Matematyka, duch i stary strych...
Młoda matematyczka właśnie siedziała w swojej klasie sprawdzając testy swoich uczniów... Czuła na sobie czyjś wzrok a że akurat wtedy klasa była pusta nie mogła zapytać nikogo z uczniów czy też mają wrażenie że ktoś ich obserwuje...
Czuła to... Czuła na sobie ten chłodny przenikliwy wzrok... Mogła prawie zobaczyć oczami wyobraźni tego kto ją obserwował...
Szybko przypomniała sobie starą rymowankę i wyrecytowała ją na głos przed kartką z zapisanymi literami, cyframi i słowami Tak i Nie.
" Kim kolwiek jesteś, duchem czy człekiem
Powiedz co cię gryzie a ja będę na to lekiem
Pomogę jak tylko mogę
Wybiorę dla ciebie do nieba drogę."
Na te słowa duch zaczął poruszać długopisem pokazując kolejno litery układające się w słowa a te z kolei układały się w zdania.
PROSZĘ POMÓŻ MI. NA PEWNO WIESZ KIM JESTEM. NIE ZDĄŻYŁAM NA CZAS... - na chwilę długopis się zatrzymał po czym powędrował znów do kolejnych liter.
STRYCH HALLESCHEITÓW.
Młoda matematyczka wiedziała o kogo chodzi... Bardzo dobrze znała tych ludzi. To byli jej sąsiedzi. Często opiekowała się ich córką aż do czasu... Kiedy ta rzekomo wyjechała... Chodziły pogłoski że ktoś ją zamordował...
A o co chodziło ze strychem? Tam było "królestwo" tej małej istotki... To tam był jej pokoj.
Matematyczka zwolniła się z pracy i szybko wbiegła na strych uprzednio prosząc o wstęp właścicieli domu.
"Znowu to przenikliwe spojrzenie" pomyślała... Usłyszała cichy szept. "Szkatółka"
Istotnie była tam szkatółka. Leżała na starym szlezongu. Pięknie zdobiona. Pomalowana we wzór z zielonych liści, a wśród nich małe czerwone ptaki. Tak realistyczne jakby zaraz mogły odlecieć...
Otworzyła szkatołkę a jej serce zabiło mocniej. W środku była mała czerwona karteczka z napisem " TY BĘDZIESZ NASTĘPNA, STANIESZ SIĘ MNĄ"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top