1. Naszyjnik

- Dzień dobry Panienko. Mamy dzisiaj dwadzieścia stopni celsjusza, popołudniu może pojawić się deszcz. Jest 6:00 rano, autobus ma Pani za godzinę.

Obudził mnie mechaniczny głos naszej sztucznej inteligencji. Okno za mną się rozjaśniło przez co wpuściło słońce a ja, wyciągnęłam się na moim łóżku i od razu wstałam na równe nogi.

- Dzięki Chloe.

Ruszyłam do kuchni zaglądając do lodówki. Jak człowiek wstaję to wypada zjeść śniadanie... Szkoda, że mam pustą lodówkę. Tata i mama jak zawsze są w pracy a mój starszy brat pojechał pewnie już do szkoły. Pieniędzy w moim życiu nigdy nie brakowało więc lodówka powinna być wypchana po brzegi, lecz mój brat pewnie zapomniał iść do sklepu albo nie poszedł bo mu się nie chciało.

Wróciłam do pokoju aby założyć na siebie białą koszulę, a na to szary sweter w kratkę z długim rękawem. Do tego czarne spodnie i mogę schodzić na dół. Zeszłam po schodach i zebrałam ze stołu gumkę do włosów aby związać moje długie blond włosy. Następnie wyszłam zamykając drzwi na klucz. Mieszkam w najbogatszej ulicy w tym miasteczku i nie, nie chwalę się. Nie ma się czym chwalić. Może i mój dom jest ogromny, ale tylko przez pieniądze taty. Przez większość czasu, ojca nie ma w domu.

Ruszyłam w stronę sklepu i już po chwili wchodzę do supermarketu. Z półek zabieram najpotrzebniejsze składniki jak i jakieś chipsy i słodycze. Podchodzę do taśmy i starszej, pomarszczonej kobiety. Ustawiam wszystko i czekam aż powie ile płacę. Po zapłaceniu biorę swoje zdobycze i ruszam w drogę powrotną.

Ostatnio dziwnie się czuję... Jakby ktoś mnie obserwował. Ale za każdym razem kiedy dyskretnie odwracam głowę w tył, nikogo nie widzę. Olałam to poraz kolejny i weszłam do mojego domu. Położyłam zakupy na stole i już miałam wyjmować wszystko z torebki, kiedy usłyszałam jak ktoś puka do drzwi. Ruszyłam do nich, ale w połowie się zatrzymałam. Kto miałby tutaj być o 6:25?! Czy zamawiałam ostatnio kuriera? Czy mój brat coś zamówił? Spanikowana cofnęłam się z powrotem do kuchni i wzięłam duży nóż. Przezorny zawsze ubezpieczony...

W tej dzielnicy to wcale nie było dziwne! Ten dom miał mnóstwo bogactwa w sobie. Jakieś drogocenne wazony i obrazy. W takiej dzielnicy gdzie mieszkałam dużym prawdopodobieństwem była kradzież, przez jakiś chłystków. Chodź nasz dom był mocno zabezpieczony przed włamaniem, nie miałam pewności czy jakiś świr nie zaryzykowałby po prostu, dzwoniąc do drzwi.

Weszłam do przedpokoju i powoli otworzyłam drzwi, chowając nóż za siebie. Nikogo nie było. Lekko się wychyliłam patrząc po bokach czy przypadkiem ktoś się na mnie nie czai za rogiem, jednak nikogo nie spotkałam. Pewnie się przesłyszałam... Zamknęłam drzwi i wróciłam do kuchni dalej zerkając w tył, w jakiejś dziwnej obawie ciążącej mi na ramieniu. Potem zerknęłam w stronę kuchni słysząc nagły dźwięk.

- Co jest kurwa?! - krzyknęłam upuszczając moją broń kiedy torba z moimi zakupami była rozpakowana a krzesło upadło kiedy tylko na nie spojrzałam - Chloe co tu się stało? - zadałam pytanie sztucznej inteligencji.

- Zakupy zostały same rozpakowane. Moje czujniki nic nie wykryły Panienko - odpowiedziała.

- Pokaż nagranie! - warknęłam a przede mną pojawiło się nagranie hologramowe gdzie zakupy same się rozpakowują - Pieprzony duch? - mruknęłam, ale po chwili prychnęłam z mojego debilizmu - Duchy nie istnieją - potrząsnęłam głową i przeszłam przez hologram, który zniknął. Złapałam za krzesło i podniosłam je na nogi jednak znowu usłyszałam pukanie przez co zaprzestałam wcześniejszej czynności podbiegając do drzwi.

- Hej! Jeżeli ktoś robi sobie żarty, to lepiej niech przestanie! Natychmiast! - otworzyłam szeroko drzwi licząc, że natręt dostanie ode mnie w nos jednak za drzwiami znowu nikogo nie spotkałam. Wywróciłam oczami a mój wzrok stanął na pożółkłym liście, którego na pewno wcześniej tu nie było. Zamknęłam drzwi i otworzyłam list z wielką niechęcią.

- "Jeśli go uwolnić chcesz, ruszaj w las, tam on jest".

Przeczytałam list na głos i prychnęłam. Co to ma być? Jakaś reklama mój wymarzony chłopak? Na dole listu był jakiś adres. Zgniotłam papier i wyrzuciłam do śmietnika, który stał koło blatu. Podeszłam do lady i zaczęłam robić sobie kanapki do szkoły bo przez ten cały incydent nie zdążyłabym zjeść w domu.

- Auć! - syknęłam kiedy coś mnie bardzo mocno uderzyło w głowę - Co do... - urwałam kiedy się odwróciłam. Na podłodze był rozłożony list. Lekko pognieciony, ale tam był. Zmarszczyłam brwi i powoli do niego podeszłam. Przecież go wyrzuciłam! Nie mógł się wydostać sam ze śmietnika. Kopnęłam nie pewnie list. Czuję się jak w Harrym Potterze. Podniosłam list i podarłam go na małe kawałeczki ponownie wyrzucając go do śmieci. Nic tu się nie stało... To nic. Wróciłam do lady i zajęłam się moją kanapką. W końcu skończyłam i poszłam na górę, żeby zabrać swoją torbę do szkoły. Spakowałam do niej kosmetyczkę, klucze i moje śniadanie. Następnie złapałam za czarną torbę i zeszłam na dół. Przez chwilę nic się nie działo więc bardzo byłam z tego powodu szczęśliwa, ale zaraz potem kiedy o tym pomyślałam poczułam na swoim ciele dreszcze i w salonie zrobiło się strasznie zimno. Okropne odczucie.

- Eww... - mruknęłam i odwróciłam się, żeby pójść do toalety. Na ziemi znowu zobaczyłam list. Był rozszarpany, ale ktoś a raczej coś ułożyło kawałki jak puzzle przez co napis znowu widniał na liście - No bez jaj... - mruknęłam i rozejrzałam się po łazience. Czy ktoś mnie w tym domu nawiedza? Podeszłam znowu do listu. Widniał na nim ten sam napis i adres. Wpisałam adres w mapę na telefonie i włączyłam nawigację. Chyba dzisiaj oleje szkołę, mam dość tego zaczepiania. Podniosłam telefon w górę i krzyknęłam.

- Widzisz? Idę tam więc się odwal!

O dziwo nic się nie stało chociaż co niby miało się stać? Rozejrzałam się jeszcze raz po domu i westchnęłam cicho. Jestem nie normalna. Właśnie zamierzam pójść nie wiadomo gdzie i nie wiadomo po co. Rzuciłam torbę na kanapę i zabrałam telefon z wyspy kuchennej. Nasz salon jest połączony z kuchnią. Ruszyłam według nawigacji w telefonie i nawet nie wiem kiedy przede mną stanął jakiś opuszczony dom. Przełknęłam ślinę. Tutaj mnie przywiało? Kiedy tak patrzyłam na te rozbite okna i zniszczine drewniane ściany zdążyłam trzy razy się rozmyślić czy aby na pewno chcę tam wchodzić i z pięć razy wyjęłam telefon, żeby zadzwonić do brata i wypłakać się mu w słuchawkę, że duch mnie nawiedza.

Jednak dobrze wiedząc jaki mam kontakt z bratem bez większych rozmyśleń weszłam do domu przez ogromne drewniane drzwi. Wspomniałam, że były porysowane jakby niedźwiedź je podrapał? Nie? To już się poprawiam. One były poszarpane!

Wchodząc w głąb domu stwierdziłam, że było tutaj... Pusto. Kompletnie nic. Jednak byłam pewna, że gdybym wylądowała tutaj w nocy to zeszła bym na zawał. Mijając coś co wyglądało na przedpokój ominęłam też wiszące na ścianie albo podłodze obrazy. Omijałam też różne śmieci na podłodze a nawet strzykawki i prezerwatywy przez co miałam odruch wymiotny. Weszłam do pokoju przypominającego salon i stanęłam zdębiała. Przetarłam oczy i widząc nadal to samo co wcześniej podeszłam powoli do wielkiego korzenia, który wystawał z podłogi. Korzeń był ogromny, zupełnie tak jakby kiedyś stało w środku domu drzewo i ktoś uciął jego górną część zostawiając końcówkę w podłodze. Co to tutaj robi? W każdym razie na uciętym korzeniu znajdował się biały naszyjnik. Miał jakąś zawieszkę wygladającą jak kryształ. Ten naszyjnik wyglądał jakby miał coś w środku... Coś co się rusza. To było mega dziwne. Zwłaszcza kiedy usłyszałam szept przy uchu i coś mi kazało abym go dotknęła. Zdenerwowana tymi szeptami wzięłam naszyjnik do ręki i wszystko ucichło. Wstałam z przykuca i popatrzyłam na naszyjnik. Jest śliczny... Założyłam go na szyję obracając kryształ w dłoni. Zmarszczyłam brwi kiedy biała mgła w naszyjniku już się nie poruszała.

- O mój Boże! Dziękuję ci! W naszyjniku było tak duszno... - nagle odezwał się jakiś głos na co podskoczyłam. Odwróciłam się w panice jednak przede mną stał chłopak wyglądający jakby był w moim wieku. Zmierzyłam go od góry do dołu. O-on... On lata... - Hejka - pomachał mi z uśmiechem, a ja w szoku otworzyłam usta i sprintem wybiegłam przez drzwi uciekając gdzie pieprz rośnie.

Dlaczego ten koleś lewitował w powietrzu?! Skąd on się wziął? Dlaczego ja cały czas biegnę?! Biegłam i biegłam i byłam chyba szybsza od nie jednego biegacza zawodowego w telewizji. Widząc z daleka swój dom dziękowałam niebiosom z góry, że przeżyłam i nic mi się nie stało przez moją lekkomyślność. Kiedy już wbiegłam do bezpiecznego domu wpisałam szybko kod, który zamyka drzwi i okna. Odetchnęłam z ulgą, ale jak się okazało nie na długo.

- Ouu... Przed kim uciekasz? - zapytał głos za mną.

- Przed... Tejemniczym... Lewitującym facetem... - odpowiadam biorąc głębokie w dechy. Cały czas nieufnie patrzyłam na wielkie czarne drzwi. Machnęłam lekceważąco ręką aby głos w tle mi nie przszkadzał. Nagle cała się spięłam i odwróciłam do tego samego chłopaka. Wzięłam głęboki wdech i krzyknęłam przeciągle na jego widok, aż w końcu się zamknęłam. Jednak teraz to on zaczął krzyczeć przez co znowu krzyknęłam razem z nim i ominęłam go wchodząc na górę. Szybko wbiegłam do swojego pokoju i zamknęłam drzwi na klucz. Cała zasapana ciągłym biegiem usiadłam pod drzwiami. Jak on się tak szybko tutaj pojawił?! Westchnęłam i oparłam głowę o drzwi. Ten dzień nie może być gorszy. Co ja mam z nim niby zrobić?! Zadzwonić na policję?

- Wszystko gra? - znowu usłyszałam ten głos więc otworzyłam oczy i przekręciłam głowę w bok i w górę. Jednak szybko odskoczyłam kiedy zauważyłam, że jego głowa wyrastała zza drzwi. Tak, tylko głowa! Chłopak miał brązowe włosy i był ubrany na czarno co zauważyłam już wcześniej kiedy darłam się na jego widok. Patrzył się na mnie uważnie, a ja stałam się strasznie blada.

- Jak to zrobiłeś?! - pytam odsuwając się na bezpieczną odległość i wstając powoli z podłogi.

- Okej nie rozumiesz... - powiedział do siebie i stanął w całości w pokoju. Wbiegłam do łazienki i złapałam za maszynkę do golenia.

- Mam broń i nie zawaham się jej użyć! - wróciłam do pokoju z maszynką w dłoni. Widziałam jak starał się ukryć uśmiech, ale posłusznie poniósł ręce - Coś za jeden he? Czarownik? Jakiś podróżnik w czasie? Swoją drogą jak będzie wyglądać świat za dziesięć lat? - zaczęłam go zasypywać pytaniami opuszczając moją broń. Kiedy on też chcieł opuścić dłonie podniosłam znowu maszynkę a on ręce.

- Nic z tych rzeczy! Jestem duchem! - powiedział i zbliżył się, ale ja się przestraszyłam więc wcisnęłam dłoń w jego ramię aby go zranić. Szybko odsunęłam dłoń kiedy ta przeszła przez jego ciało.

- Coś ty zrobił?! - krzyknęłam a on jedynie westchnął.

- Od początku... Hej, jestem Charlie Miller i wzięłaś coś co należy do mnie - powiedział i szeroko się uśmiechnął.

- To mnie przeraża... Nieważne! Wypad z Mojego domu! - warknęłam naciskając na słowo "mojego".

- Nie, nie, nie, posłuchaj... Coś tutaj strasznie nie gra - odezwał się znowu.

- Tak, zauważyłam. Jesteś nie w tym domu co trzeba! - krzyknęłam wkurzona.

- Żyłem sobie jak zawsze wzdychając i zastanawiając się nad swoją egzystencją gdy nagle... - nie dokończył więc przewróciłam oczami.

- Nagle co? - spytałam zirytowana.

- Gdy nagle poczułem taaaki cudowny zapach! Już dawno nie czułem zapachów aż tu nagle czuję... Truskawki i... Wanilię? - dokończył sam siebie pytając. Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego jak na kretyna. Przypomniałam sobie jak wczoraj brałam prysznic a na ciało wylałam większość żelu pod prysznic o zapachu wanilii i truskawek. Nie, nie, nie... Nie będę się przyznawać.

- Słuchaj... Strasznie wzruszająca historia, ale nadal mnie to nie interesuję. Wypad, przez ciebie się spóźniłam na pierwszą lekcję - mruknęłam i opuściłam broń.

- A wiesz kto tak ładnie pachniał? - spytał pokazując swoje zęby w uśmiechu.

- Niech zgadnę... A nie, nie interesuje mnie to - powiedziałam i założyłam ręce w krzyżyk.

- TY! Ty jesteś jedyną osobą którą czuję. Jakkolwiek to brzmi - powiedział, a ja nie wiedziałam jak zareagować więc siedziałam cicho. Ten gość... Jak można nic nie czuć? Nie ma zmysłu węchu? - Może mógłbym tu zostać? - zadał nagłe pytanie przerywając niezręczną ciszę i wskoczył na Moje łóżko.

- Słucham? - zapytałam niedowierzając - Nie ma mowy. Idź straszyć gdzie indziej. Zresztą czemu ja z tobą rozmawiam? Duchy nie istnieją, ogarnij się - szepnęłam pod koniec jednocześnie roztrzepując swoje włosy jeszcze bardziej.

- Zabolało - powiedział z udawaną smutną miną. Spojrzałam na niego ukradkiem, ale widząc jego intensywny wzrok speszona odwróciłam głowę w inną stronę. Podeszłam do drzwi, ale zanim wyszłam odwróciłam się do niego.

- Słuchaj... Koleś... Idę teraz tak jak codziennie do szkoły. Wracam za kilka godzin i kiedy przyjdę ma cię tu nie być bo uwierz znajdę sposób aby sama cię stąd wykopać! Jasne to jest? - zapytałam a on kiwnął głową potakując - No ja mam nadzieję.

- Hej! Nie powiedziałaś jak masz na imię - zaczepił mnie znowu.

- Erica. Ale i tak nie będzie ci to do niczego potrzebne - odpowiedziałam po chwili wahania.

- Śliczne... - szepnął i uśmiechnął się do mnie tak, że prawie mnie zwaliło z nóg. Mrugnęłam dwa razy odwracając wzrok. Wyszłam szybko z mojego pokoju i poszłam ubrać buty. Zabrałam również kurtkę i prawie zeszłam na zawał kiedy usłyszałam kobiecy głos.

- Życzysz sobie coś Panienko? - zadała pytanie Chloe.

- Tak, zamknij za mną drzwi i włącz alarm. Gdyby ktoś się włamywał wiesz co robić - powiedziałam i złapałam za swoją torbę, którą rzuciłam na kanapę.

Wyszłam szybko z domu niemal biegnąc do swojego motoru. Szybko wskoczyłam na swój transport bo na autobus nie miałam czasu i już po chwili byłam w drodze do szkoły. W trakcie jazdy zerknęłam na mój zegarek na nadgarstku. 8:50 czyli mam pięć minut. Zdążę. Przyśpieszyłam i tak oto już wjeżdżałam na parking w szkole. Szybko zeszłam z motoru i pobiegłam na moją drugą lekcję czyli Historię. Równo z dzwonkiem dobiegłam do sali prosto w ramiona mojej przyjaciółki, która darła się na cały korytarz dopingując mi i skacząc jakbym biegła jakiś maraton. Aria to fioletowo włosa wariatka. Oczywiście w dobrym tego słowa znaczeniu, jeśli takie istnieję. Jest sprytna, bardzo piękna, inteligentna i kreatywna. Ma wspaniały styl ubierania się i wspaniały charakter. Najlepsza przyjaciółka pod słońcem. Jak już mówiłam ma fioletowe włosy, jej cera jest blada a na nosie i trochę na policzkach widnieją piegi. W nosie ma kolczyk co oczywiście jej odradzałam, ale i tak zrobiła swoje. Teraz przyznawałam jej rację bo wygląda w nim świetnie. Uwielbia zmieniać swój wygląd.

- Czemu cię nie było na pierwszej lekcji wagarowiczko? - zapytała Aria ze śmiechem. Już miałam jej powiedzieć, ale się wstrzymałam. Co ja mam jej powiedzieć?! Że mój dom został nawiedzony przez młodego, pięknego, ducha? Przecież pomyśli, że potrzebuję psychiatry.

- Zaspałam - mruknęłam i podrapałam się po głowie.

- Przecież Chloe by na to nie pozwoliła... - powiedziała zdziwiona.

- No wiesz... Olewałam jej kazania i zostałam w łóżku. Teraz tego żałuje, ale przecież nikt mi nie zwróci uwagi - powiedziałam wzruszając ramionami.

Weszłyśmy do sali i usiadłyśmy na naszym stałym miejscu. Przez całą lekcje rozmyślałam o Charlim. Jak umarł? Dlaczego jest duchem? Czy jak zginiemy to nie powinniśmy iść do nieba? Miejmy nadzieję, że zniknie z mojego życia, nie chcę mieć przez niego problemów. Po za tym może mi się to przyśniło i serio zaspałam? Mam urojenia? Czy duchy naprawdę istnieją? Jeśli tak to dlaczego wyglądają... Tak przyjaźnie, a nie jakoś groźniej, jak w horrorach. A może tylko on jest przyjaznym duchem? Czy jest więcej takich jak on?

- Erica? Dzwonek był - nagle odezwała się Aria. Uniosłam głowę w górę i faktycznie w sali zostałyśmy tylko my. Ale jak... Tak szybko? Nie możliwe, że tak długo myślałam.

- Ile trwała lekcja? - zadałam pytanie, pakując książki.

- Minęło piętnaście minut a powinno czterdzieści pięć. Podobno zepsuł się dzwonek, ale i tak każdy wyszedł nie słuchając Profesora - wzruszyła ramionami - Pewnie sam profesor uznał to za jakiś błąd i się poddał - dodała niewzruszina. Wstałam i spojrzałam na zegar w sali.

- Hej Aria, sprawdź jeszcze godzinę - powiedziałam a ta spojrzała na telefon.

- Jest... 9:10 a co? - zapytała.

- Spójrz... - wskazałam ręką na zegar który wskazywał 9:45.

- Ktoś przestawił zegar? Ale jakim cudem skoro każdy siedział na miejscu? Po za tym Profesor by to zauważył, każdy by to zauważył - powiedziała, a ja wytrzeszczyłam oczy.

- Najwidoczniej ten ktoś jest niewidzialny... - mruknęłam i wyszłam z sali ciągnąc za sobą Arie. Rozglądałam się chaotycznie po zapełnionym korytarzu.

- ERICA! - krzyknął Charlie wyrastając przede mną przez co ja też krzyknęłam. Świetnie teraz każdy się na mnie patrzy, łącznie z moją przyjaciółką.

- A-aaa... Cholera! Zapomniałam... Tego, no... Coś z sali. Zaraz wracam, nie czekaj na mnie! - zawołałam odchodząc już od skołowanej fioletowo włosej. Weszłam do łazienki i sprawdziłam każdą kabinę. Na moje szczęście nikogo nie było. Odwróciłam się w tej samej chwili w której wszedł Charlie. Oczywiście wlazł przez zamknięte drzwi co dalej było dla mnie szokiem - Co ty tu do jasnej anielki robisz?!

- Śledzę cię - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie szeroko.

- Dlaczego za mną łazisz?! Wracaj do domu! - krzyknęłam zirytowana.

- Mój dom to twój naszyjnik Erica... Tak naprawdę to nie mam domu - powiedział a jego uśmiech zmalał. Zamknęłam oczy i zakryłam twarz dłońmi odchylając głowę. Wydałam z siebie żałosny dźwięk rozpaczy i szybko zdjęłam dłonie z powrotem patrząc na ducha.

- W takim razie, weź go - powiedziałam zdejmując naszyjnik lecz duch zniknął - Hej... Ty? Duchu? - zmarszczyłam brwi i spojrzałam na naszyjnik. Znowu w środku kryształu coś się ruszało. Założyłam z powrotem naszyjnik a kryształ już nie miał nic w środku.

- Aghh! Cholera nie rób tak! - odezwał się znowu brązowowłosy przez co podskoczyłam.

- Jezus... Powinieneś nosić jakiś dzwoneczek, jesteś taki cichy... - szepnęłam do siebie - Co to było? - wskazałam na naszyjnik.

- Kiedy zdejmujesz naszyjnik automatycznie chowam się do kryształu. A bardziej to kryształ wciąga mnie do środka. Jestem z nim połączony - powiedział gestykulując rękami. Machnęłam rękami chaotycznie nie rozumiejąc co się dzieję wokół mnie.

- To... Nie na moją głowę. Czy mógłbyś znaleźć kogoś innego kto zechciałby nosić ten naszyjnik? - spytałam a on do mnie szybko podleciał przez co cofnęłam się gwałtownie.

- Nie, nie! To ty musisz nosić mój naszyjnik! Serio... Jesteś jedyną, którą mogę poczuć i wiem jak to brzmi, ale jesteś po prostu dla mnie wyjątkowa. Proszę, czy mogłabyś... Czy byłabyś w stanie nosić ten naszyjnik aż nie dowiem się dlaczego tylko ciebie czuję? - spytał i spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi dużymi oczami. Otwierałam i zamykałam usta nie wiedząc co ja mam mu powiedzieć. W końcu jęknęłam wkurzona i wzięłam głęboki oddech.

- Oj już nie patrz na mnie tymi swoimi oczkami. Zgoda! Możesz u mnie zostać, ale to ja ustalam zasady! - warknęłam podnosząc na koniec palec w górę a on się wesoło zaśmiał.

- Umowa stoi! - posłał mi szeroki uśmiech. Mimowolnie sama uśmiechnęłam się na ten widok.

- A teraz znikaj mi stąd! I nigdy więcej nie przestawiaj zegara w sali ani nigdzie indziej! A jak będziesz miał do mnie jakąś sprawę to po prostu mi powiedz!

- Ouu czyli jednak wiedziałaś, że to ja. Widzisz? Już świetnie się dogadujemy! - powiedział i pstrykajac palcami zniknął. Zaśmiałam się i wyszłam z łazienki wzdychając. Teraz powinnam mieć Biologię. Ruszyłam szybko do sali i usiadłam na ławce obok Arii.

- Hej, co to miało być? Krzyknęłaś wtedy jakbyś zobaczyła ducha! - zaśmiała się przyjaciółka kiedy tylko mnie zobaczyła.

- Ta, może naprawdę go widziałam - zaśmiałam się dla rozluźnienia atmosfery. Kto normalny wali takie teksty nie wiedząc, że to serio jest prawda?! Niemożliwa prawda, ale jednak u mnie jest inaczej.

- Uuu fajnie by było. Trochę straszne... Ale jednocześnie ekscytujące - powiedziała Aria - Jak jakiegoś spotkasz to mi powiedz - mrugnęła do mnie, a ja się zaśmiałam nerwowo. No chyba tylko dla ciebie ekscytujące, ja o mało nie zeszłam na zawał!

Starałam się skupić na tym co Pani do nas mówiła, ale okazało się to bardzo trudne bo moje myśli uciekały do tego samego ducha. Westchnęłam i wyrwałam po cichu kartkę z zeszytu. Napiszę parę zasad, które ten upierdliwiec ma się trzymać jeśli chce ze mną mieszkać pod jedynym dachem. To nie głupi pomysł i tak nie mogę się skupić na lekcji. Włożyłam końcówkę długopisu do ust i zaczęłam go gryźć zastanawiając się co napisać. Po piątej zasadzie nagle usłyszałam jakiś huk na korytarzu co oderwało mnie od kartki papieru. Jeśli znowu to Charlie to nie wiem co mu zrobię, ale coś bolesnego.

- A co tam się dzieje? - zapytała nauczycielka sama siebie. Moją ręka wystrzeliła w górę więc profesor spojrzała na mnie - Tak Erico?

- Mogę sprawdzić co tam się dzieje, żeby nie zabierać Pani lekcji - powiedziałam a w sali usłyszałam niezadowolone pomruki. Oczywiście, jak jest okazja to jak najdalej od lekcji.

- Będę wdzięczna moja droga. Zaraz wracaj - powiedziała i wróciła do tablicy. Warto być tym pupilkiem nauczycieli. Wstałam szybko składając kartkę na pół i wysadzając ją do tylnej kieszeni. Wyszłam na korytarz a potem skręciłam w lewo w stronę hałasu. To co zobaczyłam zwaliło mnie z nóg. Mój brat bił się ze swoim najlepszym przyjacielem Dylanem. Co jest nie tak z tym dniem?!

- Hej! - krzyknęłam i starałam się ich rozdzielić i kiedy Dylan chętnie się od niego odsuwał mój brat znowu się na niego rzucał - HEJ! Kai do cholery! - warknęłam tym razem głośnej i odciągnęłam go na bok - Wdech i wydech! Uspokój się baranie... Dylan o co poszło? - zadałam pytanie do szatyna.

- Cóż... - zaczął wycierając dłonią swój nos, ale Kai mu przerwał.

- Poszło o to, że kretyn mówił o tobie w sposób, który mi siebie nie spodobał - warknał zabijając wzrokiem Dylana.

- Kai jestem już dorosła i nie potrzebuję obrony przed chłopcami, naprawdę... - westchnęłam i zwróciłam się tym razem do Dylana - Zabiorę go do domu a ty lepiej pójdź z tym do pielęgniarki - wskazałam na jego nos a ten kiwnął głową. Złapałam Kaia za dłoń i pociągnęłam w stronę parkingu. Cóż... Rola pupilka poszła w las. Zatrzymałam się koło samochodu brata i odwróciłam się do niego.

- Przyjechałam motorem więc teraz bez większego gadania wsiądziesz do samochodu i pokierujesz się do domu i nigdzie indziej jasne? - powiedziałam a on jedynie kiwnął głową.

Westchnęłam i szybko odeszłam od niego kierując się do mojego motoru. Wskoczyłam na pojazd i założyłam kask na głowę. Kai już ruszył z parkingu więc również wyjechałam na drogę. Ruszyłam do domu. To wydawało się strasznie głupie, no bo po co od razu wracać do domu, nic przecież się takiego nie stało. Cóż... Kai był człowiekiem impulsywnym, wiem, że gdy jest wkurzony może zrobić różne rzeczy. Chciałam być pewna, że pójdzie do domu bez gadania.

Oczywiście mój brat pojechał inną drogą niż ja, dlatego zgubiłam go z oczu. Mam nadzieję, że pojechał do domu a nie gdzieś indziej. Dobrze go znam i wiem, że jak nie chce czegoś zrobić to po prostu ucieka w jakieś ciche miejsce. Zresztą ja tak samo robię... W końcu parkuje swój motor na naszej posesji obok auta Kaia. Czyli jednak jest w domu. Zdjęłam kask i popędziłam do drzwi frontowych wyjmując telefon i pisząc do Arii, żeby wzięła moją torbę i oddała jak skończy lekcję.

Weszłam do środka i stanęłam od razu w miejscu. Usłyszałam ciche... Śpiewanie? Zdjęłam powoli moje buty i podeszłam do ściany. Wyjrzałam za róg i objęłam się ramionami. Patrzyłam jak Charlie piszę coś w notatniku i śpiewa pod nosem jakąś nieznaną mi piosenkę. Całkiem nieźle mu to szło. Śpiewał coś o tym, że jest duchem, nie wie co się dzieję wokół niego i o pięknej złotowłosej niewiaście na co prychnęłam cicho śmiechem zdając sobie sprawę, że to o naszej durnej sytuacji w której oboje się znaleźliśmy. Zawiesiłam głowę w dół, uśmiechając się delikatnie.

- Jezus Maria! Erica... Normalni ludzie nie straszą duchów. Jest na odwrót - nagle się odezwał więc podniosłam głowę w górę.

- Przepraszam, ale... Zainteresowała mnie ta piosenka i twój głos. Piszesz piosenki? - spytałam i podeszłam do niego siadając na podłodze.

Dalej byłam zdystansowana z obawy, że zaraz wyssie ze mnie duszę, ale coraz bardziej ciekawiła też mnie jego osoba. Dla niektórych, moja reakcja była by nienormalna. W końcu jakby nie patrzeć całkiem nieźle znoszę fakt, że gadam z duchem. Jakoś myśl, że tylko ja go mogę zobaczyć przez zaczarowany naszyjnik napawa mnie dziwną ekscytacją, trochę też strachem, ale powoli już to do mnie docierało, że spotkało mnie coś oderwanego od rzeczywistości.

- Och... Taaak, ale tylko kiedy mi się nudzi - przez chwilę wydawało mi się, że jego policzki przybrały koloru czerwonego, ale szybko odwrócił głowę przez co nie zdążyłam do końca zobaczyć. Czy duchy mogły się zarumienić? Chce się dowiedzieć.

- Grasz na czymś? - zapytałam i przytuliłam do swojej klatki piersiowej kolana. Za nami była kanapa, ale po co siadać na meblu, który jest przystosowany do siedzenia kiedy ma się podłogę?

- Gram na basie. Noo to znaczy grałem, podnoszenie przedmiotów idzie mi opornie - powiedział z uśmiechem.

- O mój Boże, kocham ten instrument! Niestety nie umiem na nim grać - mruknęłam i przeczesałam włosy ręką.

- A na czymś innym umiesz grać? - zadał pytanie.

- Umiem grać na pianinie i gitarze elektrycznej. Aktualnie uczę się grać na skrzypcach, ale dość słabo mi to idzie - zaśmiałam się a on ze mną.

- Śpiewasz? - znowu zapytał.

- Uwielbiam śpiewać, ale mam jakąś blokadę. Nie zaśpiewałabym przed obcymi mi ludźmi. Albo na scenie. Zbyt bardzo mnie to przeraża - wzruszyłam ramionami.

- Zaśpiewasz mi? - uśmiechnął się szeroko ukazując swoje białe zęby.

- Przed chwilą ci powiedziałam, że... - zaczęłam, ale zacięłam się widząc jego roześmiany wzrok - Nie sądze, że kiedyś mnie usłyszysz na żywo - mruknęłam krzywiąc się.

- Oj no weź! Krótka linijka - poprosił, ale ja zaprzeczyłam głową.

- Eri? Dlaczego siedzisz na podłodze skoro mamy dwie kanapy? Wszystko dobrze? - nagle w salonie pojawił się mój brat. No tak, zapomniałam o nim.

- Kai! Ee... Tak! Tak, rozmawiałam z... Arią! Pytała się gdzie jestem.

- To gdzie masz telefon? - powiedział zdziwiony.

- W ręce. Już się rozłączyłyśmy - powiedziałam podnosząc telefon w górę aby go pokazać. Kiwnął głową mało przekonany - A ty w ogóle dlaczego nie zająłeś się ranami? Kai, może wdać się zakażenie! - krzyknęłam na niego i wstałam z podłogi. Złapałam za jego rękę prowadząc do drzwi. Jednak on nadal stał w miejscu więc spojrzałam na niego.

- Mam gdzieś, że wda się zakażenie. Przepraszam za dzisiaj... Może delikatnie mnie poniosło - powiedział i skrzywił się.

- Mnie raczej nie musisz przepraszać Kai... A teraz proszę chodź. Przemyje te rany - powiedziałam i już bez przeszkód poszłam do łazienki.

- To twój chłopak? - nagle odezwał się Charlie chodząc za nami.

- Skąd ten pomysł? - zapytałam go zapominając, że idę również z moim bratem.

- Słucham? - Kai znowu zmarszczył brwi patrząc na mnie. Posadziłam go na toalecie i odwróciłam się do apteczki zabierając ją i szybko szukając w niej wodę utlenioną.

- Em... Skąd ten pomysł, żeby w ogóle go uderzyć? Jeśli mnie lubi to źle? - zadałam pytanie i od razu w myślach dałam sobie facepalma. Odwróciłam się do niego z nasączonym wacikiem i zaczęłam przemywać rany najdelikatniej jak umiałam.

- Po prostu... Wiesz jaki on jest. Pali, imprezuje i jest typowym kobieciarzem... Tak to mój przyjaciel, ale nie chciałbym, żeby cię rozkochał w sobie a potem rzucił jak inne. Uwielbiam go i znam od nie pamiętam już ilu lat, ale od ciebie ma się odwalić - powiedział i syknął kiedy woda utleniona styknęła się z jego raną na wardze.

- Przepraszam... - mruknęłam sama się krzywiąc - Dziękuję, że mnie bronisz... W jakimś sensie... Ale wiedz, że moje błędy to moja sprawa. Wiem jaki jest Dylan i wiem na co bym się pisała - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.

- Masz zamiar z nim się umawiać? - warknął, a ja westchnęłam.

- Nie... Nie zamierzam się z nim umawiać. Powiedziałam, że gdybym się na to pisała, a ja się na to nie piszę - powiedziałam i wyrzuciłam wacik do kosza - Jest dla mnie jak drugi niesforny brat. Często u nas nocuje, dużo gramy w trójkę albo droczy się ze mną o mój wzrost. Tak samo jak ty. Nie mogłabym się z nim umawiać.

- Okej, rozumiem... - mruknął i wstał z klapy - Kocham cię siostrzyczko - powiedział i pocałował moje czoło - Chyba za mało ci to powtarzam - uśmiechnęłam się do niego a on westchnął i wyszedł z łazienki. Czasem potrafi być miły i mnie kompletnie nie olewać. Czasem.

- Fascynujące - odezwał się Charlie rozwalony w wannie i czytający etykietę jakiegoś szamponu. Nie do końca wiem czy mówił tak o mojej rozmowie z bratem czy o tym co przeczytał na etykiecie.

- Och wal się... - przewróciłam oczami a on zaśmiał się i przechodząc przez drzwi wyszedł z łazienki. Również wyszłam zaraz po tym jak posprzątałam po swojej robocie i powędrowałam do swojego pokoju - Chyba se jaja robisz - mruknęłam kiedy zauważyłam rozłożonego Charliego na moim łóżku - Zejdź z łaski swojej - powiedziałam a on zszedł z uśmiechem.

- Ooo kto to? - powiedział patrząc na zdjęcie położone na komodzie. Byłam na nim ja i Arii. Kiedy już chciał podnieś zdjęcie jego dłonie przeszły przez obraz przez co zaśmiałam się.

- Moja przyjaciółka i ja. Powiedziałbym, żebyś nie dotykał bo zepsujesz, ale jesteś duchem i przenikasz przez rzeczy - powiedziałam trochę się rozluźniając kiedy byłam pewna, że duch nic nie zepsuje. Walnęłam się na łóżko z westchnieniem.

- Bardzo zabawne. Uśmiałem się po pachy - warknął i rzucił się obok mnie na łóżku.

- Nie rozumiem. Gnieciesz mi pościel i chodzisz po ziemi jakby nigdy nic, ale nie potrafisz podnieść żadnych rzeczy albo mnie dotknąć - powiedziałam marszcząc brwi.

- Nie prawda, umiem coś podnieść, ale zaraz to coś upuszczam! - powiedział i wstał. Podszedł do mojej szuflady i otworzył ją z uśmiechem na twarzy. Za pewne chciał coś z niej wyjąć - Ja to mam cela - mruknął, a ja zmarszczyłam brwi. Szybko jednak wstałam zdając sobie sprawę, że to moja szuflada z bielizną.

- Idiota... - mruknęłam zamykając szafkę i wracając do łóżka. W tle gdzieś słyszałam cichy śmiech ducha - Czy ty w ogóle wiesz dlaczego stałeś się duchem? - zapytałam a on się do mnie wyszczerzył - Czyli nie...

- Na pewno to odkryjemy - powiedział i znowu rzucił się na łóżko.

- My? - zapytałam i przekręciłam się na bok opierając głowę na ręce aby go widzieć. Charlie miał taką samą pozę.

- Dokładnie kwiatuszku! Jesteś na mnie skazana! - krzyknął szczęśliwy i obrócił się na brzuch. Westchnęłam i przekręciłam się na plecy dotykając naszyjnika.

- Ooo... Nie przestawaj... - mruknął Charlie więc na niego spojrzałam. Miał zamknięte oczy i delikatnie się uśmiechał.

- Słucham? - zapytałam.

- Głaszcz po prostu ten naszyjnik... - znowu mruknął więc znowu zaczęłam dotykać i głaskać naszyjnik jak kolwiek to brzmi. Z tego co rozumiem kiedy dotykam naszyjnik to on to jakoś czuję. To będzie chyba nasz jedyny kontakt fizyczny... Powiedzmy. Patrząc na zamknięte oczy Charliego zrobiłam się śpiąca więc przewróciłam się znowu na bok i zamknęłam oczy dotykając ciągle naszyjnika.

- Dobranoc Eri... - usłyszałam jeszcze szept obok swojego ucha a potem odpłynęłam.

C.D.N

🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼🌼

Na pomysł o książce wpadłam słuchając jednej z piosenek a dokładniej "Ghost" Confetti. Od razu kiedy usłyszałam tą piosenkę wpadłam na pomysł napisania tej książki więc to przez tą piosenkę to piszę XD

Po za tym bardzo ją lubię, wpada w ucho <3

Juliette_10

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top