III

Odkąd Syriusz trafił do Azkabanu, minęło kilka miesięcy. Chłopak nie uśmiechał się, nie rozmawiał z nikim, ani nie reagował na złośliwe komentarze aurorów. Wszystkie uwagi puszczał mimo uszu. Chłopak istniał wcale nie żyjąc. Jego dusza była zdecydowanie martwa. Syriusz totalnie się załamał, a sens dla niego przestał istnieć. Wiedział, że trafił na dno. Gdyby ktoś powiedział, że w przyszłości chłopak się tak stoczy, zapewne nikt by mu nie uwierzył. To jest bardzo nieprawdopodobne jak człowiek przez jedną sytuację może się zmienić.

Przez te kilka miesięcy spędzonych we więzieniu również zaszły zmiany w chłopaka wyglądzie. Black był dużo chudszy, bledszy i miał wory pod oczami. Po śmierci swojego przyjaciela stał się wrakiem człowieka. Doskonale o tym wiedział i wątpił w to, że jeszcze kiedyś będzie cieszył się życiem. To było dla niego za mocne, a bez wsparcia dobrego psychologa, mógł nie wdrapać się z powrotem na szczyt.

Samantha natomiast, kiedy trafiła do więzienia, śmiała się. Cały czas miała szeroki uśmiech i lekko rozbiegany wzrok. Bawiło ją to, że udowodniono jej morderstwo, którego nie pamiętała. Uśmiechała się szyderczo do aurorów, którzy czasami przechodzili obok jej celi. Kochała wolność i oddałaby wszystko, żeby znów ją poczuć, lecz nie mogła, więc starała się swoją złośliwą naturę pokazywać tak często, jak tylko mogła. Nie byłaby sobą, gdyby tego nie robiła. W Azkabanie znęcała się psychicznie nad więźniami. Tracili zmysły, a ona świetnie się bawiła, kiedy krzyczała do nich w środku nocy, głośno szarpała kratami i nawoływała ich imiona tylko po to, żeby ich wkurzyć. Nawet, rzucała w nich kamieniami, które znajdowała pod samą celą. Celowała nimi w głowę, a kiedy trafiła, śmiała się z tego głuchego dźwięku.

– Ona jest nienormalna – pomyślał, każdy kto ją spotkał w swoim życiu.

Kiedy Syriusz trafił do więzienia, wszystko się zmieniło. Samantha przestała wkurzać innych więźniów w "nocy", ponieważ wiedziała, że Blacka bardzo by to irytowało. Gdy chłopak się odzywał do Samanthy to mówił rzeczowo i logicznie. Od lat nie prowadziła takich sensownych rozmów. Dziewczynie nie umknął też fakt, że był przystojny. Samantha doskonałe pamiętała jak w Hogwarcie dziewczyny się za nim oglądały. Niestety, albo stety, nigdy się do nich nie zaliczała. Jakoś nie obchodziły ją miłości romanse, ponieważ miała wrażenie, że nie potrafiła kochać. Nigdy też nie miała przyjemności z Blackiem porozmawiać. Zawsze się mijali, aż do teraz i prawdopodobnie byli skazani na siebie już do końca życia.

– Syriusz – powiedziała głośno szatynka, tym samym przerywając grobową ciszę panującą na piętrze. Po krótkiej chwili szatynka oparła swoją głowę o kraty i uśmiechnęła się chytrze. Czuła jak chłód metalu rozchodził się po jej czaszce.

Mężczyzna słysząc swoje imię, wstał ociężale z łóżka i położył swoje dłonie na kratach. Tylko z nią rozmawiał, a właściwie to ona z nim. Odkąd James i Lily nie żyli, czuł jak smutek pożera całe jego ciało. Miał wrażenie, że się dusił i nie mógł przez niego oddychać. Ich śmierć wstrząsnęła nim tak bardzo, że czuł jak każdego dnia coraz bardziej umiera wewnętrznie. Jego umysł był przepełniony wyrzutami sumienia, żalem, smutkiem, a przede wszystkim gniewem. Jego nienawiść do zdrajcy była ogromna. Poprzysiągł sobie zemstę na nim szczególnie, że wiedział, iż on żyje. Chciał go zabić, tak jak to on zrobił z mugolami. Wiedział, że gdyby doszło do spotkania z nim, nie wahałby się ani chwili. Dwoma słowami zabiłby go bez najmniejszej skruchy. Niestety, obecnie nie mógł tego zrobić, ponieważ siedział w Azkabanie. Nikt nie wierzył w jego niewinność, a sprawy nie chciano ponownie rozpatrzyć, co dobijało go jeszcze bardziej.

Dziewczyna wyciągnęła lewą rękę za kraty, tak aby chłopak mógł ją złapać. Syriusz spojrzał się na nią z dzikością w oczach, jakby była jakimś zagrożeniem. Nie ufał jej i w najbliższym czasie nie zamierzał - tego był niemal pewny.

Szatynka wcale nie była zaskoczona jego gestem. Nigdy nie chwycił jej ręki. Fakt, powiedziała mu, że jest niewinna i nic nie zrobiła, lecz nie uwierzył jej w to. Dawała wrażenie jakby była opętana, co nie wzbudzało w nim zaufania, lecz ona nie zdawała sobie z tego sprawy.

Kiedy dziewczyna stwierdziła, że chłopak nie uściśnie już jej dłoni, ponieważ minęło dużo czasu odkąd wystawiła rękę, chwycił ją. Syriusz po raz pierwszy odkąd trafił do Azkabanu dotknął człowieka. Już nawet zapomniał jakie to jest uczucie. W pierwszej chwili poczuł wyraźne zimno dobiegające od kościstej dłoni dziewczyny. Black zawsze miał gorące ciało, więc w momencie, kiedy ich ręce się zetknęły nastąpiło coś na wzór zwarcia. Ich temperatury walczyły o dominacje. Z początku dziewczyna ochłodziła żar chłopaka, lecz to później on ją rozgrzał.

Dziewczyna zdziwiła się zachowaniem chłopaka. Już nie raz wystawiała mu rękę, lecz nigdy jej nie uścisnął. Ewentualnie raz, kiedy się sobie przedstawiali, dlatego teraz była zszokowana. Jednocześnie musiała przyznać, że podobało jej się to i chciała więcej. Bardzo brakowało jej bliskości drugiej osoby, a już zwłaszcza w miejscu jakim jest Azkaban.

Trzymali przez chwilę swoje dłonie. Syriusz jej nie ufał, a kiedy pytał, czy jest śmierciożercą dawała zdawkowe odpowiedzi, lub milczała. Teraz miał szanse się dowiedzieć. Szybkim ruchem pociągnął za rozdarty rękaw jej ubrania. Kiedy zobaczył czaszkę z wężem, natychmiast puścił jej dłoń. Upadł na podłogę i szybko wycofał się pod okno. Chciał być jak najdalej śmierciożerców, a tymczasem miał kontakt z jednym. Wolał już nie odzywać się do nikogo niż z nią zadawać. Przez cały czas miał nadzieję, że dziewczyna nie jest w usługach Czarnego Pana. Niestety, po raz kolejny zawiódł się na ludziach. Nie był pewny czy jeszcze komukolwiek zaufa.

Dziewczyna szybko zakryła mroczny znak. Nie lubiła na niego patrzeć, nie odkąd przejrzała na oczy. Dopiero kiedy znalazła się w usługach Voldemorta zobaczyła jak to jest być śmierciożercą. Została okłamana. Myślała, że jest w nich inaczej. Niestety, przeliczyła się, a odejść z szeregów Czarnego Pana nie mogła. Mroczny znak dla szatynki oznaczał on najgorszą decyzję w jej życiu. Niczego tak nie żałowała jak tego.

– Mogę ci to wyjaśnić. To nie jest tak jak myślisz. – Powiedziała ze spokojem i opanowaniem, ale w głębi duszy się śmiała. Bawiły ją sytuacje, w których musiała się tłumaczyć, lub przynajmniej dobrze by było, gdyby tak zrobiła. Już na starcie wiedziała, że nie ważne co mu powie, nie uwierzy jej. Nikt jej nigdy nie wierzył.

– Nie mamy o czym rozmawiać – powiedział wrogim tonem głosu. Był wściekły na siebie. Mimo wszystkich swoich zaprzeczeń, bardzo chciał jej ufać i zwierzyć się z tego co się dzieje w jego głowie, lecz po tym incydencie doskonale wiedział, że już tego nie zrobił. Znowu zawiódł się na ludziach.

– To była najgorsza decyzja w moim życiu – powiedziała Samantha kładąc swoje dłonie na zimnych kratach. – Okłamano mnie, myślałam, że będzie inaczej – mówiła podniosłym tonem, wczuwając się w każde swoje słowo. Syriusz obrócił się plecami do krat swojej celi. Nie chciał słuchać jej gadaniny, ale słowa same trafiały do jego głowy i nie chciały z niej wyjść. – Nie chce być już tylko pionkiem w jego grze, tylko sama rozgrywać rundę. Chcę zacząć wszystko od nowa, rozumiesz? Nie chcę być śmierciożercą. – Powiedziała dobitnie.

Te słowa spowodowały, że Black spojrzał inaczej na dziewczynę. Wyczuwał w jej głosie szczerość. Mimo to, miał co do niej pewne wątpliwości, ponieważ kto z własnej woli staje się śmierciożercą, a później tego żałuje i chce odejść z szeregów? Nie mieściło mu się to wszystko w głowie.

– Muszę to przemyśleć. – Rzekł, po czym położył się zmęczony na łóżku i poszedł spać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top