VIII

- Muszę się napić. - Powiedział Syriusz wstając z podłogi. W głowie miał mętlik i nic nie wskazywało na to, żeby mógł poukładać swoje myśli. Miał wrażenie jakby świat stanął mu do góry nogami i nie wiedział co mógł z tym zrobić.

- Ja też. - Samantha wstała i ruszyła do kuchni wyciągając dwa kieliszki wina. Na samą myśl o piciu, uśmiech nie schodził jej z twarzy. Nie pamiętała kiedy ostatni raz miała w ustach alkohol.

- Pijemy wino? - Zapytał Syriusz, starając się wyrzucić z pamięci kolejne morderstwo Samanthy. Nie bronił jej, ale przynajmniej jednego śmierciożercę było mniej i nie mógł przemieniać przypadkowych czarodziei w wilkołaki.

- Czytasz mi w myślach. - Odrzekła pojawiając się z dwoma kieliszkami w salonie.

- Stanę się alkoholikiem jeśli tak dalej pójdzie. - Powiedział nalewając alkohol do szkła. Gdy to zrobił podał jeden kieliszek Samancie i upił duży łyk swojego trunku. - Czy każde twoje wyjście musi kończyć się czyjąś śmiercią?

- Teoretycznie nie musi... ale...

- Zawsze dzieje się coś przez co musisz zabijać. - Syriusz opróżnił już połowę swojego kieliszka, podczas gdy kobieta zaledwie wypiła łyk. - Ja chyba oszaleje.

- Prawdopodobnie już oszalałeś. - Samantha dolała oliwy do ognia widząc, jak mężczyzna wypił do dna całą zawartość kieliszka. Miał zawrotne tempo.

- Jestem szalony... - Powiedział cicho Syriusz. - Nigdy nie myślałem, że aż tak. - Wyznał, a jego słowa zaczęły opuszczać jego gardło z coraz szybszą prędkością. - Nie mam pojęcia jak to się dzieje, że za każdym razem ci wybaczam. Już dawno powinienem cię komuś wydać, ale nie potrafię. Myślisz, że coś jest ze mną nie tak? - Zapytał gestykulując.

Kobieta otwarła szeroko oczy. Jego słowa były mocne, a wino kuszące, więc w tym momencie nie mogła mu się nie oprzeć. Upiła kolejny łyk z kieliszka i nalała sobie alkohol do prawie krańca szkła. Butelkę podała Blackowi, który zaczynał filozofować.

- To ze mną jest coś nie tak, Syriusz. Nie powinnam nikogo pozbawiać życia.

- Dziękuję - powiedział Black pijąc swój trunek. - W ogóle, gdzie jest Remus?

- Nagła zmiana tematu. - Pomyślała szatynka.

- Nadal przegląda rzeczy. Czemu pytasz? - Kobieta zmarszczyła brwi.

- Nie wiem. Chyba zaczynam się upijać. - Kobieta chciała się iść umyć, ale gdy usłyszała to zdanie, stwierdziła, że go nie zostawi. Jeszcze zacząłby myśleć o kosmitach, albo chciałby tu u teraz ruszyć na Czarnego Pana.

- Widzę. - Wyznała szatynka i wygodniej usiadła się na kanapie.

- Myślisz, że jestem okropnym człowiekiem? - Zapytał biorąc kolejny łyk.

- Nie. - Kobieta zaprzeczyła od razu i zabrała mu jego kieliszek. - Przystopuj trochę kolego. - Zaśmiała się, a naczynie odłożyła na stoliczek kawowy.

- Jak to jest, że stałaś się ludzka? Odczuwasz emocje, zachowyjesz się jakbyś nie ześwierowala. Nie poznaję cię.

- To znaczy? - Zapytała nie wiedząc o co mężczyźnie chodziło. Spojrzała się głęboko w jego oczy i wyczekiwała odpowiedzi, którą usłyszała dopiero po kilku sekundach.

- Mimo morderstw, wszystkich okropieństw, tortur, kłamstw, zdrad - ostatnie słowo niemal wypluł. - Zachowujesz się jakbyś miała empatię. Ostatnio się przejmujesz, nie masz szaleńczego wzroku i uśmiechu. Zachowujesz się jakbyś była zwykłą dorosłą kobietą. - Mężczyzna sięgnął po kieliszek i Samantha poruszyła się, aby mu go odebrać, ale mężczyzna zabronił jej gestem dłoni. - Nie wiem. Lupin jest dobrym terapeutą?

- Syriusz nie może być alkoholikiem. Przez niego znowu wpadnę w obłęd.

- Szczerze to nie potrafię ci odpowiedzieć. Idę się wykąpać zaraz wrócę.

Kobieta wstała i ruszyła w stronę swojego pokoju. Gdy się w nim znalazła, ujrzała Remusa, który spojrzał się na nią dziko. W dłoni czytał książkę i zauważyła, że coś w niej było dziwnego, ponieważ niespokojnie ją trzymał. Szatynka nic sobie z tego nie zrobiła i poszła do szafy, w celu wyciągnięcia piżamy. Zrobiła to dosyć szybko i sprawnie, ponieważ po kilku sekundach znalazła się w łazience.

Samantha nie wiedziała jak długo się myła, ponieważ czas dla niej nie grał roli. Znowu zamordowała czarodzieja i musiała z siebie zmywać niewidzialną krew. Słowa Blacka bardzo ją poruszyły, ponieważ wcześniejsze mordowanie jej nie przeszkadzało i czuła adrenalinę, która pchała ją do dziania. Fenrira Greybacka zabiła szybko avada kadavrą, znikając po chwili z Remusem. Nie torturowała go. W zasadzie to było jedyne zaklęcie, które posłała w jego stronę. Szatynka nie chciała, aby Lupin go zabił. Wiedziała, że mężczyzna musiałby się z tym uporać i to wcale by mu mało czasu nie zajęło. Nie chciała mu nagle dawać terapii jak to jest zabijać bez wyrzutów sumienia.

Byłoby to co najmniej dziwne.

Kobieta wyszła z łazienki z włosami związanymi w warkocza, cienkim szlafrokiem, który nie był puchaty i z pewnością pobudziłby wyobraźnię Blacka. Gdy zrobiła kilka kroków, coś ją tchnęło, aby zobaczyć co się działo z Lupinem. Popchęła delikatnie drzwi i ujrzała, że mężczyzna dalej czytał tę samą książkę.

- Najwidoczniej go zaciekawiła. - Pomyślała i ruszyła w stronę salonu.

- Wow, Sammie, świetnie wyglądasz. - Powiedział uwodzicielsko Syriusz, podnosząc się z kanapy. Robił to wolno i chwiał się. Szatynka widząc go w tym stanie, zaczęła się śmiać.

- Dzięki, ty również. - Zachichotała po czym ruszyła w stronę kanapy.

Black widząc, że jego nażeczona usiadła, opadł na mebel. Szatynka zaśmiała się głośno.

- Dlaczego siedzisz tak daleko mnie? - Zapytał uwodzicielsko.

- Siedziałam w tym samym miejscu wcześniej. - Kobieta nie kryła rozbawienia.

- Zdecydowanie za daleko mnie. - Syriusz znalazł się tak blisko niej, że chuchał na jej twarz. Śmierdział alkoholem, a kobiecie wcale to nie przeszkadzało.

- Idealnie? - Zapytała patrząc się w jego oczy.

- Jeszcze nie. - Powiedział i wymownie na nią spojrzał. Szatynka zamierzała się z nim podroczyć.

Szybkim ruchem kobieta chwyciła alkohol przystawiając go sobie do ust.

- Jesteś za trzeźwa. - Black powiedział z lekką chrypką, kładąc dłoń na jej biodrze. Kobieta zaczynała się zastanawiać, czy on zrozumiał w co chciała z nim ugrać.

- Nie mogę się upić - powiedziała dzierżac w dłoni pełen kieliszek wina. Dotykał jej ust, prowokujac mężczyznę.

Widziała w oczach Syriusza, że chciał się na nią rzucić, ale póki trzymała kieliszek w dłoniach, resztkami (prawdopodobnie) rozumu, trzymał się.

Kobieta bardzo długo piła. Wypiła pół zawartości kieliszka. Miała w planach wypić cały od razu, ale gdy smak się stał dla niej zbyt mulący, a gardło ją niemiłosiernie zaczęło palić, odłożyła go, czekając na rozwój sytuacji.

Samantha poczuła usta Syriusza na swoich. Całował ją namiętnie i na początku nie potrafiła za nim nadążyć. Zakręciło się w jej głowie, ale nie wiedziała, czy to była wina alkoholu czy emocji. Mimo wszystko obstawiała na oba.

- Jesteś taka gorąca. Rozpalasz mnie. - Kobieta nie wiedziała, czy dobrze usłyszała, ale ręka Syriusza, która dotknęła jej dużych piersi, utwierdziła ją w przekonaniu.

Kobieta jęknęła na te doznanie i zaczęła pragnąć więcej.

Samantha włożyła dłonie pod koszulkę Syriusza i zaczęła kreślić kółka na jego ciele. Mężczyzna był bardzo gorący.

Kochankowie byli tak zajęci sobą, że nie zauważyli, kiedy do salonu wparował Remus, zamykając swoje oczy ręką.

- Na Merlina! Nie możecie tego robić gdzie indziej?

Syriusz podniósł głowę z wrogim wyrazem twarzy. Był zły na niego, że przerwał mu tę chwilę.

- Muszę wam coś ważnego powiedzieć.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top