Specjał 6
Perspektywa Raveny:
- Zabrał bym was.- powiedział Heimdall, kiedy pojawiłam się w kopule.
- Wybacz byłam zbyt zdenerwowana.- ruszyłam szybkim krokiem do pałacu.
Loki dobiegł do mnie. Zastanawiałam się czy nie za bardzo nawrzeszczałam na Laufey' a. Musiałam się rozładować. Zaczęłam biec.
- Hej.- zatrzymał mnie Loki.- Co ci?
- Nic. Muszę wyładować energię.- wróciłam do biegu.
Weszłam do mojej komnaty. Loki wbiegł za mną. Opadłam na łóżko.
- Rozmawiałaś z nim kiedyś jeszcze o mnie?- zapytał siadając na skraju łoża.
- A myślisz na czym nasza relacja polegała, bo na pewno nie na popijaniu herbaty.- czarnowłosy się zaśmiał.
- Wiesz co. Tak sobie myślę... nie chciała byś ze mną gdzieś skoczyć?- zapytał, a ja usiadłam żeby mieć na niego lepszy widok.
- W jakim sensie?- zapytałam z uniesioną brwią.
- A w takim, że pokażę ci miejsce gdzie lubię przybywać.
- Myślałam, że lubisz przebywać w mojej komnacie, ale jeżeli jest gdzieś inne miejsce to chętnie pójdę.- westchnął.
- Co widziałaś?- spytał.
- Kiedy? No wiesz dużo rzeczy widziałam.
- Emocje, kiedy rozmawiałem z matką. Rano.
- A to...- opadłam z powrotem i ugryzłam się w język.
- Co widziałaś?- spojrzał na mnie. Wypalał we mnie dziurę swoim spojrzeniem.
- Przewidziało mi się. Znaczy byłeś zły...- czemu ja zaczęłam kłamać?!
- Czemu kłamiesz?- zaśmiałam się.
- Też się zastanawiam.- udawałam niewiniątko.
- Co widziałaś?- powtórzył.
- Zauroczenie, zakochanie, miłość... nie wiem.- wzruszyłam ramionami.
- Nie rób tego... Nigdy więcej!- wstał, ale zdążyłam go złapać za dłoń.
- Teraz mnie młody posłuchasz. Nie jestem twoim rodzicem, ale zrobię ci taki wywiad, że ho, ho.
- Nie pasujesz na osobę starszą.- zamieniłam się w staruszkę.
- Stałeś się oschły, bo myślisz, że w ten sposób ukryjesz siebie. W ten sposób nie zrobisz tego tylko zranisz osoby otaczające cię. Nie chcesz pokazać tego co czujesz, bo uważasz to za niewłaściwe i nieetyczne. Boisz się jak zareagują osoby wokół ciebie. Kiedyś ci powiedziałam abyś nie pokazywał słabości. Okay robisz to w pewnym stopniu, ale nie o to mi chodziło. Tak jak widzi to twoja matka tak widzę to ja. Bez używania mocy czy innych bzdet. Kiedyś powiedziałam to pewnej osobie i uważam to za mądre. Cytuje: „Zapamiętaj! Nigdy nikomu nie ufaj, a w szczególności w to co mówią. Usta kłamią oczy nie". Koniec cytatu. Widziałam to w twoich oczach. Siedemdziesiąt lat temu. Dlatego Steve powierzył ci ochronę mnie. Też to widział. Nie chciał wewnętrznie pogodzić się z tym, że ktoś może mnie kochać tak jak on.- wyrwał rękę na której rysowałam wzorki. Ruszył w stronę drzwi.- Wracając. Widziałam to kiedy wstaliśmy. Ja robiłam śniadanie. Objąłeś mnie od tyłu. Spojrzałam na ciebie i długo nie reagowałam, aż pozwoliłam ci mnie przytulić. Byłeś dla mnie ukojeniem, którego potrzebowałam. Ukojeniem, które pomogło mi uporać się z śmiercią męża.- zatrzymał się w drzwiach. Zamknął je z powrotem.- Bawimy się jak dwoje dzieci walczących o zabawkę. Kotek i myszka. Mysz chce odpoczynku, ale kot nigdy mu jej nie da. Dlaczego? Dlatego, że większemu zwierzęciu zależy na mniejszym. Chce aby był szczęśliwy. Jednak rani je ukrywając swoje cele.- podniosłam się. Przyglądał mi się uważnie. Stałam się młodsza.
- Za dziesięć minut przy wodospadzie.- powiedział ozięble i zniknął za drzwiami.
Zdecydowałam, że pójdę tam już teraz. Małe jezioro, do którego wlatuje woda z wodospadu. Usiadłam przy drzewie i zamknęłam oczy. Nasłuchiwałam szumu wiatru, wodospadu i śpiewu ptaków. Usłyszałam jak ktoś siada obok. Otwarłam oczy i zobaczyłam Loki' ego. Nie patrzył na mnie swoją uwagę skierował na wodę. Wiedziałam, że musi ochłonąć.
- Co tu robimy?- spytałam, ale nie dostałam odpowiedzi. Loki podniósł mnie i błyskawicznie wrzucił do wody.- Oszalałeś?- spytałam wystawiając głowę nad taflę wody.
- Już dawno.- powiedział i wskoczył za mną.- Płyń.- powiedział i ruszył pod wodospad.
Popłynęłam za nim. Dotarliśmy do jakiejś jaskini. Rozglądałam się. Pstryknęłam palcami i byliśmy susi. Było tu pięknie. Wszędzie skały, ale pewna część była oświetlona. Tam rosła trawa. Na niej kwiaty. Przez małe otwory wlatywało światło. Był drugi wodospad wewnątrz dzięki promieniom słońca tworzyła się na nim tęcza.
- Wooow...- jedyne co byłam w stanie powiedzieć.
- Tu przesiaduje najczęściej. Wtedy myślę co mam zrobić.
- I jak zapanować nad światem?- zaśmiał się. Usiadł na trawie. Wskazał miejsce obok. Usiadłam. Dalej oglądałam jaskinie.
- Jest jeden minus tej jaskini, który właśnie usunąłem.- powiedział.
- Jaki?- zapytałam patrząc na motyle. Poczułam jak dotyka mojej dłoni.
- Nie byłem tu wraz z tobą.- powiedział. Oczy mi się zaszkliły.- Wiem, że to za wcześnie abyś myślała o kimś innym niż o Steve' ie, ale ja czekałem. Będę czekać dalej jeśli będzie trzeba. Steve chciał abym się tobą zajął. Wiedział, że ja będę w stanie poprawić ci humor i co? Siedzimy razem w głupiej jaskini, ja mówię głupie rzeczy, a tobie zabrakło języka w ustach.
- Mówisz mi coś co wiedziałam od przybycia tu. Prócz części ze Steve' em. Loki ja...- nie dokończyłam, bo czarnowłosy wpił się w moje usta. Nie oddałam pocałunku. Odsunął się.
- Wybacz. Musiałem.- odwrócił wzrok. Złapałam go za brodę i zmusiłam aby na mnie popatrzył.
- Masz rację nie jestem gotowa na stratę kogoś tam samo ważnego jak Steve. Jednak mogę tyle wyjawić. Powiem ci kiedy będzie na to czas.- złapałam jego twarz i ucałowałam jego czoło.
- Będę czekać.- powiedział i lekko się uśmiechnął.
Moja wielka pierwsza miłość minęła kiedy poznałam nowego mężczyznę. Na przestrzeni dziesięciu lat. Muszę uporządkować swój pałac myśli...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top