XIV
W pomieszczeniu panowała głucha cisza. Członkowie Zakonu Feniksa byli pogrążeni w żałobie, a śmierciożercy chowali się po kontach sali. Nastolatkowie nie wiedzieli co się działo, ponieważ nigdy czegoś takiego nie widzieli. Pierwszy raz mieli styczność z taką sytuacją.
Samantha leżała nieruchomo na Syriuszu. Żaden z nich nie dawał najmniejszego znaku życia, więc wszyscy uznali, że oboje kopnęli w kalendarz. Całe szczęście, lub też nie, kobieta tylko zemdlała z nerwów, stresu i przemęczenia. To było za dużo nawet jak na nią, więc jej organizm się zbuntował; zresztą, kiedyś musiał. W dodatku, szatynka straciła część swojej duszy, wraz z momentem, kiedy wrzuciła pierścionek do otchłani. Mimo wszystko, były też plusy tej sytuacji. Przez to, że Samantha oddała część swojej duszy, Syriusz odzyskał życie, ponieważ wymiana została dokonana. Mężczyzna umarł nie przez to, że wszedł do Zasłony Śmierci, tylko przez to, że w rzeczywistym świecie uśmierciło go zaklęcie. Gdyby sytuacja była inna, już dawno wąchałby kwiatki od spodu.
Po chwili mężczyzna leniwie otworzył swoje szare oczy. Na początku nie wiedział, co się stało i gdzie się znajdował. Już po chwili zaczął się rozglądać po pomieszczeniu. Według niego było za cicho. Dopiero, kiedy chciał wstać, zorientował się, że coś go gniotło. Mężczyzna miał ciało Samanthy na sobie. Z początku myślał, że kobieta na nim śpi, ale przypomniał sobie, że Bellatrix wypowiedziała zaklęcie uśmiercające. Był niemal pewny, że go trafiło. Czyżby był na nie odporny?
Po chwili mężczyzna szybko połączył wszystkie fakty. Dopiero teraz doszło do niego, że kobieta prawdopodobnie osłoniła go swoim ciałem. Fakt, wydawało mu się to niemal niemożliwe, ponieważ nie zdążyłaby stanąć przed nim, ale wszystko wskazywało na to, że w jakiś sposób go ocaliła ceną swojego życia.
– Nie, nie, nie, nie. – Zaczął nerwowo powtarzać pod nosem mężczyzna. Był w szoku. Nie spodziewał się, że kobieta byłaby skłonna zginąć za niego. Fakt, kiedyś mu to powiedziała, ale myślał, że tamte czasy minęły bezpowrotnie. Po chwili, widząc brak reakcji szatynki, zaczął delikatnie potrząsać jej ciałem. Niestety, bez żadnego rezultatu. – To nie może być prawda! – Syriusz miał nadzieję, że to był tylko koszmar, z którego niedługo się obudzi.
Mężczyzna podniósł Samanthę i z całych sił przytulił ją do siebie. Już dawno nie czuł jej ciepła i blskości. Cholernie za tym tęsknił. Chciał poczuć się ważny i kobieta była jedyną osobą, przy której miał wrażenie, że on jest jej całym światem. Strumienie łez leciały z oczu mężczyzny, ściekając na bladą twarz kobiety. Zrozumiał, że mimo tego, że chciał ukryć przed samym sobą fakt, że ją kochał, nie mógł już dłużej.
– Kocham cię. – Wyszeptał z gulą w gardle. Kiedy wyznał to, poczuł się jeszcze gorzej, ponieważ zrozumiał, że zrobił to za późno.
– Ja ciebie też – wychrypiała kobieta głosem niczym zza światów. Jego łzy tak bardzo moczyły jej twarz, że po prostu nie mogła być dłużej nieprzytomna.
Kiedy mężczyzna usłyszał jej słaby głos, jeszcze mocniej przytulił jej ciało do siebie. To był dla niego cud.
– Jeśli stracę cię za życia, znajdę cię po drugiej stronie, ale proszę, nie próbujmy tego. – Samantha zaśmiała się słabo, po czym zaczęła kaszleć. Była przemęczona, ale szczęśliwa. Mężczyzna lekko się roześmiał. – A i jeszcze coś. Oddałam tylko część swojej duszy, więc będziesz wiódł krótkie życie. Przynajmniej tak mi się wydaje. –Powiedziała i czekała na jego reakcję.
– Obojętnie, byleby z tobą – powiedział Syriusz i położył swoją głowę o jej. Samantha przez chwilę nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Nie liczyła się z czymś takim, ale śmiało mogła rzec, że jej marzenie się spełniło. Wiedziała, że tym samym zaczyna pisać nowy rozdział w swoim życiu, lecz nie sama, tylko z ukochaną osobą u swego boku.
~ Koniec części drugiej~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top