II

– To nie może być prawda! To jest jebane kłamstwo! – Krzyknął na całe gardło Syriusz Black w jadalni na Grimmauld Place 12. Już kolejnego dnia, po ucieczce Samanthy, na pierwszej stronie Proroka Codziennego widniały nagłówki: "Druga ucieczka Samanthy Smith z Azkabanu!", "Nie żyje 5 strażników, a to dopiero początek ofiar!" i "Czy Syriusz Black pomógł jej w ucieczce?". Ostatni nagłówek spowodował, że czarnowłosego oblała fala gorąca. Wiedział, że jest niewinny, ale mimo wszystko to on pomagał jej w nauce animagii i to przez niego się nim stała.

Już sam początek dnia był dla Syriusza trudny. W głowie krążyło mu tysiące różnorakich myśli. Po kilku minutach spędzonych w ciszy i przyglądając się okładce gazety, stwierdził, że nie zamierzał utrzymywać kontaktów z tą kobietą. Przejrzał na oczy i wiedział, że Samantha tylko ściągnęłaby go na ścieżkę zła. W końcu była jedynie okrutną morderczynią. Nikim więcej.

Cały czas w jego głowie pojawiały się wszystkie wspomnienia z tą szaloną kobietą. Spędził z nią tyle niezwykłych chwil, że z chęcią przeżyłby je jeszcze raz. Dwa lata temu nie wierzył w to, że jest zła, a teraz? Na chwilę obecną nie mógł tego stwierdzić. Kompletnie zagubił się w swoich myślach i nie wiedział, co miał o tym wszystkim myśleć. Był wyczerpany. Zdecydowanie miał dość.

Po chwili, ze smutnym wyrazem twarzy, wziął ociężale gazetę do ręki. Przez parę sekund obracał ją w palcach, patrząc się na ruchome zdjęcie jego dawnej miłości. Potwornie za nią tęsknił. Naprawiła go i jako pierwsza uwierzyła w jego niewinność. Takich rzeczy się nie zapomina. Mimowolnie łza pojawiła się w kąciku jego oka, której nie pozwolił wypłynąć. Po chwili otrząsnął się z tego stanu i przekartkował na stronę, gdzie były zapisane ostatnie ofiary kobiety. Miał lipną nadzieję na to, że mężczyźni sami się wzajemnie wykończyli i pokiereszowali, a nie, że to ona ich.

Syriusz znowu się zawiódł, tylko już nie wiedział czy sobą, czy Sammie. Po prostu czuł ogromny żal. Mężczyzna dowiedział się, że szatynka potraktowała każdego ze strażników zaklęciem śmiercionośnym, a jednego z nich w dodatku torturowała. Bardzo dokładnie czytał fragment, gdzie było opisane, co zrobiła mężczyźnie. Z uwagą czytał to, że wydłubała mu oczy, a później dotkliwie zgniotła jego prącie. Sam Syriusz poczuł ten ból na sobie i odruchowo się za nie chwycił.

Samantha wręcz uwielbiała jego "juniora" i bardzo często wyczyniała z nim najprzeróżniejsze rzeczy, które mężczyźnie bardzo się podobały. Tęsknił za tym, co kobieta robiła z jego prąciem. Żadna jego była dziewczyna w Hogwarcie nie zajęła się nim tak dobrze jak Samantha. Gdyby jeszcze raz mógł przeżyć to wszystko, z radością chciałby, ponieważ dla niego było to coś wspaniałego. Nigdy wcześniej żadna dziewczyna nie podniecała go tak bardzo jak Samantha. Na samą myśl o morderczyni jego przyjaciel stawał mu i robił się twardy jak skała. Nawet w tym momencie jego prącie żyło własnym życiem.

– Przestań. Zapomnij o niej. Weź się w garść. – Syriusz mówił sam do siebie i zaczął grozić palcem swojemu juniorowi intensywnie patrząc się na niego. Nie stał mu już od jakiś dwóch lat. Gdyby ktoś go zobaczył, z pewnością stwierdziłby, że jest pijany, albo pod działaniem jakiś substancji psychoaktywnych. Mimo to, Black był trzeźwy, tylko te myśli, które miażdżyły mu mózg tak na niego działały.

Po chwili schował swoją twarz w dłoniach. Doszło do niego, że z powrotem stawał się wrakiem człowieka. Miał wszystko, ale to nie miało dla niego najmniejszego znaczenia. Czuł, że czegoś mu brakuje i bez tego nie będzie znowu szczęśliwy. Przez te dwa lata miał wrażenie, że jest całkiem sam. Mimo że mieszkał w swoim, starym, rodzinnym domu, wraz z Weasley'ami to czuł, że nie ma nikogo. Brakowało mu osoby, która będzie z nim na dobre i złe. Tej, która mimo wszystkich przeciwności losu trzyma z nim sztamę i nie pozwala mu upaść. Brakowało mu Samanthy. Jej całej, ale nie mógł do niej wrócić. Nawet miał nadzieję na to, że już więcej jej nie spotka. Niestety, serce chciało być przy niej, a rozum jak najdalej.

Znowu spojrzał się na ruchome zdjęcie Samanthy w gazecie. Sylwetka kobiety wyrażała nienawiść, wściekłość i gniew, natomiast oczy ociekały spokojem. Wpatrywał się w nie już jakiś czas w celu doszukania się prawdy. Na pierwszy rzut oka wyglądała na niezrównoważoną psychicznie, natomiast znał ją, a spokój, który odnalazł w jej oczach był jak najbardziej prawdziwy. Dało mu to dużo do myślenia. Zaczął zastanawiać się nawet nad niepotrzebnymi rzeczami, które daleko odbiegały od niej. Syriusz nie czuł się sobą. Nie wiedział co go opętało, ale z pewnością nie podobało mu się to i musiał to zmienić.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top