XII
Syriusz usłyszał dziwny dźwięk dobiegający z parteru. Nie zważając na swoje samopoczucie, zaczął schodzić po schodach. Bardzo wolno to robił, ale jego ciekawość nie spała. Black bardzo nie lubił, gdy coś go omijało, więc i tym razem musiał zobaczyć, co dwójka przyjaciół robiła.
Huncwot poszedł do salonu i omal się nie przewrócił o stos ksiąg leżący przy framudze jego drzwi.
- Merlinie, uważajcie. - Wychrypiał Syriusz i zrobił duży krok, alby ominąć zbiory wiedzy.
Remus nic mu nie odpowiedział, tylko mocniej ścisnął dłoń Sammie. Była lodowata. Za dwie minuty miał wypowiedzieć zaklęcie, które wznowi pracę jej serca. Nigdy tego nie robił, więc miał nadzieję, że uda mu się. Był niemal pewny, że gdyby zabił nażeczoną Syriusza, to mężczyzna śmiertelnie obraziłby się na niego.
- Co jest? - Zapytał zaniepokojony Syriusz i bardzo szybko znalazł się przy kobiecie. - Dlaczego ona jest taka blada? - Black nie dawał za wygraną. Oczy Remusa zaszkliły się.
- Jeszcze minuta i trzydzieści pięć sekund.
- Wróć do siebie. Nie chcę, żebyś to oglądał.
Syriusz mimo że był słaby, zmęczony i zamroczony, przekalkulował w głowie kilka możliwych scenariuszy.
- Czy ona... - Syriusz padł na kolana i patrzył się w lewy profil kobiety. Nie mógł uwierzyć, że ona nie żyje.
- Wygląda tak niewinnie kiedy śpi...
- Spokojnie, obudzi się. - Powiedział Remus chociaż wcale taki nie był.
- Mam taką nadzieję. - Lupin na szczęście tego nie powiedział, ponieważ za chwilę on leżałby martwy.
- Remus... - Do Syriusza prawdopodobnie zaczęło coś docierać. - Czy ty zabiłeś moją nażeczoną? - Miał do niego ogromne pretensje.
- Jeszcze czterdzieści sekund.
Lupin mu nie odpowiedział. Zamiast tego, wyciągnął różdżkę z kieszeni, nieodrywając wzroku od zegarka. Musiał się przygotować.
- Remus! - Black krzyknął, gdy nie usłyszał odpowiedzi. - Czy ty ją zabiłeś?!
- Za trzydzieści sekund wypowiem zaklęcie.
- Wróć do siebie. - Powiedział cicho Lupin. Denerwował się, a jego nerwowy przyjaciel wcale mu we wskrzeszaniu jego lubej nie pomagał.
- Nie! Jak mogłeś mi to zrobić?! Jak?! Jesteś mordercą! Powinieneś siedzieć za to w Azkabanie! - Krzyczał rozżalony mężczyzna. Chciał się na niego rzucić, ale Lupin w porę odepchnął mężczyznę.
- Expeliarmus! - Krzyknął Remus, przez co Syriusz zatrzymał się na ścianie w korytarzu. Korzystając z chwili zdezorientowania, Lupin wypowiedział kolejne zaklęcie. Syriusz zaczął biec w stronę Remusa, ale zatrzymała go niewidzialna ściana.
- Coś ty zrobił?! - Krzyczał rozżalony Syriusz uderzając w niewidzialną barierę.
- Już czas. - Mruknął pod nosem Remus i puścił dłoń Samanthy. Wziął głęboki oddech i wypowiedział zaklęcie.
Cisza. Nic się nie wydarzyło.
Remus chwycił dłoń Sammie i uścisnął ją mocno. Czuł jak w jego oczach zbierają się łzy. To nie mogło się tak makabrycznie skończyć.
- Sammie, obudź się. Już wszystko w porządku. - Powiedział cicho Remus i dotknął jej czoła. Odetchnął z ulgą, gdy poczuł, że się rozgrzewa.
Lupin zdjął barierę ochronną z pomieszczenia i już po kilku sekundach, Black znalazł się obok niego.
- Budzi się? - Zapytał widząc lekkie rumieńce na jej policzkach.
- Tak. Wszystko poszło zgodnie z planem.
- Jakim planem? - Black zmarszczył brwi. - Dlaczego nikt mi o niczym nie powiedział?
Syriusz był wściekły. Na moment zapomniał o słabym samopoczuciu i resztkami sił powstrzymywał się przed uderzeniem swojego przyjaciela.
- Bo wiedzieliśmy, że będziesz przeciwny. - Mruknął cicho Remus, widząc, że wcale się nie mylił.
- Oczywiście, że tak! Pozbawiliście ją życia na kilka minut! Czy to jest normalne?! - Emocje znów wzięły w górę.
- Nie, ale posiadanie nawiedzonej psycho nażeczonej też nie jest normalne! - Blondyn przypomniał mu z kim ten się związał.
Nagle Samantha podniosła się do siadu. Mężczyźni krzyknęli ze strachu cofając się o kilka kroków.
- Sammie, żyjesz! - Krzyknął uradowany Black przyciskając kobietę do siebie.
- Co z nożem? - Zapytała odsuwając się od mężczyzny? - Zniszczony?
- Pokruszył się w drobny mak. - Remus pokazał odłamki sztyletu zapakowane w przezroczystą folię.
Kobieta odetchnęła z ulgą.
- Całe szczęście. - Powiedziała po czym podniosła się z kanapy. Szatynce zakręciło się w głowie i pojawiły się jej mroczki przed oczami. Upadłaby na podłogę, gdyby Syriusz nie złapałby jej w odpowiednim momencie.
- Wstałaś z martwych, masz prawo czuć się przez jakiś czas osłabiona.
- Chodź. - Powiedział Syriusz i chwycił Samanthę jak pannę młodą. Ruszył w stronę sypialni, aby położyć ją na łóżku. Gdy to zrobił, znalazł się obok niej.
Kobieta przytuliła się jeszcze szczelniej kołdrą.
- Widziałam każde morderstwo, którego dokonałam jeszcze raz. Jak po tym wszystkim wciąż mnie kochasz?
Szatynka, gdy Remus zatrzymał jej serce, przeżywała na nowo każde morderstwo. Czuła strach i ból swoich ofiar na swojej skórze. Widziała dokładnie jak ich mordowała. Patrzyła w swoje oczy i widziała w nich mord. Była bezduszna i nikomu nie okazywała łaski.
Samantha dotychczas nie miała problemów z wyrzutami sumienia. Czy po raz pierwszy od tylu lat będzie miała z nimi w najbliższym czasie do czynienia?
- Widzę w tobie dobro, Sammie. To wszystko. - Syriusz tak naprawdę sam nie wiedział jak znosił to wszystko, ale chciał ją uspokoić.
- Dziękuję, ale wiedz, że po tym wszystkim, nadal jestem tą samą dziewczyną, którą poznałeś w Azkabanie. - Powiedziała jakby chciała w to uwierzyć.
- Już nigdy nie będzie taka jak wcześniej. - Pomyślał Black i przysunął się bliżej kobiety.
- Jesteś dokładnie taka w której się zakochałem. - Okłamał ją patrząc się prosto w jej oczy. Miał nadzieję, że tego nie zauważy.
Przed nimi nadszedł trudny czas.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top