Niewolnik


Czułem ciężar łańcucha na moich nadgarstkach. Czułem białą chustę, którą miałem przewiązaną przez oczy. Czułem chłód ściany, o którą się opierałem i podłogi, na której zmuszony byłem klęczeć. Czułem jak suche było moje gardło przez brak wody. Nie miałem siły szarpnąć kajdanami, ledwie się utrzymywałem; byłem spragniony, głodny i śpiący. Nie byłem wstanie zmrużyć oczu, nie gdy On mógł tutaj wejść i zrobić ze mną co tylko mu się podoba.

Usłyszałem ciche skrzypnięcie drzwi i ostatkiem sił podniosłem się na drżących nogach. Ruszyłem w stronę gdzie, jeżeli dobrze pamiętam były schody, uchylając wargi, by wołać pomocy. Nie byłem jednak w stanie nic z siebie wykrztusić, moje gardło zaciskało się boleśnie, a z ust ewentualnie mógł wydobyć się cichy warkot. Poczułem jego obecność przed sobą, upadłem na podłogę; brzdęk łańcucha rozszedł się po piwnicy.

-Znowu próbowałeś uciec, Eren?-zapytał łagodnie, kucając obok mnie. Zaczął gładzić mnie po włosach, w jego głosie wyczułem, że się uśmiecha.-Dobrze wiesz, że ci się to nie uda. Czemu wciąż próbujesz?

-Nienawidzę cię...-wycharczałem, usiłując uciec spod jego dłoni.-Póki starczy mi sił, będę próbował od ciebie uciec...

-Więc nie potrwa to długo. Nie jesteś nawet w stanie stanąć samodzielnie. Mógłbym pootwierać wszystkie drzwi w domu, mógłbym nawet pokazać ci wyjście, a ty i tak byś sobie nie poradził.

Przez chwilę obydwaj milczeliśmy. Wiedziałem, że ma rację. On zawsze ma rację! Ledwo mogę mówić, brakuje mi sił, by choćby podnieść rękę.

Byłem pewny, że się we mnie wpatruje. Mierzy każdy centymetr mojego ciała, z tym swoim cholernym uśmieszkiem na twarzy. Skuliłem się, bardziej przylegając do ściany.

-Jesteś piękny.-powiedział w pewnej chwili.

Kłamał.

Oczywiście, że kłamał, wystarczy na mnie spojrzeć. Moje ubranie było poszarpane, lekko umorusane błotem. Niewielki siniak wciąż znajdował się na moim policzku, a na brodzie czułem zaschniętą strużkę krwi. Nie rozumiałem, jak mógł wciąż prawić mi komplementy, gdy wyglądałem właśnie w taki sposób.Nie rozumiałem, jak mogłem mu się podobać. Nie rozumiałem, jak mógł mnie pożądać; wciąż, bez przerwy, ciągle mając na mnie ochotę. Nie rozumiałem jego- Levia Ackermanna, ani jego zachowania.

Poczułem jego dłoń na policzku, przez jego dotyk przeszedł mnie silny dreszcz, ale nie odsunąłem się. Po części dlatego, że nie miałem siły, po części dlatego, że nie miałem gdzie. Ale gdzieś wewnątrz, jakaś część mnie chciała by mnie dotykał. Jakaś część mnie lubiła jego dotyk. Pochylił się, poczułem jego ciepły oddech na twarzy. A potem musnął wargami moje usta; delikatnie, niepewnie, jakby nie chciał mnie wystraszyć tym gestem. Westchnąłem cicho, drżąco w jego usta, uchyliłem swoje własne pozwalając mu się całować.

Nie odzywałem się, choć wiele pytań cisnęło mi się na usta. Dlaczego to robisz? Dlaczego wybrałeś akurat mnie? Czemu mnie tu trzymasz, traktujesz jak zwierzątko? Czułem jego uśmiech na ustach, chciałem teraz spojrzeć na jego twarz. Zobaczyć, czy ma zamknięte oczy, czy jednak wpatruje się we mnie; tym pewnym wzrokiem, z tym cholernym uśmieszkiem igrającym na wargach.

Levi odsunął się ode mnie; powoli, niechętnie i odpiął łańcuch, uwalniając moje nadgarstki. Kajdany upadły na podłogę, ich dźwięk rozniósł się echem po pomieszczeniu, brzęcząc w moich uszach.

Wsunął dłoń pod moje kolana i podniósł mnie, moja głowa opadła bezwładnie na jego ramię. Drzwi zaskrzypiały cicho, gdy przekroczyliśmy próg, wiedziałem, że właśnie zmierzamy do jego sypialni. Już po chwili Levi ułożył mnie na pościeli, miałem ochotę westchnąć z przyjemności, gdy poczułem miękkość jego materaca. Tak inna od zimnej podłogi w piwnicy, tak inna od warunków w jakich przebywam codziennie.

Czułem jego obecność niedaleko, tak jakby stał obok łóżka i przyglądał mi się. Nie pamiętam jak wygląda jego sypialnia, nie pamiętam jaki jest układ mebli, w którym miejscu znajdują się drzwi. Byłem tu może dwa razy bez przepaski na oczach, potem uznał, że jeśli zapamiętam gdzie są drzwi łatwiej będzie mi uciec, gdyby zasnął, a ja nie byłbym przywiązany do łóżka. Później zacząłem tracić siły, nie byłem w stanie nawet zejść z łóżka, ale wciąż musiałem mieć zawiązane oczy.

Stęknąłem cicho, przekręcając się na brzuch. Przesunąłem dłońmi po materacu, szukając poduszki, a gdy wreszcie ją znalazłem zacisnąłem na niej palce, choć nie miałem wiele sił. Zagryzłem dolną wargę, mając ochotę krzyczeć z bezradności.

Nie rozumiałem dlaczego wciąż mu na to pozwalam.

Nie rozumiałem dlaczego podoba mi się to, co robi.

Dlaczego moje ciało reaguje inaczej, niż bym chciał.

Dlaczego nie protestuję, gdy zaczyna mnie dotykać.

Poczułem jak przesuwa palcem wzdłuż mojego kręgosłupa, na co drgnąłem, wciskając głowę w poduszkę. Usłyszałem jego śmiech, materac ugiął się pod jego ciężarem, gdy usiadł obok mnie.

-Czemu się wstydzisz, Eren?-spytał cicho. Pochylił się i zaczął obsypywać moją szyję pocałunkami.-Nie musisz czuć się onieśmielony. Przecież... nie pierwszy raz jesteśmy w takiej sytuacji.

-Ja... czy mógłbym dostać trochę wody zanim... zaczniemy?-zapytałem słabo, podnosząc głowę znad poduszki, by mógł mnie usłyszeć.

Chwila ciszy. Westchnięcie.

Materac zaskrzypiał, gdy Levi wstał z łóżka, cichy trzask drzwi poinformował mnie o jego wyjściu. Powoli uniosłem się na rękach, czułem jak silnie drżą z wysiłku i udało mi się usiąść, choć zajęło mi to dłuższą chwilę. Potem opuściłem nogi na podłogę, wstałem, zanurzając stopy w puszystym dywanie. Zrobiłem kilka słabych kroków, ale przez chustę nie mogłem widzieć gdzie idę-uderzyłem nogą o stolik, coś z niego zrzucając. Szkło rozprysło się po podłodze z głośnym trzaskiem, postąpiłem jeszcze jeden krok, niefortunnie wchodząc na jeden z odłamków. Syknąłem cicho z bólu, w tym czasie drzwi otworzyły się, klamka uderzyła o ścianę. Levi bez słowa chwycił mnie i podniósł, po raz kolejny położył mnie na łóżku.

Zanim jednak cokolwiek powiedział, wsunął w moje dłonie szklankę z wodą. Wypiłem jej zawartość dwoma łykami, Levi odłożył naczynie gdzieś obok. Dopiero potem poczułem na sobie jego wzrok.

-Eren, Eren, Eren...-westchnął z pretensją, siadając na materacu.-Ile razy będziemy to jeszcze przerabiać? Nie uda ci się uciec. Musisz tu zostać ze mną... zostać ze mną, Eren.

-N-nie...-pokręciłem głową, wsuwając się głębiej na łóżko.

Chwycił moją nogę i jednym, szybkim ruchem wyszarpnął szkło z podbicia stopy. Zacisnąłem zęby z bólu, poczułem stróżkę krwi, która powoli wypłynęła z rany i zaczęła kapać na pościel. Levi uniósł moją nogę trochę wyżej i przesunął językiem po skaleczeniu, zlizując posokę. Ścisnąłem w dłoniach pościel, krzyknąłem cicho, gdy wepchnął język pomiędzy skórę, paznokcie wbijając w moje udo.

Chwilę znęcał się nade mną w ten sposób, następnie powoli przesunął usta dalej; na uda, pachwiny i w końcu na najwrażliwszą część mojego ciała. Jęknąłem głośno, wypychając biodra, gdy poczułem jego język na penisie. Stałem się twardy już chwilę po tym jak Levi chwycił mojego penisa. Zaczął lizać mojego członka po całej długości; raz z lewej strony, raz z prawej. Gdy już mu się to znudziło począł zataczać kółeczka wokół główki, od czasu do czasu ssąc ją lekko. Poczułem jego palec między pośladkami, wsunął opuszek do mojego odbytu, ale nie zwróciłem na to zbytniej uwagi, nadmiernie zafascynowany jego ustami. Mój penis był już lekko mokry od jego śliny, mógł swobodnie przesuwać się między jego ustami. Krzyknąłem cicho, odrzucając głowę na poduszki, gdy wsunął czubek mojej męskości do gardła, poczułem jego usta na podbrzuszu. Nie używał zbyt dużo śliny, za to mocno zaciskał usta, od czasu do czasu bawił się moimi jądrami. Sama świadomość, że ma mojego penisa w ustach sprawiała, że czułem uścisk w podbrzuszu.

-Jak się czujesz, Eren?-spytał, wysuwając mojego członka z ust. Wepchnął we mnie cały palec, od razu poruszając nim agresywnie.

-Le-Levi... Levi...-wyjęczałem, podkurczając palce u stóp.

Ponownie zaczął pieścić mnie ustami, a ja już po chwili poczułem mocniejszy niż dotychczas ścisk w podbrzuszu. Nie minęły nawet dwie minuty, kiedy jęknąłem drżąco, dochodząc na swój brzuch. Levi położył rękę na moim biodrze, pochylił się i zlizał moją spermę, cały czas ruszając palcem wewnątrz mnie.

-Jesteś piękny, wiesz o tym, Eren?-wyszeptał.

Poczułem jego dłoń na policzku, przesunął powoli kciukiem po mojej dolnej wardze.

-Jestem piękny...-powtórzyłem, wplatając palce w jego włosy.

Pocałował mnie, wsuwając język między moje wargi. Drugi palec znalazł się we mnie, na co szarpnąłem jego czarne włosy, czując lekki dyskomfort, ale równie szybko przyzwyczaiłem się do tego uczucia. Po krótkim czasie miałem już w sobie cztery palce, poruszałem biodrami, samemu się na nie nabijając, co chwilę jęczałem w jego usta.

-Eren... teraz... teraz zdejmę ci opaskę, dobrze?-wydyszał, składając pocałunek na moim policzku.

-Dla... dlaczego pytasz? Wszystko... wszystko co robisz jest poprawne...-sapnąłem, nie mogąc zebrać oddechu.-Każdy twój wybór jest dobry...

-W takim razie...-wyczułem w jego głosie uśmiech.-uważaj... światło może cię oślepić.

Powoli zsunął chustę z moich powiek, zacisnąłem powieki, gdy światło uderzyło w moje oczy. Minęła chwila zanim uchyliłem powieki, zamrugałem próbując przyzwyczaić się do jasności pokoju. Przetarłem oczy, a kiedy odjąłem dłonie od twarzy zastygłem, wpatrując się w Levia.

Nie rozumiałem dlaczego chciałem uciec od kogoś takiego jak on.

Nie rozumiałem dlaczego nie chciałem, żeby się do mnie zbliżał.

Dlaczego opierałem się temu uśmiechowi i przenikającemu spojrzeniu kobaltowych oczu.

Dlaczego nie poddawałem mu się w całości.

Oplotłem ramionami jego szyję, przyciągając do siebie i całując jego usta. Levi uśmiechnął się z zadowoleniem, odwzajemnił pocałunek, wysuwając ze mnie palce. Zamiast tego objął dłonią mojego penisa i zaczął po nim przesuwać, choć zmiękł tylko na krótką chwilę odkąd doszedłem.

-Chcę już to zrobić, Levi...-wyszeptałem, uchylając powieki by na niego spojrzeć. Napawałem się jego wyglądem, podziwiałem wyraz jego twarzy, uśmiech goszczący na wargach-N-nie wytrzymam długo...

Levi roześmiał się, odrzucając głowę do tyłu. Złapał moją twarz w dłonie, przesunął językiem wzdłuż policzka, zostawiając po sobie mokry ślad, potem zsunął usta na szyję, tworząc na niej dużą, czerwoną malinkę.

-Jesteś taki niecierpliwy.-połaskotał mnie po podbrzuszu, na co szarpnąłem biodrami, jęcząc.-Jeśli tego chcesz, dobrze. Może... teraz sam go w siebie wsadzisz? Robiliśmy to już wiele razy, dasz sobie radę.

-Dobrze... dobrze, Levi.-pokiwałem głową, podnosząc się.

Levi cofnął się, ułożył wygodnie, opierając na poduszkach. Przesunąłem po nim wzrokiem, z lekką niechęcią pozwalając by się ode mnie odsunął.

Usiadłem wygodnie na jego biodrach, posłałem mu uśmiech i uniosłem się. Nabiłem się na jego penisa, powoli go w siebie wsuwając. Ostrożnie na niego opadłem, czując jak mnie wypełnia, centymetr po centymetrze, a gdy tylko znów usiadłem na jego biodrach westchnąłem cicho i przesunąłem dłońmi po jego klatce piersiowej. Przez chwilę przyzwyczajałem się do jego wielkości, następnie zacząłem podskakiwać na jego męskości; z początku powoli, przywykając do uczucia wypełnienia, potem coraz szybciej i szybciej. Dźwięk uderzania skóry o skórę rozszedł się po pokoju, przywitałem go cichym jękiem, wpatrując się urzeczony w przystojną twarz Levia. Przyglądał się z zadowolonym uśmiechem na twarzy w miejsce złączenia naszych ciał, potem wrócił wzrokiem do mnie i patrząc w moje oczy, po raz kolejny zaczął przesuwać dłonią po moim penisie.

-Jak...-zacząłem, wbijając paznokcie w jego umięśniony brzuch.-Jak mi idzie?

-Tak jak zawsze.-odpowiedział, wolną ręką gładząc mnie po talii. Wciągnął z sykiem powietrze, gdy zacisnąłem się na nim, dodatkowo poruszając biodrami w przód i tył.-Jesteś wspaniały, Eren...

Uśmiechnąłem się, w duchu ciesząc się jak dziecko na ten komplement.

Czułem lekki ból mięśni i nieprzyjemne pieczenie odbytu, kropelki potu powoli prześlizgujące się po moich plecach i czole. Levi zaczął szybciej poruszać dłonią po moim penisie, zrozumiałem że niedługo dojdzie, dlatego przyspieszyłem ruchy bioder, podskakując na jego męskości jeszcze szybciej, choć sprawiało mi to spory kłopot. Po chwili doszedłem, krzycząc z przyjemności, sperma trysnęła na mój brzuch, w tym samym czasie poczułem jak nasienie Levia wypełnia moje wnętrze. Podniósł się do siadu, obejmując moją talię i pocałował mnie, wsuwając dłoń między kosmyki moich włosów, choć były brudne i posklejane. Zszedłem z niego, zajmując miejsce obok, poczułem jak jego sperma zaczyna ze mnie wypływać.

-Eren?-odezwał się po chwili ciszy, gdy już uspokoiliśmy swoje oddechy. Wciąż czułem jego nasienie między pośladkami, cieszyłem się tym uczuciem. Cieszyłem się, że to ja jestem obok niego, a nie ktoś inny.

-Tak, Levi?

-Chciałbym, żebyś był mój... na zawsze... Na zawsze tylko i wyłącznie mój.

-Na zawsze...-uśmiechnąłem się, smakując w ustach te słowa.-Na zawsze razem... Chcę, żebyśmy byli na zawsze razem.

-To dobrze, Eren... kocham cię.

-Ja... Ja też cię kocham, Levi!-podniosłem się na lekko drżących z wysiłku przedramionach, wpatrując w niego z uśmiechem.-Nigdy nie kochałem nikogo innego i nigdy nikogo już nie pokocham! Zawsze ty będziesz moją jedyną miłością, moim...

-Panem?-podsunął Levi, przyciągając mnie do siebie. Przycisnął wargi do moich ust, leniwie zaczął nimi poruszać.

-Tak! A ja będę twoim niewolnikiem! Już na zawsze!-obiecałem, odwzajemniając pocałunek.

Levi odsunął się ode mnie, z uśmiechem mi się przyglądając. Wyglądał na szczęśliwego, zadowolonego przebiegiem wydarzeń. Ja też byłem szczęśliwy, w końcu byłem zakochany, a wtedy nie trzeba dużo powodów do szczęścia. Levi przeczesał palcami swoje włosy, jeszcze bardziej wykrzywiając usta.

-Na zawsze...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top