26. Hipnoza
I kolejny worek upadł z hukiem na podłogę. Nie wiedziałam, że jestem taka silna... Nie przejmując się już czwartym workiem, zawiesiłam kolejny na haczyku. Po sali się rozeszło głośne echo a za nim następne i następne. Muszę się odstresować.
- No proszę, to tu się ukryłaś - usłyszałam za mną głos więc odwróciłam głowę w stronę drzwi przestając na chwilę uderzać. W wejściu stał Clint.
- Coś się stało, że mnie szukałeś? - spytałam i wróciłam do uderzania worka.
- Tak naprawdę to nic, ale wybiegłaś z sali jak petarda więc przyszedłem, żeby zapytać czy wszystko dobrze... - powiedział przybliżając się do mnie. Znowu przestałam walić w worek i podniosłam swój wzrok na blondyna.
- A dlaczego miało by nie być? To nie tak, że jakiś robot, którego mój tata zrobił niedługo zniszczy miasto. Nie nie, wszystko gra - walnęłam sarkastycznie i przywaliłam w worek, który się rozwalił. Serio?! Nawet spokojnie nie można sobie po uderzać w worek! Czasem mam dość moich mocy... Clint tylko patrzył na mnie w za myśleniu.
- Po prostu... Boję się o was. Nie lubię jak chodzicie na misję. Ja już dawno powinnam nie żyć, razem z mamą, ale i ona i ja przeżyłyśmy i teraz nie wiem czy mam się cieszyć czy może płakać - mówiłam z roztrzęśnionym głosem. Powinnam być teraz w grobie! Byłoby mi łatwiej jak i każdemu. Tylko im przeszkadzam.
- My też się o ciebie boimy. I uwierz wolał bym, żebyś jednak została w bezpiecznym miejscu. Jesteś jeszcze za młoda. Normalne nastolatki pewnie teraz byłyby w szkole, ale ty.... Jesteś inna, taką cię stworzyli i nie możesz się nad sobą użalać i mówić: "A co by było gdyby..?" jest tu i teraz. Wszyscy cię kochamy i nie pozwolimy aby coś ci się stało.
Milczałam. Może on ma rację? Jestem inna i powinnam w końcu to zaakceptować! Mam już siedemnaście lat! Nie powinnam się już użalać nad sobą powinnam wstać z tych kolan i piąć się wyżej! Jezu, dopiero teraz Clint otworzył mi oczy! Uśmiechnęłam się do niego lekko co odwzajemnił. Złapał mnie za ręce i przyciągnął do siebie owijając mnie jak boa dusiciel. Tą słodką chwilę przerwał nam telefon Clinta. Odkleiłam się od niego, a on odebrał telefon. Mrugnął do mnie i wyszedł z sali zostawiając mnie samą. No cóż trzeba się przygotować. Wyjęłam telefon i wybrałam numer, którego od jakiegoś czasu boję się wybrać, ale nie dziś...
***
Aktualnie siedzę na obrotowym ksześlę obok Nat, która robi coś na laptopie. Przed chwilą zadzwoniłam do Agathy... Trochę popłakała trochę pokrzyczała, ale była taka szczęśliwa, że mnie słyszy. Z Max'em również chwilkę pogadałam. Tęskni za mną tak samo jak ja za nim... W końcu po pogaduszkach spytałam czy wezmą Jas do siebie na kilka dni. Zgodzili się prawie od razu. Ustaliliśmy, że jak Jas już będzie u nich to powie im ogólnie co się dzieję w moim życiu. Sama bym chciała do nich iść, ale nie mogę zostawić Avengers'ów samych. Muszę pilnować aby nikomu nic się nie stało! Do sali wszedł Steve i Clint. Steve miał jakiś tablet w dłoni więc oczywiście musiałam zobaczyć co tam jest za wszelką cenę! Jestem zbyt ciekawska. Steve podał tablet Thorowi, który przyglądał się tabletowi w skupieniu.
- Co to? - powiedziałam razem z tatą w tym samym momencie. Ach... Wszystko jasne, to po nim mam cechę ciekawska.
- Wiadomość. Ultron zabił Strucker'a - powiedział Steve a Thor walnął tabletem o tors taty. Nadal jest na niego zły... Ojciec odwrócił tablet w swoją stronę, a ja stanęłam na palcach, żeby spojrzeć mu przez ramię.
- Aaa i jeszcze zdarzył machnąć wrzucik. Tylko dla nas - skrzywiłam się, kiedy zobaczyłam na pryczy Strucker'a, który ma czerwoną plamę na piersi a po prawej stronie jest ucięty Ultron. Na górze było napisane dużymi literami: "PEACE" czyli po polsku: "POKÓJ" psychol...
- To zasłona dymna. Po co ta wiadomość przed chwilą wygłosił przemówienie - powiedziałam zastanawiając się na głos.
- Stracker wiedział coś, co Ultron chciał przed nami ukryć - powiedział Steve.
- Na pewno się.... - Nat popatrzyła na laptop i kliknęła coś tam - Tak... Skasował wszystko co o nim mieliśmy.
- Nie wszystko... - powiedział Steve i po kilku chwilach już przeglądaliśmy jakieś gazety czy różne akta. Nie wiecie jakie to jest nudne... Czuję się jakbym miała z 70 lat i czytała gazetkę z herbatką. Zero laptopów, zero telefonów, tylko gazety i akta. Nudyyy!
- Rany, ale towarzycho - powiedział Bruce z jakimiś aktami w dłoni.
- Czekaj, ja go znam - powiedział, nagle tata pokazując Bruce'owi jakiegoś kolesia z tatuażami. Skąd to wiem? Jak zwykle muszę być pierwsza i znowu spojrzałam przez ramię taty... Bruce podał ojcu akta a on zaczął tłumaczyć.
- Dawno i nie prawda, handluję bronią w Afryce, czarny rynek - mówił tata a Steve na niego spojrzał z politowaniem.
- Konferencja była okej? Branży, nic mu nie sprzedałem - powiedział patrząc na niego z przymróżonych oczu - Twierdził, że ma coś nowego... Przełomowego. Miał obsesję na tym punkcie.
- Co to? - spytał Thor pokazując na jakiś tatuaż. Ach... Bogowie serio nie wiedzą co to jest "tatuaż"?
- Eee, jakiś tatuaż, chyba świeży...
- To są tatuaże - pokazywał Thor na ramię faceta - A to jest piętno - czym jest piętno?! Jaka to różnica? Znaczy ma tatuaże czarne a to piętno jest czerwone... Jakby ktoś mu przypalił skórę. Wiecie jak są te patyki z różnymi wzorkami wyjętymi z ognia... Bruce usiadł na krześle i zaczął szukać tego dziwnego znaku.
- Mmm... O jest! W jednym z Afrykańskich... Znak oznacza złodzieja i parę innych brzydkich słów - powiedział Bruce.
- Co to za narzecze? - spytał Steve.
- Wakanada.... Wakanda! - przeczytał Bruce z lekkimi trudnościami. Zaraz, zaraz... Przecież dobrze pamiętam jak byłam z Jas w muzeum Steve'a i tam było napisane z czego jest zrobiona jego tarcza. Z Vibranium! A Vibranium można było znaleźć w Wakandzie! Tarczę zrobił mój dziadek Howard Stark... Spojrzałam szybko na Steve'a i tatę, którzy również na siebie patrzą. Było warto się zaciągnąć Jas! Jestem genialna!
- Jeśli był w Wakandzie to mógł wywieść stamtąd tylko jedno... - rozmyślał tata.
- Przecież wszytko wydobył twój ojciec... - powiedział Steve.
- Nie rozumiem co się wywozi z Wakandy? - spytał skołowany Bruce.
- Najmocniejszy metal świata.. .- powiedziałam cichutko, ale tak aby każdy mnie usłyszał. Steve i Thor spojrzeli do tyłu gdzie była tarcza Steve'a.
- To gdzie jest ten facet? - spytał Steve znowu patrząc na ojca.
***
- Stark to jest zaraza! - usłyszałam Ultrona kryjąc się za jakąś ścianą. Wyjrzałam za nią i zobaczyłam go w całkiem innym.... Ciele? Maszynie? Pogubiłam się w tym... W każdym razie z tyłu Ultrona były bliźniaki. Jedna kobieta, szatynka a drugi Facet z białymi włosami. Z tego co wiem używają mocy zupełnie jak ja! Może ich jeszcze uratujemy z pod sideł tego blaszaka i zaprzyjaźnie się z nimi!
- Ach stary.... Ranisz tatusiowi serce - zachichotałam sama do siebie na słowa taty, który wylądował na ziemi. Obok niego był jeszcze Steve i Thor.
- Mówię co myślę - powiedział Ultron. Clint i Natasha byli też gdzieś ukryci i czekali, aż coś się stanie tak jak i ja. Bruce za to czekał, aż będzie siwy dym wtedy, wkroczy nasz ukochany Hulk. Jak to Banner mówi zielone światło.
- Może nie pyskuj ojcu - dodał swoje trzy grosze Thor.
- To duże z młotkiem to matka? - spytał ironicznie Ultron.
- No i po co się odzywałeś? - zapytał tata odwracając głowę w stronę grzmota. Co to w ogóle za rozmowa?! Zaraz będziemy się tu lać a oni gadają o Matce i ojcu. Pewnie go zagadują.
- Ach te żarciki Panie Stark... - odezwał się biało-włosy - Fajnie co? Swojsko. Jak za dawnych lat - powiedział patrząc na jakieś pociski. Tata spojrzał na pociski i od razu się odezwał.
- W życiu tym nie handlowałem.
- Wy możecie jeszcze zniknąć - odezwał się dotąd milczący Steve.
- I znikniemy - powiedziała szatynka.
- Wiem co przeżyliście - powiedział znowu blondyn a Ultron od razu się wpadł w śmiech.
- Blechh! Kapitan Ameryka! Świątobliwy druh drużynowy. Anioł Stróż w szeregach prewencji. Jako maszyna nie mogę puścić pawia, ale...
- Jeśli chcesz pokoju, daj nam go strzec - przerwał mu Thor. I bardzo dobrze bo nie chciałam usłyszeć końcówki.
- Pokój, spokój, to nie jest to samo - znowu odezwał się Ultron.
- Ta, a Vibranium niby po co? - spytał się tata z kpiną. Rozpętał walkę.
- Dobrze, że się pytasz bo nie mogę się doczekać aby przedstawić światu swój diabelski plan! - powiedział Ultron i z jego ręki wydobyły się magnez przez co pociągnęło tatę do przodu aby później Ultron mógł przywalić mu jakimś laserem.
Tata przywalił w ścianę robiąc wgłębienie, ale szybko wstał i podleciał do Ultrona tak jak Ultron do niego. Przywalili w siebie i zaczęli walczyć. No i zaczęła się walka... Poczułam jak ktoś z tyłu mnie dusi więc szybko teleportowałam się za tego kogoś i przywaliłam mu z łokcia w kolano. Okazało się, że to jakaś mniejsza podróbka Ultrona przez co złapałam się za rękę kiedy zaczeła krwawić na łokciu. Ałaaa! Głupi metalowy debil! Rzucił się na mnie więc go odepchnęłam i wycelowałam w jego metalowy ryj strzelając lodem. Trafiłam za jakimś czwartym razem, ale ważne, że trafiłam! Muszę pracować nad celnością... Później zapytam Clinta o naukę. Skoczyłam na jakiegoś murzyna i oplotłam go nogami podduszając. Kiedy w końcu tracił już oddech zrobiłam sobie ostry sopelek i zeszłam z murzynka wbijając sopel w jego nogę. Nie będę zabijać, chociaż to bardzo, bardzo, kuszące.
- Thor! Melduj - krzyknął Steve w słuchawce.
- Dziewczyna chciała rzucić na mnie urok. Uważajcie na siebie, śmiertelnik nie oprze się jej mocy. Na szczęście mnie się nie ima - usłyszałam Thora, który potem szybko ucichł. Chyba jednak podziałało na Thora... Przywaliłam jakiemuś typkowi i podeszłam do kolejnego.
- Um... Steve? Potrzebuję pomocy! - powiedziałam walcząc z trzema typkami. Co jest?! Czemu nie odpowiada?
- Młoda! Ta kobieta zaczęła czarować! Thora, Steve'a i Nat już dopadła! Uważaj na siebie i chodź do mnie! - krzyczał Clint. Łatwo mówić! Jeszcze dwóch facetów! Kiedy w końcu uporałam się z ostatnim mięśniakiem zaczęłam biec ile sił w nogach do Clinta, który był na górze. Niestety coś mnie zatrzymało a tym kimś była ta kobieta już miała mi mącić w głowie kiedy ja użyłam na niej pyłku podduszając ją.
- K-Kim ty jesteś? - spytała charcząc.
- Miło mi. Viveka jestem - uśmiechnęłam się i zwiększyłam moc, żeby szybciej straciła przytomność. Niestety ktoś w niewiarygodnym tempie mnie powalił na plecy przez co straciłam na chwilę oddech.
- O kurwa... To było mocne koleś - powiedziałam ledwo oddychają a on dziwnie na mnie spojrzał. No tak, gratuluję mu za to, że straciłam oddech na kilka sekund i to przez niego. Każdy by się zdziwił. Szybko pobiegł w siną dal a w mojej słuchawce odezwał się Clint.
- Viveka?! Słyszysz mnie? Nic ci nie jest? - pytał jak opętany.
- Clint! Już idę! - krzyknęłam i wstałam obolała.
- Szukaj Steve'a, trzeba się zebrać do kupy - powiedział i urwał się kontakt.
Tak jak powiedział Clint zaczęłam po drodze szukać blondyna. Na szczęście znalazłam go. Jednak to co zrobiła mu wiedźma jest straszne! Steve idzie z czerwonymi oczami i rozglądać się dookoła.
- Steve?! - krzyknęłam, ale nic sobie z tego nie robił. Podbiegłam do niego i potrząsnęłam nim. Wziełam jego twarz w swoję zimne dłonie i popatrzyłam w oczy. Nic. Pustka.
- Słyszy mnie ktoś? Spadamy stąd! Ludzie?!
- Clint?! Gdzie jesteś?
- Viveka? Ciebie ta czarownica jeszcze nie zahipnotyzowała? - cóż za zawód w głosie karton.
- Em... Próbowała, ale jej się nie udało.
- Czekaj tam gdzie czekasz, jasne? Zaraz przyjdę.
- Ale Clint jest tu Steve tylko, że on chyba jest zahipnotyzowany.
- Nie puszczaj go nigdzie. Musimy ich pozbierać - tak jak kazał tak zrobiłam. Trzymałam Steve'a za rękę, żeby nigdzie mi nie uciekł. Patrzył w dal z lekko otwartą buzią i rozglądał się. Chciał iść do przodu, ale mu nie pozwalałam i dalej uparcie go trzymałam za rękę.
- Dobra młoda chodź, trzeba jeszcze znaleźć Thora i powiadomić Starka, żeby poszedł do Bruce'a - Nagle koło mnie znajduję się Clint.
- Natasha! Przydała by się kołysanka! - usłyszałam w słuchawce tatę.
- Nic z tego nie będzie, przynajmniej na razie - odzywa się Clint do słuchawki - Zespół się rozpadł zostałem ja i Vivi. Jesteś sam.
- Wzywam Weronikę - odzywa się, a ja nagle się zatrzymuję. Przed moimi oczami widzę zakrwawioną mamę. Ogień, samochód do góry nogami, słyszę... Mój płacz. Czuję ból a potem pisk opon i od początku. Potrząsnęłam głową i z jękiem upadłam na podłogę nadal mocno trzymając Steve'a.
- Clint... Nie dam rady ustać na nogach... - mówię szeptem i upadam na podłogę w oddali widząc podbiegającego łucznika. Zemdlałam.
***
Wszyscy już jesteśmy w naszym samolocie. I również wszyscy jesteśmy w rozsypce. Każdy jest smutny i rozmyśla nad czymś. Nie wiem co ta wiedźma nam zrobiła, ale na pewno to nic fajnego. Obudziłam się dokładnie przed chwilą. Wstałam z siedzenia i podeszłam do Clinta, który siedzi za sterami. Usiadłam na drugim fotelu i zaczęłam słuchać co mówi Hill.
- Dziennikarze was kochają. Reszta ludzkości mniej... Nie wydano jeszcze nakazu aresztowania Bannera, ale to kwestia czasu.
- Moja fundacja pomocy? - spytał cicho tata.
- Jest już na miejscu. Jak zespół? - tym razem Maria zapytała.
- Mamy trochę... Dostaliśmy baty, pozbieramy się.
- Na razie nie ujawniać się i nie wracać do bazy.
- Czyli przyczaić się? - spytał tata.
- Póki nie znajdziemy Ultrona... Nic więcej nie mogę zaproponować.
- My też nie... - powiedział ojciec i się rozłączył. Podszedł do mojego fotela i pocałował mnie w czoło.
- Wszystko dobrze skarbie? - spytał głaszcząc mnie po głowie.
- Mhm... - mruknęłam nawet na niego nie patrząc.
- Prześpij się śnieżynko - powiedział cicho i znowu ucałował moje czoło - kiwnęłam wolno główką i wygodnie się ułożyłam nadal przysłuchując się rozmowie taty i Clinta.
- Chcesz się zamienić? - spytał się tata.
- Nie, dobrze jest... Możesz się przekimać, to będzie dość długi lot.
- Długi lot mówisz? Dokąd?
- Do kryjówki... - powiedział Clint, a ja już nie kontaktowałam. Zasnęłam.
****************
Jupi ja jej! Skończyłam! Nie będzie mnie jutro do niedzieli więc nie będzie rozdziałów przez weekend!
Pytanka:
1. Podobał wam się rozdział?
2. Cieszycie się, że za dwa tygodnie szkoła? Czy może chowacie się pod kołdrą i narzekacie jakie to życie jest nie fair? Ja osobiście to drugie...
3. Co robiliście w wakacje?
4. Jesteście już przygotowani na szkołę? Bo ja nie...
Do napisania😘🙋🏼
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top