6. Spotkanie z ojcem
W tym samym czasie za lustrem weneckim.
Avenger'si przysłuchiwali się rozmowie Furego i Viveki.
- Ładny tatuaż - powiedział Fury. Stark chciał się przyjrzeć lecz dziewczyna zakryła go szybko.
- Nic nadzwyczajnego - powiedziała z grymasem na twarzy.
- Widać, że ma cięty język, chyba nie chce tu być - odezwał się Clint.
-To chyba logiczne. Ktoś jej wparował do domu i ją zabrali. Zgaduje, że jest przerażona do tego jest młoda i myśli, że wszystko jej wolno, a poza tym coś ukrywa - powiedziała Natasha.
- W każdym razie nie grzeszy urodą - dodał swoje trzy grosze Stark. Wszyscy go zignorowali i przysłuchiwali się dalszej rozmowie.
- Kolejne pytanie: czy masz moce? - usłyszeli znów za szyby. Dziewczyna się zaśmiała, lecz sztucznie i odpowiedziała.
- Oj Panie Fury, ale Pan jest śmieszny - odezwała się - Moce nie istnieją. Młotek twojego przydupasa Thora się nie liczy - widać było wkurzenie na twarzy Thora, ale nic nie powiedział - widać lubiłeś oglądać bajeczki, w którym są magiczne wróżki.
Miliarder się zaśmiał, ale przestał kiedy zobaczył karcący wzrok całej drużyny. Wzdrygnął się kiedy usłyszał wkurzony głos Furego.
- SŁUCHAJ MNIE DZIEWCZYNKO! Wiem, że cię to bawi, ale mnie nie bardzo, więc przestań śmieszkować i powiedz prawdę! - Fury wstał i walnął w stół. Jednak dziewczyna nawet nie drgnęła dalej mając kamienną twarz. Uśmiechnęła się pod nosem i ze spokojem odpowiedziała.
- Spokojnie bo ci żyłka pęknie - westchnęła z rezygnacją i znów jej twarz przybrała obojętności - Słuchaj... Nie mam ochoty tu siedzieć ponieważ jest u was osoba, której nienawidzę. Skrzywdziła mnie i moją mamę, która już nie żyję. Chętnie bym ci powiedziała moją jakże interesującą przygodę życia, ale nie jest ona za wesoła. Żeby nie było ostrzegałam.
Dziewczyna skończyła z nie przyjemnym chłodem i zamilkła. Fury patrzył na nią z minutę analizując co przed chwila usłyszał, aż w końcu wyszedł z pokoju. Stark się zastanawiał kim może być ta osoba, która ich skrzywdziła. Nikt nie chciał przerywać tej ciszy jednak odważył się odezwać Bruce.
- Dziwne jest bardzo podobna do...
- Nie ważne do kogo jest podobna Bruce. Bardziej jestem ciekawy kto ją tak skrzywdził - odezwał się Tony i spojrzał na dziewczynę. Nie wiedział dlaczego, ale dziewczyna była bardzo podobna do kogoś kogo zna lub znał, ale nie mógł sobie przypomnieć kto to taki. Nagle Fury wszedł do pokoju i od razu się odezwał.
- Ta dziewczyna coś kombinuję widać, że chce ukryć coś o czym my nie wiemy. Czemu jest taka spokojna? - zaczął krążyć po pokoju Fury.
- Spokojnie mój piracie, mam plan - Powiedział dumny z siebie Stark.
- O nie to się źle skończy - dogadał Thor.
- Stul dziób młotku - pogroził mu palcem Tony - To jest idealny plan.
- Co masz zamiar zrobić? - odezwał się Steve.
- Ja z nią pogadam! - powiedział uradowany Tony.
- Myślę, że ten plan jest... - zrobiła dramatyczną pauzę Natasha - Do dupy - syknęła wkurzona.
Stark się obraził i założył ręce w krzyżyk. Czekał na odpowiedź Furego, który najwidoczniej rozmyślał za i przeciw. W końcu postanowił się odezwać.
-Zgoda, idź tam i się wykaż - wszyscy oprócz Tonego i Bruca zaczęli stawiać protesty.
- Szefie, to jest bardzo zły pomysł! - powiedział Kapitan.
- Lepiej niech Stark zostanie z tyłu! - odezwał się Thor
- Już po nas, zrobi z nas kretynów! - oburzyła się Natasha.
- On albo ją przestraszy albo zacznie podrywać! - krzyknął wkurzony Clint.
Kiedy głosy ucichły Tony ze "smutnym" głosem odezwał się.
- No wiecie co? Jak możecie nie wierzyć we mnie - powiedział z zbolałą miną.
- I co zrobisz jak tam wejdziesz? Zaczniesz opowiadać kawał? - spytał z kpiną Clint.
- Nie. Po prostu spróbuje ją przesłuchać, może nie lubi piratów? Albo się ich boi? Może po prostu potrzebny jest ktoś kto nie wygląda jak pirat he? Po myśleliście o tym? - zapytał się Tony. Wszyscy się na niego patrzyli jak na kretyna. No oprócz Bruca, on był jedyny mądry i postanowił wesprzeć kolegę z drużyny.
- Może to nie jest taki głupi pomysł - powiedział cicho Bruce a wszystkie pary oczu spoczęły na nim, przez co trochę to onieśmieliło naukowca.
- Czemu tak myślisz? - odezwał się Fury.
- No nie wiem. Przeczucie. Zresztą nigdy jeszcze tego nie robił, może przecież spróbować, co nam zależy? Może mu się udać - powiedział pewny siebie Bruce i spojrzał na Tonego który udaje, że ociera niewidzialną łzę.
- Widzicie? Chociaż jeden, który we mnie wierzy. Nie narobię kłopotów obiecuje - powiedział ostatnie zdanie z ręką na sercu. Zaczęły się pomruki nie zadowolenia.
- Dobra - powiedział ze spokojem Steve.
- Jak coś spiepszysz to ja ostrzegałam - odezwała się Natasha z chłodem w głosie.
- O nie już po nas - dogadał Clint.
- Zgoda, ale nie podoba mi się to - wymruczał Thor.
Kiedy skończyły się pomruki, Stark ucieszony wyszedł z pokoju.
Perspektywa Viv.
Ale mi się nudzi! Boże ile można gadać? Z nudów zaczełam się bawić krzesłem po drugiej stronie. Obracałam sobie krzesło, kiedy po jakiejś godzinie ktoś wszedł. Za bardzo mnie to nie obchodziło więc dalej bawiłam się krzesłem. Kiedy gościu podszedł i zatrzymał krzesło, ja zobaczyłam kto mnie odwiedził. O nie. Nie, nie, NIE! Nie zgadzam się, co ten kretyn tu robi?! Myślałam, że to ten pirat. Szczerze wolałabym żeby to był ten pirat albo ktokolwiek. Jest tyle bohaterów, no nie wiem np: Kapitan Ameryka albo słynna Czarna Wdowa, ale nie ten pacan! Patrzył na mnie, a ja na niego z przymrużonych powiek. Usiadł na krześle, a ja obserwowałam go w ciszy w końcu zaczął z uśmiechem.
- Hej ślicznotko, nie bój się mnie, nic ci nie zrobię. Pewnie się zastanawiasz kiedy będziesz mogła zapytać mnie o autograf, ale nie po to tu jesteśmy, autografy potem - mrugnął do mnie i zalotnie uśmiechnął. Mam do niego ochotę powiedzieć coś w stylu: " Nie obchodzą mnie twoje autografy TATO" ale on nie wie o moim istnieniu więc wdech i wydech Viv.
- Dzięki, ale wiesz... Mam w nosie te twoje autografy. I dla twojej wiadomości, te uśmieszki na mnie nie działają - uśmiechnęłam delikatnie a on uniósł brew. Spojrzałam na swój nadgarstek gdzie był zegarek.
- Oj... Już późno. Mogę już iść do domu? - spytałam się wkurzona.
- Spokojnie nigdzie cię tak nie ciągnie prawda? - ehh, nie mam ochoty z nim gadać. Chociaż to jest pierwszy raz jak rozmawiam z moim ojcem. Patrzył mi w oczy, kiedy nagle wyciągnął do mnie rękę. Zmarszczyłam brwi i odezwałam się.
- Zabieraj tą łapę albo złamie ci palce - powiedziałam bardzo poważnie patrząc na niego z przymróżonych powiek.
- Mogę zobaczyć twój tatuaż? - spytał olewając moja groźbę. O kurka... Zakryłam drugą ręką moje znamię i odpowiedziałam.
- Nie, po co? To tylko znamię, nic wielkiego - powiedziałam trochę za szybko.
- Aha, czyli to nie tatuaż? - jezu kretynko oni myśleli, że to tatuaż a ty sama wpadłaś.
- Tak, to znamię, ale nie jest jakieś ważne więc po co drążyć temat? - spytałam się ze spokojem.
- No okej, jak chcesz - powiedział zbyt obojętnie, coś mi tu śmierdzi. Nagle Stark podniósł się z prędkością światła i podniósł moja rękę do góry. W ten sposób zobaczył moje znamię. Szybko wyrwałam swoją dłoń i złapałam za jego ręke, żeby mu ją wykręcić do tyłu. Do tego przygwoździłam jego głowę do stołu mocno przyciskając. Nie zwracałam uwagi na to, że ktoś jest za lustrem.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz a nie zobaczysz jutra rozumiesz? - wysyczałam mu do ucha.
- Spokojnie kwiatuszku! Skoro to takie mało ważne to czemu się tak wkurzasz? - jęknął z bólu kiedy przycisnęłam go jeszcze mocniej do stołu. Co ja robię?! Zaraz tu mogą wpaść agenci! Puściłam go a on nie pewnie się wyprostował. Oparłam się o stół i podniosłam głos.
- Po prostu go nie lubię jasne?! Przypomina mi o kimś przez co jestem często smutna albo sucha, jak teraz! To, że jestem dupkiem nie znaczy, że masz się wtrącać w nie swoje sprawy - wysyczałam i wskazując na niego palcem. Opuściłam dłoń i ścisnęłam mocno stół aby się uspokoić.
- O kim ci przypomina? - powiedział ze spokojem Stark nie zwracając uwagi na to, że znowu się wpierdziela w moje życie.
- Wdaje mi się, że to nie twoja sprawa - powiedziałam juz spokojniej. W sumie, to jego sprawa, ale mu tego nie powiem.
- Okej, a możesz mi powiedzieć dlaczego jest w kształcie śnieżynki? - o nie... Zobaczył zbyt wiele! Może już skumał, że jestem jego córką? Nie chcę, żeby wiedział. Dobrze mi tu gdzie jestem.
- Mam to znamię od urodzenia. Szczęśliwy? Super, możesz mnie już zostawić? Czy dalej masz zamiar gadać o tym samym? - powiedziałam chłodno. Mam już dość! Marzę tylko o powrocie do domu i moim ciepłym łóżku. Ojciec już nic nie mówiąc wyszedł, a ja znów zostałam sama. Wzięłam parę głębszych wdechów. Cała się trzęsłam co mnie doprowadzało do szału. Odwróciłam się i podniosłam krzesło od razu siadając na nim. Nogi położyłam na stole.
- Nienawidzę pieprzonych agencji - mruknęłam do siebie i oparłam głowę o oparcie krzesła zamykając oczy.
Z 30 min później.
Boże ile można gadać?! Czekałam, czekałam i nie zgadniecie, czekałam! Aż w końcu nie wytrzymałam i krzyknęłam w stronę lustra.
- Hej! Możecie przestać się kłócić czy rozmawiać i mnie do cholery wypuścić?!
To trochę dziwne uczucie rozmawiać do osoby, ale jej nie widzieć. Nieważne. W końcu ktoś wszedł do pokoju, a ja odruchowo spojrzałam kogo do mnie przysłali. Jak się okazało byli to ci agenci. Z czterech agentów.
- No nareszcie - powiedziałam pod nosem. Jeden z agentów wziął mnie za moje nadgarstki i założył kajdanki. Potem zostałam popchnięta do przodu, więc ruszyłam posłusznie jak piesek. Będę grzeczna. Jestem oazą spokoju. Prowadzili mnie po krętych korytarzach, aż w końcu zatrzymaliśmy się koło jakiś drzwi z numerem "255" otworzyli je i weszliśmy do pokoju. O dziwo było w nim: łóżko, szafa, jakieś pułki i mały stolik obok łóżka. Pokój nie był duży, ale za to był schludny i ładny.
- To twój tym czasowy pokój, prześpij się, jutro znowu przesłuchanie - powiedział jeden z nich i zdjął kajdanki.
- A co jak ucieknę? - powiedziałam z chytrym uśmiechem.
- Nie masz jak. Jesteśmy za wysoko, nie dasz rady stąd uciec - powiedział i już miał wyjść ze swoimi przydupasami, ale zawrócił i łapiąc mocno mój nadgarstek przypiął jakąś metalową bransoletkę.
- Co to jest do cholery?! - pytam się od razu panikując.
- To na wszelki wypadek jakby się okazało, że jednak masz moce. Ta ładna i skromna bransoletka nie pozwala ci używać mocy. Miłej nocy - mówi i wychodzi.
Usłyszałam jak zamyka drzwi na klucz. Na pewno są tu kamery więc zdjąć bransoletki nie zdejmę. Co za kretyni!Przebrałam się w piżamę, która była w szafie i wskoczyłam do łóżka. Ahh tego mi brakowało. Szybko zasnęłam.
******************
O to i kolejny rozdział trochę robi się ciekawiej. W następnym rozdziale mogę powiedzieć, że ktoś chyba polubi naszą bohaterkę, ale kto? Dowiecie się niedługo!
Do napisania🙋🏼😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top