🌑
Krzyk Katriny rozdarł nocną ciszę niczym sztylet, wytrącając Wiktora z lektury.
Mężczyzna spojrzał na swoją wystraszoną córkę, ciężko oddychającą siedząc na swoim łóżku. Wstał od małego stolika przy którym pracował i usiadł obok dziesięciolatki.
– Co się stało, skarbie? – zapytał.
– Miałam koszmar - wyszeptała dziewczynka ze łzami w zielonych oczach. – Śniło mi się, że nas znaleźli.
Wiktor przytulił ją, gładząc uspokajającym gestem rude loki, odziedziczone przez nią – tak jak oczy – po matce.
Alina Karonova, matka Katriny, była jednocześnie legendą podziemnej opozycji. Stała się nią po tym jak oficer Służby Bezpieczeństwa Narodowego zastrzelił ją, młodą lekarkę ze Szpitala Świętej Rity, po tym, jak odmówiła wydania rannego działacza konspiracji, powołując się na etykę zawodu. Choć od tych wydarzeń minęło dwa i pół roku, Wiktor pamiętał aż za dobrze tamte dni. Wieść o zamordowaniu Karonovej błyskawicznie rozeszła się po podziemiu i doprowadziła ludzi do wyjścia na ulice. Opozycja wzięła rudowłosą panią chirurg na sztandary i usta, głośno domagając się sprawiedliwości od władzy... Tamte wydarzenia doprowadziły do piekła wojny domowej, a Wiktora Karonova i jego córkę - jako żyjące symbole buntu społeczeństwa - zmusiły do życia w ukryciu, bez możliwości pożegnania żony i matki.
– Spokojnie, promyczku, nie płacz. To tylko sen.
– Boję się, tato...
Wiktor spojrzał na córkę z troską. Mimo swojego młodego wieku rozumiała zbyt dużo spraw. Starał się chronić Katrinę, ale dobrze wiedział, że życie w ukryciu, częste przeprowadzki i staranna domowa edukacja nie wystarczą. Dziewczynka w końcu dorośnie, nie będzie mógł wiecznie jej chronić. W głębi serca czuł, że to wszystko się dobrze nie skończy, jednak nie chciał do siebie dopuszczać tej myśli.
– Spróbuj zasnąć, kotku.
– A ty?
– Ja jeszcze muszę trochę popracować.
Spojrzała na ojca z wyrzutem w oczach.
– Kochanie, nie patrz tak na mnie, muszę skończyć rozdział - powiedział, otulając córkę kocem. Pocałował ją w czoło na dobranoc i wrócił do pracy.
Wiktor Karonov przed Przewrotem pełnił funkcję dziekana Wydziału Historycznego na Uniwersytecie, jednak po zmianie ustroju został zmuszony do złożenia funkcji i odejścia z uczelni. Po tym jak obecna władza zmieniła podstawę programową fałszując przy tym historię - profesor Karonov zajął się pisaniem podręczników do tajnej edukacji dzieci opozycjonistów.
Mężczyzna napisał dwie strony kiedy usłyszał łomotanie do drzwi. Był środek nocy, hałas u drzwi wejściowych nie zwiastował nic dobrego. Mieszkali w tym miejscu zaledwie od trzech tygodni i nie zdążyli jeszcze uczynić z niego choć namiastki domu, a stojący u drzwi ludzie mogli oznaczać tylko dwie rzeczy – łączników Podziemia, którzy dostali polecenie natychmiast przekwaterować Wiktora i jego córkę lub Służbę Bezpieczeństwa Narodowego. Blondyn odwrócił się i napotkał wpatrzone w niego zielone oczy Katriny.
– Mam się spakować? – zapytała szeptem.
Skinął głową. Stracił już rachubę ile razy w przeciągu niecałych trzech lat powtarzali tę samą czynność, pakowania się na najbliższe trzy dni z nadzieją, że czeka ich tylko kolejna zmiana mieszkania. Zazwyczaj nie było nawet czasu na pakowanie więcej rzeczy, zabierali ze sobą najbardziej podstawowe, resztę w przeciągu kilku dni dostarczali łącznicy.
Dziewczynka wyciągnęła spod łóżka małą, niebieską walizkę w której musiały zmieścić się jej najpotrzebniejsze rzeczy. Mimo strachu była opanowana, w końcu nie pierwszy raz się w nią pakowała. Jako pierwsze schowała oprawione w ramkę zdjęcie matki, jedno z nielicznych zachowanych zdjęć Aliny Karonovej. Młoda, rudowłosa kobieta stała w lekarskim kitlu na schodach Szpitala Świętej Rity, tego samego który stał się nie tylko jej życiem, ale też miejscem jej śmierci.
– Otwieraj, Karonov, wiemy że tam jesteś! – zza drzwi dobiegł krzyk. – Otwieraj, albo wejdziemy siłą!
Wiktor zbladł, Katrina skamieniała. To nie była kolejna przeprowadzka, tym razem to Służba była o krok przed Podziemiem. Nie mieli jak uciec, mieszkali na poddaszu czteropiętrowej kamienicy, wyjście oknem nie wchodziło w rachubę.
– Spokojnie, kotku. Nie pokazuj, że się boisz, nie daj im wygrać z twoimi uczuciami.
Dziewczynka kiwnęła głową. Karonov bał się bardziej niż to pokazywał. Nigdy nie chciał być ani bohaterem, ani martwą ikoną Podziemia, śmierć go przerażała. Rewolucja odebrała mu jego marzenia i fundament – pragnął tylko przejść przez życie z miłością życia, Aliną Karonovą z domu Sawinkow i wspólnie wychowywać małą Katrinę.
Hałas u drzwi zmienił się - wobec braku odpowiedzi mężczyzny Służba zaczęła wyważać drzwi. Myśli Wiktora gnały jak szalone, wiedział że to jego ostatnie chwile spędzone z córką, ostatnim co mu zostało z poprzedniego życia.
– Wiesz co robić?
– Nic nie mówić Służbie, czekać do rana na łączników, jeśli nikt nie przyjdzie do świtu, założyć mundurek i iść do punktu kontaktowego.
Ojciec przeczuwał, że prędzej czy później musi do tego dojść, nie mogli ukrywać się w nieskończoność, dlatego przygotowywał Katrinę na to, co miało zajść.
– Dokładnie. Bądź dzielna.
– Będę, tato. Obiecuję.
Wiktor pocałował córkę w czoło na pożegnanie, w tym samym momencie wojskowym udało się sforsować drzwi.
– Wiktorze Karonov – zimnym głosem odezwał się ubrany w granatowy mundur postawny mężczyzna – idziesz z nami. Jesteś aresztowany za wywrotową działalność na rzecz Narodu Zjednoczonego oraz za utrzymywanie kontaktów z ruchem oporu.
– Mógłbym najpierw założyć buty i płaszcz? – zapytał. W odpowiedzi jeden z przybocznych oficerów uderzył go kolbą karabinu w brzuch. Wiktor skulił się z bólu.
– Nie będzie ci to potrzebne – warknął dowódca. – Zabrać go.
Jeden z przybocznych skuł ręce Wiktora za jego plecami i popchnął go ku drzwiom. Katrina zdołała uchwycić pożegnalne spojrzenie błękitnych oczu ojca. Cała czwórka wyszła, pozostawiając dziewczynkę samą.
Katrina dobrze wiedziała, że nie jest tu bezpieczna, mieszkanie było spalone, musiała jednak czekać do świtu – rudowłose dziecko przemykające samotnie przez ulice miasta wyglądałoby zbyt podejrzanie. Dopiero w samotności pozwoliła sobie na łzy – jej świat właśnie doszczętnie runął, najpierw straciła matkę, a teraz pokłosie Rewolucji pożarło jej ojca. Została sama na świecie, zdana na opiekę działaczy Podziemia, tylko dlatego, że jej matka, lekarz, w chorych czasach pozostała zdrowym moralnie człowiekiem.
Dziewczynka straciła poczucie czasu, nie wiedziała ile czasu minęło zanim do mieszkania przez wyłamane drzwi weszła młoda, wysoka kobieta w szarym płaszczu.
– Katrina? – zapytała. – Jestem Sandra, przyszłam cię zabrać, nie jesteś tu bezpieczna.
Podała zapłakanej dziewczynce dłoń, pomagając jej wstać z łóżka.
– Masz jakiś płaszcz? Ubierz go.
Kobieta zapięła walizkę dziewczynki i wzięła ją w lewą rękę, prawą chwytając dłoń rudowłosej. W milczeniu zeszły po drewnianych schodach kamienicy.
Na jezdni stał mały, czarny samochód. Sandra otworzyła tylne drzwi, wpuszczając do środka dziewczynkę, sama zaś usiadła za kierownicą.
Chowający się w bramie Borys Andronowicz zaklnął pod nosem widząc tę scenę. Wiedział, że się spóźnił, Służba Bezpieczeństwa dorwała najmłodszą z Karonovów.
Był ostatnią osobą, która widziała Katrinę żywą.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top