1.

Droga babciu Annie,
Dostałam pierwszą czwórkę z matematyki, a wiesz jak ciężko przychodzi mi ten przedmiot. Jednak rodzice nie zwrócili na to uwagi, byli zajęci chwaleniem Miley za kolejny jej udany projekt na fizyce i celującą ocenę. Oprócz tego w sumie nic się nie dzieje. Chociaż mam wrażenie, że z każdym mijającym dniem moje ciało zamienia się w zwykłą skorupę, która jako jedyna sprawia, że istnieje. I coraz bardziej żałuję, że nadal istnieje. Ty jako jedyna wiedziałaś co się dzieje, ale odeszłaś. Chciałabym być z tobą, ale obiecałam tobie, że spotkamy się gdy nadejdzie mój czas, a nie gdy targnę się na swoje życie. Jest mi ciężko, babciu. Ale wiesz co? Udało mi się pierwszy raz zejść do 60 kilo. To chyba jedyna pozytywna rzecz, która wydarzyła się w tym tygodniu. Mam nadzieję, że w końcu moje marzenie się spełni i będę wyglądać jak te dziewczyny z Instagrama. I jak moja siostra.

Kocham,
Dani

Stanęłam na wagę w łazience, tuż przed wielkim lustrem. Przejechałam dłońmi po moim odstającym brzuchu i dużych udach. Zacisnęłam mocno zęby, zerkając na cyferki. Sześćdziesiąt jeden i pół. Jeszcze wczoraj rano rano ważyłam sześćdziesiąt.

Westchnęłam, zapisując w aplikacji pomiar.

Odłożyłam telefon na pralkę z włączoną playlistą na Spotify. Rozebrałam się do naga, wrzucając bieliznę do kosza na pranie. Obejrzałam dokładnie moje ciało w lustrze, zanim poszłabym pod prysznic. Między palce złapałam trochę skóry z brzucha, marszcząc brwi.

Może jak dzisiaj zjem mniej i nie będę obżerała się słodyczami, które mama zawsze kupuję i chowa w szafce, w końcu pozbędę się tego tłuszczu. Jakieś bieganie też by się przydało, żeby schudnąć z ud i zaokrąglić mój płaski tyłek.

Weszłam pod prysznic od razu ustawiając kurek na ciepłą, lekko parzącą w skórę wodę. Z półeczki wzięłam pachnący kwiatami płyn i wylałam trochę na dłoń. Rozsmarowałam płyn po ciele, czując cudowny zapach.

Jednak przyjemna chwila relaksu minęła tak szybko jak się zaczęła, gdy napotkałam palcami mój cellulit i rozstępy przy biodrach. Odwróciłam wzrok nie chcąc patrzeć na to. Szybko umyłam zęby i przemyłam twarz.

Wytarłam ciało, zakładając na siebie luźny u dołu jeansy, żeby ukryć moje nogi i dużą czarną bluzę, żeby nikt nie zauważył mojego brzucha. Rozczesałam wcześniej związane w kok włosy, zasłaniając swoją twarz i trądzik na niej.

Wyszłam z łazienki, gdzie w korytarzu czekała już moja siostra. Kończyła w tym roku szkołę i wyjeżdżała na studia do Seattle. Z co chwaliła się rodzicom pisała powoli swoje aplikacje. Mama i tata byli z niej dumni. Ja też byłam.

Moja siostra, Miley była wysoką i wysportowaną blondynką. Uczęszczała na zajęcia pływackie od kiedy tylko pamiętam. Właśnie dzięki temu zawdzięcza swoją nienaganną figurę. Odnosi masę sukcesów w szkole, a ludzie nie uważają ją za kujonkę. Wręcz przeciwnie. Jest dość lubiana. Zawsze się uśmiecha, chociaż na pierwszy rzut oka na taką nie wygląda. Chyba nie starczy mi liczb żeby wymienić wszystkie jej zalety, których nie mam ja.

Jako pierworodna naszych rodziców została także ich ulubionym dzieckiem. To jej poświęcają większą część uwagi. To ona dostaje te lepsze prezenty na urodziny. To do niej są zazwyczaj kierowane wszystkie komplementy i pytania. Ja za to dostałam łatkę aspołecznego dziwoląga. Rodziców nie obchodzą moje dość znośne oceny ani moje osiągnięcia. Jestem dla nich niewidzialna. Tak samo jak dla rówieśników.

I staram się za to nie nienawidzić ani rodziców ani Miley.

Dlaczego?

Może dlatego, że wiem jak to jest być tą drugą. W sumie to nawet nie drugą, ostatnią. Albo dlatego, że czuję się za każdym razem jak duch. A tego uczucia nie życzę nawet wrogom.

Za każdym razem jak Miley oglądała z koleżankami strażników marzeń w święta, podkradałam się do nich i także oglądałam chociaż część bajki. Moją ulubioną postacią był Jack Mróz. Nie leciałam na jego wygląd, ale dlatego, że czułam, że on mnie zrozumie. Przez tyle lat żył jako bajeczka dla niegrzecznych dzieci, żeby słuchały się rodziców. Dzieci go nie widziały, chociaż tyle robił. Utożsamiałam się z jego postacią.

— No w końcu! — węstchneła Miley, chowając telefon do kieszeni kurtki. — Ileż można, zaraz się spóźnimy!

Przewróciłam oczami, zakładając szybko moje przetarte kozaki i zimową kurtkę.

— A śniadanie? — zawołała mama z papierowymi torebkami.

— Dzięki mamuś. — moja siostra pocałowała naszą rodzicielkę w policzek, zabierając torbę. Wyszła na dwór, owijając się szczelniej szalem.

— Jesteś złotem, kochanie. — tata pocałował krótko usta mamy, również wychodząc i otwierając w przelocie kluczykiem auto.

—Dzięki, zjem w szkole — mruknęłam, przytulając się do jej piersi. To było wierutne kłamstwo. Nigdy nie jadłam jej kanapek. W sumie to prawie w ogóle nie jadłam w szkole, oprócz jabłka które czasem dorzucała. Reszta lądowała zazwyczaj w koszu obok szkoły.

Wsiadłam do auta, a tata ruszył. Moja siostra wesoło rozmawiała z tatą, co jakiś czas stukała wiadomości do swoich przyjaciół na telefonie. Ja patrzyłam uparcie w okno, ignorując otaczający mnie świat. To wychodziło mi najlepiej. Gdy byliśmy pod szkołą, założyłam słuchawki na uszy i pożegnałam się z tatą.

Na dziedzińcu było jeszcze sporo osób, chociaż do lekcji nie pozostawało dużo czasu. Miley niemal od razu pobiegała do swoich znajomych. Nawet z słuchawkami na uszach i głośno grającą muzyką słyszałam śmiechy i rozmowy innych nastolatków. Naciągnęłam mocniej kaptur na głowę, chcąc jak najszybciej znaleźć się w jakimś ustronnym miejscu.

Zostawiłam kurtkę w szafce, wcześniej wyciągając potrzebne na dziś książki. Zmieniałam buty na trampki równie mocno zużyte jak kozaki. Zawahałam się czy zostawić w szafce jeszcze mój pamiętnik, gdzie pisałam do babci listy. Ale chyba wolałam go mieć przy sobie. Był jak moja terapia. Czułam się pewniej gdy miałam go przy sobie. Coś jak telefon dla całej reszty nastolatków.

Moją pierwszą lekcją był angielski, na którym mieliśmy omawiać zadaną lekturę. Prowadziła je mój wychowawca, którego lubiłam. O temacie mówił zawsze tak żeby zaangażować nas w stu procentach w lekcje. Słuchał naszych propozycji co do przebiegu zajęć i często nie musieliśmy pisać.

Gdy zadzwonił dzwonek weszłam do klasy, rozpakowując się. Schowałam słuchawki, skupiając się na spokojnym głosie Pana Jones'a

❤️🧡💛

Była trzynasta, a co za tym idzie, przerwa obiadowa. Korytarze były puste, iż wszyscy byli na stołówce. Wyjęłam z papierowej torebki jabłko, resztę chowając z powrotem do szafki. Puściłam muzykę na nausznych słuchawkach, wgryzając się w owoc.

Słuchając głosu Conan'a Greya, udałam się pod następną salę. Do końca zajęć zostały mi jeszcze dwie lekcje. Grzebałam w plecaku szukając wody, żeby zapełnić czymś żołądek. Podobno to pomaga w utrzymaniu ładnej sylwetki.

Wychodząc zza zakrętu, wpadłam na grupkę chłopaków. Pod wpływem uderzenia w twardy tors jednego z chłopaków mój plecka zsunął mi się z ramienia, a słuchawki zjechały z głowy.

-— Kurwa. — zaklął jeden z nich. — Sory, nie zauważyłem cię.

— Ty to masz szczęście, stary. Zawsze wpadniesz na jakąś dziewczynę. - rzuca inny koleś.

Zakrywając twarz włosami, podniosłam plecak, zbierając z posadzki swoje rzeczy. Zignorowałam komentarz bruneta.

— Idźcie, dogonię was. — powiedział ten sam chłopak, kucając obok mnie i podając mi kilka książek, które wylądowały nieco dalej. — Nic ci się nie stało?

Pokręciłam głową, zapinając zamek. Podnosiłam się z klęczek najszybciej jak mogłam. Bałam się, że ktoś zaraz może tu przyjść i nas zobaczyć. Wzbudziło by to niepotrzebną aferę wokół mnie.

— Jesteś niema? — zapytał cicho, również wstając.

Spojrzałam na niego krzywo spod grzywki.

Pokręciłam znowu głową, chcąc tylko odejść.

— To czemu nie odpowiadasz?

Założyłam na uszy słuchawki, zaciskając usta w wąską kreskę. Wyminęłam blondyna, który podążał za mną wzrokiem kiedy odchodziłam.

Ostatnie czego potrzebuje to kontakt ze sportowcami. Oni i tak o mnie zapomną, gdy tylko znajdą się w swoim gronie przyjaciół. Z książek i filmów wiem, że popularni chłopcy to same problemy.

Ostatnie minuty lekcji minęły mi szybko. Zanim się obejrzałam zakładałam kurtkę i chowałam książki do szafki. Moja siostra kończyła razem ze mną, ale pewnie jechała gdzieś ze swoimi przyjaciółkami.

Zakładając kaptur na głowę, wyszłam na zewnątrz. Właśnie zaczął padać śnieg, a ludzie rzucali się śnieżkami, śmiejąc się w głos.

Ominęłam ich pole bitwy, skręcając na przystanek autobusowy. Najbliższy autobus będzie za pięć minut. W sumie nie mam daleko do domu, a miałam zacząć więcej chodzić. Niewiele myśląc, ominęłam ludzi czekających na przyjazd pojazdu.

Gdy nieco oddaliłam się od szkoły, sięgnęłam do kieszeni plecka, wyjmując torbę i wyrzucając kanapki do śmietnika. Włożyłam ręce do kieszenie kurtki, wznawiając marsz przez oblodzony chodnik.

Zdawało mi się, że ktoś mnie woła, ale zignorowałam to. Może ktoś inny miał na imię Danielle. To dość popularne imię. Nagle ktoś pociągnął mnie za rękaw kurtki przez co prawie nie wywinęłam orła.

Z złością odwróciłam się do jegomościa. Rozpoznałam niebieskie oczy i blond czuprynę chłopaka, na którego dziś wpadłam. Teraz lekko się uśmiechał, a na policzkach miał wypieki przez zimno.

— Jesteś Danielle, prawda?

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się skąd wiedział jak mam na imię.

Prawie nikt ze szkoły mnie nie kojarzył, nie mówiąc o znaniu mojego imienia. A on widział mnie raz i w ciągu dwóch godzin zdobył moje imię.

— Tak. — odpowiedziałam nie pewnie.

—Świetnie, czyli twój pamiętnik nie kłamał. — wymamrotał, a z jego ust wydobyła się chmura dymku. — Przez chwilę zwątpiłem, bo nie reagowałaś gdy cię wołałem.

Moje oczy były wielkości piłeczek do golfa, a usta mimowolnie się otworzyły.

Miał mój pamiętnik. Miał. Mój. Pamiętnik. Obcy chłopak miał w swoim posiadaniu jedyną rzecz, która mogła mnie pogrążyć. A ludzie nawet gdyby mnie nie znali, śmialiby się ze mnie.

—Halo, niemowo. — blondyn pomachał mi ręką przed twarzą.

— Powiedz, że go nie czytałeś. — błagalny szept wydobył się z moich ust, tworząc taki sam dymek jaki uformował się chwilę wcześniej z ust nieznajomego chłopaka.

Niebieskooki podrapał się po głowie, robiąc minę niewiniątka. Jego policzki nabrały jeszcze bardziej różowy kolor, niż wcześniej.

O nie. Przeczytał to.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top