Jest taka jedna legenda... Podobno na faktach. Ludzie mawiali że istnieje "klątwa czaszki" i podobno dopada ona każdego kto zabierze ludzkie szczątki z miejsca ich pochówku.
Klątwa zdaje się żyć własnym życiem, niezależnie jak daleko ktoś próbuje uciec. Podobno klątwa jest tak straszna i tak mroczna że wielu boi się o tym jak kolwiek wspomnieć czy nawet o tym pomyśleć.
Z tego co jak narazie wiadomo, po dotknięciu czaszki zaczynają się dziać dziwne rzeczy... Najpierw ofiara zaczyna wariować jak po alkoholu, później zaczyna przejawiać agresję i sama próbuje się okaleczyć a na końcu próbuje pozabijać wszystko co żywe, wszystko co się rusza.
Podobno jest to klątwa ale sama w sobie klątwa tak naprawdę kontroluje wirusa który sprawia że człowiek zmienia się w brutalne masochistyczne żywe zombie.
Nie wiadomo jak ten wirus powstał ani skąd ta klątwa. A co najgorsze, nikt na świecie nie wie jak tego uniknąć ani jak się tego pozbyć...

Problem w tym że nawet nie wiadomo tak do końca w jaki sposób wirus działa i co tak naprawdę atakuje w ciele człowieka.

Podobno grupa nastolatków wybrała się na  takie miejsce pochówku i chcieli zabrać stamtąd czaszkę ludzką. Jednak nie udało im się to bo przebyli dosłownie kilometr i już zaczęli wariować i zabijać. Na drugi dzień tą samą czaszkę znaleziono w domu tego który jako pierwszy jej dotknął. Ale o nastolatkach już nigdy nie słyszano podobnie jak o samym wirusie, klątwie i czaszce.