VI
– Syriusz! Tędy! – Krzyczała szatynka, kiedy biegła w kierunku lasu. – Szybciej! – Goniła ich dosyć pokaźna horda aurorów, ponieważ cudem udało im się uciec z Azkabanu. Było to coś niezwykłego, a zarazem przerażającego, bo prawdziwi zbrodniarze również mogli się wydostać z tego więzienia.
Byli szczęśliwi, a zarazem trochę zmartwieni, ponieważ musieli sami sobie jakoś poradzić na wolności. Potrzebowali nowych ubrań, prowiantu i środków kosmetycznych, oraz leków na wszelki wypadek. Niestety, nie mieli skąd ich wziąć; nie mieli pieniędzy, więc nie mogli nic kupić, zresztą, gdyby udali się do sklepów, klienci rozpoznali by ich po twarzach i ściągnęli aurorów, a oni wsadziliby ich z powrotem do więzienia. Zdecydowanie nie chcieli tam trafić, więc pozostało im jedynie coś ukraść. Byli tak długo w zamknięciu, że nawet zapomnieli już jak wygląda słońce, które dopiero za kilka godzin miało się pojawić na horyzoncie. Pobyt w Azkabanie zdecydowanie odcisnął swoje piętno na ich duszy, więc jak całkiem sami mieli sobie poradzić na wolności?
Samantha biegła tyle ile miała sił w nogach, ale wiedziała, że długo tak nie pociągnie. Najpierw musiała uciec z budynku, potem dopłynąć do lądu, a teraz jeszcze biec. Była zmęczona, głodna i spragniona. Potrzebowała odpoczynku zważywszy na to, że zaczęły pojawiać się jej mroczki przed oczami. Mimo to, biegła dalej. Syriusz w postaci czarnego psa był daleko przed nią, nawet już nie widziała gdzie dokładnie się znajdował.
W pewnej chwili, gwałtownie odwróciła się za siebie. Chciała zobaczyć jak daleko są od niej czarodzieje. Ku swojej radości zauważyła, że aurorzy zniknęli. Bardzo ją to zdziwiło, ale też uszczęśliwiło. Czuła jak bezgraniczna radość rozpełzła się po jej ciele. Czyżby już sobie odpuścili, albo poszli szukać ich w innym kierunku?
Samantha głęboko oddychała, a kroki robiła coraz wolniejsze. Nie miała siły już biec. Podpierała się każdego napotkanego drzewa do momentu, w którym się potknęła o wystające z ziemi korzenie.
Syriusz, słysząc głośny dźwięk osuwającego się ciała, pobiegł w tamtym kierunku. Sporo ryzykował spotkaniem z kimś, z kim mógłby walczyć, ale przez to, że Samantha zniknęła mu z jego pola widzenia, wolał to sprawdzić. Biegł z prędkością światła, nie zważając na ból w swoich łapach.
Po kilku sekundach znalazł się przy ciele dziewczyny. Miała głowę skierowaną w dół i głęboko oddychała. Mężczyzna pod postacią psa, swoim włochatym łebkiem dotknął dłoni dziewczyny i zaczął skomleć. Samantha widząc swojego przyjaciela, uśmiechnęła się szeroko. Była mu wdzięczna za to, że się zatrzymał i wrócił po nią.
– Tam jest opuszczony dom. – Mówiła wolno, co chwilę biorąc głęboki oddech. Następnie wskazała palcem budynek, który znajdował się w oddali. – Idziemy?
Musieli się ukryć w jakimś bezpiecznym miejscu, żeby odpocząć. Szatynka wstała niezwłocznie, aby niepotrzebnie nie tracić czasu. Chciała znaleźć się już w łóżku i zasnąć. Miała dosyć wędrówki, niestety to był dopiero jej początek.
Zakręciło jej się w głowie i znowu pojawiły się jej mroczki przed oczami, ale nie obchodziło ją to. Lekko się zachwiała, przez co mocniej chwyciła się drzewa, ale dzielnie ruszyła dalej. Chciała znaleźć się już w bezpiecznym dla niej i Syriusza miejscu. Kroki robiła wolne, ale nie zatrzymywała się, wiedziała bowiem, że nie ma czasu do stracenia.
– Wszystko w porządku? – Mężczyzna, widząc stan dziewczyny, zmienił swoją formę na ludzką i położył swoją dłoń na jej ramię. Dziewczyna spojrzała się na jego rękę, ale nie wypowiedziała się na ten temat. Na początku chciała ją strzepnąć, ale po chwili zrezygnowała z tego pomysłu, ponieważ podobał się jej jego dotyk.
– Tak – powiedziała hardo. Już niewiele zabrakło im drogi do opuszczonego budynku, więc nie chciała przedłużać, a na pewno nie przez jej stan zdrowia. – Zaraz będziemy.
Przyspieszyła, żeby chłopak jej uwierzył, że już czuła się dobrze, ale znowu prawie się przewróciła. Zdecydowanie była słaba i musiała odpocząć. Nawet nie zauważyła, kiedy chłopak złapał ją w talii, aby utrzymała pion. Po chwili chciała ruszyć dalej, ale Syriusz jej to uniemożliwił. Wziął ją na ręce i szedł z nią tak, aż nie doszedł do budynku. Cicho mu podziękowała, po czym wyszeptała "alohomora".
Zdążyła już ukraść różdżkę, ponieważ przypadkiem wpadli na jakiegoś czarodzieja zanim pojawili się aurorzy. Szedł on na zwykły spacer, a jako, że zauważył zbiegów, ci napadli na niego. Ukradli mu jedynie różdżkę, po czym wyczyścili pamięć, aby nie pamiętał "miłego" spotkania z nimi. Obecnie leży związany, pobity i bez pamięci gdzieś przy lesie. Najpewniej niedługo ktoś go znajdzie, więc w opuszczonym domu mogli zostać tylko na jedną noc.
Syriusz, w progu drzwi, odstawił dziewczynę. Mimo że nie miał siły jej już trzymać, to musiał przyznać, że było mu bardzo przyjemnie. Tak długo marzył o jej dotyku, a teraz miał ją cały czas. Nie chciał jej stracić i wiedział, że dziewczyna jego też nie.
Kiedy Samantha poczuła grunt pod nogami, przytuliła Syriusza. To był ich pierwszy wspólny uścisk. Wcześniej tego nie zrobili, ponieważ nie mieli czasu, bo byli ścigani. Czuli ciepło swoich ciał i nie zamierzali się puścić. Trwali tak długo w uścisku, aż drzwi nie trzasnęły za nimi.
Obejrzeli się za siebie, ale nikogo nie zauważyli.
– To tylko przeciąg – powiedział mężczyzna i poszedł zamknąć wszystkie okna. Kobieta w tym czasie rzucała różne zaklęcia obronne.
Po ukończeniu wykonywanej czynności, Syriusz usiadł na starej kanapie, z której niemal natychmiast rozproszył się kurz. Westchnął z błogim uśmiechem na twarzy. Był zmęczony i głodny, ale po raz pierwszy po tych wszystkich latach dogłębnie szczęśliwy. Spojrzał się na dziewczynę, która po cichu mruczała najprzeróżniejsze zaklęcia pod nosem. Z różdżki co chwilę wychodziła różnej wielkości poświata, która zmieniała swój kolor. Wyglądało to niesamowicie.
Kiedy Samantha stwierdziła, że nie jest w stanie rzucić więcej zaklęć obronnych, rozejrzała się po budynku. Dom był mały, zniszczony i staromodny, ale dla nich wystarczający. Posiadał aneks kuchenny z salonem i łazienką z boku. Mieli wszystko czego potrzebowali z wyjątkiem jedzenia, ale kobieta nie była głodna. Uczucie wolności, szczęścia i radości całkowicie przejęło jej ciało i nie była w stanie poczuć czegokolwiek, co było negatywne.
Kiedy dziewczyna zobaczyła chłopaka, który uśmiecha się do niej, jej uśmiech się poszerzył. Była mu bardzo wdzięczna za to, że uwierzył w jej niewinność i pomógł w ucieczce. Bez najmniejszej chwili zawahania usiadła mu okrakiem na kolanach i uśmiechnęła się do niego uwodzicielsko. Brakowało jej bliskości, a teraz mogła sobie na nią pozwolić, więc była w siódmym niebie. Chłopak odwzajemnił jej uśmiech, po czym zaczął zaczął się powoli do niej zbliżać. Był niebezpiecznie blisko. Samantha nie wytrzymała tego napięcia i dosłownie, z całej swojej siły przywarła do niego. Pocałunek był długi i namiętny. Po chwili Samantha leżała pod chłopakiem, a ich oddechy się mieszały. Syriusz zjechał pocałunkami na szyję, co chwilę ją ssąc. Wodził swoimi rękami po jej ciele. Nawet nie zauważyli, kiedy stracili ubrania.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top