Specjał 7


Perspektywa Raveny:


Siedzieliśmy dalej w jaski. Zapadła cisza. Nikt nie chciał jej przerywać, bo bał się o rozwój zdarzeń. Zdecydowałam. Życie leci dalej nie mogę odmawiać szczęścia, a o przyszłość będę się martwić w przyszłości. Dotknęłam dłoni Loki' ego. Spojrzał na mnie. I czekał na to co zrobię.

- Często każdy zastanawia się nad pewną sprawą. Dlaczego kiedy mamy szczęście na wyciągnięcie ręki nie sięgamy po nie?- spytałam.

- Nie mam pojęcia.

- Ja mam. Strach. Boimy się nie powodzenia. Jednak ja mam pewność. Muszę sięgnąć po szczęście.- klęknęłam i zwróciłam się w jego kierunku. Nie wiedział o co mi chodzi.

Złapałam jego policzek i pogładziłam kciukiem. Powoli się przybliżyłam i musnęłam jego usta. Odwzajemnił mój pocałunek. Objął mnie i usadził na swoje kolana. Odsunęliśmy się, kiedy brakło nam tchu.

- Córka ma się nazywać Lykke.- powiedział opierając o mnie swoje czoło.

- Wow. Nie tak prędko. Czy ja mówiłam coś o dzieciach?- spytałam z uśmiechem.

- Nie, ale ja wspomniałem.- powiedział i cmoknął mnie w usta.

- To nie ty będziesz rodzić.- powiedziałam. Zaśmialiśmy się. Ponownie wpił się w moje usta.

Parę lat później

- Mamo! Steve zabrał mi obraz.- powiedziała mała czarnowłosa dziewczynka.

- A co robi tata?- zapytałam rozglądając się za nim.

- Próbuje go dogonić, ale on się ciągle teleportuje.- powiedział szarooka. Złapałam ją na rączki. W ogrodzie widziałam moich mężczyzn. Pstryknęłam palcami.

Zdjęłam syna z kolumny. Zabrałam mu obraz i podałam jego siostrze. Oddałam syna Loki' emu.

- Pilnuj go. Jest tam samo nieznośny jak ty.- powiedziałam z uśmiechem i pozwoliłam synowi z powrotem się ruszać.

- Lykke zawołałaś mamę?! Nie potrafisz się bawić.- powiedział mój syn. Jest on blondynem z niesamowicie zielonymi oczami.

- A ty pomagaj siostrze, a nie zabieraj jej rzeczy.- poczochrałam go po włosach. Czarnowłosy go puścił i mnie objął.- Jaki z ciebie tata kiedy wszystko muszę robić ja?- zapytałam roześmiana.

- Nie moja wina, że ma tyle energii. To ma po tobie.- ucałował mnie w skroń.

- Wiesz kogo mi przypominają?- spytałam patrząc na mojego męża.

- Kogo?- zapytał marszcząc brwi.

- Ciebie i Thora. Tylko w tym przypadku jesteś dziewczynką.- zaśmiałam się.

- Nie używaj jego i mnie w tym samym zdaniu.- zażartował i zaczął mnie gilgotać. Padłam aż na ziemię.

- Na mamę!- krzyknął Loki i teraz cała moja rodzina mnie gilgotała.

Życie się zmieniło. Zrobiłam już wszystko co mogłabym wstanie zrobić. Założyłam własną rodzinę. Bogowie żyją dłużej nisz normalni ludzie. Mam sporo czasu przed końcem sielanki. Wyszłam za Loki' ego i po paru latach urodziły się nam przepiękne bliźniaki, które w żadnym calu nie są do siebie podobne. Steve dostał imię mojej miłości, która dalej wywołuje mój uśmiech. Mały, blond włosy chłopiec z zielonymi oczkami. Bardzo przypomina zachowaniem mnie. Roztargniony, pobudzony i zrobiłby najchętniej wszystko w jednym momencie. Mały czarodziej jak jego tata. Córeczka Lykke moje małe szczęście. Czarnowłosa dziewczynka z szarymi oczami. Gdy spojrzeć pod pewnym kontem widać Nieuchwytną. Sprytna, przebiegła i mądra. Kocha malować.

Jestem dumna z mojego życia. Z mojej rodziny. Nie potrafiłabym sobie wymarzyć piękniejszego życia. Gdybym mogła odparłabym, że umrę szczęśliwie. Wiedząc, że moje pokolenie zostawi ślad...


~ ~ ~

To już na pewno koniec.

Dziękuje wam wszystkim ponownie :-)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top