20. Poważna rozmowa

To są jakieś jaja. Wszyscy siedzimy na kanapie i czekamy na kompletną ciszę. Ja siedziałam obok Jas, która mnie przytulała do swojego prawego boku przy okazji zabijając Petera wzrokiem. Jest kochana... Widziała wszystko przez lustro dlatego tak się martwi, w końcu wybiegłam z sali zapłakana i nawet nie miałam pojęcia dlaczego się poryczałam jak jakieś dziecko, które upadło z hukiem na podłogę. Nienawidziłam kłótni a szczególnie z bliskimi mi osobami. Jestem po prostu żałosna.

- Więc... Skąd masz swoje moce? - w końcu Peter odważył się przerwać tą przeraźliwą ciszę. Westchnęłam bo to będzie długa historia.

- Po mamie. I to znamię też jest po niej. Kiedy mnie chwyciłeś za nadgarstek wtedy przed szkołą nie poczułeś zimna?

- Na początku faktycznie twój nadgarstek był lodowaty, ale strasznie mocno cię ścisnąłem więc później wydawał się cieplejszy. I przepraszam, że tak mocno ścisnąłem, ale...

- Ale jesteś debilem i zapomniałeś, że to twoja przyjaciółka a nie obca osoba - powiedziała chłodno Jas, nadal zabijając go wzrokiem.

- Jasmin... Spokojnie kwiatuszku, często tak jest podczas kłótni, że człowiek nad sobą nie panuje - powiedział tata. Czy on powiedział coś mądrego? Wow.

- Nie broń go, zasłużył - powiedziała Jas nadal wpatrując się w Petera. Nawet nie spojrzała kątem oka na tatę kiedy to mówiła.

- Panie Stark, Jas ma rację. Trochę przesadziłem - odzywa się Pet zmieszany.

- Trochę?! Ona nadal ma czerwony ślad wokół nadgarstka! I dla ciebie Jasmin przygłupie - to prawda. Po dość mocnym uścisku Petera, ślad nadal jest na moim nadgarstku. Na razie jest czerwony, ale zgaduje, że jutro zamieni się w fioletowego siniaka. (Przez chwile chciałam napisać ziemniaka?¿  XDD)

- Jas... Przecież nic mi nie jest. To tylko zaczerwienienie, które zmieni się w siniaka - Jasmin prychnęła wkurzona jakby to ona miała ostre zaczerwienienie a nie ja. Na początku lubiłam jak była dla mnie strasznie opiekuńcza. Taka słodka młodsza siostrzyczka. Ale z czasem stawało się to coraz bardziej wkurzające. Jest strasznie kochana, ale umiem o siebie zadbać i wytłumaczyć z kłótni nie musi mówić za mnie.

- Dla mnie nie wygląda to dobrze - mruknęła oburzona blondynka. Westchnęłam i spojrzałam znowu na Patera.

- A włosy? - spytał znowu.

- Co z nimi nie tak? - spytałam. No bo co go to obchodzi? Może jak mnie nie było w szkole to pofarbowałam sobie włosy bo miałam taki kaprys!

- No, nie wiem. Po prostu miałaś czarne a teraz niebieskie.

- Po pierwsze: to niebieski, który podchodzi do granatowego i jeżeli masz problemy z daltonizmem to lepiej iść z tym do lekarza a po drugie: ludzie cały czas farbują sobie włosy więc nie rozumiem pytania - odparłam chamsko.

- Viveka! Daj już spokój! Peter stara się wszystko wyjaśnić z tobą a ty zachowujesz się jak obrażone dziecko! - krzyknęła w końcu wkurzona Nat. Wzruszyłam na nią ramionami z obojętną miną na co ta zmrużyła na mnie groźnie oczy. Wstałam ze swojego miejsca i powiedziałam ze skwaszoną miną.

- Dobra, wypad - wszyscy na mnie spojrzeli jak na nienormalną na co ja wywróciłam oczami - Chodź, porozmawiam z tobą, ale na osobności - powiedziałam znów obojętnym głosem i pokierowałam się do wyjścia nie obracając się nawet czy idzie czy nie. Weszłam do pokoju i walnęłam się na łóżko patrząc jak Peter zamyka za nami drzwi na klucz. Nie powiem - przeraziłam się bo nie mam pojęcia co kryje się w głowie Parkera. Jakieś nie ładne rzeczy związane ze mną i te sprawy. A może po prostu chcę mnie zabić bo go wkurzam? Taa, zaczynam wymyślać. Założyłam ręce za głowę i wpatrywałam się w mojego rozmówcę jak niepewnie siada na moim łóżku. Przecież łóżko cię nie zje!

- Więc teraz bez zbędnych komentarzy Jas możemy porozmawiać. A polega to na tym, że zadajesz mi pytania, a ja ci odpowiadam jakoś sensownie - odzywam się pewnie.

- To nie chcesz wiedzieć skąd ja mam moce pająka?

- A no tak. To najpierw ty zadajesz pytania a później ja. Jasne?

- Em... Okej?

- To wal.

- Więc... Wiem, że masz moce po mamie i to znamię też jest po niej, ale kiedy się kłóciliśmy powiedziałaś, że jakiś człowiek powiedział ci, że ona może żyć. O co chodziło? - jęknąłem znudzona.

- Nic ciekawego. Ostatnio sobie zaczęłam rozmawiać z Lokim i powiedział mi, że czuje obecność mojej mamy w Asgardzie bo jest Boginią no i ostatnio widziałam ją i mi powiedziała, że ja też jestem Boginią Lodu czy tam pyłku - powiedziałam.

- Czyli... Jesteś Boginią Lodu tak?

- Mhm.

- I spotkałaś się z TYM Lokim?

- Mhm.

- Do tego spotkałaś się ze swoją mamą, która nie żyje a tak naprawdę jednak może żyć?

- Mhm.

- To chore!

- Emm... Mhm - kiwnęłam głową.

- Okej, a dlaczego nie mówiłaś nikomu o tym, że jesteś córką Pana Starka?

- Nie nikomu, a Jas to kto?

- No to oprócz Jas.

- Jeszcze Agatha i Max - tęsknie za nimi. Wiem, że Max strasznie to przeżył. Kocham go nadal jak brata.

- No to: "Dlaczego nie mówiłaś prawie nikomu o tym, że jesteś córka Pana Starka?" Teraz pasuję?

- Tak, nawet bardzo. I nie mówiłam nikomu bo po co? To moje prywatne sprawy.

- Okej, rozumiem.

- Dobra starczy tego. A ty?

- Co ja?

- Idiota - mruknęłam - Skąd masz moce pająka?

- Ugryzł mnie kiedyś radioaktywny pająk - wzruszył ramionami.

- I tak nagle dostałeś moce?

- No... Nie. yłem wtedy na wycieczce szkolnej. Ty też byłaś, ale wtedy aż tak nie rozmawialiśmy. Na początku zaczęło mi się kręcić w głowie i było strasznie gorąco. Potem poczułem jak moje śniadanie się zwraca więc pobiegłem do łazienki przy okazji kiedy spotykałem ludzi przechodzących korytarzem, słyszałem ich ciche szepty jakby mówili do mnie na głos. Kiedy dotarłem do łazienki i ogarnąłem się. W pewnym momencie usłyszałem jak Ned mnie woła, a ja nie chciałem, żeby mnie zobaczył w tym stanie i podskoczyłem ze strachu bo usłyszałem jak wchodzi. Kiedy wszedł zwisałem sobie z sufitu, a kiedy już wyszedł, zepsułem ten sufit bo za mocno szarpnąłem. Później zacząłem szperać w internecie i znalazłem temat o pająkach. Zrozumiałem, że dostałem te moce i chciałem pomagać ludziom, ale nie chciałem ratować świata, wolałem zajmować się terrorystami i różnymi gangami czy coś.

- Wow... A dlaczego zająłeś się tymi z brzegu. W sensie nazywają cię pająkiem z sąsiedztwa więc...

- Jestem tylko nastolatkiem więc wolę się zajmować tymi z brzegu bo oni są i tak najgorsi. Wiesz... właśnie tak zginął wujek Ben - zachłysnęłam się powietrzem i patrzyłam na niego zszokowana. Nigdy nie wspominał o swoim wujku. Nawet nie wiem, czy Nedowi o tym opowiedział. Wstałam do siadu i położyłam mu rękę na udzie.

- N-nie musisz mi mówić o tym jak nie chcesz...

- I tak nikomu tego nie mówiłem a tobie ufam więc... - dłużej nie wytrzymam. A ja kretynka powiedziałam że może mu nie ufam. Jego zaszklone od łez oczy uświadomiły mi, że nie potrafię się na niego długo gniewać. Ja go przecież kocham! Wstałam z miejsca i pociągnęłam go za ręce tak aby wstał. Zrobił to bez komentarza więc byłam mu wdzięczna. Ustawiłam go tak, żeby nic mu się nie stało i popchnęłam go tak mocno jak umiałam. Opadł delikatnie na moje łóżko wpatrując się we mnie intensywnie. Weszłam na miękki materac i poczłapałam do jego boku. Nieśmiało położyłam głowę na jego klatce piersiowej i zaczęłam się bawić jego palcami u jednej ręki. Na początku była cisza bo czekałam na jego reakcję, ale kiedy poczułam rękę na moim ramieniu i jak delikatnie mnie przysunął bliżej jego ciała zaczęłam cicho mówić.

- Ja też tobie ufam... Przepraszam za to co powiedziałam na sali. Możesz mówić co tylko ci leży na sercu. Wszystkiego wysłucham - zaczyna mnie dobijać ta cisza...

- Mój wujek był tam o złej godzinie i porze. To przeze mnie nie żyje - przygryzłam jak zwykle nerwowo policzek i czekałam jak zacznie dalej opowiadać - Pokłóciliśmy się, a ja jak głupie obrażone dziecko wyszedłem z domu i pokierowałem się tam gdzie moje nogi poprowadzą. Zawsze starał się pomagać innym. W ten dzień jakiś facet z bronią napadł na bank i wujek go zaczepił. Ten skurwiel, kiedy tylko usłyszał sygnał furgonetki policyjnej strzelił do wujka i uciekł, a ja nie zrobiłem nic - Peter, który powiedział bluźnierstwo to cud, ale widać, że emocję wzięły górę. Czuję jak jego ciało zaczyna się trząść pod wpływem złości albo bezsilności. Strasznie mi go żal... Sama wiem jakie to uczucie a on przeżył to potrójnie - Podbiegłem do jego ciała i jedyne co zdołał mi powiedzieć to to co zawsze mi mówił "niech moc będzie z tobą" - przez chwilę była cisza, a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Tu nie wystarczy zwykłe "przykro mi" no bo co to niby da? Wiem, że jego rodzice zginęli chyba w wypadku samolotowym jak miał osiem albo siedem lat. Nie wiem dokładnie bo kiedyś walnęłam coś o jego rodzicach a on powiedział, że mieli wypadek samolotowy jakieś 10 lat temu, a ja miałam wyrzuty sumienia, że w ogóle zaczęłam temat. No cóż to chyba moja kolej.

- Mówisz, że twój wujek przez ciebie nie żyje, ale to nie prawda. Każdy ma prawo na małą kłótnie i wiem, że... Po prostu twój wujek miał strasznego pecha. Ja też wiem jakie to uczucie - wzięłam głęboki wdech i ścisnęłam odruchowo jego dłoń. Zaczął kciukiem krążyć po mojej dłoni co mnie minimalnie uspokoiło. Po chwili zaczęłam opowiadać - Pamiętam jak miałyśmy jechać do schroniska po pieska. Mama mówiła, że zasłużyłam ponieważ udało mi się trochę przejechać rowerem bez bocznych kółek. Mama była strasznie dumna, a ja strasznie szczęśliwa. Jechałyśmy dość daleko a mama zatrzymała się na światłach - mój głos zaczął nie kontrolowanie się trząść a w kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Peter jakby wyczuł mój strach przed mówieniem dalej bo poczułam jak odruchowo jeszcze bliżej przysuwa mnie do siebie. Wtuliłam się w jego tors i zaczęłam mówić dalej - Nagle dostała jakieś powiadomienie więc spojrzała w telefon, a ja widziałam jak zbladła na twarzy. Samochody obok zaczęły ruszać więc moja mama też ruszyła, ale samochody obok skręcały a my musiałyśmy jechać prosto. Uderzyła nas ciężarówka a potem pamiętam tylko jak się przebudziłam i widziałam mamę, która zwisała do góry nogami bo samochód leżał na dachu. Ja byłam na dole, ale kiedy tylko zobaczyłam mamę, która jest cała zakrwawiona, zemdlałam. Potem mam jakieś przebłyski. Byłam w szpitalu. Płakałam bo wszystko mnie bolało. Nie było przy mnie mamy, a ja miałam tylko pięć lat. Wyobrażasz sobie powiedzieć pięcioletniej dziewczynce, że jej mama zginęła na miejscu? To nie jest fair, że ja przeżyłam a ona nie. Powinnam teraz nie żyć, ale ja ją przecież ostatnio widziałam. Była tylko duchem. A Loki mi powiedział, że ona żyje w Asgardzie nie jako duch a jako żyjąca kobieta - no teraz to zaczęłam ryczeć. To przecież nie jest możliwe! Ona by mnie nie okłamała prawda? Loki, prawda?!

Przykro mi... Ale nie mam serca więc powiem to bez współczucia i zawahania. Tak - to prawda midgartko.

Kłamiesz!

Jestem Bogiem kłamstw, ale zdarza mi się powiedzieć nie kłamstwem a prawdą. Idź do Asgardu, pójdź do tego starego piernika i zapytaj czy zna Britney Tik.

Jak ja niby mam się pojawić w Asgardzie niemoto?!

Nie krzycz, bo się zamknę w sobie...

Nienawidzę cię.

Wy ludzie macie takie małe mózgi. Thor.

Co Thor?

On cię zabierze do Asgardu sopelku.

Loki! Nie sądziłam, że kiedyś ci to powiem, ale jesteś genialny!

- Więc chyba nie mamy szczęścia. Ale jak to jest w ogóle możliwe? Jakim cudem twoja mama może żyć? - odezwał się Peter, który wybudził mnie z krótkiej rozmowy z Bogiem.

- Thor - szepnęłam do siebie i podniosłam głowę w stronę Petera. Teraz nie obchodzi mnie to, że jestem bardzo blisko niego.

- Słucham? - powiedział zdziwiony i delikatnie otarł mi łzy.

- Zabierze mnie do Asgardu - Peter parsknął śmiechem i spojrzał na mnie z niedowierzaniem. Czekał, aż wybuchnie śmiechem albo chociaż lekko się uśmiechnę, ale nic takiego się nie stało. Nadal patrzyłam na niego z poważną miną. Zerwał się gwałtownie do siadu przez co zostałam zmuszona wstać z jego klatki piersiowej.

- Chcesz iść/pojechać/polecieć do Asgardu?!

- Dokładnie to ci przed chwilą powiedziałam Pet.

- To jest inna planeta!

- No wiem, ale... Loki mi powiedział, że mama może być w Asgardzie tak? A ja muszę to sprawdzić. Muszę rozumiesz? M-u-s-z-ę!

- Ale jak niby chcesz się tam dostać?

- Przecież Thor umie przez młotek się tam dostać! Zabierze mnie ze sobą jak go ładnie poproszę.

- Na pewno chcesz to zrobić? Jak coś to moje ramię do wypłakanie zawsze jest otwarte - powiedział to pół żartem i pół poważnie.

- Wiem pajączku... Jestem w stu procentach pewna - powiedziałam to z lekkim uśmiechem. Dałam mu szybkiego buziaka w policzek i wstałam z łóżka. Popatrzyłam na niego z większym uśmiechem i już miałam pytać czy idzie ze mną kiedy on musiał poruszyć niewygodny temat.

- Vivi czy ty... Czy ty naprawdę mnie kochasz? - powiedział cicho, a ja wstrzymałam powietrze. Cholera.

- Ja... Przecież wiesz. Od pierwszej klasy się w tobie "bujam", ale... Widzę, że ty chyba nie jesteś mną zainteresowany więc chcę żebyś wiedział, że jest okej.

- Tylko, że ja...

- Pet, naprawdę. Nie robisz mi przykrości. Jestem dzielna - śmieje się do niego a on siedzi cicho - Chodź, idziemy do młotka.

Wstał bez słowa i poszedł do drzwi otwierając je kluczem. Odetchnęłam z ulgą. Przepuścił mnie w drzwiach więc od razu powędrowałam do salonu. Na nasze nieszczęście nie było tam Thora.

- Echem... JARVIS!!! - wydarłam się tak, że siostra, kapitan mrożonka i Pan strzałka spojrzeli na mnie jakbym potrzebowała psychiatry. Ale już za późno na psychiatrę.

- Słucham Panno Stark - to prawda, że ostatnio nie prosiłam o pomoc JARVISA, ale żeby sztuczna inteligencja zapomniała, że ma do mnie mówić po imieniu to jakiś hicior. Mruknęłam niezadowolona, ale nie skomentowałam tego. Mam ważniejsze rzeczy na głowie.

- Gdzie jest Thor, syn Odyna?

- Thor znajduję się w swoim pokoju.

- Wal numer pokoju.

- Numer pokoju Thora to 39.

- Dzięki Jarv.

- A po co ci Thor? - spytała Jas.

- Muszę.... Eee... Znaleźć się? W Asgardzie.

- CO?! - wszyscy w salonie na mnie spojrzeli.

- Noo to długa historia. Było w niej trochę Lokiego, Asgardu i Odyna...

- LOKIEGO?! - znowu wszyscy krzyknęli w tym samym czasie.

- Nie mówiłaś im? - szepnął Peter koło mojego ucha przez co przeszedł mnie przyjemny dreszcz po plecach. Ciężko będzie o nim zapomnieć w ten sposób.

- Tak jakoś wyszło, że nie... - odwróciłam się do Petera, który spojrzał na mnie karcącym wzrokiem - No co! Dostałabym opieprz, że szlajam się po celach niebezpiecznych ludzi i Bogów.

- Hej! My nadal tu siedzimy i nie można szeptać w gronie ludzi bo to nie ładnie! - powiedziała oburzona Jasmin.

- Sorry, ale nie mogę wam....

- JARVIS! Przyprowadź wszystkich do salonu! Powiedz, że to pilne.

- Oczywiście Panie Parker - odezwał się JARV.

- Co robisz?! I dlaczego Jarv cię posłuchał?! Przecież on tylko słucha się nas!

- Kilka razy byłem tu i Pan Stark powiedział do JARVISA, że ma się mnie słuchać jak innych. I masz im powiedzieć prawdę sopelku - mrugnął do mnie co mnie wkurzyło.

- Robak - mruknęłam nie zadowolona myśląc, że nie słyszy, ale oczywiście on wszystko słyszał. Odwróciłam się do niego plecami bo zaczynał mnie drażnić jego palący wzrok na mojej twarzy. Poczułam w kilka sekund jego ciepły oddech na moim karku i cichy szept.

- Jeszcze raz nazwiesz mnie robakiem a inaczej pogadamy - zmroziło mnie kompletnie. Dlaczego akurat jak postanowiłam koło niego nie skakać to on ma inne plany wobec mnie?

- Grozisz mi robaczku? - postanowiłam zagrać w jego grę póki jeszcze wszyscy nie przyszli a ci co siedzą na kanapie zainteresowali się telewizją i rozmową więc mamy czas.

- A żebyś wiedziała sopelku - powiedział i objął mnie od tyłu a potem położył swoją głowę na moim odkrytym ramieniu.

- Będę mówić na ciebie robak bo nim jesteś.

- Pająk a nie robak.

- Dla mnie i tak będziesz moim robakiem.

- Twoim? - mruknął mi do ucha i zsunął moje ramiączko koszulki by po chwili poczuć na ramieniu jego ciepłe wargi. Zassałam gwałtownie powietrze bo nie spodziewałam się takiego gestu z jego strony.

- Czy ty przypadkiem nie dosłyszałeś moich słów w pokoju? - szepnęłam.

- Nie pozwoliłaś mi nawet odpowiedzieć co ja do ciebie czuję. A czuję dokładnie to co ty... - Od mojego ciała biło przyjemne ciepło. Kocha mnie? To dlaczego nic z tym nie robił skoro wiedział od pierwszej klasy?!

- Serio dzieciaki? Widzę, że już się pogodziliście. Znam idealny sposób na zgodę...-  odepchnęłam się od klatki Petera i odwróciłam się w stronę taty, który miał cwaniacki uśmieszek i reszty, którzy mieli przyjść do salonu. Moją twarz zalał czerwony rumieniec i nie myśląc zbyt długo zaczęłam się tłumaczyć. Jedyne co mnie wkurzało to Peter, który cicho się śmiał z całej tej sytuacji.

- N-nie jesteśmy razem i nie... Nic się nie wydarzyło między nami! To coś poważniejszego!

- Pierwszy seks byłby poważny... - zaśmiała się Natasha, która również miała podejrzliwy uśmiech. Za to Thor właśnie prawię się tarzał po ziemi z słów Nat.

- A-Ale nic nie robiliśmy! Seks nie jest aż tak poważny jak to co muszę wam powiedzieć!

- Nie jest? Czyli jednak! - powiedziała Jas, która dołączyła się do tej głupiej rozmowy. Odwróciłam się do niej z miną "po której jesteś stronie?" kiedy nagle poczułam na ramionach rękę i niestety muszę przyznać, że właścicielem tej ręki był Peter, który szczerzył się jak głupi do sera. Chciałam zdjąć jego rękę, ale był zbyt silny. Do tego utrudnił mi to bo drugą ręką splótł swoje obie dłonie przez co byłam w jego "sieci." Jaka ja jestem głupia! Dałam się ponieść emocją, a my nawet nie byliśmy sami! I nawet nie jesteśmy razem!

- Może i jesteśmy razem, ale to już nie wasza sprawa - powiedział to na takiej wyjebce, że miałam ochotę mu sprzedać solidnego kopniaka tam gdzie słońce nie dochodzi.

- Pff! To maja córka! No już przyznać się! Mam nadzieje, że chociaż się zabezpieczyliście bo ja na razie nie chce być dziadkiem - ja pierdole... Czy on jest normalny?! No dobra wszyscy wiemy, że nie jest, ale czy on właśnie osądza mnie, że JA w wieku szesnastu lat kochałam się z Peterem Parkerem? Mam na niego ochotę, ale ja nawet nie skończyłam osiemnastu lat... Jeszcze poczekam te dwa lata, nic mnie nie pogania.

- Tato serio?! Z nikim się nie kochałam a on nawet nie jest moim chłopakiem! I zabieraj tą rękę bo zaraz nie będziesz miał w ogóle dzieci - powiedziałam to z jadem w głosi a on uwolnił mnie i podniósł ręce w geście kapitulacji - Dziękuję, a teraz mogę już powiedzieć po co w ogóle was tu sprowadził ten debil? - wskazałam na Petera.

- Język - powiedział Steve, który groźnie zmrużył na mnie oczy.

- Tak, tak, wiem. Już nie będę.

- Skoro nie uprawiałaś seksu, to mów o co chodzi - powiedział nadal ze śmiechem ojciec.

- Byłam u Lokiego - powiedziałam obojętnie.

- CO?! Posrało cię?! - krzyknął tata.

- Ja też cię kocham tato, ale daj mi dokończyć. Kiedy się tu pierwszy raz pojawiłam to usłyszałam głos w mojej głowie. Okazało się, że to Loki i chce ze mną porozmawiać. Do tej pory zresztą z nim rozmawiam bo go polubiłam.

Jak uroczo - powiedział Loki w mojej głowie.

No wiem, ja też cię lubię.

Ja cię szanuję i nie mam, aż tak wielkiej ochoty cię zabić jak u Starka.

Eee dzięki?

- Czemu ty nadal z nim gadasz?! - zapytał Clint z widoczną złością.

- Booo cały czas do mnie gada? To tak jakby ktoś do ciebie rozmawiał na żywo! Nie mogę mu nie odpowiedzieć bo to nie miłe. Przyczepił się, a ja niestety nie potrafię wypędzić go z głowy. Nawet nie wiem czy się da!

- Nieważne już. Mów dalej - powiedziała Nat.

- No więc pięknego, słonecznego dnia zeszłam do niego i rozmawialiśmy. Jeszcze mu nie ufałam a on mi powiedział, że mama może żyć w Asgardzie. Myślałam, że kłamie no bo to w końcu Bóg kłamstw, ale teraz mam przeczucie, że to może być prawda. Dlatego szukałam Thora i teraz się zapytam, Thorze czy będziesz tak miły i pójdziesz ze mną do Asgardu poszukać mamy?

Cisza. Więcej ciszy. Ogólnie w ciul cicho. Nagle jeb, wszyscy się rzucają na mnie jak na świeże mięsko. Pytania walą z każdych stron, a ja nie mam pojęcia kto się pyta o co.

- Jak to jeszcze mu nie ufałaś?!

- To Britney żyje nie jako duch?!

- Nie powinnaś tam iść!

- Wiesz, że się naraziłaś na niego?!

- Dlaczego tam zeszłaś do cholery?!

- Mogło ci się coś stać!

- Hej, hej! Spokojnie, chyba chcecie, żeby wam odpowiedziała na wasze pytania prawda? No właśnie, więc po kolei - powiedział Peter a potem mrugnął do mnie na co ja się cicho zaśmiałam i powiedziałam bezgłośnie "dziękuję" ruszając tylko ustami.

- Dobra więc chcesz ze mną odwiedzić Asgard? - spytał Thor.

- Dokładnie, jeżeli oczywiście się zgodzisz. W końcu jestem Boginią więc chyba mogę tam pójść?

- Z przyjemnością z tobą tam pójdę! Ojciec ucieszy się na twój widok. Jesteś przecież córką jego najlepszej przyjaciółki.

Uważaj na niego Viveko.

Co tak poważnie?

Bo mówię poważnie. Uważaj na Odyna. Może posunąć się do wszystkiego.

Nie rozumiem Loki, przecież powiedziałeś, że mam iść do... Czekaj zacytuje: "Idź do Asgardu, pójdź do tego starego piernika i zapytaj czy zna Britney Tik". A teraz mnie przed tym starym piernikiem ostrzegasz, że on może się posunąć za daleko?

Jeżeli chcesz znaleźć matkę to idź do Odyna, ale jeżeli nie czujesz takiej potrzeby to siedź gdzie siedzisz.

Okej, rozumiem.

- No to na co jeszcze czekamy?
- powiedział Thor.

- Emm... Tak, ruszajmy - powiedziałam już mniej pewnie.

- Chodź na balkon!

Ostrzegałem.

Loki! Przestań mnie straszyć!

Wybacz Viv, ale już podjęłaś decyzje po prostu.... Martwię się o ciebie.

Że co przepraszam bardzo?! Możesz powtórzyć?

Nagle tak jakby mnie wywaliło z tej "rozmowy" bo już nie mogłam się z nim połączyć. Pewnie zrobił coś, że nie mogę z nim rozmawiać. Ale jak to słyszysz tępy Bogu, to to było słodkie i przerażające...

- Gotowa? - spytał Thor przez co moje mięśnie się spięły, ale z uśmiechem powiedziałam.

- Gotowa - Bóg przyciągnął mnie swojego boku i wyciągnął młot w stronę gwieździstego nieba.

- Haimdalu! Otwórz most!

Pieprzona magia. Z nieba pojawiło się coś tęczowego co oplotło nas, a ja poczułam jak tracę grunt pod nogami. Zamknęłam oczy przez wiatr i po kilku sekundach poczułam jak ktoś złapał mnie w pasie przed upadkiem. Otworzyłam oczy i spojrzałam w dal na ogromny, złoty, pałac.

- Witaj Viveko, miło, że w końcu nas odwiedziłaś - Hę?

C.D.N

*********************
Chciałabym oznajmić, że ogólnie Spider-Manów jest, aż trzy więc nie wiem jaką wybrałam historie. Były też różne kreskówki z Spider-Manem więc możliwe, że trochę zmieniłam to i owo no i przepraaaszam.

No, ale nasza Viveka pojawiła się w Asgardzie! Jak myślicie kto powiedział ostatnie zdanie? Możecie zagłosować!

–Odyn
–Frigga
–Heimdall
–Strażnik
–Mama Viveki

Napisze w następnym rozdziale odpowiedz! Głosujcie!

A i jeszcze jedno, przeszkadzają wam te bluźnierstwa? Bo jak tak, to mogę przestać je pisać i zmieniać je na coś grzeczniejszego. Po prostu wczułam się w taką Badgirl Viveke. Piszcie w komentarzach!

Do napisania😘🙋🏼

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top