4.

Specjalnie dla was rozdział, moje kobietki 🥰
Pochwalcie się co dostaliście 😉

___________________

Babciu,
Powiedz mi, co ja robię, do cholery, nie tak? Ja się naprawdę staram być dobra. Jednak nikomu to nie wystarcza. Mama nadal na mnie krzyczy, mówi żebym bardziej przyłożyła się do nauki. Zawsze porównuję mnie do Olivii i Amelie i mówi, że to głupota odwracanie się od takich dobrych i mądrych dziewczyn. Powiedziała... Jeszcze wiele innych rzeczy, które spowodowały łzy w moich oczach. Babciu, ja się naprawdę staram. Ale to naprawdę trudne, gdy muszę ogarniać dom, robić zakupy, gotować obiad, odrabiać lekcje, słuchać wywodów rodziców i zachować przy tym chodź troszkę czasu wolnego dla siebie. Czuję... Że nie wystarczam im. Mają w końcu moją siostrę - idealną córeczkę, spełniającą ich wszystkie marzenia. A ja jestem po prostu brzydkim dodatkiem, który kala rodzinne zdjęcia swoją osobą. Chcę znikać, Babciu. Chcę być razem z tobą, tam gdzie teraz się znajdujesz. Wiem, że ty nie kazała byś robić mi tych wszystkich rzeczy i nie mówiła tych wszystkich przykrych słów. A gdybym tak... Nie, to głupie odbierać sobie życie. Nie wiem co robić. Proszę, daj mi jakiś znak, jakikolwiek, że jeszcze warto się starać. Że będzie wszystko dobrze.
Proszę.
Twoja Dani ❤️

Boże, jaka ze mnie idiotka.

Jestem największą idiotką i kretynką na całym świecie. Jaki normalny nastolatek ucieka z krzykiem od chłopaka, który przedstawia ci swoich znajomych? Raczej żaden. Ale zacznijmy od tego, że nie jestem normalna.

Teraz na pewno Gabriel i jego przyjaciele pomyślą, że jestem dziwna. I nienormalna. I że ześwirowałam, co wydaje mi się nawet bliskie prawdzie.

Czuję się jak... Nawet nie wiem jak opisać to uczucie wstydu, które teraz czuję. I na sto procent ukrywanie się w szczelinie między szafkami ze słuchawkami, pomoże mi pozbyć się tego uczucia.

Chcę mi się płakać. Jestem beznadziejna.

Amelie i Olivia miały rację, kiedy mnie zostawiły. Kto chciałby zadawać się z takim dziwakiem jak ja? W swoim żałosnym życiu nie robię w sumie nic ciekawego, kiedy one w tym czasie chodziły na pierwsze imprezy, poznawały chłopaków i wychodziły ze znajomymi.

Zatraciłam się w swoich problemach do tego stopnia, że przestałam żyć. Przestałam być nastolatką i żyć moimi najlepszymi chwilami. Teraz jako siedemnastolatka siedzę samotnie jak mała kupka nieszczęścia i rozpaczy.

Świetny wtorek. A zawsze myślałam, że to poniedziałki są moją największą zmorą.

- Danielle!

Przez głośną muzykę w słuchawkach, usłyszałam jak ktoś woła moje imię.

Wytarłam rękawem bluzy pojedyncze łzy, które spłynęły w tym czasie. Zdjęłam słuchawki i wyjrzałam zza mojej kryjówki.

Na korytarzu kręcił się Gabriel i dwie jego przyjaciółki. Miały chyba na imię Margie i Elizabeth. Cała trójka mnie wolała i rozglądała się po korytarzach, salach i łazienkach.

- Danielle, gdzie jesteś? - zawołał blondyn, a jego głos był cienki, bliski załamania się. - Wyjdź, proszę.

Westchnęłam ciężko.

Dźwignęłam się na nogi, obijając się niechcący o jedną z szafek, co zwróciło uwagę reszty. Nie ma płaskiej powierzchni w tej szkole, o którą się nie walnęłam.

Wyszłam z pomiędzy metalu, stając twarzą w twarz z Gabrielem. W następnej chwili poczułam jak staję tuż obok mnie z wąską kreską zamiast ust.

Zanim zdążyłam chociażby zaczerpnąć trochę powietrza, on zaczął mówić.

- Przepraszam. Nie powinienem od razu rzucać cię na głęboką wodę. Wiem, że możesz... Bać się innych ludzi. To nie było w porządku z mojej strony. Ale to moi przyjaciele i ufam im. Jestem pewny, że nie wyśmialiby cię gdybyś zrobiła coś głupiego. To nie ten typ ludzi. - wyszeptał tak abym tylko ja usłyszała jego słowa.

- Nic się nie stało. I też przepraszam. Zachowałam się jak idiotka i... Wiem, że to było dziwne. Uciekanie to mój, powiedzmy system obronny?

- Każdy w stresowych sytuacjach robi co innego. - rzekł uspokajająco, co dziwne moje serce zaczęło bić wolniej i bardziej miarowo. - I nie nazywaj się idiotką, bo wcale nią nie jesteś.

Razem z jego ostatnim słowem u naszego boku pojawiły się dwie dziewczyny.

- Nic ci nie jest? - spytała jedna z nich.

- Emm, nie. - zająknęłam się, a moje policzki pokrył delikatny róż na wspomnienie.... Mojego zachowania. - Przepraszam.

- Nic się nie stało. - odpowiedziała druga. - Gabriel nas uprzedził, że mamy być ostrożni w słowach w stosunku do ciebie. I przykro mi.

Nie przepadałam za tymi trzema słowami. Nigdy nie potrzebowałam litości ani żalu. Potrzebowałam za to wsparcia. Ramienia, w które będę mogła się wtulić i wypłakać łzy zbierane przez cały dzień. Osoby, która zamiast powiedzieć „ współczuję ci" , powie „ dasz radę" albo „ jestem z ciebie dumny" .

Ten typ osób lubiłam najbardziej.

Cóż, szkoda że jedyna osoba która to robiła zmarła już lata temu. Babci Annie nikt nie umie zastąpić. Szczególnie gdy na otarcie łez lub gdy coś mi się udało piekła swoje słynne brownie z polewą z wiśni, ale bez kawałków owoców. To najlepsze ciasto jakie można przyrządzić.

Boże, jak ja za nią tęsknię...

Gabriel widząc moją nietęgą minę, zainterweniował.

- Nie tak to miało zabrzmieć. Chodziło mi bardziej o to by nie zadawali głupich pytań. - wyjaśnił, chociaż jego słowa brzmiały chaotycznie. - To nadal brzmi źle.

Blondyn podrapał się niezręcznie po tyle głowy, a jego usta wykrzywiły się w podkówkę.

Nie wiem czy ktoś jeszcze ma tak, że czuję się odpowiedzialny za emocje innych. Ale ja mam. Czuję się winna, gdy ktoś jest w złym humorze: jest smutny lub zły. Wtedy w mojej zepsutej głowie pojawia się pytanie. A w sumie kilka pytań. Co zrobiłam? Co mogę zrobić, że ktoś się tak nie czuł? Czy to przeze mnie?

A potem robię dosłownie wszystko, żeby ów osoba czuła się odciążona.

Nie jestem pewna z czego to wynika. Zakładam jednak, że z tego iż w większości przypadków swoją złość z pracy moi rodzice wyładowywali na mnie, a nie na mojej siostrze. Lub, że w ogóle wyładowywali ją na swoich dzieciach.

Ale co w krew wejdzie już tak łatwo nie wyjdzie.

- Rozumiem o co ci chodziło. - zapewniam cicho.

I naprawdę rozumiałam.

Nie każda młoda osoba, ba nawet dorosła, umie zachować się w towarzystwie osób z... Problemami. I chodziło mi tu o problemy, problemy. Oczywiście, nie byliśmy tak delikatni jak nasiona dmuchawca, które raz potrącisz a rozsypią się na wszystkie strony świata. Chociaż zdążają się i takie osoby. Tak naprawdę każda osoba powinna być traktowana indywidualnie przez pryzmat swoich myśl, tego co przeżyła i w jakim stanie znajduje się aktualnie.

Chłopak uśmiechnął się delikatnie, niemal chłopięco. Z wdzięcznością w oczach za skrócenie swoich męk.

- To... - Gabriel rozłożył ręce, przedłużając samogłoskę. - Obiad?

Przełknęłam ciężko ślinę, gdy obie dziewczyny przytaknęły. Jednak Gabriel nie przestał uważnie mi się przyglądać. Czułam jak przeszywa mnie swoim niebieskim jak morze atlantyckie spojrzeniem na wskroś. Jakby zagadał głęboko w głąb mojej duszy, znał moje myśli i czuł moje emocje.

To było jednocześnie przerażające jak i ... Przyjemne.

A przyjemności nie czułam od napraw dawna. Powrót do pozytywnych odczuć był dziwny. I nie jestem jeszcze pewna czy jestem z tego powodu szczęśliwa.

Było dobrze kiedy nic nie czułam. Czemu miałabym to psuć? Nikt mnie nie zrani. Nikt nie zobaczy, że mam słabości. Nikt nie dotrze w pełni do mnie i nie dowie się jak faktycznie się czuję.

- Tak, mogę iść. - mruknęłam nie pewnie.

Dziewczyny uśmiechnęły się przyjaźnie i ruszyły przodem.

Wtedy Gabriel podszedł do mnie na tyle blisko, żebym usłyszała jego ciche słowa.

- Wiesz, że musisz jeść. Myślisz, że nie zauważyłem, że od rana nic oprócz wody i gumy do żucia nie miałaś w ustach? - zapytał, a ja cała zesztywniałam. Nie sądziłam, że obserwował mnie na przerwach, gdy miał lekcje po drugiej stronie budynku. - Ale to nie znaczy, że musisz robić to wśród tylu ludzi. Zdaję sobie sprawę, że może być to niekomfortowe dla osoby z zaburzeniami odżywiania. Jednak proszę, weź chociaż jakiś owoc czy kanapkę i zjedz z nami. Obiecuję, że następnym razem znajdziemy... Bardziej ustronne miejsce, żebyś mogła poczuć się swobodnie. Jak chcesz usiądziemy gdzieś w kącie.

Jego słowa wywołały ścisk w moim żołądku. Nie był to ból z głodu, który był moim powodem do satysfakcji. Ten ścisk był nieprzyjemny. Spowodowany wyrzutami sumienia lub czymś w tym rodzaju.

- I jeżeli będziesz chciała, możemy być tylko we dwoje. - dodał jeszcze ciszej niż wcześniej.

Czy tylko dla mnie wyglądało to jak dwuznaczna propozycja randki?

- Czy zdajesz sobie sprawę, że zabrzmiało to dość dwuznacznie?

Policzki Gabriela lekko się zaróżowiły.

- Przepraszam..

- Przestań przepraszać, to robi się denerwujące. - mruknęłam.

Gdy ostatnie słowa opuściły moje usta znaleźliśmy się przed stołówką. Moją największą zmorą od kiedy skończyłam zaledwie 11 lat.

Chociaż byliśmy niewidoczni dla nastolatków w pomieszczeniu już czułam na sobie ich oceniające spojrzenia i słyszałam ciche szepty między sobą o mnie.

Wzięłam głęboki wdech, by znów nie uciec w moje bezpieczne miejsce między szafkami. Razem z wypuszczeniem powietrza zrobiłam krok naprzód. Potem drugi i trzeci. Zanim się zorientowałam stałam na środku stołówki, a obok mnie był Gabriel, który delikatnie prowadził mnie w stronę swoich przyjaciół, którzy faktycznie zajęli miejsce w rogu pomieszczenia.

Czas zmierzyć się ze swoim pierwszym lękiem i z swoją porypaną głową.

Właśnie... Czy ktoś może mi wyjaśnić, jak ja w to gówno wlazłam?!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top