19. Mała wpadka
Poderwałam się z łóżka, kiedy usłyszałam huk. Jeszcze do końca nie kontaktowałam, ale udało mi się wychwycić wkurzoną Jas. Ups?
- Ja się teraz pytam, co ty odwaliłaś?!
- Człowieku, nie tak głośno, Dopiero wstałam - mruknęłam kompletnie zaspana.
- Wiesz jak mnie to teraz obchodzi?!
- No nie wiem.
- No właśnie! Bo mnie to nie obchodzi!
- Aaa, okej. Więc o co chodzi?
- O co chodzi? O co chodzi?! Nie wierzę ty się jeszcze pytasz?! To ty się pokłóciłaś z Peterem a nie ja! Powinnaś wiedzieć dlaczego jestem wkurzona! - zaczęła krążyć po moim pokoju jak drapieżnik przy okazji ciągnąć się za włosy.
- No właśnie troszkę nie rozumiem. Tylko się pokłóciliśmy więc nie wiem co ty masz z tym wspólnego - powiedziałam obojętnie i wstałam z zamiarem przebrania się. Jakoś nie zwracałam uwagi na to, że widzi mnie w samych majątkach i koszulce bo nie czułam przy niej skrępowania. Jas jest dla mnie jak siostra. No może nie wtedy kiedy wypala mi dziurę w moich plecach swoim zabójczym wzrokiem.
- Wkurzyłam się na ciebie bo kiedy ty sobie poszłaś do domciu, każdy na korytarzu krzyczał, że uwaga cytuję: "Nasza Vivcia to córeczka Tonego Starka! Bierzcie chłopcy a będziecie bogaci!" "Seksowna, bogata, bierzcie koniecznie!" -zaczęła udawać głos chłopaka co naprawdę było komiczne.
- Ta, pewnie będą lecieli na kasę. Nic wielkiego - mruknęłam ospale.
- Nic wielkiego! Viveka każdy będzie cię pytał o Tonego! Lepiej się nie mogłaś wpakować.
- Jezu przestań na mnie drzeć mordę bo wykrzyknęłam to pod wpływem złości! Zresztą i tak pewnie nie będę chodzić do szkoły - mruknęłam ostatnie zdanie na co Jas na mnie spojrzała jak na ducha.
- Co ty pieprzysz?!
- Zapytam tatę czy mogę mieć indywidualne lekcje czy coś - zaczęłam szukać jakiś fajnych ubrań nie zwracając uwagi, że Jas chodzi po moim pokoju jak by dostała jakiegoś pierdolca.
- Dlaczego?! Dlaczego zrobiłaś aferę?!
- Bo musiałam iść do szkoły chociaż sama chciałam, bo Peter mi powiedział, że w piątek jest bal, a ja kompletnie zapomniałam o tym, bo on idzie z Liz, bo Pani Mańczak powiedziała, że idę do tablicy i dostałam ocenę F, bo później dostałam uwagę za szeptanie no to się wydarłam na nią! Zresztą pewnie dostałam jeszcze gorszą uwagę, bo nieźle się wydarłam. Jak dla mnie to dość ostro popłynęłam.
Odwróciłam się do niej, żeby zobaczyć, że ma na twarzy wymalowany szok. Wywróciłam oczami i spojrzałam na budzik za nią. 14:58 A o 14:30 skończyły się nasze dzisiejsze zajęcia. Więc już wiem co ona taka zmęczona. No i wpakowała się tu z plecakiem, w butach i o dziwo cienkiej kurtce. Co jest dziwne bo rano strasznie piździło. Odwróciłam się z powrotem do szafy i wyjęłam czarną koszulkę na ramiączka i Jeansy z wysokim stanem. Przydałaby się za duża bluza bo uwielbiam za duże bluzy. No i oczywiście wzięłam jeszcze bieliznę. Z takim kompletem weszłam do łazienki, ale za nim zamknęłam drzwi obróciłam się do Jas.
- Zamierzasz się ze mną przebierać czy może chcesz poczekać to pójdziemy razem na dół? - przez chwilę patrzyła na mnie z zmarszczonymi brwiami, kiedy w końcu otrząsnęła się delikatnie przytaknęła głową i się odezwała.
- Poczekam - mruknęła i walnęła się na moje łóżko. Klasyk.
O kurczę moja twarz nie wygląda za dobrze... Pamiętajcie nigdy nie zasypiać w makijażu. Zmazałam resztki z rannego makijażu i tym razem pomalowałam się naturalnie tak jak lubię. Kiedy wyszłam z łazienki byłam już całkiem odświeżona. Ooo, jak miło! Jas pościeliła mi łóżeczko a teraz robiła coś na swoim telefonie.
- Wstajemy.
Jasmin oderwała się od swojego telefonu i zlustrowała mnie wzrokiem z minimalnym uśmiechem po czym odezwała się.
- Ładnie wyglądasz - powiedziała swoim typowym za słodkim głosem. Nie rozumiem tej dziewczyny. Budzi mnie z ochotą wyrąbania mi a potem zachowuje się tak jak zawsze. Ale nie narzekam. Wolę jak jest potulna jak baranek niż jak ma ochotę po prostu zrzucić mnie z balkonu.
- Dziękuję, a teraz chodź - powiedziałam to ciągnąc ją już za nogę, żeby ruszyła te swoje cztery litery.
- Ale mi się nie chce! - westchnęła z bezsilności.
- Wiesz jak mnie to bardzo obchodzi? - patrzyłam jak Jas bierze głęboki wdech, kiedy chciała już odpowiedzieć, ale ja jej przerwałam - Daruj sobie to śliczne gardziołko bo mnie to nie obchodzi... - powiedziałam ze śmiechem kiedy w końcu szarpnęłam tak mocno, że spadła z łóżka przy okazji uderzając o kant łóżka. Oj będzie siniak...
- Jezu przepraszam! Nic ci nie jest?! - spytałam spanikowana, kiedy ta w odpowiedzi zaczęła się tarzać na ziemi ze śmiechem. No wariatka!
- Co cię śmieszy idiotko?! Rąbnęłaś o kant łóżka!
- Ale zajebista podłoga! - powiedziała ze śmiechem i łzami w oczach. Już nawet nie wiem czy płacze bo boli ją głowa czy po prostu ze śmiechu się popłakała. Głupawka to naprawdę zabawny moment w twoim marnym życiu... ALE NIE WTEDY KIEDY SPADŁAŚ Z ŁÓŻKA!
- Pff.. - prychnęłam nie zadowolona bo mimo, że się śmiała to widziałam jak mocno walnęła się o ten głupi kant.
- Chodź przyłożę ci lód do głowy. Zgoda? Będziesz współpracować?
Zamiast odpowiedzi ona nadal się śmiała i nic sobie z tego nie robiła. Kiedy zaczęłam ją ciągnąć za nogę na korytarz miałam wrażenie, że jeszcze bardziej się zaczyna śmiać. To byłoby strasznie męczące ciągnąć ją, aż do kuchni więc postanowiłam sobie pomóc moim pyłkiem. Otoczyłam ją niebieskim pyłem a ona nadal nic sobie z tego nie robiła i śmiała się jak by usłyszała najśmieszniejszy dowcip na świecie. Dostała jakiegoś walonego ataku śmiechu. Kiedy wreszcie znalazłam się w salono-kuchni, każdy zaczął nam się przyglądać jak byśmy były chore psychicznie. Nie przejmowałam się pytającymi wzrokami i wyjęłam lód z zamrażarki. Owinęłam lód jakąś ścierką i wkurzoną ciągłym śmiechem tego szatana, krzyknęłam.
- Możesz się zamknąć?!
Przestała się śmiać i popatrzyła na mnie w szoku. Przez chwilę była kompletna cisza, kiedy Jas jednak nie wytrzymała i zaczęła się śmiać na całą wieżę. Z czego ona tak się śmieję?! Walnęła się w swój pusty łeb i śmieje się jak by w ogóle tego nie poczuła a widzę, że jej głowa jest zaczerwieniona w tamtym miejscu!
- Nie, mam dość! Masz teraz ty ją trzymasz! - krzyknęłam podbiegając do Steve'a i podając mu roześmianą blondynkę.
- Co jej się stało? - spytał zdziwiony Thor. Dopiero teraz zobaczyłam, że są tutaj wszyscy z ekipy więc możliwe, że im przeszkodziłyśmy w jakiejś ważnej rozmowie. Hehe upsik...
- Nic! Jebła się o kant łóżka i śmieję się jak pojebana!
- Viveka! Słownictwo! - powiedział nie zadowolony Steve, który nadal trzymał na rękach blondynkę, która powoli ściszała śmiech.
- Wybacz Stevie, ale inaczej się nie da tego opisać! - kiedy my rozmawialiśmy Jas brała już głębokie wdechy jak by zaraz miała się udusić. No nie dziwię się jej. Kucnęłam obok kanapy gdzie już się uspokoiła, żeby przyłożyć lód do jej głowy, ale kiedy tylko zbliżyłam się z lodem do czerwonego miejsca ona mnie uderzyła w dłoń przez co upuściłam lód, który się rozbił.
- Kurw... Jas! O co teraz ci chodzi?! - powstrzymałam się kiedy Steve zmierzył mnie srogim wzrokiem.
- Nie chce.
- Mam to w dupie! Masz wielkiego siniaka! - krzyknęłam wkurzona na co ona założyła ręce na piersi i zmrużyła na mnie groźnie oczy jak mała dziewczynka - Dziecko drogie, chcę ci pomóc! - krzyknęłam załamana.
- Nie CHCE! - wydarła się i wydymała wargę, która zaczęła się trząść jakby miała się zaraz popłakać. Żenua...
- Z kim ja żyje? Dobra jak chcesz, ale później nie jęcz, że cię boli! - wstałam z klęczek i odsunęłam się od kanapy.
- TAAAK! - krzyknęła i wstała, żeby mnie przytulić, ale ja w porę uciekłam jej przez co tupnęła nogą obrażona.
- Spadaj, nie ma przytulania bo się nie słuchasz starszej siostry! - znałam Jas od dzieciństwa, ale jednak ona była młodsza o 3 dni co było śmieszne bo zawsze jako mała gówniara wywyższałam się, że jestem starsza a ona ryczała bo też chciała być starsza. Pamiętam każdy nasz głupi pomysł.
- Ej, to nie fair!
- No chyba ty! - ale jej pocisnęłam, teraz się nie pozbiera. Już Jas chciała coś powiedzieć, ale tak z dupy pojawił się Spider-Man na co zachłysnęłam się powietrzem bo przecież nie mam przy sobie kostiumu! Szybko przeskoczyłam za kanapę i pokazałam wszystkim, żeby zamknęli mordy. Widziałam niezrozumienie Jas, ale teraz miałam to gdzieś.
- Hej wszystkim! Wiecie gdzie jest Winter Dost? - spytał Spider-Man. Skąd wiem? Zerkam czasem zza kanapy. No wiem jestem geniuszem zła.
- Eee kto to? - spytał Ojciec. No tak przecież ja im nie mówiłem jaką mam ksywkę.
- No dziewczyna w masce o ślicznych niebieskich włosach i zielonych oczach - odpowiedział zdziwiony pająk. ŚLICZNYCH niebieskich włosach. Tata spojrzał na mnie kątem oka, ale ja mu pokazałam, żeby nic nie mówił. Spider-man zaczął się rozglądać, aż w końcu zobaczył Jas, która nadal nie wiedziała co się dzieje a na jej twarzy było wypisane "Co.ja.tu.robię". Pająk wziął głęboki wdech prawię się zachłystając kiedy skumał, że ona tu siedzi i się na niego patrzy.
- Ooo co ty tu robisz? - pyta się skołowany.
- Em... Hej i mieszkam?
- Aha... Okej. Wszystko w porządku od tamtego czasu z tobą i twoją koleżanką? - jak słodko, martwił się! Wszyscy patrzyli na nich jak na nie normalnych no bo w końcu skąd Spider-Man zna zwykłą dziewczynę?
- Tak, już się nic nie działo i wiem, że to było dawno, ale i tak jeszcze raz... Dziękuje.
- Echem? Z całym szacunkiem Spider-Boyu, ale skąd znasz moją córkę?
- Eee... Znamy się bo kiedyś pająk mnie i moją przyjaciółkę uratował i tak jakoś wyszło. I tato to Spider-Man a nie Spider-Boy - Awww Jas powiedziała do niego tato. Rozklejam się to takie urocze i nierealne.
- Jeden ciul - mruknął obojętnie i zwrócił się do pajączka - Jeżeli chcesz sobie pogadać czy tam poćwiczyć z moja drugą córką to jej powiem, że ją wołasz. Tylko powiedz gdzie chcesz czekać.
- Poczekam w sali treningowej na piętrze 88.
- Okej a teraz zmiataj stąd - powiedział tata a pająka już nie było. Wyszłam z mojej "kryjówki" I bez pożegnania ruszyłam do pokoju przebrać się.
***
Kiedy byłam już na sali zaczęłam się rozglądać. Wiedziałam, że Avengersi są za lustrem, ale nie obchodziło mnie to. Skoro chcą zobaczyć krótkie przedstawienie to nie ma sprawy. Pokażę im jak potrafię komuś przywalić to już nie będą mnie tak wkurzać. Byłam już na środku, kiedy tak jak za pierwszym razem poczułam dotyk na ramieniu przez co wzdrygnęłam się. Wiedziałam kto to więc nawet się nie odwracałam. Usłyszałam cichy szept koło mojego ucha przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz po plecach.
- Znowu się nabrałaś.
- Tak? - mruknęłam pytająco.
Obróciłam się do niego i wysoko podskoczyłam oplotając go nogami za szyję. Przechyliłam się w bok przez co stracił równowagę i upadł razem ze mną na podłogę. Byliśmy w dość dwuznacznej sytuacji bo siedziałam na nim okrakiem kiedy on leżał na ziemi a nasze twarze były strasznie blisko. Jakbyśmy mieli się zaraz pocałować, co oczywiście się nie zdąży bo on ma maskę, a ja chustę.
- No cóż a ty znowu leżysz - powiedziałam dumna z tego jak go zdezorientowałam.
- Mógł bym się przyzwyczaić tak leżeć - powiedział i miałam dziwne wrażenie, że gapi się w moje piersi. Faceci.
- Dupek - powiedziałam i zaśmiałam się razem z nim. Zeszłam z niego i wstałam na równe nogi. Pajączek przez chwilę patrzył na mnie więc również spojrzałam na niego nie rozumiejąc co on robi nadal na podłodze. Wyciągnął ręce do mnie więc posłałam mu pytające spojrzenie.
- No pomóż mi.
- Nie ma mowy! Sam zrobiłbyś ze 100 brzuszków w minutę więc jeżeli się podciągniesz raz to ci się nic nie stanie. Chociaż co ja mówię... Pewnie i tak byś tyle nie podciągnął.
- Pff! Chcesz się założyć?
- Dobra!
- Jeżeli nie zdążę....
- Albo nie dasz rady - mruknęłam.
- Tak albo nie dam rady, ale to mało prawdopodobne. Więc jeżeli nie zdążę albo nie uda mi się to pokazujesz mi swoja twarz. Muszę coś sobie uświadomić... - ostatnie zdanie szepnął.
- Co?! Boli cię coś? Nie ma mowy!
- Wymiękasz? - świnia.
- Oczywiście, że nie wymiękam!
- Lubię twój zapał, ale i tak zaraz przegrasz więc...
- START!!!
Wykrzyknęłam a pająk jak w wojsku zaczął robić brzuszki w błyskawicznym tempie. Liczyłam ile już zrobił i patrzyłam na zegarek. Kiedy było już 95 i jeszcze 10 sekund musiałam improwizować więc kiedy doliczyłam do 99 rzuciłam się na pajączka przez co znowu siedziałam na nim okrakiem.
- Ej, oszustka!
- Uuups, przegrałeś. No cóż, tak bywa.
- Wygrałbym gdyby nie ty! No już, ściągaj chustę - powiedział to i już chciał chwycić za nią, ale ze mną nie ma tak łatwo. Szybko się odchyliłam i teleportowałam na koniec sali.
- No chyba nie, nie zrobiłeś jednego brzuszka!
- Bo mi przeszkodziłaś!
- Złotko... Nie było zasad - mrugnęłam do niego i dodałam - To co może przestaniemy się bawić i zaczniemy trenować?
- Ja już zrobiłem rozgrzewkę, teraz ty.
- Mi nie jest potrzebna rozgrzewka cieniasie.
- Ty mała....
- To co zaczynamy?
- Chętnie skopię ci ten zgrabny tyłek - zaśmiałam się i zaczęłam się do niego zbliżać. Oczywiście Spider-boy nie był gorszy i również zaczął się do mnie zbliżać.
- Tylko później nie marudź jak kopnę niechcący w klejnoty - znudziło mi się chodzenie bo akurat ta sala treningowa jest wielka, więc teleportowałam się bliżej niego i walnęłam go w żebra przez co zgiął się, ale nie na długo. Wyprostował się, kiedy ja byłam już naprawdę blisko. Walczyliśmy tak jakieś 5 minut? 10 minut? A może nawet godzinę? nawet nie wiedziałam przez bardzo zaciętą walkę. Byłam już wyczerpana, ale pajączek wydawał się w świetnej formie. Kurde! A mogłam zrobić tą rozgrzewkę. Pajączek zrobił 99 brzuszków na rozgrzewkę więc nie dziw się Viv, że nawet nie ma lekkiej zadyszki. Przez chwilę mój wzrok spoczął na jego masce i to było kilka sekund, kiedy nie zauważyłam jak przyłożył mi w żebra przez co straciłam równowagę i upadłam na podłogę. Mój kaptur spadł z mojej głowy, kiedy zaczęłam się turlać po podłodze bo to był naprawdę mocny cios.
- Jezu nic ci nie jest?! Pierwsza zasada NIGDY nie zamyślaj się podczas walki! - powiedział pająk przestraszonym głosem i zaczął się kierować w moim kierunku, ale stanął, kiedy zobaczył na podłodze chustę, którą podniósł. Wszystko widziałam kątem oka bo głowę miałam odwróconą do ściany, żeby nie mógł zobaczyć mojej twarzy.
- N-nic ci nie jest?
Nie odpowiedziałam i zaczęłam się podnosić. Nadal byłam obrócona w stronę ściany. W końcu odważyłam się do niego obrócić. Bardzo wolno się obracałam, żeby jak kolwiek to przedłużyć, ale nie dało się bo i tak zaraz mnie zobaczy. Kiedy byłam już przed nim nie wiedziałam co mu teraz chodzi po głowie. Ja za to miałam mnóstwo pytań. Poznał mnie już wcześniej jako zwykły uczeń? A może nie zna mnie bo nie chodzi do tej samej szkoły? Co teraz sobie myśli?
- V-Viveka? Czyli jednak miałem rację... - że co? Zna moje imię!
- Skąd znasz moje imię?
- Eee....
- Dobra nie tłumacz się. Zaraz się do wiem.
Powiedziałam z kwaśną miną bo tłumaczyć to on nie umie. Zupełnie jak ja. Podeszłam do niego szybkim krokiem a kiedy byłam już obok niego chwyciłam za jego maskę, ale on złapał mnie za nadgarstki.
- C-co robisz?
- No jak to co? Nie ma szans, że ty mnie widzisz bez chusty i jakimś cudem mnie znasz, a ja niby nie mogę zobaczyć twojej twarzy?
- Ale ja zobaczyłem przez przypadek twoją twarz.
- No i? Współpracuj!
- Nie ma mowy!
- Okej - powiedziałam puszczając jego maskę i podnosząc ręce do góry w geście kapitulacji. Życie jednak nie jest takie piękne jak się wydaje bo po chwili skoczyłam na niego i oplotłam jego szyje jak jakiś boa dusiciel i.... Chyba wiecie co się stało. Ale z niego ciota!
- Znowu leżysz. Nigdy się nie nauczysz. Starkowie nigdy nie odpuszczają. Zapamiętaj - powiedziałam to chwytając za jego ręce, żeby mi nigdzie nie uciekł.
- Starkowie... Mówiłaś faktycznie.
- S-Słucham? Okej koniec zabawy. Teraz ładnie pokażesz mi swoja twarz. Zgoda? - kiedy tylko o ty wspomniałam zaczął się szarpać jakby to miało mu niby pomóc. Śmieszny jest.
- Jak odpowiem nie to i tak to zrobisz więc mam jakiś wybór?
- No właśnie! Nie masz! - powiedziałam z uśmiechem. Zaczęłam mu zdejmować maskę bardzo powoli, żeby albo go wkurzyć, że tak to przedłużam albo go uspokoić, żeby miał czas na przemyślenie czy już uciekać z piskiem czy może później. W końcu zadecydowałam, że dłużej nie mogę już wytrzymać więc zdjęłam jego maskę pewnym ruchem. To co zobaczyłam było jak jakiś sen. A może to był koszmar? Już nie chodziło o to, że mam laga mózgu tylko o to, że przez ten czas byłam dla niego taka... No odpychałam go! Zawsze go odpychałam bo wolałam być jak najbliżej Petera kiedy on był koło mnie cały czas! Przez ten cały czas! Szybko zeszłam z niego bo nadal siedziałam na nim okrakiem i mimo, że jakieś 20 minut temu nie widziałam w tym problemu to teraz moje policzki wyglądały jak róże.
- P-PETER?! A-ALE JAK?!
- Eee... Niespodzianka?
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- A dlaczego ty mi nie powiedziałaś?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie! Zresztą jak?! Dlaczego?!
- Uspokój się... Ja ci powiem jakim cudem zostałem Spider-Manem a ty powiesz mi jak dostałaś swoje "czar mary." Okej?
- To nie "czary mary" debilu - wywróciłam oczami - A ja gadam z robakiem. Nie wierzę.
- Jeszcze przed chwilą normalnie ze mną rozmawiałaś!
- Zamknij się.
- Ale...
- Po prostu morda w kubeł. Nadal jestem na ciebie wkurzona!
- O co? O kłótnie rano? Przecież chciałem ci pomóc!
- Ale, albo jesteś głupi i głuchy albo po prostu jesteś głupi. Nie słyszałeś, że nie chciałam twojej pomocy?
- Pff! I ty myślałaś, że po prostu sobie pójdę na lekcję i będę się uczył tak jak by nigdy nic się nie stało?
- Tak, dokładnie - powiedziałam wywracając oczami.
- Przez ciebie nie mogłem się już skupić na ostatnich lekcjach bo myślałem cały czas o tobie!
- To teraz to przeze mnie?! - krzyknęłam i wstałam na nogi co zrobił po chwili i robak - No i co byś zrobił jakbym ci powiedziała ha?! To normalne, że znamię się świeciło! Zawsze się świeci jak się wkurzam albo jak jestem smutna. Dzień jak co dzień!
- No wiesz, wcześniej tak jakby tego nie wiedziałem!
- Na a co, miałam ci powiedzieć to wszystko przed pieprzoną szkołą?!
- Nie, ale mogłaś mi powiedzieć żebyśmy się spotkali gdzieś indziej!
- Jezu co za człowiek - szepnęłam do siebie - A nie przyszło ci do głowy, że ja po prostu nie chcę rozmawiać i ci się zwierzać?! Może ci nie ufam co?!
- Nie ufasz?! Bujasz się we mnie od pierwszej klasy! - krzyknął, a ja poczerwieniałam ze złości i zakłopotania. Czyli wiedział? Wiedział i nic z tym nie zrobił... Widzi we mnie koleżankę z klasy i nic więcej.
- TY MAŁY...! - ścisnęłam dłonie w pięści a w moich oczach pojawiły się pierwsze łzy. Już miałam dalej się kłócić, ale nie było mi dane powiedzieć coś błyskotliwego, ponieważ ktoś wszedł do sali. Nawet nie patrzyłam kto to i dalej ciągnęłam walkę na spojrzenia z Petrem.
- Okej, wystarczy tych kłótni - usłyszałam głos taty więc od razu na niego spojrzałam z mordem w oczach.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że to on! - wydarłam się wskazując dłonią na chłopaka.
- On ma imię - burknął pod nosem Peter, ale nawet na niego nie spojrzałam i dalej patrzyłam w mocno brązowe oczy taty.
- Już ci mówiłem Viv wtedy w windzie, że go nie wydam...
- Tak, ale to Peter, który chodzi do mojej klasy! A ja myślałam, że to jakiś typek, którego nie znam! Ja go kocham do kurwy! Ale kogo obchodzą moje uczucia... Nie było tematu - mruknęłam odwracając wzrok i przegrywając swój policzek wewnątrz buzi. Już po chwili mogłam poczuć metaliczny smak kiedy za mocno ścisnęłam zęby. Dopiero po chwili doszły do mnie moje słowa. Powiedziałam, że go kocham... Przy tacie i Peterze.
- Kurwa mać! - krzyknęłam ściskając oczy za bardzo wstydząc się je podnieść w górę. Wkurzona i zawstydzona pokierowałam się do wielkich stalowych drzwi. Po moich policzkach leciały już słone, ciepłe łzy, a ja nawet nie wiem dlaczego one się pojawiły. Wytarłam ręką mój policzek nie zatrzymując się kiedy ojciec krzyczał, żebym się zatrzymała. Nie miałam zamiaru się tłumaczyć o co mi wtedy chodziło. Wyszłam na korytarz gdzie wychodzili Avengersi z pokoju gdzie jest widok na sale treningową. Przez moje "wejście smoka" wszyscy na mnie spojrzeli współczująco bo wiem, że nie lubili jak płakałam. Przynajmniej tak dał mi do zrozumienia wczoraj Clint. Cofnęłam się o kilka kroków, kiedy Jas zaczęła się do mnie szybko zbliżać. Czułam się jak jakieś płochliwe zwierzę, ale nie chciałam, żeby mnie pocieszali albo przepraszali, że mi nie powiedzieli. Pokręciłam głową na nie, żeby się nie zbliżała. Rozumiałam ich, ale teraz chciałam po prostu zostać sama. Cała się trzęsłam i oddychałam przez otwarte usta bojąc się, że jak je zamknę nie będę w stanie złapać oddechu. Odwróciłam się, żeby im uciec bo nie chciałam, żeby tata mnie przesłuchiwał i tak dalej. Za daleko to ja nie poszłam bo ktoś złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę. Od razu wpadłam w czyjeś ramiona i jak na zawołanie z moje gardła wyszedł jęk rozpaczy i zawstydzenia. Nie chciałam mu tego tak powiedzieć. Wcale nie chciałam mówić tych słów. Schowałam twarz w zagłębieniu szyi Jas i objęłam ją trzęsącymi się rękami. To wspaniałe uczucie mieć siostrę, która bez słów przytula cię i gładzi twoje plecy. Z cierpliwością czekała, aż się w końcu uspokoję. Przez ten czas z sali wyszli Peter i Tony, którzy bez słowa patrzyli na nas. Peter cały czas patrzył tylko na mnie nie zwracając uwagi na Jas, którą przytulam. Kiedy już spokojnie mogłam normalnie mówić Jasmin w końcu mnie zapytała ze spokojem. No anioł!
- No to teraz może na spokojnie porozmawiamy. Zgoda?
- Zgoda - szepnęłam i wytarłam ostatnie słone łzy z moich zaróżowionych policzków
C.D.N
******************
OML(O mój loki) Spokojnie, spokojnie nie musicie mi gratulować *świerszcze w tle* No w każdym razie to jest najdłuższy rozdział ze wszystkich więc gratki dla mnie bo nie było mnie długo no to się postarałam prawda?! Nooo mam nadzieje, że rozdział się spodobał bo było grubo XD
Do napisania😘🙋🏼
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top