Moment słabości...

Poprawiony ✓

<Pov. Polska >
Znajdowałam się obecnie z Wiwi na drzewie i podziwialiśmy razem zachód słońca, gdy nagle, Węgry dał mi palec na usta, jako znak, że mam być cicho i pokazał mi, że po lesie chodzi jakaś osoba. Przyjrzałam się dokładniej i zauważyłam, że tam znajdował się LITWA! Zaczęłam lekko panikować i nie wiedziałam co zrobić. Węgry najwidoczniej zauważył, że coś jest nie tak, więc mnie przytulił. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową, czując się bezpiecznie.

W. - Może z nim porozmawiasz? Wygląda na smutnego?

Obróciłam głowę w kierunku, gdzie znajdował się Litwa. Wiwi miał rację, gdyż chłopak chodząc, kopał każdy napotkany kamień oraz patyki i zdecydowanie wyglądał na przygnębionego..

P. - A co jak wpadnie mu coś głupiego do głowy?

Starałam się nie krzyczeć, bo wiedziałam, że Litwa mógłby mnie usłyszeć, ale emocje się we mnie gotowały.

W. - Spokojnie, będę cały czas tutaj i jakby chciał coś zrobić, to mu przeszkodę..

P. - Dziękuję..

Powoli zeszłam ze drzewa i szłam powolnym krokiem w stronę Litwy.
Najwidoczniej mnie nie widział, ponieważ nie odwrócił się, gdy już stałam za nim...

P. - H-hej...

L. - Rozpoznaje ten głos....
POLSKA?!

P. - Yhym...

L. - Myślałem, że się wyprowadziłaś daleko stąd! Jak?!

P. -Wiesz myślałam, że nie chcesz mnie znać...

L. - Ja?! Ja chciałem cię przeprosić za tamten incydent. To nie miało się tak skończyć...

P. - A jak się miało skończyć, co?!

L. - To miał być jeden pocałunek! Ja miałem potem wrócić do ciebie, ale jak zauważyłem, że tam stoisz, to moje serce pękło..

P. - Nigdy stąd nie wyjechałam, tylko przestałam wychodzić z domu przez ciebie.....
Serce mi złamałeś, a ja cię głupia kochałam...

L. - Ja ciebie dalej kocham! Moje uczucia, przez ten cały czas nie zniknęły...

P. - Ale moje tak! Nie będziemy razem, już nigdy więcej...

Poczułam, że moje policzki robią się mokre, od słonych łez. Litwa próbował coś powiedzieć, ale niewiedział co. Chciałam iść już w stronę drzewa, ale Litwa chwycił mnie za nadgarstek i pociągnął mnie w jego stronę, a gdy był już wystarczająco blisko, przytulił mnie. Próbowałam się wyrywać, ale nie wychodziło mi to. Moje zbawienie przyszło, gdy poczułam jak ktoś wyrywa mnie z objęć Litwy. Oczywiście, tym kimś był nie kto inny jak Węgry. Przytuliłam się do niego, a ten mnie podniósł w stylu "panny młodej" i bez komentarza, odszedł w przeciwną stronę.

W. - Gdzie mieszkasz?

P. - Chce ci się tak mnie nieść całą drogę?

W. - Jak już cię trzymam to czemu nie, a poza tym jesteś lekka jak piórko..

P. - Okej to idź cały czas prosto, a później ci powiem co dalej...

Węgry szedł cały czas prosto, dopóki nie zauważyłam bardzo znajomego głazu, więc kazałam mu skręcić w prawo. Gdy już byliśmy przed sporych rozmiarów domu, to powiedziałam Wiwi, aby mnie postawił na ziemię. Gdy tak zrobił i stałam na ziemi, to podeszłam do drzwi i je otworzyłam starym kluczem.

W. - To ja już może pójdę...

P. - Nie! Zostań na noc i tak już jest późno...

W. - Jesteś pewna, że mogę?

P. - Jasne, przecież zmieścimy się w takim sporym domu, we dwóch, prawda?

W. - No jasne, tylko pa co ci, taki wielki dom? Mieszkasz chyba sama?

P. - Tak mieszkam sama, ale mój ojciec zawsze chciał, abym miała sporą rodzinę, no i tak wyszło...

W. - Oh, Rozumiem...

Dałam Węgrom starą koszule od ojca, ale niestety nie znalazłam spodni, więc będzie spał w bokserkach..
Pokazałam mu jeden z wielu pokoi gościnnych i powiedziałam, że będzie na razie należeć do niego. Powiedziałam mu tylko krótkie "Dobranoc" i sama przebrana już w piżamie, próbowałam zasnąć w moim pokoju, który znajdował się naprzeciwko tego, w którym spał Węgry.

Leżałam w łóżku i próbowałam zasnąć, ale przeszkadzało mi w tym zimno oraz dziwne uczucie. Wstałam z łóżka i zaczęłam powoli, iść do kuchni. Zdziwiłam się, gdy w kuchni ujrzałam Węgry, pijącego wodę.

P. - Nie śpisz?

W. - Nie, obudziłem cię?

P. - Nie, obudziłam się przez zimno. Chyba ogrzewanie padło...

W. - Chcesz spać ze mną?

P. - C-co?

Zarumieniłam się jak usłyszałam te pytanie i spojrzałam na niego pytającym wzrokiem..

W. - Mam na myśli, że po przyjacielsku! Nic więcej!

Zastanawiałam się przez chwilę, ale doszłam do wniosku, że może być mi cieplej i, że wreszcie zasnę...

P. - D-dobra..

W. - To chodź..

Węgry chwycił mnie za dłoń i powoli szedł do "swojego" pokoju. Otworzył drzwi i jak wychowany mężczyzna, wpuścił mnie jako pierwszą do pokoju. Usiadłam powoli na łóżku i przytuliłam się do poduszki. Po kilku minutach poczułam jak Węgry przytula się do mnie. Zarumieniłam się, ale wreszcie czułam ciepło, którego tak długo nie czułam....
Zasnęłam dosłownie po kilku chwilach, które mogłyby trwać dłużej...

\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\\

Bayo~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top