17. Misja
- Jak myślicie, jak ją obudzić? Delikatnie wziąć ją do pokoju czy może zrobić jej coś śmiesznego markerem - zachichotał jakiś głos. Rozpoznałam go. Był to Clint.
- No co ty! Woda lepsza - powiedział... Eee... To był chyba Tony?
- Marker!
- Woda!
- MARKER!
- WODA!
- M-A-R-K-E-R!
- W-O-D-A!
- A może po prostu zaniesiemy ją jak księżniczkę do pokoju? - spytał Steve. Jego głos rozpoznam wszędzie. Jest taki gruby a zarazem melodyjny. Mogłabym słuchać go na dobranoc.
- Eee nie? To takie łatwe - powiedział Clint.
Dobra koniec zabawy. Otworzyłam oczy, usiadłam i przeciągnęłam się na kanapie. Popatrzyłam się na chłopaków z słodkim uśmiechem. Na twarzy mieli wypisany strach.
- Macie pięć sekund do ucieczki albo nie skończy się to dobrze - powiedziałam z przesłodzonym głosem i zaczęłam odliczać - Pięć.
- Eee ale ty żartujesz tak? Nie zabijesz twojego kochanego łucznika prawda?
- Cztery.
- Nie zabijesz tatusia córeczko mam racje?
- Trzy.
- No Ej! Nie żartuj sobie! - krzyknął Clint i razem z ojcem zaczęli się cofać.
- Dwa.
- A-ale pamiętaj kto ci zrobił kombinezon! - powiedział Tata już za drzwiami salonu.
- Jeden.
- Kocham cię! A teraz lepiej ucieknę.
- ZERO!!! - wydarłam się na całą wieżę i uśmiechnęłam się chytrze.
- Lepiej uciekajcie - powiedział Steve roześmiany a Tongo i Clinta już nie było.
- Dzięki Stevie, że jako jedyny jesteś dżentelmenem - powiedziałam do mojego ochroniarza. Wstałam podeszłam skocznym krokiem do Steve'a przytuliłam go i po chwili teleportowałam się do pierwszego lepszego korytarza. Okej to czas na małą zemstę.
20 min później.
Okej jeżeli nie będzie jakiegoś palanta w tym pokoju to osobiście zabije ich jak któregoś spotkam! Szukam już Clinta i Tonego tak długo, że zaczyna mnie to nudzić! Wchodzę już bez pukania do pokoju Pepper i od razu mówię prosto z mostu.
- Gdzie jest Stark?!
- Emm... Tu go na pewno nie ma - powiedziała siedząc przy swoim biurku.
- Nie możliwe! Mogę przeszukać szafę?
- Ale po co? Nie zmieścił by się tam.
- Dzięki - podeszłam do szafy i otworzyłam ją. No proszę, kto by się spodziewał.
- A kuku! Następnym razem ty gonisz!
- AAA! Nie strasz kobieto! - krzyknął dalej w śmiesznej pozycji.
- Wyłaź! Koniec zabawy.
Posłusznie wyszedł jak piesek i klęknął przy mnie trzymając mnie za ręce a potem zaczął się tłumaczyć i przepraszać.
- Naprawdę cię przepraszam! Przecież nic nie zrobiłem... Ja chciałem tylko na ciebie wodę wylać a Clint? Ten nie dobry Pan był jeszcze gorszy i okrutniejszy! On chciał na tobie napisać brzydkie rzeczy. A ja biedny Toni uratował bym cię wylewając wodę na ciebie i zmywając te okrucieństwa! - powiedział a ja o mało nie wybuchłam śmiechem. Co innego Pepper, która zaczęła się śmiać z jego postawy.
- Dobra, bohaterko. W takim razie teraz pójdziesz ze mną grzecznie do salonu i zrobisz mi kanapki. Wtedy ci wybaczę. Jasne?
- Ajaj kapitanie!
Złapałam go za ucho i pociągnęłam w stronę salonu. No co? Chyba nie myśli, że będę taka delikatna.
- Ej to boli! - marudził łapiąc za moją dłoń aby ją strącić, ale od razu zabrał ręce kiedy mocniej ścisnęłam jego płatek ucha.
- No co ty? Jeszcze nie spotkałam człowieka, który nie czuję bólu.
I tymi o to pięknymi słowami doszliśmy do salonu gdzie siedziała cała reszta oprócz Clinta.
- Dobra, czy ktoś z was wie gdzie jest Clint?
- Ja ostatnio widziałam go w mojej szafie - powiedziała Nat pijąc kawę.
- Serio? Co wy macie z tymi szafami! Nieważne. Pilnujcie Tonego! Ma mi zrobić kanapki.
- Nie ma sprawy - powiedziała Jas. Ale jestem debilką. Zaczęłam gonić chłopaków i zapomniałam o mojej najlepszej przyjaciółce!
- Mycho! Jestem totalna kretynką. Głupio mi to mówić, ale zapomniałam o tobie, kiedy zaczęłam gonić tych debili!
- Nic się nie stało siostro - mrugnęła do mnie, a ja zmarszczyłam brwi.
- Co?
- Upsss nie mówiłeś jej jeszcze? - spytała ojca.
- Ale czego mi nie mówił?!
- Nie, nie zdążyłem bo Clint zaproponował ją obudzić w brutalny sposób a ona zaczęła nas gonić - ej gadają o mnie jakby mnie tu nie było!
- Hej! Ja tu jestem! I czego nie zdążyłeś mi powiedzieć?
- Tego, że Jas będzie twoją oficjalną siostrą.
- ŻE CO?! - krzyknęłam zdziwiona.
- Nooo po tym jak powiedziałam wam o ojcu i tak dalej. No to oni go zamknęli w więzieniu, a ja nie jestem pełno letnia na kupienie domu więc... Tony zaproponował żebym była jego córką. Ustalił już wszystko w sądzie i.... Tak jakoś wyszło, że od teraz on jest moim tatą a ty w takim razie siostrą. Wiesz, że mama nie miała siostry ani brata tak samo ojciec więc byłabym w sierocińcu, ale niedługo to tu się wprowadzam! - powiedziała z uśmiechem. Rzuciłam się na Jas mocno przytulając i zwróciłam się do ojca.
- Kiedy ty to zrobiłeś magiczny człowieku?
- Po tym jak złapaliśmy tego gościa, od razu poszyłem wszystko ustalić i podpisać. A, że jestem Tony Stark nie potrzebna była do tego Jas. Powiedziałem co chciałem i już. Zrobione - odklęiłam się od Jasmin i przytuliłam tatę.
- Dziękuje... Kocham cię.
- Ja ciebie też kocham...
- Aww! - powiedzieli wszyscy razem i zrobili słodkie minki. Wyciągnęłam rękę do Jas pokazując, że ma się dołączyć do przytulasa. Na początku nie chciała, ale później złapała mnie za rękę, a ja ją przyciągnęłam do niedźwiedziego uścisku.
- Awwwww!!!
Zaśmiałam się w uścisku. Ten piękny moment przerwał Fury, który wlazł do salonu razem z Clintem. Kiedy zobaczyłam Clinta uśmiechnęłam się chamsko. Ojjj, zemsta!
- Witaj Clint! - oderwałam się od taty i Jas i podeszłam do Kartona. Nie czekając długo walnęłam go w tył głowy z całej siły. Biedy, aż się przechylił do przodu.
- Ej a to za co?! - krzyknął wkurzony.
- Domyśl się!
- Wariatka - szepnął, ale ja jak już mówiłam mam wspaniały słuch więc usłyszałam jego mamrotanie przez co dostał drugi raz.
- Dobra zasłużyłem! Przestań mnie bić!
- Zgoda - powiedziałam, ale nie mogłam się powstrzymać i trzeci raz go walnęłam. Nie czekając, aż coś powie zwróciłam się do Nicka, który na razie jeszcze nic nie powiedział.
- Hej piracie! Co jest?
- Ubieraj swój kombinezon. Twoja pierwsza misja czeka.
- Że co? Nie, ona jeszcze nie jest gotowa! Przecież miała tylko jedną lekcję! - krzyczał mój ojciec jak opętany.
- Przecież już umie korzystać z mocy.
- No właśnie nie umie! To był tyko fart. Nie może iść tylko P.... Spider-Man? - P? Czy tak się zaczyna imię Spider-Mana? Ciekawe.
- Skoro są partnerami to idą razem na misję. Koniec rozmowy. A ty szykuj się, za 10 minut na dachu. Tam będzie czekał - powiedział i wyszedł. Ahh dlaczego piraci są tacy upierdliwi?
- Dlaczego on jest taki wkurzający?! - krzyknął ojciec.
- Spokojnie dam radę, nie martw się - powiedziałam uspokajająco. Dałam mu buziaka w policzek i poszłam do pokoju. W pokoju przebrałam się w strój, założyłam chustę i wyszłam gotowa do walki. Nawet nie wiem co to za misja! Tak jak pirat kazał poszłam na dach gdzie faktycznie czekał na mnie pajączek.
- Hej! Pewnie nie wiesz co to za misja? - odzywa się pierwszy.
- Jakbyś zgadł - zignorowałam jego "Hej" bo coś mi się wydaje, że do mnie podbija, a ja temu mówię stanowcze "nie".
- No to chodź, a ja ci wytłumaczę w drodze. Zgoda?
Miałam ochotę powiedzieć "nie", ale w końcu bez słowa wystawiłam nogę za krawężnik i spadłam. Leciałam robiąc jakieś fikołki w powietrzu czy obroty. Kiedy byłam blisko ziemi poczułam, że Spider-Man mnie złapał za biodra i postawił na kolejnym budynku.
- Hej, hej! Spokojnie bohaterze zapomniałeś, że umiem się teleportować? Nic mi się nie stanie więc nie rób tak więcej. Okej?
- Eee... Okej. Przepraszam?
- Prowadź - wskazałem na przód.
Zwykle dziewczyny były by w niebie jakby jakiś super bohater uratował by je, ale ja jestem inna. Zresztą ja sama jestem jakąś tam bohaterką więc sama umiem się "uratować" i nie potrzebuje do tego pająka. Spider-Man bez słowa zaczął mnie prowadzić i opowiadać co to za misja. Więc tak: jakiś gang jakieś trzy dni temu włamał się do domu jakiegoś Chrisa i zabrali go do swojej bazy. Torturowali go i starali się dowiedzieć czegoś co było im potrzebne. Za bardzo nie słuchałam bo wyłączyłam się kiedy pająk powiedział: " Musimy ich pokonać" skoro mamy ich pokonać to po co mi więcej informacji? Pokonujemy gang szukamy Chrisa i wracamy do domu. Proste.
- Słuchasz mnie? - spytał nagle.
- Nie.
- Serio? Dobra jeszcze raz. Jestem Spider-Man i staram się jakoś z tobą dogadać - powiedział jak do dziecka.
- Fajnie.
- Ehh... A chociaż powiesz jak mam się do ciebie zwracać? - trochę długo myślałam jaki pseudonim mi dać, ale w końcu wybrałam i myślę, że jest idealne.
- Winter Dust - powiedziałam akurat w momencie kiedy doszliśmy do bazy w lesie. Kucnęłam przy pagórku i czekałam, aż mój "partner" zrobi to samo. Kucnął przy mnie i podał jakąś czarną małą słuchawkę.
- Przez to będziemy mogli się kontaktować.
- Wiem co to - powiedziałam wrednie. Przecież nie jestem małą dziewczynką! Widać, że to słuchawka. Założyłam ją i "słuchałam" co mówi Spider-Man.
- Dobra więc plan jest taki... Ja zwrócę ich uwagę a ty zajmiesz się Chrisem.
- Nie, mam lepszy plan! Ja zajmie się Chrisem a ty zwróć ich uwagę. Genialny plan nie? - powiedziałam uśmiechnięta.
- Jesteś nienormalna... - szepnął i po prostu czułam, że się e uśmiechał.
- Dzięki za komplement skarbie, ale nie jest to odpowiedni moment - powiedziałam i wstałam z kleęczek od razu chowając się za drzewem. Usłyszałam jeszcze jego śmiech a potem zobaczyłam jak dwóch strażników pada przez elektryczną sieć. Nieźle. Stałam się niewidzialna i teleportowałam się przy tylnich drzwiach. Weszłam przez nie solidnym kopniakiem i zaczęłam się skradać po korytarzach. Cały czas słyszałam odgłosy walki gdzieś w oddali. Wchodziłam praktycznie do wszystkich drzwi, aż w końcu znalazłam go. Chris był cały w siniakach i w krwi. Szybko do niego podbiegłam i sprawdziłam puls. Ledwo wyczuwalny... Muszę powiadomić pajączka. Przyłożyłam dwa palce do słuchawki i powiedziałam głośno.
- Mam go! Jak tam ci idzie?
- Spoko wszystko załat....
Usłyszałam jak pajączek się.... Dusi?! Raczej ktoś go dusi! Nie uniosę Chrisa, to napakowany nastolatek! Co teraz?! Dobra nie panikujmy hm... Mam plan, ale nie wiem czy wyjdzie... Wystawiłam ręce przed siebie na Chrisa i skupiłam się. Po pięciu sekundach otworzyłam oczy. Udało się! Chris latał bo oplutł go niebieski pyłek. Ale to nie czas na śmiechy! Pająk mnie potrzebuję! Wybiegłam na zewnątrz a Chris cały czas latał obok mnie. Nawet nie musiałam go pchać po prostu leciał za mną jak piesek. W końcu znalazłam spider-mana, ale nie wyglądało to dobrze bo jakiś napakowany ziomek go dusił i było widać z daleka, że pająk nie daje już rady i zaraz starci dopływ tlenu! Szybko położyłam Chrisa na ziemi stałam się widzialna i walnęłam mięśniaka wielką kostką lodu przez co poleciał na koniec korytarzu. Mam trochę czasu. Podbiegłam do Spider-mana, który ledwo co oddychał.
- Już wszystko okej... Proszę tylko nie zamykaj oczu! - powiedziałam spanikowana bo szczerze nie widziałam jego twarzy więc nie wiem jak się trzyma. Jak na złość mięśniak zaczął biec na nas. No co za koleś! Wstałam i zaczęłam z nim walczyć. W pewnym momencie złapał mnie za szyje tak jak Spider-Mana.
- I co mi zrobisz dziewczynko? - powiedział i chamsko się zaśmiał. Jego obrzydliwy rechot będzie mi się śnił po nocach. Aż mam dreszcze. Moją mocą teleportacji pojawiłam się za nim i walnęłam go z łokcia w głowę przez co stracił przytomność.
- A to zrobię dupku- powiedziałam zmęczona odwróciłam się do pająka, który starał się wstać, ale coś mu to nie wychodziło. Postanowiłam jako dobra koleżanka pomóc mu. Wystawiłam ręce do przodu i zaraz pojawił się koło niego niebieski pyłek, który uniósł go. Nie mam bladego pojęcia dlaczego pyłek zaczął kierować pajączka w moja stronę przez co stanął blisko mnie. Pyłek opadł a Spider-Man, żeby nie stracić równowagi złapał za moje biodra, a ja odruchowo splotłam ręce za jego szyje. Patrzyliśmy się na siebie w ciszy, aż w końcu zrozumiałam co ja robię. Przez chwilę miałam ochotę go pocałować i zaczęłam się przybliżać! Ale potem przypomniałam sobie, że po pierwsze ma maskę, a ja swoją chustę po drugie to nie Peter i czuję ból w brzuchu kiedy zaczęłam się zbliżać a po trzecie mamy obok siebie rannego i ledwo żywego chłopaka. Odsunęłam się od niego zwieszając głowę w dół. Zrobiłam koło Chrisa pyłek i ruszyłam do wyjścia a latający Chris za mną. Wyszłam na dwór i miałam ochotę krzyknąć na cały las. Czy ja serio zakochałam się w chłopaku którego imienia nie znam?! Tak nie może być! Dlaczego głupi pyłku zrobiłeś tak że on się do mnie przybliżył?! A może to przeznaczenie? A może jestem głupia? Wszystko dobrze brzmi. Kiedy rozmyślałam pająk pojawił się obok mnie, a ja nie chcąc żeby cokolwiek powiedział po prostu zawiesiłam ręce na jego szyj tak jak wcześniej i teleportowałam nas do Avengers Tower. Kiedy już pojawiliśmy się na dachu odkleiłam się od niego robiąc trzy kroki w tył i spytałam cicho.
- Co z nim zrobić? - wskazałam głową na Chrisa.
- Daj go do Furego, on pewnie będzie wiedział - pokiwałam lekko głową i poszłam do windy. Zanim weszłam usłyszałam jego cichy głos.
- Pa... - weszłam do windy z Chrisem a drzwi się zamknęły.
- Pa... - powiedziałam do siebie i wcisnęłam guzik z piętrem salonu.
Weszłam do sali gdzie wszyscy się śmiali. Niestety mi nie było do śmiechu bo cały czas czuję jego ręce na moich biodrach a wcale nie chcę czuć tego ciepłego dotyku. Każdy zwrócił swoja uwagę na mnie a śmiechy ucichły. Nie patrząc na nich powiedziałam jakby mnie wyprali z uczuć.
- Gdzie jest pirat?
- A po co ci pirat? - powiedział Ojciec. Hhh nie odpowiada się na pytanie na pytaniem.
- No a gdzie mam go zanieś? - powiedziałam wskazując palcem na Chrisa - Ledwo żyje więc lepiej się nim zająć - dodałam.
- Daj mi go. Zajmę się nim - powiedział Bruce. Podeszłam do naukowca, który już wstał. Wszyscy byli zdziwieni kiedy zobaczyli, że Chris lata sobie koło mnie mimo to, że jest nieprzytomny. Skierowałam pyłek do wystawionych rąk Bruca. Kiedy nastolatek był już pod rękami Bruca ścisnęłam rękę w pięść przez co pyłek wsiąknął do mojego znamienia a Chris spadł do rąk Bruca. Odwróciłam się na pięcie i powędrowałam do pokoju. Ale zanim wyszłam Jas mnie zaczepiła.
- Aaa jak było na misji?
- Do dupy - powiedziałam bez uczuć i wyszłam z salonu. Kiedy byłam w pokoju zdjęłam kombinezon i chustę a potem przebrałam się w piżamę. Nie obchodzi mnie to, że jest 19:30! Jestem zmęczona jakbym nie spała trzy dni. Walnęłam się na łóżko i nie wiem kiedy zasnęłam.
************
Takie problemy miłosne hehe. Dajcie⭐ I komentarz✏ Jeżeli rozdział się podobał! Wyczekujcie soboty.
A jak wam mijają wakacje?🏖🏔
Do napisania 🙋🏼😘
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top