Nieopublikowany fragment - straszny kicz xD

*Dolly*

Pewnie się zastanawiacie dlaczego siedzę tu na dworze sama przed naszym domem i moknę a moje rodzeństwo siedzi sobie w domu i grzeje siedzenia przy grzejniku.....Już wam tłumacze dlaczego tak jest, otóż moi rodzice kupili nowy dom w którym będziemy mieszkać już od przyszłego roku, hah ten dom nie jest taki nowy, to stara willa na wyspie o nazwie Runa, mieści się na tejże wyspie zupełnie odciętej od cywilizowanego miasta....żyje tam tylko kilka osób....ale wracając, dlaczego tu tak moknę sama..... cóż miał to być protest przeciwko wyprowadzce, protestowaliśmy wszyscy, ja, dylan,majka, a nawet Leo....siedzieliśmy tu przez cały dzień protestując i już prawie nasi rodzice się ugięli kiedy to nasze plany zepsuł deszcz, bo wszyscy uciekli do domu a ja tu zostałam sama....no przynajmniej do czasu aż moja kochana mamusia sobie o mnie przypomniała ..ehhhhh

- Dolly rusz swoje siedzenie tu do mnie w tej chwili!!, a jak nie to będziesz mieć szlaban na telefon!!!!!- wspominałam wam już że moja matka bywa dość ostra i samolubna? Nie? To teraz wam o tym wspominam....

- Ale mamo.....ja nie chcę się wyprowadzać....-marudziłam ile wlezie byle by tylko ona się zlitowała i nie kazała nam się pakować do przeprowadzki....

-Żadnych ale. Marsz do domu i to już!!!!- Tiaaaaa.... denerwujące prawda?

-No dobra, dobra.... już nie krzycz tak...-jakoś poczołgałam się leniwie do stołu gdzie czekała już kolacja, na kolację dzisiaj jest jak zwykle w piątki zupa mleczna....

-Młoda damo chyba nie zamierzasz tak usiąść do wspólnej kolacji prawda?

-A co ze mną jest nie tak? przecież wyglądam normalnie...-powiedziałam spoglądając na swoją spódniczkę,która wcześniej była biała,a teraz jest szara z brązowawymi plamami.

-To z tobą jest nie tak, że cuchniesz i wyglądasz jak mokry pies, fuuu- powiedział mój"kochany" braciszek Leo zatykając nos palcami.

-Ej braciszku.... Wiesz co się stanie jak moja piękna rączka spotka się z twoją śliczną buźką? Nie? To ja ci zaraz pokażę!!- zaraz po tych słowach uderzyłam go w twarz "z liścia" tak mocno że sekundę później było słychać najpierw głośny plask a potem dziewczęcy pisk mojego brata.-Pff idiota....- pomyślałam spoglądając jeszcze raz na 15-letniego idiotę skulonego na krześle kuchennym rozmasowującego obolały policzek z odciskiem mojej ręki, na tę śmieszną akcję moje rodzeństwo zareagowało śmiechem...

- Dobrze, dobrze dzieci cisza!!! skarbie idź się przebrać i przeproś swojego brata za to co zrobiłaś...- tym razem odezwał się Mój ojciec,który w przeciwieństwie do mojej matki jest dobrym , miłym,kochającym człowiekiem.

-dobrze tato....- powiedziałam kierując się w stronę schodów ale jeszcze na odchodne rzuciłam wrogie spojrzenie mojemu bratu Leonardowi, i nachyliłam się nad nim, po cichu szepnęłam mu do ucha:"to jeszcze nie koniec idioto, oberwie ci się za te słowa" po czym nim zdążyłam się zorientować już byłam na górnym piętrze w swoim pokoju, który dzieliłam z Majką...

otworzyłam szafę i wyciągnęłam ubrania na przebranie się. 

*5min później*
No dobra...chyba nie wygląda to najgorzej - powiedziałam sama do siebie spoglądając w lustro zawieszone na białym filarze w samym centrum pokoju.

Ehhh to lustro dała mi moja ciotka,pochodzi prawdopodobnie z samego centrum paryża...piękne białe obramowanie z dwiema różami niebieskimi wetkniętymi w samych najwyższych punktach białej ramy.......to piękne lustro ma już ponad 30 lat...moja ciotka mawiała że jest magiczne

"albowiem to co się odbija w zwierciadle,nie koniecznie musi istnieć w rzeczywistości,i na odwrót.to co istnieje nie zawsze odbije się w lustrze"

ale ja w to nie wierzę...to napewno jakieś kłamstwo....jednak jeśli dojdzie do przeprowadzki to zabiorę je ze sobą...

I z tą myślą podążyłam w stronę schodów i do kuchni na kolację...

*Pov Leo*
~Ehhhh ta Dolly,powoli zaczynam się jej troszeczkę bać...- powiedziałem sam do siebie po cichu,uważnie się rozglądając po reszcie rodzeństwa czy się przypadkiem nie zorientowali że gadam sam ze sobą,po czym na szybko wymyśliłem wymówkę żeby odejść od stołu z kolacją.

-M-Mamo....-zacząłem niepewnie,coraz bardziej się stresując.

-Tak synu?...-zwróciła się do mnie na tyle głośno że wszyscy zamilkli i zwrócili swoje podejrzliwe tęczówki na mnie.

-Ehhh...Muszę....muszę iść szybko na górę bo zapomniałem wyciągnąć mokry ręcznik z plecaka!-powiedziałem na jednym wdechu i jak najszybciej popędziłem w kierunku schodów, na których stała Dolly z tym swoim uśmiechem mówiącym "ale jesteś żałosny,dobrze że ja taka nie jestem!". Minąłem ją bez zastanowienia i potykając się o stopnie wbiegłem na górę,oczywiście wbiegnięcie do mojego pokoju nie mogło się obyć bez uprzedniego przywalenia głową w drzwi i wskoczenia na łóżko.

-ohhh...Lokki tylko ty mnie rozumiesz...mam dość tych ludzi!!! Dolly tylko mnie rani....-powiedziałem przytulając pluszaka i wycierając pierwszą łzę spływającą po policzku, spod moich czarnych okularów ,jednak nic to nie dało bo kiedy wytarłem jedną pojawiła się następna...i następna....jeszcze jedna....podszedłem do drzwi i trzasnąłem nimi,najmocniej jak tylko umiałem,po czym na powrót wskoczyłem na łóżko, zdjąłem okulary i zakopałem się pod kołdrą i siedziałem tam przez jakiś czas...
Jakieś 5minut wcześniej...(przed powrotem Dolly na kolację)
*Pov Dylan*
Od razu po skończonej kolacji poszedłem do swojego pokoju,między innymi po to żeby się przebrać (szykowałem się na spotkanie z Wiki,moją narzeczoną). Jednak ta prosta i niezwykle ważna czynność musiała zaczekać bo coś przykuło moją uwagę a tak konkretniej to brak czegoś,brak mojego pistoletu i srebrnych kajdanek które dostałem kiedyś od mojej ciotki...
Mawiała że:

"Każdy mężczyzna który ma przy sobie broń jest coś wart,a mężczyzna który nie ma broni jest wart tyle co nic,bo jest wtedy tylko zwykłym nieopierzonym kurczakiem na placu boju"

Jak na zawołanie, kiedy tylko wyobraziłem sobie moją ciotkę dającą mi te przedmioty, na moją twarz wkradł się uśmiech...a chwilę później ten uśmiech zniknął,udałem się do pokoju mojej siostry Dolly pośpiesznym krokiem. Oczywiście jak zwykle drzwi do jej pokoju były otwarte...a Dolly wyglądała jak by była zahipnotyzowana,gapiła się usilnie w lustro.

-Ej siostra! Widziałaś gdzieś moją broń,którą dostałem od ciotki?- zapytałem przechodząc przez próg pokoju. Na co moja siostra drgnęła i odwróciła się w moją stronę.

-Taaa, widziałam....jest tam w rogu pokoju zaraz obok tej komody...

-A co ona tutaj robi w ogóle??- z zaciekawieniem spojrzałem na Dolly,na co ona tylko wskazała na walizki z moimi ciuchami (najpewniej mama mnie spakowała.. )

Chwyciłem moją broń i kajdanki w dłonie po czym zorientowałem się że na ziemi leży jakaś kartka z czerwonym koślawym napisem

"NIE WCHODŹCIE DO TEGO DOMU!!"

-Ej Dolly czy to ty to napisałaś?-przyznam że trochę creppy sytuacja...
-um.. n-nie...-Dolly najwyraźniej też się to trochę bała...

I w tym momencie uderzył piorun,zwalając pobliskie drzewo na wzgórzu,widoczne z okien naszego domu,błysk pioruna odbił się w lustrze które wprawione w ruch zaczęło się trząść,na szczęście trwało to tylko kilka sekund...

Na dźwięk pioruna zareagowałem natychmiastowo,chwyciłem Dolly i przyciągnąłem do siebie,trochę tak jak bym ją próbował ochronić przed czymś...

*W lustrze pojawia się odbicie jakiejś postaci-nikt tego nie zauważa,po chwili postać znika*

***********
No witam xD uznałam że dzisiaj udostępnie wam kolejny fragment z mojej nieopublikowanej książki "wyspa tajemnic" nie mam pojęcia czemu to pisałam i czemu nie skończyłam xD
Pamiętam tylko że jeśli chodzi o postacie ( to rodzeństwo) wzorowałam się na charakterach  moich znajomych i mało to być coś w rodzaju tajemniczej komedii chyba xD

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top