XIV

Kobieta wróciła do domu kilka godzin później. Czuła żal i wyrzuty sumienia. To było jej pierwsze morderstwo.

- Gdzieś ty była? - Krzyk Syriusza dobiegł do kobiety zanim przeszła przez próg drzwi wejściowych.

Szatynka westchnęła i pociągnęła za klamkę. Nim zdążyła cokolwiek zrobić, poczuła oplatające ją ramiona. Mężczyzna wciągnął ją do środka i delikatnie kołysał ją na boki.

- Wszędzie i nigdzie. - Odrzekła i posłała mu delikatny uśmiech.

Syriusz odsunął się od niej i spojrzał w jej oczy. Przyjrzał się jej włosom i twarzy, a jego uśmiech się poszerzył.

- Nie rób tak więcej. - Powiedział poważnie i jeszcze raz się do niej przytulił.

Samantha poczuła ciepło i rozkoszowała się nim. Chciała trwać w jego ramionach jak najdłużej. Niestety, nic nie mogło trwać wiecznie.

Mężczyźnie nie umknął lekki cień smutku na twarzy kobiety, ale nie drążył tematu.

- Jestem zmęczona, idę się wykąpać i spać. - Powiedziała i ziewnęła.

Sytiusz się roześmiał.

- Raz wyszła z domu i już wielce zmęczona.

Samantha wybuchła głośnym śmiechem. Wcale nie była szczęśliwa ani zadowolona, ale mężczyzna powiedział to w taki sposób, że nie mogła się nie roześmiać.

Po chwili szatynka poszła w stronę łazienki i zakluczyła drzwi za sobą. Odkręciła kurek, aby woda mogła wypełnić wannę. Kobieta była roztrzęsiona. Wsadziła palce między swoje włosy i oparła się o drzwi. Powoli zaczęła zjeżdżać w dół aż znalazła się na podłodze. Kobieta zaczęła się trząść z nerwów.

Zabiła czarodzieja.

Zabiła.

To nie było jej pierwsze morderstwo, ale czuła jakby właśnie było.

Kobieta ściągnęła z siebie ubrania i cofnęła zaklęcie maskujące. Już po chwili wszystkie tkaniny były poszarpane i pokryte czerwienią. Kobieta skrzywiła się na ten widok i zaczęła szeptać wiele zaklęć, aby wszystko powróciło do starego stanu. Gdy to zrobiła weszła do wanny po to, aby zmyć z siebie krew.

Kobieta miała głęboką ranę w ramieniu, a oprócz tego kilka siniaków. W niektórych miejscach jej kosmyki były krzywo ścięte. Mimo że zdążyła zrobić unik, to jej włosy nie.

Samantha po kilkunastu minutach szorowania się, wyszła z wanny i umyła ją, aby nigdzie nie zostały ślady krwi. Kobieta wyciągnęła z torebki eliksir na rany i wypiła go do dna. Automatycznie się skwasiła, ale wyrzuciła pustą fiolkę niewiele myśląc. Wiedziała, że efektem ubocznym spożycia płynu będzie senność i otepienie, dlatego wiedziała, że prędko musi położyć się spać.

Szatynka zaczęła rozczesywać swoje włosy. Gdy miała je całkowicie proste, chwyciła nożyczki i zaczęła obcinać przednie pasma z lewej strony, aby były podobnej długości co z prawej. Skutkiem tego była "grzywka" która sięgała mniej więcej do jej uszu. Wszystko podcięła tak, aby wyglądało kilka tygodni po wyjściu od fryzjera.

- Nie jest źle. - Powiedziała do siebie i ostatni raz spojrzała na swoje odbicie w lustrze.

Samantha opuściła pomieszczenie będąc w piżamie. Ziewnęła przeciągle i udała się do sypialni. Z przymrużonymi oczami dotknęła miękkiego materacu i niewiele myśląc rzuciła się na niego.

*

Kobieta obudziła się późno. Nie wiedziała, która była godzina, ale po padaniu promieni słonecznych brała pod uwagę południe.

- Dzień dobry mój słodki śpiochu. - Kobieta usłyszała i uchyliła powieki. Nad nią nachylał się nikt inny jak Syriusz Black.

- Dobry, dobry. - Uśmiechnęła się. Dziaiaj czuła się znacznie lepiej niż wczoraj. Nie była roztrzęsiona i uspokoiła się.

Szatynka podniosła się i objęła ramionami Syriusza. Już po chwili oboje leżeli i uśmiechali się do siebie.

- Trzeba pomyśleć nad datą ślubu. - Syriusz przerwał przyjemną ciszę. Kobieta spojrzala sie na niego z szokiem.

- Ty tak serio? Chcesz żebym została twoją żoną? - Zapytała uśmiechając się szeroko. - Tak! Tak! Tak!

Mężczyzna roześmiał się głośno.

- Po to przyjęłaś oświadczyny, nieprawdaż? - Zapytał z flirciarskim uśmiechem na ustach. - Proponuje grudzień.

Kobieta zamyśliła się.

- Grudzień. Nie, odpada. - Mężczyzna otworzył szeroko szczękę. - Zimno, ciemno i ogólnie chu--

- Dobra, dobra. Zrobimy czerwcowe wesele. Co ty na to? Dziewczyny niby to lubią. - Mężczyzna przeczesał palcami swoje włosy.

- O tak. Na Merlina.

- Co?

- Hajtamy się! - Kobieta zapomniała o wczorajszych wydarzeniach. W euforii znalazła się na mężczyźnie i dosłownie rozplaszczyła się na całym jego ciele.

- Tak w ogóle to mam dla ciebie dobrą wiadomość. Wczoraj zauważono Petera. - Mężczyzna pokazał Samancie gazetę z prorokiem codziennym. - Dzisiaj rano ministerstwo ogłosiło, że mam się stawić na wyrok w sądzie. Pod wpływem veritaserum zostanę uniewinniony i...

Kobieta przestała go słuchać. W głębi duszy czuła ból i bała się pytań jakie mężczyzna mógł otrzymać, ponieważ mogłyby mieć na nią negatywny wpływ. Mimo wszystkich swoich wątpliwości uśmiechnęła się szeroko. Miłość jej życia miała prawo znów normalnie żyć i zamierzała się cieszyć tym wraz z nim.

Mężczyzna otrzymał szansę od losu, więc kobieta zamierzała przy nim trwać do końca. Niestety, zbliżające się unniewinienie Blacka oznacza, że w krótce mieli się rozstać, a przynajmniej tak myślała Samantha.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top