IV

Noc była długa i nieprzespana, a przynajmniej dla Syriusza. Ciągle śniły mu się jakieś koszmary, a w dodatku słowa Samanthy nie dawały mu spokoju i cały czas chodziły po jego głowie. Nie wiedział czy mógł jej zaufać. Chciał żeby była jego sojuszniczką, ale tak bardzo jak tego pragnął, wahał się. Głównym powodem tego był fakt, że Samantha była jednym ze śmierciożerców. Sam nie wiedział, co powinien w tej sytuacji zrobić. Mimo wszystko, dziewczyna była jedyną osobą na piętrze, która jeszcze nie zbzikowała i z którą mógł porozmawiać.

Syriusz nie potrafił sobie przypomnieć tego, jak Samie zachowywała się i kim była w Hogwarcie. Nie kojarzył jej jakoś bardzo. W głowie miał wielką pustkę. Jedyna rzecz, której był pewien to to, że była z jego rocznika i nie należała do Gryffindoru.

Black westchnął przeciągle. Był sfrustrowany ilością pytań bez odpowiedzi. Dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, jak mało informacji wiedział o dziewczynie. Nie odzywał się do niej, a jak już to zadawał jej pytania, na które dostawał nie na temat, lub niepełne odpowiedzi. O ile wcześniej nie obchodziła go ta dziewczyna, tak teraz bardzo. Była bardzo tajemnicza i to go w niej intrygowało. Miała w sobie coś, co przyciągało go jak magnes. Odkąd chwycił jej dłoń chciał jej więcej i więcej.

Po dłuższych rozmyślaniach o dziewczynie, Syriusz postanowił się zdrzemnąć i poczekać do rana, aż ta się obudzi. Chciał z nią szczerze porozmawiać. Bez kłamstw, krętactw i tych innych, liczył tylko na szczerość.

Kiedy usłyszał ciche kroki dochodzące zza ściany, od razu wstał na równe nogi. Stwierdził, że zaufa dziewczynie, jeżeli ona na każde jego pytanie da jakąś sensowną odpowiedź. Było to dosyć ryzykowne, ale nie miał już nic do stracenia. Był na takim etapie życia, że mógł jedynie zyskać.

– Musimy porozmawiać – powiedział bez ogródek nastolatek. Miał poważny ton głosu. Ta sprawa nie dawała mu spokoju, więc nie mogła zwlekać.

– Już rozmawiamy – powiedziała Samantha nic sobie z tego nie robiąc, a szeroki uśmiech wpłynął na jej twarz. Przez chwilę poczuła coś na wzór szczęścia, ponieważ chłopak dobrowolnie się do niej odezwał. Było to coś niezwykłego.

– Za co cię skazali? O ile dobrze wiem, dali ci dożywocie.

Czar prysł, szczęście minęło, a uśmiech zniknął z twarzy Samanthy. Dziewczyna natychmiastowo się spięła. Nie chciała przechodzić przez to samo kolejny raz. Już na samym starcie wiedziała jak skończy się ta rozmowa.

– Za niewinność. – Zaczęła mówić, po czym zrobiła sobie, krótką pauzę, aby zastanowić się co jeszcze może powiedzieć. Dla Blacka ta chwila ciszy trwała jak wieczność, więc z głośnym westchnieniem zaczął odchodzić od krat. Sam nie wiedział na co liczył. Że dziewczyna magicznie się przed nim otworzy? Znowu się zawiódł, przecież to było do przewidzenia, że otrzyma taką odpowiedź. – Znaczy... – słysząc głos dziewczyny, Syriusz stanął w półkroku. – Na ostatnim roku w Hogwarcie niby zabiłam uczennicę, a mi udowodniono tą zbrodnię. Pamiętałabym gdybym coś takiego zrobiła! Jestem niewinna! – Krzyczała rozzłoszczona, a frustracja przeszła przez całe jej ciało. Znowu musiała tłumaczyć coś, w co nikt jej nie wierzył.

– Czekaj... – Syriusz powoli przyswajał sobie te informacje. – Jak to zabiłaś uczennicę i tego nie pamiętasz? Przecież powinnaś. – Mówił z niedowierzaniem w głosie, a dziewczyna głośno westchnęła. Teraz już całkowicie w jego oczach uchodziła za wariatkę.

– No właśnie, a jednak nie pamiętam. – Powiedziała z frustracją. – Jednakże. – Odwróciła głowę w kierunku ściany, na której znajdowały się jej bohomazy. – Mam jakiś dziwny przebłysk z tamtej nocy, jak trzymałam się umywalki w łazience. Tak, wiem jak to brzmi, uznaj mnie za wariatkę, ale tylko to pamiętam. – Mówiła głośno i nerwowo chodziła po swojej celi. Dziewczyna była niemal pewna, że chłopak jej nie uwierzy. Zresztą, ona sama gdyby usłyszała coś takiego z ust innej osoby, uznałaby ją za kłamcę.

– Może i faktycznie zachowujesz się jak obłąkana, ale ja ci wierzę.

Samantha natychmiast stanęła w miejscu. Była w szoku. Pierwszy raz ktoś jej uwierzył. Poczuła przepływają w żyłach nadzieję na to, że jeszcze kiedyś stąd wyjdzie i zazna wolności.

Syriuszowi ciężko było uwierzyć w tę historię. Według niego nie trzymała się kupy i była ściągnięta z kosmosu, ale stwierdził, że tak będzie dla niego lepiej. Może akurat Samantha uwierzyłaby w jego niewinność i pomogłaby mu się wydostać z Azkabanu?

– Co? – Tylko tyle zdołała z siebie wydusić.

– Ja ci wierzę – powtórzył Syriusz.

– Coś za łatwo poszło – przemknęło jej przez myśl. – Ale skoro mi wierzy, to dobrze.

Dziewczyna po raz pierwszy od dawna poczuła szczęście. Takie prawdziwe, nieudawane. Jej szeroki uśmiech, który na co dzień miała na twarzy, nigdy nie oznaczał radości, aż do teraz. Samantha po prostu szeroko się uśmiechała. Nie było w tym żadnych, większych emocji.

– Dlaczego dołączyłaś do śmierciożerców? – Zadał kolejne pytanie, a ostatnie słowo powiedział ze wstrętem.

Dziewczynie z nerwów zaczęły się trząść ręce. Syriusz poruszał tematy, z których nikomu się nie zwierzała. Czuła, że jeżeli mu nie odpowie, albo skłamie, chłopak nigdy się do niej nie odezwie, więc wolała nie ryzykować.

– No więc tak – westchnęła pod nosem szatynka. Przez to, że jestem półkrwi, niektórzy mnie wyśmiewali, a żeby wkupić się w ich łaski, najlepszym rozwiązaniem było dołączenie do śmierciożerców. Niestety, okłamali mnie z tym jak tam jest, a odejść już nie mogłam. Jedynym rozwiązaniem była śmierć. – Zrobiła krótką pauzę, po czym kontynuowała dalej. – Ja wiem co teraz powiesz, że to było głupie, nieodpowiedzialne i nierozsądne. Żałuję, okej? To był najgorszy błąd jaki popełniłam w życiu. Niczego innego nie żałuję tak bardzo jak tego. – Mówiła głośno, w dalszym ciągu chodząc nerwowo po celi. – Gdybym mogła cofnęłabym czas...

Syriusz z każdym jej słowem był coraz bardziej zszokowany niż na początku, ale nie przerywał jej, tylko uważnie słuchał. Chciał wiedzieć jak najwięcej o tym, co się jej przytrafiło. Był tego ciekawy, a jej historia była tajemnicza i intrygująca.

– Kiedy cię złapali? – Zapytał z zainteresowaniem. Wszystkie inne pytania, które chciał jej zadać straciły sens. Bardzo dobrze mu się z nią rozmawiało i choć ciężko mu było przyznać to chciał częściej spędzać w ten sposób czas.

– Kilka dni po tym całym "morderstwie". Też prawie nic nie pamiętam. Dopiero od momentu, w którym znalazłam się w celi. – Westchnęła. Wolała mu nie mówić o tym, co pamiętała i zostawić to dla siebie.

Chłopak przytaknął na znak, że rozumie i oboje pogrążyli się w rozmowie.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top