03.Przypadkowy Pocałunek

 Minęło kilka dni. Z wszystkimi sprawami Rady Studenckiej byłem na bieżąco, więc mogłem odetchnąć, wziąć się za naukę. Wraz z Seung Kwan'em dokończyliśmy układanie teczek i mogliśmy iść na kolację.

W tym czasie z biblioteki wracał Minnie w towarzystwie Dino oraz Hoshi'ego. Rozmawiali o jednym z profesorów. Z oddali, w holu dostrzegli Won Woo razem z Seok Min'em, którzy byli zajęci konwersacją. Kim uśmiechnął się do starszych kolegów, witając ich. Zaraz zapytał.
- Won-hyung, skąd znasz Ji Soo-hyunga?
- Z liceum. Chodziliśmy do jednej szkoły, lecz innych klas. Dokyeom oraz Sueng również z nami chodzili. – odpowiedział Jeon.
- Ty, pierwszoroczny. Co tak ciekawi Cię Joshua? – wtrącił starszy Lee.
Student I roku przeniósł wzrok na rywala Hong'a, mówiąc.
- Jestem po prostu ciekawy, hyung. Próbuję się czegoś dowiedzieć, bo Przewodniczący nie chce mi wybaczyć. Nie wiem co mam zrobić. Tym razem naprawdę przesadziłem.
- Mówiłem Ci, że to tak się skończy. – wszedł w słowo Chanie, zaś Soon przytaknął głową.
- Minnie, mam z nim porozmawiać? – dodał Won Woo.
W odpowiedzi wysoki przystojniak pokręcił czupryną, lecz z uśmiechem na twarzy.

Dotarłem do holu razem z Seungie'm. Przebywali tam studenci I roku, Wonie oraz DK. Ten irytujący pierwszak zerknął na mnie, tak jakby chciał patrzałkami przeprosić. Jednak po chwili na jego twarzy pojawił się delikatny i czarujący uśmiech.

Usłyszałem, że żegna się z chłopakami, po czym w towarzystwie kolegów opuszcza uczelnię. Oczywiście musiał jeszcze rzucić na mnie okiem przez ramię.
Zatrzymałem się przy Jeon'ie, patrząc na wrota Uniwerku.
- Josh, odpuść Minnie'emu. To dobry dzieciak. On po prostu czasami ma takie pomysły , ale nie jest zły. – zaczął ten, którego kochałem.
- Nie odpuszczę mu. Nie lubię go. Koniec tematu. Chodźmy coś zjeść. – powiedziałem, po czym chwyciłem jego rękę i pociągnąłem go za sobą. Seung Kwon ruszył za nami, Seok Min również.
Podczas kolacji Won dalej męczył mnie o wybaczenie temu dzieciakowi, lecz ja nie miałem zamiaru. Stałem twardo przy swoim zdaniu na temat tego gówniarza.
Wróciliśmy do akademika, ale za nim do niego wszedłem, dostałem telefon od mamy. Seung i Dokyeom poszli przodem, natomiast Won Woo czekał. Obserwował mnie, jak rozmawiam. Kiedy skończyłem, podszedłem do niego, pytając.
- Dlaczego nie poszedłeś do pokoju?
- Uznałem, że zaczekam za Tobą i odprowadzę Cię. Pomyślałem też, że w sobotę wyskoczymy na obiad oraz spacer. Porozmawiamy. – odpowiedziała moja pierwsza miłość, jak weszliśmy do budynku.
- To miłe, Wonie. Bardzo chętnie. Trzeba nadrobić te dwa lata. – stwierdziłem z uśmiechem na twarzy, po czym ruszyliśmy do mojej kwatery. Podprowadził mnie pod same drzwi, przy których porozmawialiśmy.

Z oddali, Hong'a oraz Jeon'a obserwował Kim, który wyszedł z pokoju Hoshi'ego. Uważnie przyjrzał się zachowaniu Przewodniczącego Rady Studenckiej. Uśmiechał się słodko do jego sąsiada, dosłownie jakby był w nim zakochany. Oczy mu wręcz świeciły, niczym takie gwiazdeczki na nocnym niebie. W tym momencie Min Gyu poczuł lekki ból w sercu i zazdrość.

Nazajutrz, między wykładami udałem się do biblioteki wraz z Seung'iem, a także Won Woo. Dołączył do nas także Seok Min. Nie daleko nas, jakieś trzy stoły dalej siedzieli studenci I roku. W sumie sporo się ich tutaj kręciło. Widząc tego irytującego gówniarza, aż cmoknąłem, wkurzony.
- Ji Soo, co się tak wkurzasz? – zaczął DK, na którego spojrzałem, pytając.
- A Ty co tutaj robisz? Nie lubimy się.
- Seung Kwan'a i Won Woo lubię, Ciebie także, ale wkurzam się, bo jesteś lepszy ode mnie. – wyjaśnił mój rywal. Uniosłem brwi, mocno zdziwiony.
- A ja myślałem, że Ty go nie lubisz? – wtrącił mój zastępca.
- Nigdy tego nie powiedziałem. To, że nie byłem dla niego miły, nie znaczy, że go nie lubię. – dodał starszy Lee.
- To bądź dla niego miły, a nie wkurzasz się za to, że jest lepszy. – powiedział ten, którego kochałem. .
Kiedy DK skinął głową, podniosłem się z krzesła i ruszyłem między półki z książkami. Objąłem notes ramionami. Zerknąłem na kartkę z zagadnieniami. Po chwili zacząłem szukać potrzebnych materiałów.

W tym samym czasie, do działu wkroczył również Min. Szukał jednej książki. Przejrzał oczami po półkach i przeszedł dalej. Zatrzymał się widząc Hong'a, który był skupiony na szukaniu.

Wtem do moich uszu dotarł jakiś trzask. Rozejrzałem, nic. Zaraz znów usłyszałem to samo. Popatrzyłem w kierunku hałasu.
- Hyung! Uważaj! – zawołał Kim.
Półka rozpadła się pod ciężarem książek. W ostatniej chwili ten smark złapał mnie za rękę, wziął w ramiona i odskoczył ze mną. On wylądował na podłodze, natomiast ja na nim. Przez to nasze usta złączyły się w delikatnym buziaku.
Pojawiło się uczucie, że to on jest osobą, z którą chcę być do końca życia...
Byłem zaskoczony, Min Gyu także. Odsunąłem się od jego twarzy, zawstydzony. Dostrzegłem, że student I roku dotknął głowy, marszcząc brwi. Na jego czole zauważyłem guza. Musiał sobie go nabić, gdy upadliśmy. W między czasie w koło nas zrobiło się zbiegowisko.
- Joshua, nic Ci nie jest? – zapytał Seung Kwan.
- Nie. Ten dzieciak mnie uratował. Muszę go opatrzyć. Seungie niech ktoś to posprząta. – odpowiedziałem, a Boo skinął głową i poszedł zgłosić wypadek.
Wstałem oraz pomogłem podnieść się wysokiemu przystojniakowi. Zachwiał się nieco, więc objąłem go w pasie. Nasze ślepka ponownie się spotkały.
- Hyung, nic Ci nie jest? – szepnął ten pierwszoroczniak.
Zaprzeczyłem i udałem się z nim do bibliotekarzy. Tuż za nami podążyli jego koledzy, DK oraz Won Woo.
Opiekuni czytelni udostępnili nam apteczkę wraz ze swoim zapleczem. Pozostali czekali za nami przy wyjściu. Obejrzałem buzię tego dzieciaka. Posmarowałem tego guza maścią, bardzo delikatnie, mówiąc.
- Dziękuję, Kim. Nie musiałeś tego robić. Teraz cierpisz.
- Nie dziękuj, hyung. Moje ciało samo zareagowało. Jeśli trzeba by było, uratowałbym Cię jeszcze raz. Guz, czy obolałe ciało, to mała kara za upicie Cię. – stwierdził Min.
- Nie mów tak. Jaka kara? – dodałem, pstrykając go w ten guz. Syknął, łapiąc mnie za rękę i patrząc w moje oczy.
- To bolało, hyung. Nie rób tak, proszę. – mruknął pod nosem. Zaraz przyłożył moją dłoń do swojego policzka, po czym zaproponował.
- Hyung, zjedz ze mną jutro obiad.
- Myślisz, że Ci wybaczyłem? – zapytałem otwarcie, a on odpowiedział z czarującym uśmiechem.
- Tak. Myślę, że tak. Opatrujesz mnie. Ładnie podziękowałeś, hyung.
- Nie mogę z Tobą iść na obiad, Min Gyu.
- Dlaczego, hyung? Bo mnie nie lubisz, bo jestem studentem I roku, bo nie wypada? Chcę się odwdzięczyć za ten opatrunek oraz pokazać Ci, że dobry ze mnie materiał... - przerwał, ponieważ zasłoniłem mu usta, wchodząc mu również w słowo.
- Nie, Min Gyu. To nie o to chodzi. Idę na obiad z Won Woo. Chcemy nadrobić dwa lata. – oznajmiłem, a on palnął.
- Lubisz go. Widzę jak na niego patrzysz, hyung. Spotykacie się? Jesteście parą?
- Hej, ciekawski jesteś. – szepnąłem, odwracając wzrok. Łatwo mnie odczytał, więc ukrywanie tego nie miało sensu.
Chciałem zabrać łapkę, lecz nie pozwolił mi.
- Tak, jestem ciekawski. Z resztą nie oceniam Cię, hyung. Lubić kogoś, to nie grzech. - rzekł ten dzieciak.
- Lubić nie, kochać tak. – jęknąłem cicho, ponownie patrząc w jego oczy. Nie był zaskoczony.
- Mylisz się, Joshua-hyung. To także nie jest grzech. Kochasz go jeszcze? – zapytał Kim.
- Nie wiem..Jak go zobaczy... chwila. Książkę piszesz? – mruknąłem pod nosem, próbując wyrwać dłoń, ale on nie odpuszczał. Musnął jej wewnętrzną stronę. Wtedy w głowie pojawiło się to wspomnienie tego pocałunku, który zdarzył się przez przypadek.
Wyrwałem dłoń, marszcząc brwi. Bez słowa spakowałem apteczkę, zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem z biblioteki...

Przez resztę dnia myślałem o tym buziaku oraz rozmowie z tym pierwszoroczniakiem. Był spostrzegawczy, więc nie potrafiłem kryć zbyt dobrze swoich uczuć. Sam nie wiem, co mam o tym myśleć? Kochałem Won'a, bardzo. Cieszę się, że znów go zobaczyłem i jutro idziemy na obiad. Moje serce mocniej zabiło, gdy go zobaczyłem po tak długim czasie. Jednak z drugiej strony ten przypadkowy buziak z Min'em, to wrażenie, że on jest osobą, z którą chcę spędzić resztę życia. Tylko, że ja nawet go nie lubię. Jest ciekawski i irytujący, ale przystojny, spostrzegawczy oraz czarujący.

W tym momencie złapałem się na tym, że zaczynam o nim myśleć, i to intensywnie. Potrząsnąłem głową siedząc nad teczką z dokumentami w gabinecie Rady.
- Ji Soo, wszystko gra? – zaczął Boo.
Podniosłem na niego wzrok, robiąc minę.
- Tak. Zamyśliłem się trochę. Jak skończyłeś możesz iść, Seung Kwan. – oznajmiłem z lekkim uśmiechem. On skinął głową, wziął swoje rzeczy, pożegnał się, po czym wyszedł.
Dokończyłem swoją część pracy i także wróciłem do akademika.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top