Specjał 4
Perspektywa Raveny:
- Chyba odwiedzę starego znajomego.- powiedziałam nakładając jedzenie na talerz. Jak co dzień jedliśmy wszyscy razem śniadanie.
- Kogo tak właściwie?- spytał Odyn przyglądając mi się.
- Laufey' a.- powiedziałam ze spokojem i zostałam opluta. Thor pił, kiedy wymówiłam to imię parskną przez co byłam mokra. Loki się zakrztusił.
- Thorze...- powiedziała Frigga z oburzeniem patrząc na niego.
- Nic się nie stało.- pstryknęłam palcami byłam czysta. Poklepałam Loki' ego po plecach.- Młodzi nie wiedzą. Chociaż tobie to opowiadałam.
- Co cię z nim łączy?- spytał Thor wycierając usta.
- Znajomość oraz jego strach.- powiedziałam poprawiając się na krześle.
- Was jeszcze nie było na świecie, kiedy ona skakała po krainach i zawierała pokoje.- powiedział Odyn.
- Nie powinnaś tam iść.- powiedział Loki.
- Dlaczego? Nic mi nie zrobi. Poza tym...- zamieniłam się w Lodowego Olbrzyma.- ... nie będę odstawać.- Thor ponownie mnie opluł. Wyczyściłam ciało.
- Jak?- zapytał przyglądając mi się uważnie.
- Zapomniałeś, że jestem wszystkim oraz potrafię wszystko?- wypuścił zmarnowany powietrze.- Ja się nie wstydzę tym kim jestem w pewnej części.- Spojrzałam ukradkiem na Loki' ego.
- Z nimi jedynie łączy mnie pokój.- odparł Odyn.
- Nie doceniacie ich. Każdy jest na swój sposób cudowny, a tych co nazywacie obrzydliwych są specyficzni.- zmieniłam się z powrotem w człowieka.
- Od kiedy cię poznałam pałasz do nich miłością.- powiedziała Frigga.
- Pałam miłością do każdej istoty, bo jest częścią mnie.- wsunęłam się bardziej w krzesło.
- Powiadomię Heimdall' a o twojej podróży do Jotunheimu.- skinęłam głową w stronę Odyna.- Chcesz pójść z kimś?
- Zależy, ale to się jeszcze zobaczy.- popatrzyłam na Loki' ego. On od razu pokiwał głową na „NIE".- Teraz wybaczcie idę się przygotować.- powiedziałam i wstałam od stołu.
W komnacie ubrałam jasno niebieską sukienkę. Uczesałam włosy i umyłam zęby po śniadaniu. Chciałam iść przekonać Loki' ego żeby poszedł ze mną. Może być nawet niewidzialnym. Zatrzymałam się przed drzwiami jego pokoju. Były uchylone i przysłuchałam się rozmowie.
- Po co właściwie tak chciałeś aby tu była?- zapytała Frigga.
- Ponieważ jest dla mnie bliska i nie chciałam aby rozpaczała po mężu. Chciałem aby zrobiła sobie wakacje.
- Synu, ja wiem co do niej czujesz. Widzę to. Matki widzą takie rzeczy. Ty ją zawsze bronisz i chcesz dla niej jak najlepiej.
- To nie tak.- wtrącił się czarnowłosy.
- A jak?- spytała z ciekawością w głosie kobieta.
- Obiecałem coś jej mężowi. Już dawno temu. Może jakieś siedemdziesiąt lat temu. Chcę dotrzymać tego.- zmarszczyłam brwi. Weszłam do środka.
- Co mu obiecałeś?!- zapytałam patrząc na niego uważnie.
- Macie z sobą wiele do wyjaśnienia. Zostawię was.- Frigga opuściła pomieszczenie.
- Usiądź.- wskazał na łóżko. Ja dalej stałam z takim samym wyrazem twarzy. On usiadł.
- Powtórzę. Co mu obiecałeś?- zacisnęłam zęby.
- Ochronę.- powiedział krótko. Uniosłam brew.- Prosił mnie abym pomógł ci po jego śmierci. Wiedział, że będziesz przybita. Nie chciał abyś wyniszczyła się od środka. Prosił o dyskrecję.
- Ukrywałeś to przed mną przez te wszystkie lata?! Czemu pomyślał, że dotrzymasz słowa i czemu ty?!- zaczęłam nadmiernie gestykulować.
- I tak by nic ci nie dała ta informacja. Chciałem go dotrzymać, bo che khmmo...
- Co?- zmarszczyłam brwi.
- Bo cię koch... Bo mi na tobie zależy.- zamknęłam oczy. Moje tęczówki stały się różowe. Spojrzałam na Loki' ego. Jego ciało emanowało różem. Tęczówki stały się z powrotem szare.
- Yhmm.- znałam prawdę.- Loki mów pierwsze słowa, bo i tak się dowiem co chciałeś powiedzieć.
- Co zrobiłaś?- spytał podchodząc do mnie.
- Poznałam twoje emocje.- powiedziałam i przymrużyłam oczy.
- Nie rób tak nigdy więcej.- wysyczał teraz na pewno był wściekły.
- Bo co? A i idziesz ze mną. Bez dwóch zdań.- popatrzyłam na niego groźnie.
- Nie pójdę do Jotunheimu. Nigdy!- gdy tylko skończył jego peleryna owinęła jego ciało i się zatrzasnęła. Uwięziła Loki' ego w środku.
- Może się obyć bez twojego zdania.- uniosłam dłoń. Loki lewitował. Był krok za mną.
- Puszczaj mnie!- powiedział, ale peleryną zatkałam mu usta.
- Friggo idziemy.- powiedziałam mijając kobietę. Widziałam, że rozśmieszył ją widok jej syna.- Będzie niewidzialny w tamtej krainie.- szepnęłam jej na ucho.
- Bawcie się dobrze.- powiedziała i pomachała mi. Odetkałam mu usta.
- Będziesz krzyczał lub narzekał, a ponownie cię zaknebluje.- powiedziałam. Leciał obok mnie. Weszliśmy na most.
- Po co ci jestem ja?- zapytał patrząc na mnie zdenerwowany. Głosu nie podniósł. Emocje wyrażał wzrokiem
- Dla towarzystwa. Zobaczysz jak zachowuje się twój ojciec.
- On nie jest moim ojcem.- powiedział dalej spokojnie. Wiedziałam, że wewnętrznie krzyczy.
- Tak, tak. Urodziłeś się w kapuście. Będziesz szedł?- spytałam stając w miejscu.
- Tak.- powiedział niewinnie wiedziałam, że kłamie.
- Czyli nie, dobra. Idziemy dalej.- ruszyłam w stronę kopuły.
- Nie ufasz mi?- spytał smutno. Jaki on jest podstępny. Przewróciłam oczami.
- Spróbuj...- peleryna go puściła.- ...zwiać...- nie dokończyłam słowa, a on już się teleportował. Popatrzyłam na Heimdall' a.- Nie ma go tu prawda?- spytałam zażenowana.
- Nie ma. Zwiał.- powiedział patrząc na mnie. W oczach miał rozśmieszenie.
- Chwilka...- powiedziałam i teleportowałam się.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top