24. "A ja bałam się, że mnie skrzywdzi"
Obudziłam się czując jak coś mnie szturcha. A raczej coś pode mną się rusza... Otworzyłam leniwie oczy i przestraszona wstałam z czyjegoś torsu. Odetchnęłam z ulgą, kiedy zobaczyłam znajomą twarz, która zaczyna się wybudzać przez mój gwałtowny ruch.
- Przepraszam, nie chciałam cię obudzić... - szepnęłam cicho do Petera.
- Nic się nie stało - odchrząknął zdając sobie sprawę, że ma seksowną chrypę - Chodź tutaj.
Tak jak kazał tak zrobiłam. Położyłam głowę na jego klatce dalej patrząc na jego brązowe oczy. Wyciągnęłam rękę i zaczęłam bawić się i miziać jego włosy. Zamruczał i zamknął znowu oczy. Przyciągnął mnie bliżej siebie robiąc wzorki na moim gołym ramieniu. Teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie mam stanika... Mam jedynie jego za dużą koszulkę.
- Wstajemy kochanie, trzeba zjeść śniadanie - uśmiechnęłam się promienie w jego stronę.
- Mhm - złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Starałam się wyrwać, ale zbyt mocno mnie ściskał bym mogła wyjść z jego pułapki.
- Pettt, no wstawaj! Nie mam zamiaru siedzieć w łóżku cały dzień!
- Dla mnie nie ma problemu - uśmiechnął się chytrze i przyssał się do mojej szyi. Jęknęłam z przyjemności kiedy zaczął robić mi malinkę. W tym momencie mój brzuch się odezwał, a ja zachichotałam jak Peter nas przekręcił i podwinął mi koszulę do brzucha, żeby później zacząć go całować.
- No chodź! To, że zaczniesz go całować nie oznacza, że przestanie burczeć! - krzyknęłam ze śmiechem, kiedy zaczął mnie łaskotać nosem jeżdżąc w dół i w górę. Postanowiłam więc mu zasłodzić.
- Pajączku mój, no chodź błagam. Obiecuję, że to nie będzie twoje ostatnie mizianko jakie poczułeś na sobie - w odpowiedzi usłyszałam cichy śmiech a po chwili odchylił się w tył i westchnął. Wstał z łóżka nadal wzdychajac jakby to było coś bardzo strasznego.
- No dobrze - wstałam z łóżka i przytuliłam go od tyłu zanim jeszcze zdarzył zabrać spodnie - Sama nie pozwalasz mi iść...
- To był przytulas pożegnalny a teraz idź już do swojego pokoju - odwrócił się i dał szybkiego buziaka a następnie zabrał buty, spodnie i wyszedł. Odetchnęłam z lekkim uśmiechem i złapałam za telefon. Jedno nieodebrane połączenie od jakiegoś nieznanego numeru. Postanowiłam oddzwonić więc kliknęłam na numer. Po kilku sygnałach chciałam już zakończyć połączenie, ale w słuchawce nareszcie ktoś się odezwał.
- Halo? - rozpoznałam głos prawie, że od razu i okazało się, że to Mike.
- Umm... Hej, Mike. Dzwoniłeś o 1:40 wczoraj.
- Ach, to ty mała... Ta dzwoniłem. Przyjadę po ciebie o 19:00.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - spytałam czując jak coraz bardziej panikuję.
- Skoro jesteś córką Tonego Starka to łatwo można się domyślić skarbie.
- A no tak... N-Nie wysłałeś tego nigdzie?
- Nie, jeszcze nie - mogłam przyrzec, że właśnie w tym momencie uśmiecha się zadziornie do siebie.
- Dziękuję...
- Taa... Nie ma za co. Widzimy się - i się rozłączył tak po prostu zostawiając mnie z milionem pytań. Strasznie się boję... No bo co jak mnie do czegoś zmuszą? Albo gorzej będą ćpali? Będę się czuła bardzo źle, ale przecież to tylko kilka godzin... A potem już ich nigdy nie zobaczę. Będzie dobrze. Musi być... Z drżącymi rękami odłożyłam telefon i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam szare dresy i białą koszulkę na ramiączka. Weszłam do łazienki i wzięłam długi, odprężający, zimny prysznic. Po jakiejś godzinie co jest u mnie rzadko bo zazwyczaj biorę prysznic w 15 min wyszłam spod wody i owinęłam się szczelnie ręcznikiem. Założyłam mój komplet, który wcześniej wyjęłam z szafy i rozczesałam moje już trochę za długie włosy, które sięgały mi do pupy. Wyszłam odświeżona z łazienki i spojrzałam na zegarek, który pokazywał godzinę 12:40 fiu-fiu długo coś mi to zajęło... Wyszłam z pokoju kierując się do kuchni, ale na korytarzu spotkałam mojego Peterka. Czy ja serio powiedziałam "mojego"? Jak ładnie to brzmi "mój Peter."
- Hej złotko mam dla ciebie jeszcze prezent, który miałem ci dać wczoraj, ale... No byliśmy bardziej zajęci sobą - zachichotałam, kiedy zobaczyłam jaki jest czerwony na twarzy. Ja sama dostała na twarzy czerwonego koloru połączonego z różowym. Podszedł do mnie i wręczył mi małe kwadratowe pudełko, nawet na chwilę nie odrywając ode mnie wzroku. Spuściłam wzrok na pudełko i otworzyłam je. W środku był mały złoty pierścionek z diamentem na środku. Uśmiechnęłam się delikatnie i dotknęłam opuszkami złoto.
- Vivi - spojrzałam na niego z zaszklonymi oczkami. Oj Peter, Peter już mi się oświadczasz? - Czy chcesz zostać moja dziewczyną?
Nie, hehe.
- Jasne, że chcę! - zarzuciłam ręce na jego szyję i przycisnęłam moje usta do jego ust. Nie ma oświadczyn, ale w sumie jestem za młoda, a już planuję z nim mięć: dzieci, zwierzątko, ślub i nawet własny pogrzeb nam zrobię! Nie no, aż tak źle ze mną nie jest... Ważne jest to, co tu i teraz. Usłyszałam odchrząknięcie i szybko odskoczyłam od Petera, lecz nadal miałam ręce na jego szyi.
- No, no, dzieciaki moglibyście się całować gdzieś indziej. Niekoniecznie chce widzieć jak moja córka się całuje z Spider-Manem.
- P-Panie Stark...
- Taaata - założyłam kosmyk włosów za ucho i przygryzłam policzek - Hejjj, co u ciebie?
- Nie tatuj mi tu. Od kiedy wy jesteście razem? - spytał ze skwaszoną miną, nie odpowiadając na moje pytanie.
- Od kilku sekund...
- Ach, cudnie. Ten temat jeszcze nie jest zamknięty - powiedział i odszedł w stronę salono-kuchni. Zaśmiałam się nerwowo i chciałam wyjąć pierścionek, ale Peter mnie wyprzedził.
- Ja chce ci założyć pierścionek - uśmiechnął się do mnie lekko co odwzajemniłam. Wyjął pierścionek z pudełeczka i wziął moją dłoń w swoją. Moja ręka w porównaniu do jego jest taka malutka. Założył pierścionek i pocałował wierzch mojej dłoni jak prawdziwy dżentelmen. Złączył nasze dłonie i poprowadził do kuchni. Weszliśmy do salonu gdzie siedzieli: Steve, który oglądał wiadomości, Clint, który polerował sobie łuk czasem zerkając w stronę telewizora, Bruce, który najwidoczniej robił sobie śniadanie i Tata, który na wyspie kuchennej pił kawę. Spojrzał akurat w naszą stronę zabijając wzrokiem rękę Petera. Ach... Chyba każdy tata tak ma jak dochodzi co do czego. Do końca życia nie zostaniemy ich małymi córeczkami. Kiedyś trzeba wyrosnąć.
- Hejka wszystkim - krzyknęłam, żeby zwrócić ich uwagę i tak się stało. Każdy patrzył tylko na nasze ręce. No hej! Oczy mamy wyżej!
- Coś nas ominęło? - spytał Clint przenosząc wzrok na moją twarz. Czyli jednak zdał biologię i wie gdzie są oczy.
- Jesteśmy razem - odpowiedział Peter a Clint rozpromienił się.
- O tak! Wygraliśmy!!! - wstał z miejsca i zaczął tańczyć makarenę. Okej, że co? Akurat do salonu weszła Jas, która jak zobaczyła Clinta, który tańczy a potem jej wzrok uciekł na nasze ręce również się rozpromieniła i krzyknęła podekscytowana.
- CZY WY JESTEŚCIE RAZEM?! - kiwnęłam potwierdzająco głową a Jas podbiegła do Clinta i zaczęła również tańczyć, nucąc sobie melodię. O co chodzi?!
- Co wy robicie? I czego nam nie powiedzieliście?! - powiedziałam zdziwiona zaistniałą sytuacją.
-Założyliśmy się o was. Tony, Bruce i Thor powiedzieli, że nie będziecie razem a Clint, Jas, Nat i ja zaprzeczaliśmy i mówiliśmy, że będziecie razem. No i wygraliśmy sto złotych dla każdego - tłumaczył ze spokojem Steve, który również jak usłyszał, że jesteśmy razem rozpromienił się.
- Ale wy jesteście głupi! Ile trwa wasz zakład? - spytałam.
- 2 tygodnie. A mieliście miesiąc na wykonanie zadania -zachichotała Jas, która teraz podbiegła do mnie i mocno przytuliła - Ugh, nie mogę uwierzyć! Jesteście od dziś najsłodszą parą ever!
Zaśmiałam się i spojrzałam na zegarek 14:20... Coraz bardziej mi się ściska żołądek. Jeszcze 5 godzin.
- VIVEKA!
-Co? Tak?
- Co ty taka zamyślona? - spytała podejrzliwie. Czy ty, Jas musisz wszystko wiedzieć?! Mała ciekawska blondyneczka.
- Wydaje ci się... Jestem po prostu głodna i odpływam w krainę gofrów i naleśników - wzruszyłam ramionami i odłączając się od Petera podeszłam do lodówki.
- Czy ktoś powiedział gofry? - do salonu wszedł Thor uśmiechnięty od ucha do ucha razem z Nat. Zachichotałam i przytaknęłam kiwnięciem głowy.
- Kto ma jeszcze ochotę na gofra? - wszyscy krzyknęli równie "Ja" oprócz Jas, która wlepiała swój wzrok w moje plecy jakby strzelała do mnie z karabinu. Ani na chwilę nie spuszczała mnie z oka. Skończyłam po 2 godzinach bo zrobiłam gofrów strasznie dużo w końcu 6 dużych chłopków i 3 laski to jednak dużo. Wszyscy rzucili się kiedy tylko krzyknęłam: "Śniadanie." Jasmin nadal nie spuszczała ze mnie wzroku seryjnego mordercy, co powoli zaczynało mnie irytować. Spojrzałam na nią a ona jakby uznała, że się na coś zgodziłam, wstała od stołu i złapała mój nadgarstek ciągnąć w stronę wyjścia.
- Hej! Jeszcze nie zdążyłam zjeść! - krzyknęłam smutna i zła. Mój brzuch domaga się jedzenia!
- Zjesz sobie później, musimy pogadać - warknęła w moją stronę, a ja jak grzeczny piesek tuptałam za nią.
Ciągnęła mnie do swojego pokoju, a kiedy w końcu dotarłyśmy, zamknęła drzwi na klucz i odwróciła się do mnie z zdenerwowaną miną. Chyba wiem o co jej chodzi.
- To nie ja zjadłam twoje żelki! Przysięgam! - krzyknęłam spanikowana.
- Myślisz, że owiniesz sobie wszystkich wokół palca, a ja nie zauwa.... Zaraz co? Żelki?
- Tak żelki, których nie zjadłam, to Thor.
- Zjadłaś moje żelki?
- No dobra, to ja je zjadłam, ale same, aż prosiły o to abym je zjadła!
- Nieważne... Dlaczego kłamiesz wszystkich wokół? Masz w tej chwili powiedzieć mi prawdę!
- Nie rozumiem - postanowiłam jednak udawać głupią, a tak to został mi jeszcze plan B.
- Nie rozumiesz? Kłamiesz na każdym kroku! A to sztuczne uśmieszki, a to mówisz, że jesteś zmęczona, ale tak naprawdę zadręczasz się czymś. Posłuchaj, jestem twoją... Siostrą. Może nie mamy tej samej krwi, ale nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic. A teraz nawet nie mamy dla siebie czasu... Nawet nie wiesz, że już od tygodnia jestem z Mattem.
Spojrzałam na nią z wytrzeszczonymi oczami. Już?! Kiedy to wszystko minęło? Mam w dupie plan B nigdy nie miałyśmy przed sobą tajemnic i przy tym zostańmy.
-No... Gratuluję. Życzę ci szczęścia. - westchnęła i spojrzała na mnie ze smutnym wzrokiem. Usiadła obok na łóżku i przytuliła mnie.
- Dzięki... Co to jest? - spytała wskazując na pierścionek od Petera.
- Um... Prezent od Petera, na moje urodziny. Spytał się mnie czy zostanę jego dziewczyną, a kiedy odpowiedziałam "tak" założył mi go.
- Śliczny... - zaśmiała się cicho, a ja na nią spojrzałam zdziwiona - Po prostu... Matt zrobił prawie to samo tylko z naszyjnikiem - wyjęła złoty naszyjnik z dwoma sercami. Również się zaśmiałam.
- Proszę Viveka, powiedz mi. Będzie ci lżej, a ja nie mam zamiaru komuś wygadać tej rozmowy - wzięłam głęboki wdech i zaczęłam drżącym głosem opowiadać.
3 godziny później.
Rozmawiałyśmy już 3 godziny i wszystko sobie wyjaśniłyśmy. Ona wie o Asgardzie i Mike'u, a ja wiem ze szczegółami o relacji Matta i Jasmin. Kiedy tak przekazywałyśmy sobie ostatnie tygodnie, Jas poleciała na dół po nasze gofry bo mój brzuch domagał się choćby jednego małego kęsa. Właśnie wychodziłam z jej pokoju do którego się przeniosłyśmy. Zostały mi tylko 2 godziny na przyszykowanie się psychicznie i fizycznie. Kiedy tylko pomyśle co będę robiła za 3 godziny ciarki przechodzą mnie po plecach. Będę w jakimś obcym domu z obcymi ludźmi... A mogłam się nie godzić. Teraz jak na spokojnie o tym myślę, to w sumie dziennikarze zawracaliby mi dupę tylko kilka miesięcy i by zapomnieli. A ja wpakowałam się w jakieś kłopoty. Czuje na kilometr, że nic ciekawego się nie stanie w tym domu... Weszłam do pokoju i otworzyłam szafę. W dresach tam nie pójdę, ale odstawiać się też nie chcę. Została opcja naturalna. Wyjęłam szare jeansy i za dużą, czarną bluzę zakładaną przez głowę. Nie wiem kogo to bluza, ale prawdopodobnie albo kiedyś zabrałam z szafy taty albo zabrałam tą bluzę Peter'owi. Nie wiem, nie wiem. Podeszłam do telefonu kiedy skończyłam rozczesywać długie niebieskie włosy. Nie chcę, żeby ktoś zauważył jak wchodzę do auta Mike'a więc piszę mu krótką wiadomość, żeby podjechał pod park kilka ulic stąd. Dla niego pewnie szybciej a dla mnie szybki spacer. Ostatni raz spojrzałem w lustro i stwierdziłam, że jest okej. Szybko jeszcze spoglądam na zegarek na mojej ręce. Mam jeszcze godzinę dam radę.
***
Czekałam na Mike'a siedząc na ławce i bawiąc się telefonem. Spóźnia się już 10 min, ale dla mnie trochę lepiej. Strasznie się denerwuje... Nie mogę przestać myśleć o złych scenariuszach. Próbowałam wszystkiego! Myślałam o pączkach, lodach, KFC, czekoladzie, lizakach i cukierkach, ale zawsze wracałam myślami do dzisiejszego spotkania. Podskoczyłam na ławce, kiedy usłyszałam głośne trąbienie. Spojrzałam na czarne Audi i przełknęłam głośno ślinę. Wstałam z miejsca i pokierowałam się do auta. Czułam się jakbym szła na ścięcie... Weszłam do jego auta i uśmiechnęłam się lekko, żeby nie myślał, że się boję. Miał na sobie czarne spodnie z dziurami i czarną bluzkę a na to granatowa bluza. Schylił się, a ja mimowolnie się spięłam. Pocałował mój policzek na co znieruchomiałam. Dość długo czułam jego zimne wargi na moim policzku, aż po chwili usłyszałam cichy szept przy uchu.
- Ślicznie wyglądasz.
Zarumieniłam się i odwróciłam głowę w stronę okna. Nic nie poradzę, że zawsze tak mam jak usłyszę komplement. Nawet jak mówi mi to dziewczyna... To żenujące. Usłyszałam jego cichy śmiech i warkot silnika a potem nastała cisza. Nie mogąc znieść tej ciszy postanowiłam zaryzykować i odezwać się.
- Ile osób będzie?
- Um... trzech chłopaków i trzy dziewczyny. Z nami to czterech chłopaków i cztery dziewczyny. Razem jest nas ósemka.
- Umiem liczyć - mruknęłam wywracając oczami na co on znowu się zaśmiał tylko, że głośniej. Do końca drogi nie odzywaliśmy się do siebie już ani słowem. No oprócz mojego jednego "daleko jeszcze?" Tak to była cisza. Wyszłam z samochodu, kiedy Mike zaparkował równo przy chodniku. Wyprzedził mnie i wpisał jakiś kod pod blokiem, kiedy ja nadal patrzyłam zamyślona w budynek. Czy na pewno chcę tam wchodzić? Mogę jeszcze uciec póki Mike jest do mnie odwrócony.
- Idziesz?
Nie spierdalaj.
- Tak, tak, zamyśliłam się... - posłałam mu lekki uśmiech i weszłam do bloku. Czułam już na schodach zapach alkoholu i zapachu papierosów... Spokojnie przecież ty nie musisz tego brać, prawda? Nie zmuszą cię, a jak tak to spierdalaj gdzie pieprz rośnie. Zatrzymaliśmy się przy jakiś czarnych drzwiach klikając dzwonek. Coraz bardziej czułam jak się trzęsę, dopóki nie poczułam na ramieniu rękę. Spięłam się i spojrzałam na Mike przestraszona.
- Nie będzie tak źle... - szepnął mi koło ucha i odwrócił się w stronę drzwi, kiedy usłyszał jak się otwierają. Przed nami stał wysoki, umięśniony blondyn z szerokim uśmiechem. Miał hipnotyzujące niebieskie oczy, które były za ślicznymi okularami. Na sobie miał szarą bluzkę z długim rękawem i czarne spodnie. Wokół jego bioder była zawiązana czerwona koszula w kratę. Jak reszta będzie tak wyglądać, to nie będzie tak źle... Na rękach ma kilka tatuaży a na dłoni parę pierścionków.
- Siema Mike! Już myślałem, że nie przyjdziesz! Jak zwykle spóźniony. O godzinę - dał nacisk na ostatnie słowa i wpuścił nas do środka.
- Musiałem jeszcze podjechać po moją dzisiejszą partnerkę - skinął w moją stronę głową a blondyn jakby teraz sobie zdał sprawę, że ktoś jeszcze jest z Mike'em uśmiechnął się do mnie zadziornie.
- No proszę, proszę... Kolejna twoja zdobycz?
- Nie, spotkałem ją w sklepie i pomogłem z zakupami a potem zmusiłem na przyjście tutaj - zarechotał z własnych słów a na mojej twarzy pojawił się grymas.
- Jasne, jestem Alex a ty? - zwrócił się do mnie, a ja cicho odpowiedziałam.
- Viveka... - czuję się jak mała, szara, bezbronna myszka, która boi się, że zeżre ją kot.
- Chodź, poznasz resztę - uśmiechnął się przyjaźnie, a ja się zastanawiałam czy on to robi, żeby mnie zmanipulować czy może bo po prostu jest dla mnie miły.
- Ej, ludzie Mike przyprowadził nową pannę!
Jak na zawołanie, każdy na mnie spojrzał, a ja się zaczerwieniłam z zawstydzenia... Nigdy nie lubiłam jak jestem w centrum uwagi. Znaczy to było nawet fajne, ale z czasem robiło się krępujące. Przyjrzałam się bliżej każdemu z osobna. Tak jak mówił Mike... Trzy laski i dwóch chłopów z czego kolejna dwójka jest jeszcze przy mnie. Jeden niebiesko włosy drugi szatyn... Szatyn ma mocno ciemno zielone oczy a włosy ma rozczochrane. Ubrany w szarą koszulkę i białe spodnie z dziurami. Niebiesko włosy za to na czarno, czarne oczy i jest ubrany w białą koszulkę i szare dresy. Dziewczyny to różowo włosa, blondynka i szaro włosa. Blondynka siedzi na kolanach szatyna i opiera się o jego klatkę piersiową. Jest ubrana w czarną koszulkę z jakimś białym napisem i czarne spodnie z dziurami na kolanach. Szaro włosa siedzi w fotelu aktualnie patrząc prosto na mnie. Błękitna koszula z dwoma guzikami odpiętymi od góry i czarna spódniczka. Różowo włosa leżała na kanapie i też patrzyła prosto na mnie. Zwykłe niebieskie legginsy z dziurami na kolanach i biały crop-top. Kiedy wszystkich zeskanowałam wzrokiem. Szaro włosa podeszła do mnie i miło się uśmiechnęła.
- Hej! Jestem Olivia, a ty?
- Viveka - również się uśmiechnęłam na co jeszcze bardziej rozpromieniłam Olivie.
- Pijesz? - długo się zastanawiałam nad odpowiedzią, ale w końcu odpowiedziałam Oli.
- Tak, ale wolała bym nie za dużo. Muszę jakoś dojść do domu.
- O to się nie martw - machnęła ręka jakby odtrącała jakąś wkurzającą muchę - Czysta czy drink?
- Drink - uśmiechnęłam się szerzej i niepewnie usiadłam na kanapie. To dziwne uczucie jak każdy się na ciebie patrzy.
- Więc... Twoja nowa zdobycz? - szatyn spojrzał na Mike'a z uniesioną brwią. Co oni mają z tą zdobyczą?! Nie, nie i jeszcze raz NIE!
- Serio? Już Al się o to pytał... Nie, to nie moja żadna zdobycz! Spotkałem ją w sklepie a, że nie chciałem iść sam, zmusiłem ją do tego aby tu przyszła. Zgodziła się bez wahania czy się mylę? - oparł się rękoma o oparcie kanapy i pochylił się w moją stronę z uśmiechem na co wywróciłam oczami.
- Chyba nie chce wiedzieć jakim cudem udało ci się ją tu ściągać - powiedział niebiesko włosy a potem spojrzał na mnie - A tak przy okazji... Jack - skinął głową, a ja się uśmiechnęłam lekko.
- Ashley - powiedziała różowo włosa, która leżała na kanapie.
- Lily. Miło mi - odezwała się blondynka i szturchnęła łokciem swojego chyba chłopaka.
- Harry - mruknął od niechcenia szatyn. Uśmiechnęłam się do wszystkich przyjaźnie i powiedziałam:
- Viveka... - skinęłam głową na gest przywitania. No dobra to mamy już: Mike'a, Alex'a, Jack'a, Harrego, Ashley, Olivie i Lily. Świetnie, to będzie ciekawy wieczór.
***
O kurna... Wypiłam już chyba 3 drinki i to był głupi pomysł. Aktualnie gadam sobie z Ash i Lily popijając już 4 drinka. Boli mnie głowa, ale czuję się bardziej otwarta. Co nie znaczy, że pozwalam się dotykać jakiemuś chłopakowi. Nadal myślę... Najgorsze jest to, że Jack, niebiesko włosy chłopak, stara się za wszelką cenę mnie dotknąć. Zaczyna mi działać na nerwy! Za to reszta to całkiem fajni ludzie... No cóż Mike, Ashley i Jack już wciągali i nawet zapytali czy chcę spróbować, ale postanowiłam, że nie chce brać tak jak blondynka obok mnie. Sama mi przyznała, że nie lubi jak biorą to gówno bo są to jej przyjaciele, ale nie wtrąca się dopóki nie stanie się coś złego. Podobno kiedyś Harry przedawkował i od rozmowy Lily z jej chłopakiem nie bierze tego, ale również nie wtrąca się w sprawy innych.
- Hej, Viv a ty masz w ogóle chłopaka?! Czy jesteś wolna?! - krzyczała mi nad uchem Lily, kiedy w tle grała głośno muzyka.
- Mam chłopaka!
- Serio?! Jaki on jest?!
- Ma brązowe włosy i czekoladowe oczy, w których się zakochałam od pierwszego wejrzenia! - zachichotałam razem z blondynką i stuknęłyśmy się szklankami.
- Umięśniony?! - wybełkotała szczerząc się do mnie.
- Nawet nie wiesz jak bardzo umięśniony!
- O mój Boże to genialnie!
Zaśmiałyśmy się głośno. Lily wydawała mi się najnormalniejszą i najmądrzejszą z tego grona. Podałyśmy już sobie swoje numery więc szybko nie urwiemy kontaktu. Ashley też mi dała numer jak i Olivia. Ashley też jest nawet spoko, ale ma trudny charakter. Cięty język, baaardzo wulgarna, seksowna i dużo pije i pali. No i wciąga... Za to Olivia to przeciwieństwo różowo-włosej. Miła, przyjazna, wiecznie uśmiechnięta, również seksowna. Woli pić i palić zamiast ćpać, to nie w jej stylu.
- Czekaj idę do toalety!
Kiwnęłam głową, a Lily wstała i pokierowała się do jakiegoś pomieszczenia. Mike wyszedł na balkon zapalić, więc postanowiłam iść za nim. Wstałam chwiejnie z miejsca i wyszłam na balkon. Chłopak opierał się o barierkę i palił papierosa patrząc w niebo.
- Hej... - mruknęłam przecierając oczy.
- Cześć - spojrzał na mnie lekko się uśmiechając. Złapałam za jego włosy i zaczęłam robić mu warkoczyka na co zaśmiał się i zaciągnął dymem.
- Mogę spróbować? - spytałam całkiem poważnie przerywając bawienie się jego włosami. Nigdy tego nie robiłam a jestem ciekawa dlaczego ci ludzie to palą i nie chcą przestać. Spojrzał na mnie zdziwiony, ale po chwili skinął głową. Podał mi papierosa, a ja wzięłam końcówkę do ust i zaciągnęłam się. Usłyszałam śmiech Mike'a.
- Nie tak, zobacz - wziął ode mnie papierosa i prawidłowo się zaciągnął a potem wypuścił seksownie dym z ust. Po jakimś 4 papierosie udało mi się zrobić dokładnie to sama co Mike.
- Brawo. Ale nie pal, to nie zdrowe.
- To dlaczego ty palisz?
- Pomaga mi w odstresowaniu się... Nie mam odwagi zajebać sobie w łeb więc wyniszczam się powoli... - czy on właśnie powiedział mi, że chce się zabić?
- Mikey... - szepnęłam z łzami w oczach.
- Tylko mi tu nie płacz - zaśmiał się dla rozluźnienia sytuacji, ale nie pomogło. Westchnął i spojrzał w dal - Moja mama... Umarła na raka piersi. Miałem może z trzynaście lat. Ojca nigdy nie poznałem. Tyle.
Zabrałam papierosa z jego ręki i wygasiłam a potem po prostu przytuliłam. Delikatnie głaszczę go po włosach na co on jedynie chowa się w mojej szyi. Gdybym tyle nie wypiła nie odważyła bym się na taki ruch. Ale mimo wszystko nie żałuję. Czuję, że właśnie tego potrzebuje.
- Hej, gramy w butelkę! Wyłazić!
Puściłam Mike'a i bez słowa weszłam do salonu a on zaraz za mną. Nie miałam ochoty na granie więc patrzyłam jak Olivia, Mike, Ashley i Harry grali w butelkę. Lily nadal nie było. Jack wstał z fotela i usiadł koło mnie, żeby za chwilę położyć swoją rękę na moim udzie. Nie za daleko gnoju?! Odsunęłam się od niego i zaczęłam patrzeć co robią inni. Jak na złość przysunął się jeszcze bliżej niż wcześniej i docisnął mnie do klatki piersiowej. Jack jako jedyny mi nie przypadł do gustu. Nawet wole tego cichego Harrego od tego pacana. Klei się do mnie jak lep na muchy!
- Viv? Chce ci coś pokazać... - podziękuję pojebańcu.
- Fajnie, ale ja nie chcę wstawać - odpowiedziałam znudzona.
- Mogę cię zanieść - uśmiechnął się chytrze, a ja spojrzałam na niego podejrzliwie.
Spierdalaj.
- Nie daj się prosić - szepnął mi do ucha i ugryzł jego opłatek. Zaraz rzygnę... I nie wiadomo czy to przez alkohol czy przez tego debila. Nie boję się bo są tutaj inni. Tak to pewnie spieprzałabym jak najdalej od niego.
- Słuchaj, mam chłopaka więc odwal się z łaski swojej! - wydarłam się cicho bo nie chciałam psuć zabawy innym.
- Zadziorna, lubię takie.
Pociągnął mnie za nadgarstek i poprowadził w stronę drzwi. Ostatnie co widziałam to zdziwiona mina Mike'a. Posłałam mu szybkie błagające spojrzenie szarpiąc nadgarstkiem, ale Jack nawet nie drgnął. Co ja mam z tymi zboczeńcami?! No teraz to dopiero zaczęłam panikować. Módlmy się, że Mike zrozumiał moją małą wiadomość.
- Mam w dupie, że masz chłopaka, mam ochotę cię pieprzyć...
O kurwa
O kurwa
O kurwa
Spierdalaj!
- Odczep się! Nie chcę!
Przyssał się do moich warg, a ja nie odwzajemniłam. Co za oblech! Kopałam i wierciłam się, ale nic nie działało... Czemu mężczyźni są tacy silni?! Zdjął moja bluzę przez co zostałam w staniku. Kopnęłam go w czułe miejsce na co puścił mnie z okrzykiem bólu złapałam za bluzę i już miałam wybiec z pokoju, kiedy poczułam na nadgarstku uścisk.
- Ty suko! Już ja cię nauczę manier! - krzyknął szeptem do mnie i znowu wciągnął do pokoju. Mam ochotę zniknąć... Przez panikę nie potrafię użyć jakiejkolwiek mocy. Rzucił mnie na łóżko i a następnie zdjął mój stanik bez zastanowienia. Nie proszę, nie! Uśmiechnął się chytrze a mi poleciała pierwsza łza.
- Przestań! Spierdalaj ode mnie! - wrzasnęłam, żeby kto kolwiek mnie usłyszał z dołu. Przyssał się do mojej piersi, a ja z daleka usłyszałam kroki. Jack był bardziej zajęty moją piersią więc chyba nic nie usłyszał. Kroki były coraz głośniejsze. Nagle ktoś z buta wszedł do pokoju bo drzwi były zamknięte na klucz. Pisnęłam przestraszona, kiedy Mike walnął pięścią w twarz niebiesko-włosego. Zakryłam się nogami i cicho szlochałam.
- Jesteś naćpany debilu! Mówiłem, że masz się od niej kurwa nie zbliżać! - krzyknął wkurzony i złapał szybko za mój stanik i koszulkę a potem podał mi to co miał w rękach. Podszedł do Jack'a, który starał się już podnieść i przywalił mu jeszcze z trzy razy. Był odwrócony tyłem do mnie więc szybko się przebrałam i w kilka sekund poczułam jak ktoś mnie przytula. Zauważyłam, że to jest Lily i odwzajemniłam uścisk.
- Jest naćpany... Przepraszamy za niego - szepnęła mi koło ucha, a ja tylko pociągnęłam nosem.
- Chcę do domu... - szepnęłam jak mała, bezbronna dziewczynka a blondynka lekko kiwnęła głową. Pociągnęła mnie szybko w stronę wyjścia tak, żebym nie widziała co Mike zrobił niebiesko-włosemu. Nie jest mi wcale żal Jack'a. Zasłużył. Tylko jedno mnie trapi... Mike mnie uratował, a ja bałam się, że mnie skrzywdzi. Nie jest wcale takim złym facetem jak myślałam. Mimo wszystko to przez niego tutaj jestem więc nie wiem co mam myśleć. Szybko założyłam moje czarne koturny. Wyjęłam telefon, żeby zadzwonić po taksówkę, ale przeszkodziła mi czyjaś męska ręka. Spojrzałam w górę od niechcenia i okazało się, że to jest Mike.
- Chodź, odwiozę cię... - powiedział cicho i wyszedł bo wcześniej założył już buty i granatową bluzę. Spojrzałam jeszcze na salon gdzie siedział Harry, Alex i Olivia a z góry słyszałam jeszcze wrzaski Ashley prawdopodobnie na Jack'a. Mimowolnie leciutko się uśmiechnęłam. Różowo-włosa zna mnie kilka godzin jednak opieprzyła swojego przyjaciela dla prawie obcej dziewczyny. To miłe. Dałam szybkiego buziaka w policzek Lily i wyszłam z tego piekielnego bloku. Weszłam do Audi Mike'a a on bez słowa ruszył ku Avengers Tower. Spojrzałam kontem oka na jego rękę na kolanie. Miał ją zadrapaną do krwi pewnie przez kilka uderzeń. Mam wrażenie, że czarnowłosy złamał mu nos... Pewnie się zastanawiacie dlaczego on w ogóle prowadzi? Mike postanowił tylko dziś wciągnąć dwie kreski i wypił dwa kieliszki czystej. Nie jest trzeźwy, ale trzeźwo myśli. Chyba. Prowadził jedną ręką i był bardzo skupiony na drodze. Złapałam jego rękę tą na kolanie przez co się wzdrygnął i katem oka spojrzał na mnie przez sekundę. Zaczęłam dokładnie przyglądać się zadrapaniom i nie wyglądało to dobrze. Wyjęłam z kieszeni chusteczki i przyłożyłam mu jedną do ręki.
- To nic. Nie przejmuj się... - odwrócił do mnie głowę, kiedy stanęliśmy na światłach. Delikatnie wycierałam jego dłoń, ale przestałam słysząc ciche syknięcie.
- Boli? - spytałam cicho wkładając zakrwawioną chusteczkę z powrotem do kieszeni.
- Nie łaskocze - warknął zaciskając pięść z bólu. Spojrzałam na niego niepewnie a on widząc mój wzrok wziął głęboki wdech i wziął kosmyk moich włosów za ucho - Przepraszam... Tylko trochę boli.Nie zawracaj tym sobie głowy. To tylko zadrapania - uśmiechnął się lekko i zdjął swoją bluzę zostając w czarnej koszulce. Podał mi bluzę, a ja na niego spojrzałam z niezrozumieniem.
- Załóż. Masz na sobie tylko koszulkę bo bluza została - ruszył w końcu autem, a ja bez sprzeciwu założyłam jego granatową bluzę. Zaczęłam się delikatnie bawić jego palcami z nudów. Myślałam, że Mike to taki typ niegrzecznego chłopca, ale prawdziwy niegrzeczny chłopiec nie zawracał by sobie tym głowy i dalej by pił ze znajomymi. A tymczasem on po prostu wbił do pokoju i przywalił swojemu przyjacielowi. Usłyszałam cichy śmiech więc zdziwiona popatrzyłam na Mike'a. Patrzył na mnie z szerokim uśmiechem, a ja nie wiedziałam co takiego zrobiłam śmiesznego!
- No co? - spytałam oburzona.
- Jesteś słodka, kiedy tak delikatnie bawisz się moimi palcami. Nie umrę spokojnie - zaśmiał się ponownie, a ja się zarumieniłam.
- Nie jestem słodka! Po prostu to przez to, że nie jestem zbyt silna masz te zadrapania - spuściłam głowę i puściłam jego rękę odwracając się do okna - Przepraszam... - szepnęłam zmieszna. Zowu poczułam jego rękę na mojej przez co spojrzałam na niego.
- Nie obwiniaj się... Nie masz za co przepraszać.
- Chodzi o to, że przeżyłam to już drugi raz...
- Drugi? - spojrzał na mnie zaskoczony, a ja kiwnęłam głową.
- Co ja mam co inne dziewczyny nie mają? Przyklejają się do mnie jak pijawki!
- Jesteś słodka, delikatna a zarazem zadziorna i bardzo seksowna. Ja się im nie dziwie - mimowolnie uśmiechnęłam się lekko.
- Czy to były komplementy? - uśmiechnęłam się słodko.
- To były fakty mała - zaśmiałam się i spojrzałam za okno kiedy się zatrzymywał - No i jesteśmy.
- Dziękuję. Za wszystko.
- Nie ma sprawy - uśmiechnął się zadziornie i powiedział - Ale chce coś w zamian - uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Co? - spytałam i wyszłam z auta a on zaraz za mną.
- Przestań stawać się posągiem, kiedy ci daje buziaki w policzek! To takie frustrujące! - zachichotałam i stanęłam na palcach, żeby dać mu długiego buziaka w policzek.
- Teraz lepiej? - zapytałam, kiedy już się oderwałam od Mike'a.
- Tak. O wiele.
- Muszę już iść... - powiedziałam i ostatni raz się uśmiechnęłam. Skinął głową, a ja ruszyłam do wejścia.
- Vivka!
- Hm? - odwróciłam się do niego, a on z telefonem w ręce podbiegł do mnie. Pokazał mi ekran na którym była wiadomość, która Mike napisał przed sklepem. Kliknął krzyżyk i wiadomość się usunęła na co się rozpromieniłam. Przytuliłam go mocno a on to odwzajemnił.
***
Weszłam do pokoju z westchnieniem. Spojrzałam na zegarek i okazało się, że jest 3 nad ranem. Cudownie. Jęknęłam i powędrowałam z piżamą do łazienki. Po szybkim prysznicu wskoczyłam do łóżka zasypiając niemal od razu.
****************
PYTANKAAA:
1. Spodobał wam się rozdział? Jak tak to dlaczego?
2. Czy zrobić dodatkowy rozdział ze zdjęciami bohaterów czy chcecie ich sobie wyobrazić?
3. Co myślicieli o Mike'u? Nadal myślicie, że jest złą postacią?
4. Co myślicie o Jack'u?
5. Czy spodobały wam się nowe postacie?
6. Jak myślicieli dlaczego Mike chce się zabić?
Ehh jestem okrutna :(((
Do napisania😘🙋🏼
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top