo, powiedziałabym, że nawet jest mi gorzej – po wcześniejszym wybiegnięciu z sali i rozmowie z Melissą, wróciłam do Arii, która spytała co mi się stało. Powiedziałam, że po prostu bardzo źle się czuję na wiadomość spotkania rodziców i na szczęście nawet nie musiałam jej za bardzo przekonywać bo od razu mi uwierzyła. I jak wcześniej było to kłamstwem tak teraz naprawdę źle się czuję na myśl, że mam ich spotkać. Tym bardziej, że brat ma zamiar powiedzieć im o moim "zmyślonym przyjacielu", który teraz ma u mnie małego plusa bo w końcu mi się poddał i schował się do naszyjnika, tak jak go prosiłam.
– Oj kochanie... Bądź dzielna! To tylko kolacja z pracoholikami. I tak potem przez miesiąc nie będziesz ich widziała – powiedziała z pocieszającym uśmiechem.
– Masz rację. Dobra muszę lecieć, widzimy się jutro – powiedziałam a fioletowo włosa zaczekała, aż odjadę z miejsca parkingu. Westchnęłam i skupiłam się na jeździe. W końcu zaparkowałam nie zauważając auta Kaia. Pewnie ma jeszcze lekcję w szkole. Całe szczęście nie widziałam go cały dzień, oprócz tego ranka w domu. Od razu kiedy weszłam do domu Charlie pojawił się obok mnie.
– Phaaa! Ciasno tam, jak nie wiem – marudził pod nosem latając po całym salonie, żeby się "rozciągnąć".
– Muszę się ogarnąć – powiedziałam sprawdzając godzinę. Jest 16:00, lekcję skończyłam o 15:30, pewnie Kai ma dziś do 16:15 więc ma na pewno mniej czasu niż ja, na przygotowanie się bo w umówionej restauracji mamy być na 18:00. Westchnęłam i zaczęłam wchodzić po woli po schodach.
– Eri? Dobrze się czujesz? – spytał Charlie kiedy zauważył, że w żaden sposób nie odpowiedziałam na jego marudzenie – Masz gorączkę?
– Nic mi nie jest. Charlie? – spytałam siadając na łóżku a ten "usiadł" Obok mnie.
– Tak stokrotko? – spytał uśmiechnięty, a ja przewróciłam oczami, ale też się delikatnie uśmiechnęłam.
– Zmieniłam zdanie i chcę, żebyś podczas kolacji z rodzicami był gdzieś obok dobrze? – spytałam patrząc na niego kątem oka.
– Jasne, kochanie ty moje! Ale... Dlaczego zmieniłaś zdanie? – spytał poważniejąc.
– Myślę, że samej będzie mi trudniej. Moja rodzina jest specyficzna... I nie zdziw się jeśli coś zrobią dziwnego. Mój brat ma zamiar powiedzieć im w pewien sposób o tobie i nawet nie chcę wiedzieć jak zareagują – powiedziałam uśmiechając się smutno w jego kierunku.
– Co mogli by zrobić? – spytał marszcząc brwi.
– W najgorszym przypadku zniszczyć naszyjnik a w najlepszym olać sprawę, więc módlmy się o tą drugą opcję – powiedziałam nie patrząc mu w oczy.
– Eri... – mruknął i kucnął przede mną tak abym na niego spojrzała. Nawet przestał mi przeszkadzać skrót mojego imienia w jego ustach. Mogłabym się przyzwyczaić – Jeśli chcesz przetestuję dla ciebie część z opętaniem rodziców – powiedział i z poważnej miny zmienił się na wyszczerzonego kretyna. Prychnęłam śmiechem jednak potem zaczęłam się głośno śmiać. Jak można w takiej sytuacji palnąć coś tak mało ważnego?
– Jesteś głupi – powiedziałam ocierając łzę śmiechu.
– Nie głupi, po prostu chciałem, żebyś się uśmiechnęła – odpowiedział z naprawdę przepięknym uśmiechem. Zarumieniłam się na jego słowa i posłałam w jego stronę najładniejszy uśmiech na jaki było mnie stać.
– Dziękuję – mówiąc to przejechałam palcami po naszyjniku. Chłopak również się zarumienił, ale ledwo widocznie. W tak krótkim czasie potrafił zmienić mój humor z okropnego na naprawdę coś przyjemnego.
C.D.N
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Jestem dumna z tego rozdziału a wy co o nim sądzicie?
*100$ to w polsce by było - 397,26 Złoty
Jeśli gdzieś w rozdziałach pojawi się gwiazdka "*" To znaczy, że na dole zawsze znajdzie się wytłumaczenie danego zdarzenia czy właśnie do wyjaśnienia, że tyle dolarów to w przeliczeniu tyle w Polsce gdyby to kogoś interesowało <3
Juliette_10
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top