2. Nieznajomy
Usłyszałam jakiś szmer przez co mruknęłam zaspana i przewróciłam się na drugi bok.
- Erica?! Eri! Czy ty nie musisz iść przypadkiem do szkoły? - usłyszałam krzyczącego Charliego - Kobieto jest już nowy dzień! Ta Twoja koleżanka przyszła kilka godzin temu i oddała torbę. Zbudź się do cholery no!
- A myślałam, że jesteś tylko moim wytworem wyobraźni - marudziłam pod nosem na wpół przytomna - Idź skocz z okna co?
- Nie żeby coś, ale jestem już martwy skarbie i to nic ci nie da - odzywa się.
- To idź skocz z okna i daj mi te pięć minut spania. Co ci szkodzi? - warknęłam i niczego już nie usłyszałam. Jednak po chwili znowu usłyszałam jego głos.
- Eri! Zerwałem kwiatka, spójrz! Jest taki malutki i piękny, kojarzy mi się z tobą! - westchnęłam i otworzyłam oczy. Przede mną klęczał szatyn ze stokrotką w dłoni. To było komiczne bo Charlie w swojej czarnej kurtce, czarnych spodniach i również czarnej koszulce z małym kwiatkiem w dłoni, do tego mówiący do mnie zdrobnieniem to śmieszne połączenie. Dopiero teraz jak duch zbliżył się do mnie zauważyłam, że jest bardzo przezroczysty i na luzie mogłabym na niego patrzeć jednocześnie widząc ścianę za nim.
- Wow... Podniosłeś coś. Szok i niedowierzanie - mruknęłam zaspana ziewając.
- Zaraz ci tego kwiatka wsadzę do gęby jeśli nie przestaniesz mnie ignorować! - warknął z niezadowoleniem.
- Ale, że o co ci chodzi? - powiedziałam i znowu zamknęłam oczy nie potrafiąc ich utrzymać w górze.
- Erica, ty masz szkołę! - powiedział zniecierpliwiony przez co znowu jęknęłam wkurzona.
- Chloe mnie zawsze budzi! To nasza sztuczna inteligencja. Zamknij się i daj mi spać... - mruknęłam kompletnie w innym świecie.
- Ooo to o to chodziło twojemu bratu kiedy powiedział a bardziej krzyknął, że Chloe się wyłączyła. Był bardzo wkurwiony - powiedział Charlie przez co wstałam na przedramię patrząc na niego przerażona.
- Że jak?! - zapytałam.
- No jakaś Chloe. Myślałam, że jest jakiś pierdolnięty bo człowiek nie może się wyłączyć a to sztuczna inteligencja - zaśmiał się pogodnie. Spojrzałam na zegarek i omal nie zeszłam na zawał kiedy widniała tam godzina 7:50. Ile ja spałam do cholery?!
- KURWA MAĆ! Dlaczego mnie nie ubrudziłeś wcześniej?! - krzyknęłam i wstałam szybko z łóżka.
- Ale spałaś tak słodko! - krzyknął również ze zbolałą miną - Po za tym myślałem, że masz budzik! - krzyknął przez drzwi kiedy ja byłam w łazience.
- Budzik to jest właśnie Chloe! - odkrzyknęłam rozczesując włosy.
- Nazwałaś tak swój budzik? - zapytał marszcząc brwi i podążając zaraz obok mnie kiedy szłam z powrotem do pokoju.
- Nie! Nazwałam tak sztuczną inteligencję! - warknęłam załamana jego głupotą.
- Aaa no tak... - szepnął do siebie, a ja przewróciłam oczami o mało nie wydłubujac sobie oka tuszem do rzęs.
- Wszystkie duchy są tak głupie jak ty, czy ty jesteś wyjątkiem? - zapytałam zakręcając tusz.
- Nie wiem. Nigdy innego ducha nie widziałem na oczy - mruknął wzruszając ramionami. Komoletnie zlał to, że go właśnie świadomie obraziłam.
- Jak to działa? - zapytałam wstając od toaletki i podchodząc do torby, którą odebrał pewnie mój brat. Wzięłam jakieś podręczniki i ruszyłam do drzwi, żeby zejść na dół.
- To chyba nie jest najlepszy czas na takie rozmowy... - powiedział i razem zeszliśmy na dół.
- Z kim ty kurwa rozmawiasz? - stanęłam jak wryta słysząc głos mojego brata. Przełknęłam ślinę i odwróciłam się do blondyna - No? Słyszę cały czas jak z kimś gadasz na dziwne tematy. Wczoraj wieczorem to samo. Jeśli coś się stało to mi powiedz. To zaczyna się robić przerażające - powiedział kręcąc głową.
- Ale żeby od razu dziwne tematy? - mruknął Charlie a potem spojrzał na mnie - Co się tak patrzysz?
- Co mam zrobić? - zapytałam Charliego marszcząc brwi.
- Powiedzieć prawdę - odpowiedział mój brat jednak ja nadal patrzyłam pytająco na Charliego.
- Eh... Jeśli chcesz możesz przekazać mu naszyjnik wtedy mnie zobaczy, ale ty mnie nie będziesz widziała i słyszała - powiedział, a ja pokiwałam głową.
- To... - zaczęłam, ale się zawahałam - To trudniejsze niż sądzisz... - mruknęłam drapiąc się po szyi.
- Zaczekam, nic się nie stanie jak nie pójdziemy do szkoły - stwierdził i usiadł przy stole.
- No tak, no tak, ale... Achh to nie jest takie hop siup... - warknęłam do siebie znowu roztrzepując swoje włosy. Zawsze tak robię kiedy się denerwuję.
- Kiedy kupiłaś nowy naszyjnik? - spytał marszcząc brwi. Spojrzałam w dół i pstryknęłam palcami wpadając na pomysł.
- Tak! Naszyjnik! - krzyknęłam i usiadłam na przeciwko mojego brata. Zamrszczył brwi i posłał mi pytające spojrzenie.
- To będzie zabawne, Erica daj mi swój telefon, chce to nagrać - powiedział duch zakrywający swoje usta, żeby powstrzymać śmiech.
- Zamknij się - syknęłam zerkając na niego.
- Erica? Wszystko w porządku? - spytał się mój brat. Teraz miał trochę przerażoną minę przez co walnęłam się w czoło i wzięłam parę głębszych wdechów.
- Okej, zadam ci czysto hipotetyczne pytanie - powiedziałam gestykulując chaotycznie rękoma - Gdybyś... Znalazł biżuterię w opuszczonym domu która okazuje się magiczna, co byś zrobił? - spytałam a brązowo włosy obok mnie wybuch śmiechem przez co zacisnęłam wkurzona zęby.
- To hipotetyczne pytanie? - upewnił się drapiąc swój kark.
- Mhm... - mruknęłam kiwając szybko głową.
- Cóż... Co masz na myśli mówiąc magiczna biżuteria? - znowu zapytał, a ja wypuściłam powoli powietrze z ust.
- Noo... Na przykład wyszedłby z niej duch, który jest przyjazny - powiedziałam rozkładając ręce.
- Duch? - dopytał marszcząc brwi. Ponownie kiwnęłam głową a on westchnął i wyprostował się na swoim krześle - Myślę, że bym ten naszyjnik zostawił tam gdzie go znalazłem.
- Nawet jeśli duch jest miły? - spytałam marszcząc brwi.
- Tak, w końcu to duch. To nie jest normalne - powiedział wzruszając ramionami.
- A gdyby tak... To co właśnie powiedziałam uznamy za prawdę, a przez ten naszyjnik mogę zobaczyć przyjaznego ducha? To co byś zrobił? - spytałam wskazując na swój naszyjnik i spoglądając na Charliego, któremu już nie było do śmiechu i z zainteresowaniem czekał na reakcję mojego brata.
- W kulki sobie lecisz? - prychnął i wstał od stołu - Wiesz co? Żałuję, że zapytałem... - dodał i pokierował się do wyjścia z domu.
- Nie, nie, nie! Kai to prawda! Mogę to udowodnić - powiedziałam i złapałam go za ramię.
- Udowodnić co? Że masz wymyślonego przyjaciela? Erica, ja rozumiem, że możesz być samotna przez pracę rodziców, ale to już lekka przesada - zaśmiał się perfidnie, a ja zacisnęłam zęby i spojrzałam na ducha obok mnie. Kiwnął głową, a ja ściągnęłam naszyjnik i pokazałam mu go.
- Załóż a się przekonasz... - powiedziałam a on spojrzał na naszyjnik, gdzie znowu mgła ruszała się w środku. Najwidoczniej mój brat to zauważył bo zmarszczył lekko brwi lecz dalej był przeciwko założeniu naszyjnika - O nic więcej cię nie proszę, po prostu go załóż - dodałam a on w końcu złapał za naszyjnik i założył go rozkładając ręce.
- Zadowolona? - spytał, ale nie odwracałam wzroku od naszyjnika. Dlaczego mgła w środku dalej się rusza? Jak ja go zakładałam to mgła w naszyjniku przestawała się ruszać.
- Rozejrzyj się wokół, nie ma go nigdzie? - zapytałam odchodząc dwa kroki w tył. Blondyn westchnął i uniósł głowę w górę rozglądają się po korytarzu.
- Niczego nie ma Erica. Ani duchów ani magicznych naszyjników - powiedział i ściągnął naszyjnik. Pokazał mi go unosząc brwi i otworzył drzwi wejściowe następnie wyrzucając naszyjnik.
- Pojebało cię?! Coś mogło się mu stać! - krzyknęłam i popychając go w bok podbiegłam do naszyjnika podnosząc go z chodnika. Przyjrzałam się mu uważnie i wytarłam go w swoją koszulkę. Miał delikatną rysę, ale po za tym nic się nie stało.
- To tylko naszyjnik. Wariujesz - stwierdził i z założonymi już butami wyszedł z domu.
- Charlie jest prawdziwy! Też mnie to zaskoczyło, ale on istnieję! - warknęłam podnosząc się z przykuca.
- Charlie? Tak się nazywa twój duch? Rozumiem... Poinformuj mnie jak już wrócisz do świata żywych okej? - spytał i nie czekając na odpowiedź ruszył chodnikiem przed siebie. Wbiegłam szybko do domu i zatrzasnęłam za sobą drzwi. Założyłam szybko naszyjnik a duch już stał przede mną masując swój kark.
- Argh... Już dawno nie czułem bólu, to przez ten rzut naszyjnikiem - powiedział z zamkniętymi oczami.
- Dlaczego się mu nie pokazałeś?! Teraz ma mnie za wariatkę - krzyknęłam podnosząc ręce ku niebu.
- Dziwna sytuacja bo nie mogłem wyjść z naszyjnika - wzruszył ramionami - Jestem za krótko duchem, żeby zrozumieć co poszło nie tak. Ale hej, głowa do góry! Najwyraźniej nie był godny widzieć takiego przystojniaka u boku swojej siostry - stwierdził i podleciał do mnie kładąc się w powietrzu i zakładając ręce za głowę. Mrugnął do mnie, a ja zmrużyłam na niego gniewnie oczy i podeszłam do kanapy siadając na niej - Oj nie obrażaj się.
- Zapomnij o tym... Nic ci nie jest? - dodałam trochę zamrtwiona.
- No co ty, czuję się świetnie. Lekko mną zakręciło, ale jest już okej - powiedział z uśmiecham. Oddałam uśmiech i nagle mnie oświeciło.
- Hej! Przypomniałam sobie o czymś - powiedziałam nagle odwracając się w bok gdzie siedział duch. Tak jakby ta sytuacja z moim bratem nie miała miejsca.
- O czym? - spytał uśmiechając się delikatnie do mnie. Kiedy dzisiaj w pośpiechu się zbierałam do szkoły do, której i tak nie poszłam zdałam sobie sprawę, że nawet nie przebrałam się z piżamy więc włożyłam dłoń do tylniej kieszeni i tak jak myślałam znalazłam tą zgniecioną już kartkę papieru.
- Czytaj - podałam mu papier a on po dwóch próbach w końcu ją złapał i rozłożył i kiedy już miał czytać, papier wyleciał mu z rąk - Okej dawaj to, ja przeczytam - zaśmiałam się i złapałam za kartkę - Zasady, które musisz postrzegać jeśli chcesz mieszkać u mnie w domu. Zasada numer jeden: Nie irytuj mnie. Już ci się to udawało, więc przestań - on jedynie prychnęł śmiechem, a ja kontynuowałam - Zasada numer dwa: Masz się mnie słuchać, zasada numer trzy: Trzymaj się blisko mnie kiedy gdzieś wychodzę, chcę cię mieć na oku bo zaraz byś coś zrobił - mruknęłam patrząc na niego kątem oka.
- To akurat jest najistotniejsze. Patrz pokażę ci coś - powiedział i wstał z kanapy, żeby następnie przelecieć przez drzwi wejściowe i zniknąć z moich oczu. Zmarszczyłam brwi i już miałam go zawołać kiedy nagle strasznie mnie rozbolał brzuch jakby mnie coś ciągnęło przez co aż wstałam na nogi. Syknęłam z bólu a Charlie wrócił do domu patrząc na mnie - Widzisz? Jeśli masz na sobie naszyjnik, a ja się od ciebie oddalę sprawiam ci tym ból czego nie chce robić - stwierdził i usiadł na kanapie.
- Nie musiałeś mi tego pokazywać, wystarczyło wytłumaczyć - warknęłam i usiadłam z bólem brzucha na kanapie - Zaraz... Przecież wczoraj nie bolał mnie brzuch jak zniknąłeś w łazience.
- Ach, nie wróciłem wtedy do domu. Tak jak mówiłem śledziłem cię jak jechałaś swoim motorem do szkoły a potem pstrykając palcami wszedłem do naszyjnika, żeby ci się nie pałętać pod nogami. Nie myśl sobie, że zawsze będę grzecznie czekał w naszyjniku, lubię obserwować ludzi więc następnym razem jak będziemy w szkole będę ci towarzyszył - powiedział mrugając do mnie.
- Ale jak wróciłam do domu pisałeś piosenkę - zmarszczyłam brwi zdziwiona.
- Pisałem piosenkę już w naszyjniku - wywrócił oczami.
- To w ogóle możliwe? - spytałam, a on westchnął.
- Gramy w "100 pytań do" czy może masz jeszcze jakieś zasady szefowo i chcesz mnie o nich poinformować? - olał moje pytanie i wrócił do głównego tematu.
- Zasada numer cztery: Nie przeszkadzaj mi w nauce i zasada pięć: Masz siedzieć cicho kiedy idę spać. Jakieś pytania? - dokończyłam pytając się.
- Żadnych. Postaram się spełnić twoje życzenia Królowo - powiedział i wstał z kanapy następnie kłaniając się w pół.
- Jestem przeszczęśliwa twoją odpowiedzią a teraz zbieramy się Kacperek - wstałam z kanapy i podeszłam do swoich butów, żeby je założyć.
- Kacperek? - spytał podlatując do mnie.
- Taka Polska bajka, moja babcia jest z Polski i w sumie mama też - mruknęłam i wyszłam na dwór wcześniej zabierając swoją torbkę ze stoliczka, gdzie zawsze ją kładę. W torebce miałam już klucze, telefon, kartę kredytową, kosmetyczkę i inne pierdoły potrzebne albo kompletnie nie potrzebne. Chyba każda dziewczyna ma w torebce jakąś kompletnie niepotrzebną rzecz. U mnie jest to plastikowy nożyk i w zasadzie nie wiem skąd się tam wziął, ale nie chcę mi się go wyjmować więc tam został... Gdzieś na dnie.
Zdecydowałam, że dziś nie pójdę do szkoły, tylko do galerii.
- Więc masz korzenie Polskie? - spytał podążając za mną.
- Na to wychodzi - powiedziałam kiwając głową - Mój tata jest stąd. A mama urodziła się w Polsce, ale w osiemnaste urodziny przeprowadziła się też tutaj. Chciała żyć samodzielnie. Spotkali się na tym samym Uniwersytecie - wyjaśniłam a duch słuchał mnie z zainteresowaniem.
- Czyli masz korzenie Polskie i mieszkasz w Nowym Yorku? Skomplikowane - westchnął, a ja się zaśmiałam.
- Tak wiem, ale są plusy. Umiem te języki perfekcyjnie - powiedziałam i wyjęłam telefon przykładając go do ucha.
- Co robisz? Nie ładnie tak dzwonić do kogoś innego kiedy się z kimś rozmawia - prychnął układając usta w dzióbek.
- Po prostu na chodniku robi się tłoczno, a ja nie chcę być uznawana przez sąsiadów za wariatkę bo gadam do siebie. To wyłączony telefon - wyjaśniłam przewracając oczami.
- Aaa... Spryciula - powiedział i uśmiechnął się zadziornie do mnie. Zaśmiałam się kręcąc głową na boki. Jeśli kiedyś ktoś by do mnie podszedł i powiedział, że w przyszłości będę miała ducha przyjaciela to bym go wyśmiała - Erica? Zaciełaś się.
- Wybacz, już się odcinam - powiedziałam z delikatnym uśmiechem. Charlie wzruszył ramionami i zaczął gadać o pogodzie i o ludziach. Oczywiście również się wygłupiał i przechodził przez ludzi, żeby po chwili śmiać się z tych osób, które nie wiedzą co się dzieję. Przez całą drogę uważnie go słuchałam jak do mnie mówił, ale i karciłam, żeby przestał nawiedzać ludzi. W końcu weszliśmy do galerii a duch zaciekawiony zaczął się rozglądać uważnie.
- Okej, pamiętaj o zasadzie numer trzy - odezwałam się a on zmrużył oczy i zaczął intensywnie o czymś rozmyślać.
- Eee trzymać się blisko ciebie? - spytał w końcu, a ja kiwnęłam głową. Duch wyszeptał zwycięskie "tak jest" I zagryzł wargę z delikatnym uśmiechem. Wyglądał uroczo ekscytując się, zapamiętaniem tej zasady. Uśmiechnęłam się sama do siebie i ruszyłam do sklepu z ubraniami - Tak właściwie to co cię nagle wzięło na zakupy?
- Mój brat nie lubi kiedy wydaję kasę tylko na ciuchy więc zamierzam dziś kupić dużo ubrań - powiedziałam wzruszając ramionami.
- Nie kumam - powiedział i położył się zakładając ręce za głowę. Oczywiście lewitował. Chwilę mu to zajęło, ale w końcu podleciał do mnie - Aha! Robisz to specialnie, żeby go wkurzyć! Ale po co? - spytał pod koniec tracąc swój entuzjazm tym, że zrozumiał o co chodzi.
- Bo mnie zdenerwował. Nie jestem wcale wariatką, ty istniejesz i ja mu to jeszcze udowodnię. A po za tym kupowanie i przymierzanie ciuchów mnie uspokaja - wytłumaczyłam i schowałam telefon dając mu znak, że skończyłam rozmowę. Wymamrotał coś pod nosem i odleciał kawałek ode mnie. Długo jednak nie nacieszyłam się spokojem bo po chwili usłyszałam jego krzyk.
- Ej Erica! Pa jaka ładna kiecka. Kup sobie taką - krzyknął z końca sklepu więc podeszłam do niego i spojrzałam na sukienkę którą wskazał. Była satynowa i biała. Pewnie dosięgała by mi do kostek. Sukienka miała rozcięcie na prawą nogę, cienkie ramiączka i nie miała dekoltu co dla mnie było sporym plusem. Nie fascynowały mnie sukienki gdzie widać było prawie całe piersi.
- Ładna... Ale po co mam ją kupować skoro nie ma okazji? - zadałam pytanie patrząc na niego.
- Zawsze znajdzie się jakaś okazja! A to impreza, a to szkolne srele morele, a to rodzinne spotkanie, a to... - zaczął wymieniać, ale mu przerwałam.
- Cholera! - krzyknęłam na pół sklepu przez co każdy się na mnie spojrzał - Przepraszam... - mruknęłam nieśmiało i spojrzałam znowu na Charliego - Rodzice wracają jutro z delegacji i chcieli nas zabrać na kolację aby "pogadać" - wyjaśniłam szeptem a duch wyszczerzył się.
- Czyli jestem zajebisty co? - spytał mrugając do mnie, a ja uśmiechnęłam się delikatnie.
- Tak, tak, zajebisty to będziesz wtedy kiedy mi pomożesz znaleźć jeszcze odpowiednie buty - prychnęłam.
- Mówisz i masz, ale najpierw sukienka - powiedział i pokazał palcami na sukienkę. Kiwnęłam głową i chwyciłam za satynową sukienkę nawet nie patrząc na cenę. Oby była drogą bo nadal chcę wkurzyć brata. Kupiłam ubranie i wyszłam ze sklepu.
- Gdzie teraz szefie? - spytałam się spoglądając na niego. Już odpuściłam wyjmowanie telefonu kiedy zdałam sobie sprawę, że nigdy nie spotkam tych ludzi drugi raz a nawet jeśli... Na pewno ja i oni nie będziemy pamiętać, że minęliśmy się w sklepie bo jesteśmy dla siebie nieznajomymi. Więc olać ludzi, tak, gadam do siebie i gówno mi zrobicie.
- Buty, buty, buty... - mamrotał i latał to w jedną to w drugą stronę. Oczywiście zapomniał o zasadzie numer trzy bo po chwili poczułam szarpnięcie i ból w brzuchu.
- Kurwa... Jakbym miała psa na smyczy. Tylko smycz sobie przywiązałam do brzucha - prychnęłam a po chwili obok mnie pojawił się mój duch. Znaczy się, nie mój duch, tylko po prostu duch.
- Przepraszam! Zapomniałem się, bardzo boli? - spytał podlatując do mnie.
- Łaskocze, nie martw się - wymamrotałam i usiadłam na kanapie obok.
- Wredota... - prychnął i usiadł obok mnie - Ja tu się martwię!
- Jak się martwisz to pamiętaj, że teraz nie tylko z naszyjnikiem, ale i ze mną jesteś połączony, kumasz? - powiedziałam, a on się do mnie wyszczerzył i poruszył brwiami w sugestywny sposób - Idiota...
- Wszystko w porządku? - spytał jakiś głos, który na pewno nie należał do Charliego. Spojrzałam w tył a przede mną stał brunet z delikatnym uśmiechem.
- Um... Tak, po prostu rozbolał mnie brzuch, ale to nic takiego, proszę się nie martwić - odezwałam się machając ręką.
- Ma Pani energicznego ducha jak widać - powiedział, a ja spojrzałam na niego z otworzoną szeroko buzią. Zerknęłam na Charliego, który przechylił głowę w bok nie rozumiejąc sytuacji.
- Przepraszam... Ale może Pan powtórzyć? - spytałam, a on zaśmiał się dźwięcznie i usiadł obok mnie.
- Will! Zostaw tą kobietę, ja już ci nie wystarczam tak? To masz na myśli?! Z nami koniec! - krzyknęła czerwono włosa dziewczyna, która... Latała! Miała przezroczyste ciało tak samo jak Charlie. O co tu chodzi?
- Susan nie jesteśmy razem... Po za tym znalazłem kolejny kryształ więc ucisz się okej? - spytał i odwrócił się do mnie.
- Słucham? - zamrugałam dwa razy oczami nie orientując się o co chodzi.
- Naszyjnik - wskazał kryształ dłonią, a ja automatycznie złapałam go w dłoń tak jakby chciała go ochronić - Nie, nie, nie, nie martw się. Nic z nim nie zrobię, spójrz - wyciągnął z pod koszulki naszyjnik z czerwonym kryształem. Był dokładnie taki sam jak mój lecz innego koloru - Od kiedy masz naszyjnik i swojego ducha? - spytał chowając naszyjnik z powrotem pod koszulkę.
- Swojego ducha? - mruknęłam nieufnie.
- Obronić cię? Mogę cię obronić - powiedział Charlie podlatując do mojej twarzy.
- To nie będzie konieczne, nie chcę nikomu zrobić krzywdy - wytłumaczył z uśmiechem nieznajomy facet dokładnie tak jakby usłyszał Charliego.
- Ej Erica... On mnie słyszy czy mi się zdaję? - mruknął chowając się za moje ramiona. Bardziej to ja obronię jego niż on mnie.
- Każdy kto posiada magiczny kryształ może zobaczyć innego ducha - tłumaczył gestykulując rękami.
- Magia - powiedział zaskoczony duch, a ja przewróciłam oczami.
- To chyba nie najlepsze miejsce na takie tematy... Co powiesz na mały spacer? Ale najpierw powiesz mi jak masz na imię? - zadawał pytania wstając z miejsca.
- Um... Nazywam się Erica Lee. A ty? - spytałam również wstając.
- William Herschel - wyciągnął do mnie dłoń, która nie pewnie przyjęłam - Pewnie nie rozumiesz co się dzieję, ale wszystko mogę ci wytłumaczyć. Zufaj mi - powiedział i ruszył przed siebie.
- Charlie? - spojrzałam na ducha a ten kiwnął głową i poleciał za tym całym Williamem. Westchnęłam i szybko podbiegłam do chłopaka, żeby przypadkiem nie nabawić się kolejnego bólu brzucha. Szliśmy w ciszy kiedy ja obserwowałam dziewczynę, która leciała zaraz obok bruneta. I pomyśleć, że teraz powinnam być w szkole na matematyce. W końcu zatrzymaliśmy się przed drewnianym domkiem gdzieś w lesie. Byłam coraz bardziej niespokojna, ale mimo to, też ciekawa tego wszystkiego. Brunet otworzył drzwi i wskazał wejście ręka.
- Panie przodem - odezwał się z przyjaznym uśmiechem. Podeszłam dwa kroki, ale nagle przede mną wyrósł Charlie.
- Ty nie normalna jesteś? - spytał się marszcząc brwi - A co jak to zwykły gwałciciel?
- Ma kryształ, taki sam jak mój. Ma również obok siebie latającą duszyczkę. Chcesz mi powiedzieć, że ta dziewczyna to hologram? - spytałam unosząc brwi. Charlie skrzywił się, a ja kiwnęłam głową - Tak myślałam. W razie zagrożenia mam przecież ciebie, prawda? - dodałam z uśmiechem a duch zarumienił się i odwrócił wzrok. Czyli potrafi się rumienić. Fascynujące. Chłopak westchnął i odsunął mi się z drogi chowając się za mną. Weszłam bez żadnego gadania do domu. Za mną wleciały dwa duchy i wszedł William.
- Możesz usiąść na kanapie. Zaraz wracam - powiedział i wszedł po schodach na górę zostawiając mnie w salonie. Usiadłam na kanapie i złapałam za poduszkę przytulając ją.
- Nie ufam im. Wracajmy do domu co? - spytał Charlie i usiadł w powietrzu przede mną.
- Chcę się dowiedzieć o co chodzi z kryształami. Nie jesteś ciekawy? - tym razem ja zapytałam.
- Oczywiście, że jestem, ale to nie znaczy, że im ufam! - podniósł głos klepiąc się po udzie jakby ogłaszał jakiś sprzeciw.
- Już jestem! - krzyknął Will schodząc na dół, ale nie był sam. Obok niego była brązowowłosa dziewczyna. W oczy od razu rzucił mi się niebieski kryształ na jej szyi. Ale zauważyłam również, że ta dziewczyna obok Williama zniknęła - Erico to jest Sophia, posiadaczka niebieskiego kryształu - zaczął chłopak siadając obok mnie na kanapie - Wiem już, że jesteś w tym kompletnie nowa, ale wszystko ci opowiem. Kryształów na świecie jest mnóstwo i każdy z nich ma inny kolor. Te najrzadsze to te w jednym kolorze takie jak mój czerwony czy twój przezroczysty. Najrzadszych kryształów jest tylko sześć, reszta kryształów ma połączone ze sobą kolory. Nadążasz? - spytał gestykuluje dłońmi. Kiwnęłam głową na tak nie odzywając się, żeby nie wyjść z transu pełnego skupienia.
- Masz przezroczysty kryształ?! - odzywa się pierwszy raz dziewczyna która nazywała się Sophia. Kiwnęłam ponownie głową - Och i to twój duch, tak? Jaki słodki! - mówi i podchodzi do Charliego, który przybiera obronną pozę. Dziewczyna śmieje się z jego ustawienia i przyciąga go za policzki do swojej twarzy, żeby się mu przyjrzeć. Otworzyłam szeroko oczy i buzię ze zdziwienia.
- J-Jak ty to...? - zaczynam nawet nie kończąc pytania w zbyt wielkim szoku. Czemu ona dotyka mojego ducha?!
- Och to? Też będziesz mogła go dotykać jak spełnisz marzenie swojego ducha - machnęła ręką uśmiechając się szeroko - Jak się nazywasz słodziaku? - odzywa się, ale zanim Charlie jej odpowiada z niebieskiego kryształu wylatuje niebiesko włosy chłopak z założonymi rękami na piersi.
- Sophia... Zrobię się zazdrosny - warknął mrużąc na nią oczy.
- Oj no już! Wiesz, że cię uwielbiam - powiedziała i przytuliła zadowolonego niebiesko włosego chłopaka.
- Nie rozumiem... - szepnęłam patrząc na Charliego, który schował się za mną mrucząc pod nosem, że boi się tej kobiety i mam go bronić - Właź - mówię podnosząc naszyjnik a on bez sprzeciwu chowa się do naszyjnika. Wstaję z miejsca i otrzepuje swoje spodnie z niewidzialnego pyłu - Ech... Wszystko fajnie, ale to za dużo na moją głowę. Damy radę z Charliem i poradzimy sobie - powiedziałam zwracając uwagę trzech osób w pokoju ponieważ czerwono włosa dziewczyna prawdopodobnie była schowana w naszyjniku.
- Nie, nie, czekaj! - krzyknął za mną ten najnormalniejszy, czyli William - Wybacz mi za nią. Chodzi o to, że kryształ przezroczysty jest bardzo rzadki i niektórzy mówią nawet, że jest tylko jeden taki kryształ o takim kolorze - tłumaczy, a ja kiwam jedynie głową ze zrozumieniem - Może spotkamy się w czwartek przy jakimś drinku? Tym razem sami. To nie był dobry pomysł, żeby ci przedstawić Sophie. Jest dość zakręcona i nowa w tym wszystkim. Ma swojego ducha tylko dwa lata - mówi drapiąc się po karku.
- Tylko dwa lata? - zmarszczyłam brwi, ale po chwili potrząsnęłam głową - Jestem nieletnia, mam siedemnaście lat i nie piję.
- Ouu... Jesteś najmłodsza z naszej ekipy. Ale to nic! To może spotkamy się w kawiarni przy kawie lub herbacie? - drążył układając dłonie jak do modlitwy. Westchnęłam i pokiwałam powoli głową.
- Okej... Niech będzie - mruczę pod nosem a William zadowolony wyjmuję swój telefon i patrzy na mnie wymownie. Krzywie się nieznacznie jednak dyktuję swój numer, co chłopaka jeszcze bardziej uszczęśliwiło.
- Super! Napiszę ci o której możesz przyjść i gdzie. Przyjdę sam, to znaczy z Susan, ale nie musisz się martwić tą dwójką z tyłu - machnął ręką za siebie, a ja zerknęłam w tamtą stronę. Niebiesko włosy i szatynką dalej się przytulali rozmawiając o czymś wesoło. Ten chłopak nawet nie wyglądał jak duch! Dziwne. Odwróciłam się i bez żadnego słowa wyszłam z domu pełnego dziwaków. Kiedy wyszłam już z lasu obok mnie pojawił się Charlie.
- Pojebani co nie? - odezwał się z rękami w swojej czarnej kurtce.
- Może i tak, ale są zdecydowanie bardziej obcykani w sprawie kryształów niż ja. Dlatego mimo wszystko zamierzam porozmawiać z tym całym Williamem jeszcze raz - mówię wyciągając telefon i przykładając go do ucha.
- Ty naprawdę masz nie po kolei w głowie - prycha i zaczyna latać w tył przede mną zasłaniając mi widok. Oczywiście trochę widziałam drogę przez to, że jest przezroczysty, ale i tak bałam się, że na kogoś wpadnę więc przystanęłam w miejscu patrząc na Charliego - Oni mają kuku na muniu - popukał się w skroń dwa razy, a ja przewróciłam oczami.
- Wiedziałeś, że mogę cię dotknąć jak spełnię twoje życzenie? - spytałam a on skrzywił się dając mi odpowiedź - No właśnie. Więc zamierzam porozmawiać z Williamem na poważnie a potem spełnić twoje marzenie. Jakie ono jest? - znowu zapytałam przechodząc przez niego i ruszając przed siebie.
- Skąd mam wiedzieć? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Przecież to twoje marzenie - prychnęłam nie rozumiejąc w czym jest problem.
- Kobieto przecież ja swojego życia nie pamiętam zanim byłem martwy. Więc skąd mam wiedzieć jakie było moje marzenie czy tam życzenie? - spytał gestykulując rękami.
- Okej... Więc mamy problem - mruknęłam wzdychając, a zaraz za mną Charlie.
- Może z czasem sobie przypomnę! - wykrzyczał robiąc dwa obroty wokół własnej osi.
- Albo zapytam Williama jak możesz sobie szybciej przypomnieć - powiedziałam, ale duch przystanął w miejscu więc również stanęłam - Coś się stało? - spytałam, ale duch fuknął jedynie i schował się do naszyjnika. Zmarszczkami brwi i załapałam w dłoń naszyjnik - Charlie? Jeśli coś ci się nie spodobało to powiedz. Chodzi o Williama? Zrozum, że on ma zdecydowanie dłużej swój kryształ i wie więcej od nas. Wiem, że mu nie ufasz i ja też mu nie ufam, ale im szybciej spełnię twoje życzenie tym szybciej będę mogła cię dotknąć jak normalnego człowieka. Nie chcesz tego? - mówiłam powoli kierując się do domu. Westchnęłam kiedy nie dostałam odpowiedzi i zaczęłam powoli głaskać kryształ. Uparciuch. Całe szczęście, że las do którego zaprowadził mnie William jest mi znany bo tak to bym się zgubiła. Ciekawe, że dopiero teraz odkryłam drewnaiany dom pośrodku lasu. Nigdy się na niego nie natknęłam.
Do końca drogi do domu Charlie nie wyszedł z naszyjnika ani wtedy kiedy zamierzałam iść spać. Mój brat nie odezwał się do mnie ani razu i byłam pewna, że mnie unikał bo kiedy weszłam do kuchni bez słowa wyszedł przy okazji waląc mnie z bara. Kochany brat nie ma co. A teraz w łóżku umyta i pachnąca patrzę się w sufit nie mogąc zasnąć przez tego przezroczystego kretyna. Rozmyślałam nad opcja nie pojawienia się w czwartek w kawiarni, którą ma wybrać William. Powinnam brać opinię Charliego na poważnie skoro teraz chodzi za mną krok w krok i pomaga mi w najdrobniejszych rzeczach jak wybranie sukienki na kolacje z rodzicami.
- Kurwa! - warknęłam kiedy przeanalizowałam swoje zdanie w głowie. Zapomniałam o kolacji z rodzicami. Po raz drugi. Zakryłam ramieniem swoje oczy i jęknęłam zdenerwowana. Jutro jest środa a w czwartek mam rozmawiać z Williamem. To najdziwniejszy tydzień w moim całym siedemnastoletnim życiu. Mam nadzieję, że Charlie w końcu się do mnie odezwie. Z takimi myślami zasnęłam.
C.D.N
🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼
Z okazji świąt wielkanocnych, daję wam rozdział moje króliczki, widzimy się niedługo 🐰❤
Juliette_10
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top