XIII. Sędzia i Tyran

Najwyższa Straż zaciągnęła go schodami na dół i do Salonu Kominkowego, gdzie na podwyższeniu emira zasiadał Salah. Napięcie zdobiło jego pochmurną twarz, a oczy miał nieruchomo wbite w opróżnioną w większości powierzchnię blatu, po której walały się pojedyncze ziarna kaszy, listki sałaty, pestki daktyli i plamy szerbetu. Obok niego siedziała, wyprostowana jak struna, Sabina, zaś po drugiej jego stronie zasiadał Hassan. Goście siedzieli na otomanach pod ścianami, a na ich twarzach malowały się najróżniejsze emocje. Na pufach pod kominkiem Malika płakała w ramionach Rashy, która delikatnie gładziła starszą siostrę po plecach. Zza jednego z wejść dla służby wyglądało kilka ciekawskich służek, wśród których dało się rozpoznać bursztynowe oczy Amiry.

Żołnierze powalili go na kolana przed Salahem. Zahir uniósł głowę i spojrzał na brata; był zdezorientowany i przerażony, ale wciąż trzymał się kurczowo nadziei, że po prostu zaszło nieporozumienie. W myślach błagał Allaha, by pomógł mu się wytłumaczyć.

- Bracie, o co chodzi? - zapytał z gulą w gardle. - Czy to prawda, że nasz ojciec nie żyje? I dlaczego mnie się o to oskarża?

Salah nie odpowiedział. Zamiast tego uniósł głowę i spojrzał na boczne drzwi do salonu, przez które wchodzili służący. Teraz były zamknięte na głucho. Podniósł rękę, jakby chciał dać rozkaz, ale przerwało mu raptowne otwarcie głównego wejścia, przez które wbiegł do środka Karim. Za nim, jak cień, postępowała Aisha.

- Co ty wyprawiasz, Salah?! - krzyknął drugi z bliźniaków.

- To, co słuszne - odpowiedział wywołany.

- Słuszne? Skoro nasz ojciec został zamordowany, Zahir powinien zasiadać na twoim miejscu!

- Nie może, ponieważ to on go zamordował.

Zahirowi zaschło w ustach.

- Nieprawda - wyszeptał.

- On go zamordował, bracie - ciągnął Salah.

- Nie masz na to dowodów! Poza tym, czy to ci daje prawo do tego, żeby zasiadać na tronie?

Salah westchnął i wywrócił oczami ze zniecierpliwieniem.

- Bracie, o to, który z nas powinien przejąć władzę po ojcu, możemy kłócić się później - warknął. - Na razie po prostu pozwól mi wymierzyć sprawiedliwość.

- Co to za sprawiedliwość, kiedy nie masz dowodów?!

Salah zmierzył Karima zniecierpliwionym spojrzeniem, po czym machnął ręką do strażników. Ci otwarli zamknięte drzwi, w które wcześniej się wpatrywał, i wprowadzili Anielę. Dziewczyna wyrywała się, płaczliwie krzycząc "Nie! Nie! Nie!", ale nie udało jej się stawić oporu; została powalona na kolana zaraz obok Zahira.

- Co to niby ma znaczyć?! - krzyknął Karim.

- Nasz brat wystraszył się, że nowy potomek emira może mu zrobić konkurencję w kolejce do tronu - odparł Salah z pogardą w głosie. - Dlatego wysłał swoją niewolnicę w przebraniu, żeby go zamordowała. Oczekiwała na niego w komnacie Maliki, udając, że jej dogląda. Zaczekała, aż nasza siostra zaśnie. To ona musiała powiedzieć służącemu, który doniósł to mi, że u Maliki przebywa jakiś mężczyzna. Nasz ojciec poprosił mnie i pana Hassana, który do nas dołączył po drodze, żebyśmy zaczekali w korytarzu, kiedy sam wszedł do sypialni Maliki. Kiedy usłyszeliśmy krzyk naszej siostry, wbiegliśmy tam, ale było już za późno. A ta niewolnica klęczała nad naszym ojcem z nożem w ręce.

Salah wstał, podszedł do Anieli i podniósł jej rękę. Biały rękaw abayi zdobiły plamy krwi emira, które zostały tam po tym, jak sprawdzała jego czynności życiowe.

Zahir powoli odwrócił głowę w jej stronę, z przerażeniem w oczach.

- Nie zabiłam! - jęknęła dziewczyna z ciężkim akcentem, a łzy pociekły po jej twarzy.

- Anielo, co się stało? - zapytał po polsku książę siedzący obok niej.

- Podsłuchałam rozmowę dwóch służących, Karim chciał doprowadzić do śmierci emira i wrobić Salaha w morderstwo, żeby już nie stanowił zagrożenia...

- Cisza! - ryknął Salah. - Nie wolno wam rozmawiać! A już na pewno nie w tym dziwnym języku!

- Porozmawiamy później - syknął Zahir, po czym po arabsku zwrócił się do swojego brata: - Wypieram się udziału w zabójstwie mojego ojca!

- Czyli mówisz, że twoja niewolnica zrobiła to z własnej inicjatywy?

- Wierzę, że Aniela jest niewinna!

Hassan postąpił krok naprzód.

- Wierzysz słowu tej krnąbrnej chrześcijanki bardziej niż naszemu? - zapytał chłodno. - Jesteś albo winny, albo bardzo głupi.

- Jak śmiesz zwracać się tak do następcy tronu?! - Zahir zerwał się z kolan, ale strażnicy go przytrzymali i powalili z powrotem.

- Milcz! - ryknął Salah. - Wina twojej niewolnicy jest pewna! Twoja do tej pory nie była, ale swoim zachowaniem coraz bardziej mnie upewniasz, że jednak za tym stałeś! Straż, zabierzcie ich do lochów!

- Popełniasz zdradę - warknął najmłodszy z książąt.

- Właśnie tak - poparł go Karim. - Rozważ to, bracie. Jeśli Zahir jest niewinny, właśnie dokonałeś zdrady.

- Do lochów z nimi! - upierał się Salah. Strażnicy patrzyli po sobie, jakby nie byli pewni, kogo słuchać. - Do dwóch osobnych cel!

Strażnicy nadal stali w pełnej napięcia ciszy. Wreszcie ich dowódca odezwał się niepewnie:

- Nie wiem, czy mogę wykonywać twoje rozkazy, Effendi.

- Nie wierzysz mojemu słowu? Kiedy mówię, że na własne oczy widziałem, jak dziewucha Zahira morduje naszego pana? - Salah uśmiechnął się jadowicie. - Więc może powinienem kogoś innego mianować dowódcą Najwyższej Straży.

- Posuwasz się za daleko, bracie! - wtrącił Karim. - Jeszcze nie jesteś emirem i nie masz prawa podejmować takich decyzji!

- Czyżby? Przecież jeszcze za życia naszego ojca to ja odpowiadałem za bezpieczeństwo pałacu. Najwyższa Straż podlega mnie!

- Effendi, z całym szacunkiem - odezwał się znów strażnik - ale wtedy ty odpowiadałeś przed emirem. Jego rozkaz był nadrzędny. Teraz nadrzędnym rozkazem powinien być rozkaz Zahira.

- Zamierzasz słuchać zdrajcy?

- Effendi, mamy twoje słowo przeciwko jego słowu. Skąd mamy wiedzieć, który z was kłamie?

- Ja również widziałem zbrodnię niewolnicy Zahira - powiedział Hassan.

- Z całym szacunkiem, giaurze, ale nie należysz do tego pałacu i nie wiemy, za jaką cenę można kupić twoje słowa.

Hassan poderwał się ze wściekłością i dobył jataganu, podarowanego mu przy poprzedniej wizycie, ale przerwał mu donośny okrzyk dochodzący od strony kominka:

- Dosyć tego!

Wszyscy obrócili się ku kominkowi i zobaczyli Malikę, która szła w stronę podwyższenia na drżących nogach. Materiał fioletowego kwefu zakrywającego jej twarz był nasiąknięty łzami.

- Ja również poświadczam świadectwo Salaha i Hassana swoim słowem. Jestem córką emira Ibrahima i widziałam, jak ta dziewczyna morduje mojego ojca! - Wskazała na Anielę, która przyglądała jej się z przerażeniem. - Przyszła do mojej komnaty. Udawała, że sprawdza, czy nic mi nie dolega, i że porządkuje rzeczy. Potem zasnęłam, a kiedy się obudziłam, klęczała nad bezwładnym ciałem mojego ojca i wyciągała z niego nóż! Wtedy krzyknęłam, a na ten krzyk przybiegli Hassan i Salah. Zobaczyli ją tuż po morderstwie.

- Malika... - Karim przyjrzał jej się w oszołomieniu. - Jesteś całkiem pewna?

- Tak, bracie - przytaknęła dziewczyna. - Oto morderczyni naszego ojca!

Jej ręka niezmiennie wskazywała Anielę. Salah w zamyśleniu potarł podbródek, po czym uśmiechnął się do siostry szeroko.

- Wina udowodniona - ogłosił. - Do lochów. Kiedy pogrzebiemy ojca i wybierzemy, który z nas dwóch zostanie jego następcą, zadecydujemy, jaka będzie kara. Dla niewolnicy możecie już szykować stryczek, o księciu jeszcze pomyślimy.

- Nie zabiłam! - krzyknęła znów Aniela, ale nie miała nic do powiedzenia; funkcjonariusze Najwyższej Straży postawili ich oboje na nogi i wyprowadzili z Salonu Kominkowego. Wyrywała się i piszczała, lecz wkrótce przestała, kiedy zobaczyła, że Zahir idzie potulnie i ze zwieszoną głową. Skoro nawet książę i następca tronu stracił nadzieję, jaką mogła mieć ona?

Karim obejrzał się za nimi, dysząc z wściekłości. Gdy poczuł dotyk na swoim ramieniu, odruchowo niemal nie wyprowadził ciosu - pohamował się w porę, gdy zauważył, że to Aisha.

- Dowody winy są niezbite - szepnęła tak, by tylko on usłyszał. - Oficjalnie nie możemy nic z tym zrobić, inaczej Salah i nas uwięzi.

- Masz rację... Znajdźmy Nasirę. Musimy się dowiedzieć, co poszło nie tak!

***

Naval siedziała na łóżku Salaha i czytała Koran. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do reguł nowej wiary, sądziła jednak, że częste obcowanie z jej świętą księgą ułatwi asymilację.

Mimo swego silnego postanowienia, by zostać dobrą muzułmanką, podskoczyła jak oparzona, gdy drzwi do komnaty się otwarły, i schowała Koran pod koc. Skarciła sama siebie za to, że jakaś jej część wstydziła się tej przemiany, ale nie zdążyła nad tym dłużej pomyśleć, ponieważ jej oczom ukazała się spocona i zadyszana, wyraźnie rozwścieczona Nasira.

- Co się stało, do cholery?! - zapytała.

- A niby co się miało stać?

- Ksenia, Salah oskarżył Zahira o ten zamach! Teraz Zahir zgnije w lochu i nigdy nie wypełni swojego testamentu! To Salah miał zostać uznany za zdrajcę i ojcobójcę, nie Zahir!

Naval zerwała się na równe nogi.

- Co ty mówisz?! Jak to się stało?

- Aniela jakimś cudem znalazła się w komnacie Maliki - warknęła Nasira. - I do tego jakimś cudem upaprała swoje bielutkie rękawy jego krwią.

- Bielutkie? Przecież jej kazano nosić czarne stroje...

- Tak, ale tym razem była przebrana za pokojówkę. Nie wiem, co jej strzeliło do głowy, ale to zostało uznane za jeden z dowodów. Że się przebrała, żeby nikt nie wiedział, kto naprawdę dokonał zbrodni.

Naval powoli pokręciła głową. Spojrzenie miała nieobecne, jakby próbowała coś sobie przypomnieć.

- To ona musiała podlewać kwiatki w tym korytarzu - powiedziała wreszcie. - Widziałyśmy postać w stroju pokojówki, pamiętasz? Biała abaya i hidżab. Usłyszała naszą rozmowę i pewnie pobiegła ostrzec Malikę i Hassana. Trafiła na zły moment...

- To niedorzeczne - stwierdziła Nasira. - Aniela miałaby pomóc Hassanowi?

- Może i go nienawidzi, ale jest beznadziejną altruistką, nie pamiętasz? To ona jako jedyna miała szansę uciec od tych Tatarów, ale nie zrobiła tego, bo się uparła, że ucieknie tylko razem z nami. Nie mogła poświęcić Maliki.

- Ale to oznacza, że ona wie, co Karim planuje. Powie Zahirowi, a ten będzie chciał utrzymać władzę i nie ustąpi na rzecz Karima!

- Spokojnie - uciszyła ją Naval. - Z naszej rozmowy wynikało tylko, że chcemy się pozbyć Salaha, bo obawiamy się, że jego morderczy charakter może zaszkodzić prawowitemu władcy.

- Ale wie, że to my zaplanowaliśmy morderstwo Ibrahima.

- No właśnie! - Naval uśmiechnęła się chytrze. - Nie mówiłyśmy nic o zaangażowaniu Karima i pani Aishy w tę sprawę, tylko o tym, że Karim go poprze. Niech Zahir myśli, że tę intrygę utkałyśmy ja i ty, bo chciałyśmy, żeby gwałciciel zapłacił za moją krzywdę.

- Ale dlaczego zabiłyśmy też emira?

- On mnie dla niego kupił... Poza tym też jest potworem, niewoli mnóstwo dziewczyn. Wspominałam o zaangażowaniu Nadii, ona też mogła z nami knuć.

- Teraz trzeba tylko podsunąć to Zahirowi - uśmiechnęła się Nasira.

Drzwi do komnaty ponownie stanęły otworem i weszli przez nie Karim i Aisha.

- Nareszcie was znalazłem! - zawołał książę. - Kochanie, stań na straży, czy Salah nie wraca. A my, dziewczyny, musimy porozmawiać.

Nasira przytaknęła, po czym streściła mu całą rozmowę z Naval. Karim słuchał spokojnie, od czasu do czasu pytając o szczegóły, a gdy opowieść dobiegła końca, powiedział:

- Chyba jedyna osoba, która zna całą prawdę, to Aniela. Musimy przekonać ją, że ja i Aisha rzeczywiście nie mieliśmy z tym nic wspólnego. Wtedy nam powie, jak było naprawdę.

- I co to zmieni? - Nasira rozłożyła ręce. - Ona i Zahir zostaną skazani. Na śmierć.

- Nie, jeśli ich uwolnimy i dowiedziemy ich niewinności - odparł Karim.

- To szaleństwo - wtrąciła Naval.

- To nasza jedyna szansa. Potrzebujemy ich żywych. Anieli, bo zna prawdę i może świadczyć, Zahira, bo jako jedyny może wypełnić testament ojca. Musimy ich uwolnić i gdzieś ukryć.

- Ktoś idzie! - syknęła nagle Aisha.

- Na nas czas - stwierdził Karim. - Kseniu, zostań tu i czekaj na wiadomości. My wyjdziemy balkonem, stąd jest proste przejście do moich komnat. Tam ustalimy plan, jak wyciągnąć więźniów z celi.

Naval zgodziła się kiwnięciem głowy. Chciała zawołać za nimi i powiedzieć, żeby zwracali się do niej jej nowym imieniem, ale zaniechała tego pomysłu - kroki w korytarzu rozbrzmiewały coraz bliżej. Nie było na to czasu.

Karim, Aisha i Nasira zniknęli na balkonie, a ona usiadła z powrotem na łożu i zagłębiła się w czytaniu Koranu.

Salah wkroczył do sypialni i z ciężkim westchnieniem siadł obok niej na łóżku.

- Coś się stało, mój panie? - zapytała, odkładając Koran na półkę.

- Ciężki dzień - padła odpowiedź. - Nie chce mi się tego tłumaczyć, jutro wszystkiego i tak się dowiesz.

- Może potrzebujesz chwili relaksu?

Książę spojrzał na nią czule.

- To miłe z twojej strony, ale po tym, co stało się przed ucztą, jestem trochę zobowiązany spędzić tę noc z Sabiną - odpowiedział ku jej uldze. - Ale nie zapomnę o twojej dobroci.

- Zatem życzę przyjemnej nocy, Effendi.

Naval wstała, pocałowała go w czoło i ruszyła ku drzwiom.

- Nie będę wam przeszkadzać.

Drzwi trzasnęły, a Salah ułożył swoją ciężką od myśli głowę na splecionych dłoniach. Do samego końca nie opuszczały go wątpliwości, czy dobrze to rozegrał.

***

Leila płakała w poduszkę, gładzona po plecach przez Hayfę. Późny wieczór zmienił się w noc, ale żadnej z nich i tak nie chciało się spać.

- O co beczysz, głupia - mruknęła Jasmina, która stała przy oknie i oglądała deszcz meteorytów. - Gwiazdy lecą z nieba. Pomyśl szybko życzenie.

- Moje dziecko wychowa się bez ojca...

- Gdzie tam bez ojca. Jesteś młoda i ładna. Zakręcisz się wokół Zahira i zostaniesz znowu emirową.

- Chyba wokół Salaha - prychnęła Fatima, wchodząc do komnaty. Znajdowała się ona w prywatnym haremie Ibrahima. - Mój syn został uznany winnym zabójstwa Ibrahima i wylądował w lochu. Salah planuje przejąć władzę.

- Skandal! - krzyknęła Hayfa.

- Mnie tam wszystko jedno - burknęła Jasmina. - Ważne, że stary zdechł.

- Jak możesz tak mówić! - pisnęła Leila.

- Nie powinno ci być wszystko jedno - odparła Fatima. - Salah może wzgardzić kobietą, która nosi pod sercem dziecko Ibrahima. Nawet na pewno to zrobi. A wtedy jak myślicie, co się z nami stanie? Będziemy zbędne. Zostaniemy służącymi albo, co gorsza, odprawi nas.

- Zahir niby lepszy?

- Jest moim synem - zaznaczyła Fatima. - Nawet jeśli nie zechce Leili, na moją próbę zostawi nam przywileje.

- Jesteś bardzo pewna swego - warknęła Jasmina.

- I ma słuszność - wtrąciła Hayfa. - Jeśli Salah zostanie emirem, marny nasz los. Zahir jest łagodny i dobry z serca. Dobrze wiemy, co Salah zrobi z Leilą ze strachu przed kolejnym rywalem. Niestety sama dałam Ibrahimowi tylko córki, a ich zdanie się nie liczy, więc musimy się zdać na syna Fatimy.

- Jak uważacie. - Jasmina wzruszyła ramionami. - Mnie tam zupełnie obojętne, kto na tronie. Ale skoro tak uważacie, będę z wami.

Leila podniosła się z poduszki. Jej twarz była cała zapuchnięta i zaczerwieniona od płaczu, ale i tak nie dało się ukryć jej szlachetnych, jakby z kamienia kutych rysów.

- Dziękuję wam - wychlipiała. - Nie sądziłam, że okażecie mi taką solidarność.

- Wszystkie trzymamy się razem - odparła Fatima. - To jak, od czego zaczynamy przywracanie mojego syna na tron?

***

Zahir został wepchnięty do celi z taką siłą, że poleciał na przeciwległą ścianę i uderzył w nią boleśnie brodą i barkiem. Nim zdołał się otrząsnąć, usłyszał szczęk klucza zamykającego kratę za jego plecami. Z sąsiedniej celi, oddzielonej cienką ścianą, rozległ się dziewczęcy pisk i kolejny brzęk klucza.

- Aniela?! - zawołał łamiącym się głosem.

- Zahir! - odpowiedział głos, który mógł należeć tylko do jego niewolnicy.

- Cisza! - wrzasnął strażnik gdzieś w korytarzu, z miejsca niewidocznego dla Zahira. - Milcz, dziewko, albo wydusimy z ciebie wszystkie krzyki w łożu, żebyś więcej nie zakłócała spokoju.

- Zostawcie ją! - ryknął książę i potrząsnął kratą.

Strażnik wyłonił się zza rogu i podszedł do Zahira z triumfalnym uśmiechem.

- Kiedy tylko zapadnie wyrok, będziemy się nią bawić na twoich oczach, a ty nie będziesz mógł nic zrobić - powiedział złośliwie, a następnie splunął więźniowi pod nogi i wyszedł z lochów na górę. Pozostali strażnicy poszli jego śladem.

Książę powoli osunął się w kącie na podłogę, od której bił kamienny chłód, i zapatrzył się tępo w ścianę przed sobą. Wydarzenia paru ostatnich chwil potoczyły się tak szybko, że wciąż nie mógł się otrząsnąć z oszołomienia. Bał się momentu, w którym dotrze do jego umysłu wszystko, co się wydarzyło - wiedział, że stracił właśnie wszystko, na co miał nadzieję, ale nie chciał jeszcze o tym myśleć. Zanurzał się, ile mógł, w słodkiej nieświadomości.

Z tego stanu wyrwał go cichy płacz z celi po sąsiedzku. Zahir uniósł głowę, po chwili wstał i podszedł do ściany, która oddzielała go od Anieli.

- Anielo, jesteś tam? - spytał szeptem.

- Jestem - odpowiedziała dziewczyna głosem zduszonym przez płacz.

- Nie łam się. Póki żyjemy, jeszcze jest nadzieja.

- Niby jaka?

- Przecież jesteśmy niewinni! Jakoś uda nam się to udowodnić. Mam przeczucie, że Karim stanie po naszej stronie, choć nie wiem, dlaczego.

- Ja chyba wiem...

Opowiedziała Zahirowi o wszystkim, co się wydarzyło od ich powrotu do Słowiczego Pałacu. W miarę, jak mu zdradzała kolejne wydarzenia, książę stawał się coraz bardziej wściekły i załamany.

- Nienawidzę ich, obydwu - powiedział o swoich braciach. - Jak mogli to zrobić? Karim pewnie mnie popiera, bo chciał wrobić Salaha. Ale nic nie wskóra. Musiałby się przyznać do swojego udziału, żeby mnie ochronić.

- Nie rozumiem tylko, co by z tego miał - odparła Aniela. - Przecież nie on dostałby władzę, tylko ty. A nie zna testamentu. Chociaż...

- Co takiego?

- Powiedziałam Nasirze, co napisał ci ojciec. Ale ona by tego nie zdradziła za nic w świecie. To szlachetna dziewczyna.

- I tak nie powinnaś była nikomu o tym mówić - westchnął książę. Podszedł do okna, by zajrzeć w oczy wolności czającej się za kratami, i przystanął z ustami otwartymi z zachwytu. - Popatrz za okno!

Szelest za ścianą zdradził mu, że Aniela wstała i podeszła do okienka w swojej celi.

- Jakie piękne! - westchnęła na widok rzęsistego deszczu meteorytów.

- Pomysł życzenie - polecił Zahir, po czym zamknął oczy i sam pomyślał swoje.

"Chcę znowu być wolny".

Zanim otworzył znowu oczy, usłyszał miękkie kroki na korytarzu i kolejny szczęk klucza. Niemożliwe. Czyżby Salah już chciał go wezwać przed swoje oblicze? Urządzać sąd w środku nocy?

Obrócił się na pięcie i... zamarł, widząc postać w czarnym chimarze, z którego wyłaniała się delikatna twarz Amiry.

- Co ty tu robisz? - syknął.

- Uwalniam cię - padła odpowiedź. - Szybko! Strażnicy obudzą się za najdalej pięć minut.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top